Z czym się je ACTA?
Trwające pospolite ruszenie przeciwko umowie ACTA skłoniło polskich polityków do wyrażenia nagłego zatroskania o wolności obywatelskie oraz wezwań do skonsultowania jej ze społeczeństwem. Negocjowaną od lat umową nagle zainteresowały się też największe media. Protestujący osiągnęli więc swój cel - nagłośnili fakt, że lada dzień ACTA może zostać podpisana przez polski rząd.
W tym całym zamieszaniu na temat ACTA krążą najbardziej fantastyczne informacje i trudno zorientować się, co umowa przewiduje i jakich zmian w polskim prawodawstwie należy się spodziewać.
Na temat ACTA na swoim blogu wypowiedział się Robert Gwiazdowski. Zauważa on, że jeśli chodzi o przepisy prawa materialnego to [umowa nie przewiduje - red.] nic szczególnego. Same tak zwane „klauzule generalne” i to jeszcze deklaratoryjne. W zakresie ochrony „praw własności intelektualnej” nie ma w owych „actach” niczego takiego, czego nie ma już w prawie polskim. Z małymi tylko wyjątkami..
O tym, jaki diabeł tkwi w szczegółach, przeczytamy we wpisie profesora Gwiazdowskiego
Komentarze (31)
amperion, 23 stycznia 2012, 22:24
ACTA słuzyć będzie do usuwania niewygodnych ludzi.
jendrysz, 24 stycznia 2012, 05:49
Wszystkie działania typu ACTA wynikają z tego, że autorzy i ich prawnicy wmówili wszystkim, iż kopiowanie to piractwo.
Czym innym jest kopia, czym innym jest oryginał. Zrobienie kopii nie oznacza zabrania oryginału, autor nadal ma od dyspozycji oryginał i go nie stracił. Oryginał pozostaje jego, nie kopia, ale mimo to obecnie autor zawłaszcza sobie kopie. I tym sposobem sam staje się piratem.
Autorzy jakoś nie widzą tego, że każdy oryginał jest zawsze powiązany z rzeczywistością, nie powstaje z niczego, jest zbiorem wielu elementów i zawiera w sobie całą masę innych kopii - dotyczy to każdego dzieła.
Podobnie żaden autor nie istnieje w próżni i wszystkie jego umiejętności powstawały właśnie dzięki kopiowaniu.
Jeśli on mógł korzystać z kopiowania innych, to i inni mogą kopiować od niego.
Oczywiście za swój wkład należy mu się zapłata, ale to nie oznacza, że ma jakieś prawo do blokowania czegokolwiek. Zapłata, a blokowanie, to są dwie różne rzeczy.
Inną sprawą jest to, że blokowanie hamuje możliwość uzyskania korzyści i tym samym jest szkodliwe nawet dla autora.
To tak jakby Urząd Skarbowy chciał pobierać pieniądze z góry i zabraniał jakiejkolwiek działalności przed zapłaceniem podatku. Zapłata należy się skarbówce, czy autorowi, ale tylko za osiągniętą korzyść. Jest korzyść, należy się zapłata.
Ale pamiętać należy, że nawet gdyby Syzyf umieścił kamień na szczycie, to jeszcze zapłata mu się nie należy. Musi pojawić się jakaś korzyść i wówczas należy mu się odpowiedni udział w powstałej korzyści.
Fakt, że są różne zboczenia od tej zasady np pobieranie zapłaty z góry - za potencjalną korzyść lub pod pretekstem uproszczenia wyliczeń, ale te uproszczenia nie mogą wypaczać sensu należności. Nie ma korzyści, nie ma za co płacić.
Autorowi należy się tylko i wyłącznie zapłata za swój wkład i nic więcej. Nie może mieć prawa do blokowania czegokolwiek i nie ma prawa przeszkadzać, nawet w celu obrony własnych interesów, bo autor utrudniający konkurencyjny dostęp do swojego dzieła staje się monopolistą i jako monopolista będzie dyktował nienależną zapłatę. Z jednej strony daje cywilizacji swoje dzieło, a z drugiej swoim monopolem blokując i jednocześnie windując nienależną zapłatę osłabia cywilizację.
Jedyną obrona przed tym monopolem są kopie, bo tylko kopie mogą być konkurencją dla oryginałów i nadawać dziełu zasadną wartość. Dodatkowo sami autorzy, nic nie robiąc, więcej by zarobili korzystając z kopiowania i pobierając od tych kopii odpowiedni udział z korzyści jakie osiągają kopiujący.
Osobna kwestią jest jak ściągać z kopiujących należności, jednak potencjalna trudność z tym związana nie może być pretekstem do blokowania, czy utrudniania kopiowania.
Cywilizacja opiera się na kopiach, nie na oryginałach, bo oryginały są zbyt cenne i nie dotrą do wszystkich, od tego są kopie.
Oryginały na pewno są szczytem cywilizacji, ale podstawą są kopie. I o kopie trzeba dbać tak samo jak o oryginały.
Mariusz Błoński, 24 stycznia 2012, 10:13
Z podatkami to akurat nie trafiłeś W III RP podatki płaci się niezależnie od tego, czy miało się jakikolwiek dochód (czyli niezależnie od tego, czy osiągnęło się jakąkolwiek korzyść - jak to nazwałeś).
Eterno Vagabundo, 24 stycznia 2012, 11:57
Wychodzi na to,
Że ta " Umowa ",
Zniesie dla ludu
" Wolność słowa ".
Jeśli " Ktoś " potok
Złych słów uroni,
To w sieć go złowi
Minister Boni,
Oznajmi o tym
Władzy, uprzejmie,
A Ciebie, " szujo !!! ",
CBŚ przejmie.
Belisariusz, 24 stycznia 2012, 12:50
Już wiele głupot czytałem w temacie ACTA ale te przebijają wszystko.
Wszystkie działania typu ACTA wynikają z tego, że autorzy i ich prawnicy wmówili wszystkim, iż kopiowanie to piractwo.
Czym innym jest kopia, czym innym jest oryginał. Zrobienie kopii nie oznacza zabrania oryginału, autor nadal ma od dyspozycji oryginał i go nie stracił. Oryginał pozostaje jego, nie kopia, ale mimo to obecnie autor zawłaszcza sobie kopie. I tym sposobem sam staje się piratem.
Idąc tym tropem można dojść do wniosku, że kradzież na warzywniaku nie jest kradzieżą bo przecież drzewo, z którego pochodzą owoce nadal jest własnością rolnika my tylko zabraliśmy sobie kopię i to jeszcze nie udaną bo nie przypomina drzewa, z którego pochodzi.
Autorzy jakoś nie widzą tego, że każdy oryginał jest zawsze powiązany z rzeczywistością, nie powstaje z niczego, jest zbiorem wielu elementów i zawiera w sobie całą masę innych kopii - dotyczy to każdego dzieła.
Naprawdę nie wiem o co chodzi. Co? Kto? Od kogo? Jakie kopie zawiera w sobie piosenka (jeżeli nie jest plagiatem oczywiście) czy program komputerowy? Co i od kogo kopiował Michał Anioł, Bach czy Picasso?
Podobnie żaden autor nie istnieje w próżni i wszystkie jego umiejętności powstawały właśnie dzięki kopiowaniu.
Jeśli on mógł korzystać z kopiowania innych, to i inni mogą kopiować od niego.
Jakie umiejętności powstają dzięki kopiowaniu. Podaj chociaż jeden przykład bo nie rozumiem. To że ktoś powtarza w szkole muzycznej jakiś utwór, uczy się rysować na podstawie dzieł innych twórców to nie jest kopiowanie. Gdyby nawet to unać za kopiowanie to myślę, że na całym świecie nie ma aini jednego twórcy, który miał by o to pretensje.
Oczywiście za swój wkład należy mu się zapłata, ale to nie oznacza, że ma jakieś prawo do blokowania czegokolwiek. Zapłata, a blokowanie, to są dwie różne rzeczy.
Inną sprawą jest to, że blokowanie hamuje możliwość uzyskania korzyści i tym samym jest szkodliwe nawet dla autora.
Jak ktoś kto pisze powieści kryminalne ma uzyskać zapłatę za swój wkład w inny sposób jak poprzez sprzedaż kolejnych egzemplarzy książki. I co może ktoś ma dać błogosławieństwo wszystkim, którzy kopiują na ksero jego książki albo robią pdf i rozpowszechniają za darmo albo może za niewielką opłatą?
W jaki sposób kopiowanie i rozpowszechnianie dzieła autora jest dla nie go szkodliwe? To dopiero zagadka.
Autorowi należy się tylko i wyłącznie zapłata za swój wkład i nic więcej. Nie może mieć prawa do blokowania czegokolwiek i nie ma prawa przeszkadzać, nawet w celu obrony własnych interesów, bo autor utrudniający konkurencyjny dostęp do swojego dzieła staje się monopolistą i jako monopolista będzie dyktował nienależną zapłatę. Z jednej strony daje cywilizacji swoje dzieło, a z drugiej swoim monopolem blokując i jednocześnie windując nienależną zapłatę osłabia cywilizację.
A kto będzie określał ten wkład i w jaki sposób? Pan Jendrysz będzie stwierdzał o za tą piosenkę to ci się należy 50 zł a za tamtą 75 zł? Jeżeli twórca tworzy coś unikatowego to jest „monopolistą” bo tylko on potrafi czy potrafił coś takiego stworzyć. Nie chcesz nie kupuj. Chcesz korzystasz zapłać tyle ile ktoś co daną rzecz stworzył za nią żąda. U fryzjera też dyskutujesz ile ma brać za swoje usługi.
Z jednej strony daje cywilizacji swoje dzieło, a z drugiej swoim monopolem blokując i jednocześnie windując nienależną zapłatę osłabia cywilizację.
A w jakiż to sposób ta cywilizacja jest osłabiana?
To tak jakby Urząd Skarbowy chciał pobierać pieniądze z góry i zabraniał jakiejkolwiek działalności przed zapłaceniem podatku. Zapłata należy się skarbówce, czy autorowi, ale tylko za osiągniętą korzyść. Jest korzyść, należy się zapłata.
A to już w ogóle jest porównanie bez sensu. Najpierw zjadasz jabłko a dopiero potem lecisz za nie zapłacić czy najpierw za nie płacisz a dopiero potem je zjadasz. Po za tym skarbówka nie pobiera podatków od korzyści.
Jedyną obrona przed tym monopolem są kopie, bo tylko kopie mogą być konkurencją dla oryginałów i nadawać dziełu zasadną wartość. Dodatkowo sami autorzy, nic nie robiąc, więcej by zarobili korzystając z kopiowania i pobierając od tych kopii odpowiedni udział z korzyści jakie osiągają kopiujący.
Czyli tak ktoś kto się przez kilka naście lat uczył gry na jakimś instrumencie, spędził godziny na ćwiczeniach, kolejne godziny na komponowaniu, zapłacił za studio nagrań, instrumenty itp. powinien się podzielić kasą z frajerem, który robi klik klik myszką i powinien być z tego powodu szczęśliwy bo ma korzyść w postaci części kasy jaką on zarobił na klikaniu. Człowieku zastanów się o czym ty piszesz.
Cywilizacja opiera się na kopiach, nie na oryginałach, bo oryginały są zbyt cenne i nie dotrą do wszystkich, od tego są kopie.
Oryginały na pewno są szczytem cywilizacji, ale podstawą są kopie. I o kopie trzeba dbać tak samo jak o oryginały.
??????????????????????
hawaiian, 24 stycznia 2012, 15:40
Podziwiam cie Belisariusz ze zechciales polemizowac z jedryszem. Mnie taka glupota zalamuje.
Gość Matsukawa, 24 stycznia 2012, 16:16
Zastanawia mnie tylko jedno. Skoro uważacie, że kopie są prawie tak samo cenne jak oryginały, czemu nie chcecie za nie brać kserokopii banknotów?
Jajcenty, 24 stycznia 2012, 16:39
Nastąpiło jakieś całkowite pomieszanie pojęć - regulacje ACTA są złe bo umożliwiają nękanie - piraci pozostaną bezkarni a ucierpią zwykli internauci.
Powinniśmy dyskutować jak ochronić prawo do prywatności umożliwiając jednocześnie chronienie prawa własności.
Tymczasem jesteśmy głęboko w malinach (jakby w utopijny komunizm) i dyskutujemy czy piractwo to złodziejstwo jakby było o czym. Parafrazując znanego z wady wymowy felietonistę: piractwo to zwykłe złodziejstwo jest! I nie ma nad czym dyskutować.
Mariusz Błoński, 24 stycznia 2012, 17:12
Zapewne dlatego, że banknoty, jako pieniądz fiducjarny, nie mają żadnej wartości, a są jedynie symbolem opartym na zaufaniu do emitenta. A emitent banknotu nie jest emitentem kserokopii. Emitent kserokopii nie cieszy się zaś zaufaniem.
Mariusz Błoński, 24 stycznia 2012, 17:18
W dobrym kierunku zmierzasz
Mnie, prawdę mówiąc, denerwuje to całe zamieszanie i akcyjność wokół ACTA. Pozwalamy sobie na każdym kroku odbierać wolność, a teraz wielkie halo. I o co? O to, że mają zostać uchwalone przepisy, które już zostały uchwalone. Przecież to śmieszne. Ta stadna akcyjność jest żałośnie śmieszna, bo jeśli nawet rząd nie podpisze ACTA, to co to zmieni? Nic istotnego. No, chyba, że za istotne uznamy samopoczucie akcyjnie oburzonego społeczeństwa. Jesli rząd nie podpisze ACTA to przecież nie zmieni to faktu, że przepisy zawarte w ACTA i tak obowiązują w polskim prawie. I jakoś społeczeństwo się nimi nie oburzało dotychczas. A dlaczego? Nie było mody na oburzanie się?
Problemem nie jest ACTA. Problemem jest powszechna zgoda na odbieranie wolności. I żadne protesty tego nie zmienią, dopóki ludzie nie zaczną myśleć i zastanawiać się nad swoimi wyborami, zamiast jak stado baranów pędzić za tym, co napisały media i jaki tam akurat przedmiot oburzania się ludziom wymysliły.
wilk, 24 stycznia 2012, 18:16
Mariusz, tak jak pisałem Ci w innym temacie, ACTA jest o tyle niebezpieczne, że nasze prawo przestaje mieć w tym momencie jakąkolwiek wartość (umowa ta jest nadrzędna), co przy jej ogólnikowości wprowadza swoiste zagrożenie dla podmiotów nie związanych z procederem piractwa. Po drugie umożliwia przepływ danych wrażliwych do podmiotów trzecich na ich (nawet wątpliwy) wniosek. Tym samym omija się sąd/prokuratury. Po trzecie inwigilacja i nadzór spoczywać zaczyna na dostawcach usług internetowych. To są właśnie te nowe sporne rzeczy, o które rozgrywa się całe halo. Pomijam już otoczkę tajemniczości przy jej konstruowaniu czy w mediach.
Mariusz Błoński, 24 stycznia 2012, 18:35
Przepraszam, ale czym to się różni od obecnych przepisów obowiązujących w Polsce? Uważasz, że w tej chwili nasze prawa i wolności są w jakikolwiek sposób gwarantowane?
Czym odebranie wolności przez ACTA jest gorsze od odbierania wolności przez dziesiątki/setki innych ustaw obowiązujących w Polsce?
wilk, 24 stycznia 2012, 18:52
Tu chodzi o priorytet. Jeśli w przyszłości inny rząd zmodyfikuje naszą ustawę, to i tak nie będzie miała wiele znaczenia z uwagi na ACTA. Po ratyfikacji szanse na wystąpienie z umowy są zerowe, a zmiany przepisów na bardziej lub mniej restrykcyjne, co naruszałoby postanowienia tej umowy, wymagałyby sygnowania przez wszystkich sygnatariuszy umowy. Najbardziej na niej najprawdopodobniej i tak zyska USA. Zaś co do praw, to władne póki co do kroków prawnych są tylko prokuratury/sądy.
Stanowisko GIODO: http://www.giodo.gov.pl/259/id_art/4497/j/pl/
Mariusz Błoński, 24 stycznia 2012, 19:50
Chodzi o priorytet... dokładnie. O priorytet, którym jest posiadanie silnych, jasnych praw. Jako społeczeństwo powinniśmy mieć jakąś ideę tego, jak powinno działać prawo, czym ono jest. A tego nie mamy, co jest korzystne dla urzędników i polityków.
Twoje rozumowanie można odwrócić - można też powiedzieć, że ACTA gwarantują, że nie będzie bardziej restrykcyjnie, a zatem, że chronią nas przed zakusami własnego rządu. To żaden argument.
Nie mamy w Polsce gwarancji wielu podstawowych praw obywatelskich. A sądy i prokuratura w Polsce to tylko i wyłącznie złudzenie. Chociażby dlatego, że prawo mamy tak skonstruowane, że sądy mają baardzo szerokie możliwości jego stosowania i interpretacji. Tymczasem to prawo powinno decydować, nie ludzie. Ponadto prawo jest tak skonstruowane, że rozstrzyganie najdrobniejszych pierdół trwa tak długo, iż praktycznie odwoływanie sie do prawa jest nieskuteczne.
W Polsce nie masz np. gwarancji wolności słowa, nie masz gwarancji nietykalności osobistej, nie masz gwarancji własności, nie masz żadnej ochrony przed administracją panstwową. Nie możesz decydować o własnym majątku, jesteś obiciążany wyższymy podatkami niż średniowieczny chłop, nie możesz być pewnym, że krytykując rząd nie będziesz represjonowany, nie wolno Ci czytać książek, jake chcesz, nie jesteś równy wobec prawa z innymi obywatelami (urzędnikami i politykami) itp. itd.
Ja mówię o zasadach, pryncypiach, nie o konkretnym przypadku ACTA. Bo nawet załatwienie tego przypadku po myśli protestujących tak naprawdę niczego nie zmieni. Bo jeśli, jak twierdzi GIODO, ACTA jest zagrożeniem dla "praw i wolności", to skąd ta cała zadyma? Gdybyśmy byli państwem prawa, to rząd - niezależnie od swojej chęci - NIE MóGŁBY w takim wypadku podpisać ACTA. A jesli by podpisał, to nigdy nie weszłoby w życie, bo każdy sąd by je odrzucił.
Ale obywatele, co już pisałem wczesniej, mają wolność w d... interesuje ich akcyjność. Przypomnę, że bezpośrednio przed ostatnimi wyborami przepchnięto ustawę ograniczającą jedną z podstawowych wolności obywatelskich - wolność do informacji... i co? Jakieś protesty? Demonstracje? Zbieranie podpisów? Nie? Dlaczego? Przecież wprowadzono - w przeciwieństwie do ACTA - NOWE przepisy OGRANICZAJĄCE wolność TU i TERAZ, a nie coś, gdzieś, kiedyś, ewentualnie i być może. No, ale nie było akcji, protestowanie nie było kul, a protestujący obecnie miłośnicy wolności w nagrodę oddali władzę ludziom, którzy ograniczyli im prawa.
wilk, 24 stycznia 2012, 20:04
Mogę to pozostawić tylko z takim komentarzem
http://www.youtube.com/watch?v=qqOyiMB2kVI
Zabrakło organizacji, świadomości, patrzenia na ręce politykom co w danej chwili knują, zainteresowania niezależnych mediów. Wprowadzenie tej ustawy także nie poprawi gwarancji (a wręcz osłabi), skoro takie nie płyną z wewnętrznego prawa.
BOINC, 24 stycznia 2012, 20:43
Problemem z ACTA nie jest to że walczy ona z piractwem tylko sposób w jaki to robi.
Belisariusz, 24 stycznia 2012, 20:50
Ja w tej całej sprawie widzę jeszcze jeden problem (zresztą nie tylko w tej), że tak zwane rządy demokratyczne po cichu, za plecami społeczeństwa próbują wprowadzić te wszystkie regulacje. Jak dla mnie gołym okiem widać, że te wszystkie nie domówienia są furtką do ewentualnego wprowadzenia państwa policyjnego jeżeli komuś przyjdzie na to chęć lub będzie taka potrzeba. I jeszcze jedno. Wszyscy się martwią twórcami, firmami z tym związanymi ale jakoś nikt nie mówi, że poszczególen państwa z tego torcika wykrawają chyba njawiększy kawałek bez wysiłku. Nie liczyłem tego ale tak na moje oko to w cenie z 30% jak nic bierze państwo.
jendrysz, 25 stycznia 2012, 03:47
Dobre, dobre. Widzę tu podejście autorskie. Najbardziej chyba cieszą się z tego nowo-otwierający firmę.
A swoja drogą, którą RP (czy to Rzeczpospolita Picerska?) teraz mamy?
jendrysz, 25 stycznia 2012, 04:02
Pomieszanie z poplątaniem. Chodzi o kradzież owoców, czy drzewa? Skoro ktoś sobie zrobił nieudaną kopie drzewa, to jego sprawa, ale chyba robiąc kopie oryginału nie ukradł? Przecież oryginał pozostał u rolnika. Kradzież owoców z warzywniaka to oczywiście kradzież, ale jeśli ktoś sobie zrobił kopie tych owoców, a oryginałów nie zabrał, to znaczy, że owoce właściciela nie zmieniły. A jeśli kopie okazałyby się dużo lepsze od oryginałów, to mielibyśmy lepsze owoce i za to należy się kopiście pochwała, nie nagana.
Uogólniając. Autorzy blokując kopie "przypadkowo" zabezpieczają się przed poprawieniem ich dzieła. Dotyczy to tez patentów.
Picasso nie stosował geometrii? Kubizm skąd mu się wziął? Programiści to samouki, do szkoły nie chodzili, algorytmów się nie uczyli? Wszystko sobie wymyślili i nic nie podpatrywali?
Jesli dobrze pamiętam Seweryn Krajewski kiedyś stwierdził, że on tylko układa dźwięki (przepraszam tego nie mówił Krzysztof Krawczyk) i tu wykazał się uczciwością. Każdy utwór jest budowany z wielu cegiełek i wszystkie te fragmenty, większe czy mniejsze, można znaleźć w innych utworach. Proszę tylko nie pisać, że kompozytor niczego nie słuchał, niczego się nie uczył. Temat inspiracji już pominę.
Ale mimo to nadal jest to kopiowanie i jednak wielu twórców ma o to pretensje.
Wszelkie ćwiczenia to nie kopiowanie jakiś wzorców?
Czy twórca, ucząc się rysować na podstawie dzieł innych twórców, kupił te dzieła? Czy jednak "bezczelnie" nie skopiował sobie np do pamieci?
Dużo tych przykładów i z braku czasu na resztę odpowiem pojutrze.
Jajcenty, 25 stycznia 2012, 07:04
Popełniasz błąd traktując idee i twory niematerialne jak zwykłe materialne przedmioty. Pojęcie IP nie odnosi się do cebuli u rolnika na polu. Z tego powodu reszta argumentacji ....
Mariusz Błoński, 25 stycznia 2012, 12:52
Żadne podejście autorskie, a fakt. W III RP jako właściciel firmy musisz np. płacić podatki na tzw. ubezpieczenie społeczne niezależnie od tego, czy osiągnąłeś jakikolwiek dochód. Musisz też płacić podatki od wystawionych faktur, a nie od otrzymanych pieniędzy. Innymi słowy, jesli wystawiłeś fakturę, a jej odbiorca Ci nie zapłacił, to musisz zapłacić podatek DOCHODOWY (czyli od dochodu, którego nie było), a często i VAT (jesli jesteś płatnikiem VAT). Co więcej, jeśli ktoś oszuka państwo i nie zapłaci VAT-u, to wiesz, co nasze państwo robi, gdy nie może dopaść oszusta? Ściga tego, kto dał oszustowi pieniądze na zapłacenie VAT-u, czyli ściga np. uczciwego przedsiębiorcę i każe mu zapłacić VAT, którego nie zapłacił oszust.
murgen, 27 stycznia 2012, 15:24
Tak jak ktoś wczesniej napisał, najbardziej niepokojące w temacie ACTA, jest to, że ten projekt był tworzony za plecami ludzi. Wielokrotne monity o ujawnienie treści były odrzucane. Zawartość tego co w ACTA nie idzie dalej niż to co jest, ale jeżeli nie będziemy zwalczać takich metod tworzenia nowych praw to obudzimy się kiedyś z ręką w nocniku.
A prawa autorskie są obwarowane takimi przepisami, że prawa wydawców są o wiele większe niż prawa konsumentów. Z piractwem da się walczyć inaczej - z tym, że to inaczej, zmniejszy zyski wydawców przyzwyczajonych do starego modelu rynku.
Tomek, 27 stycznia 2012, 23:47
Niedawno w pracy rozmawiałem z kolegą, rozmowa dotyczyła prywatności w sieci. Jak argumentowałem że ludzi się inwigiluje i nie szanuje prywatności, to usłyszałem: "A co mi za różnica, niech inwigilują, ja tam nie mam nic do ukrycia".
Rozmawiałem z inną koleżanką (starsza ode mnie, ma ok 45 lat), która już swoje przeżyła ("transformacja systemowa"). Powiedziałem jej, że być może jednym z kolejnych kroków będzie wszczepianie ludziom czipów pod skórę, to mi odpowiedziała: "A niech wszczepiają, a niech wiedzą sobie co robisz, grunt by żyło nam się dobrze i w dostatku".
Na ile miałem okazje rozmawiać z ludźmi to właśnie tak myśli większość. Szacunkowo nie wiem jaki procent, ale większość.
Czy jest tu w ogóle sens rozmawiać o prywatności i wolności, skoro i tak większość ludzi jej nie chce? Zresztą z moich obserwacji (mogę się mylić!) wynika, że większość ludzi i tak nie posiada swojego prywatnego życia (bo uganiają się za kasą na np. spłatę mieszka za [sic!] 0,7 mln zł), więc jak mają bronić czegoś, czego nie mają? Totalny brak poczucia wartości do własnego życia.
Łatwiej jest się po fascynować ACTA, niż dostrzec szerszy kontekst świata w którym żyjemy. Ludzie są nastawieni na konsumpcje, tanią sensację, szmatławy przekaz medialny. Mentalnie to wszystko (jak dla mnie) wygląda tragicznie. Bez zmiany mentalności, nic się nie zmieni.
wilk, 28 stycznia 2012, 01:03
Przy okazji polecam dokument „I've got nothing to hide” rozprawiający się z naiwnym argumentem „nie mam nic do ukrycia”. Tajemnicą nie jest, że jeśli tylko system zaspokaja podstawowe potrzeby społeczeństwa, to jest ono w stanie pogodzić się z represyjnymi aspektami wprowadzanych zmian.