DNA potwierdza oficjalną wersję śmierci Alberta I
Śmierć króla Belgów Alberta I wciąż budzi emocje i stała się podłożem dla licznych teorii spiskowych. Władca zginął 17 lutego 1934 roku podczas wspinaczki w Marche-les-Dames w Ardenach. Jako, że Albert był bardzo popularny wśród swoich rodaków i zyskał sławę za pozytywną rolę, jaką odegrał podczas I wojny światowej oraz fakt, że nie było świadków jego śmierci, przyczynił się do powstania teorii spiskowych. Ich całe spektrum rozciąga się od zbrodni z namiętności po morderstwo polityczne. Władca miał zostać zabity gdzieś indziej, a jego ciała albo miało nigdy nie być w Marche-les-Dames, albo też zostało przywiezione, a wypadek upozorowano.
Po śmierci popularnego władcy Marche-les-Dames szybko stało się miejscem pielgrzymek, pojawiły się też relikwie w postaci krwi króla zebranej ponoć przez miejscowych w nocy z 17 na 18 lutego. Dziennikarz Reinout Goddyn, który pracuje dla flamandzkiego programu telewizyjnego Royalty, kupił przed kilku laty jedne z takich relikwii - liście pokryte krwią. W 2014 roku profesor Dieter Deforce z Uniwersytetu w Gent potwierdził, że jest to ludzka krew. Dotychczas nie wiadomo było jednak do kogo należy.
Genetyk Maarten Larmuseau i jego zespół z Uniwersytetu w Leuven przeprowadzili śledztwo i znaleźli dwóch żyjących krewnych Alberta I. "Król Simeon von Sachsen-Coburg und Gotha, ostatni car Bułgarii i były premier Bułgarii, który jest spokrewniony z Albertem I od strony swojego ojca, oraz Anna Maria Freifrau von Haxthausen, niemiecka baronessa spokrewniona z Albertem I od strony swojej matki, zgodzili się współpracować. Oddali próbki DNA, które porównaliśmy z DNA z krwi z liści. Możemy potwierdzić, że jest to krew Alberta I" - oświadczyli naukowcy.
Wspomniane badania były jedną z ostatnich szans na rozwikłanie zagadki śmierci króla. Od tamtych wydarzeń minęło 80 lat, świadkowie i osoby zaangażowane w śledztwo nie żyją, większość dowodów już nie istnieje. Autentyczność śladów krwi potwierdza oficjalną wersję śmierci Alberta I. Teorie mówiące o tym, że ciała nigdy nie było w Marche-les-Dames lub że zostało tam podłożone stają się wysoce nieprawdopodobne. Dodatkowo wykazaliśmy, że już w tamtym czasie niemożliwe było prawidłowe przeprowadzenie dochodzenia, gdyż poszukiwacze pamiątek zniszczyli miejsce wypadku - stwierdzili naukowcy.
Specjaliści zwracają uwagę na kwestie etyczne związane z przeprowadzonym profilowaniem genetycznym. Poza identyfikacją profil genetyczny może ujawnić wiele wrażliwych informacji dotyczących na przykład linii królewskiej czy następstwa tronu - zauważa bioetyk Pascal Borry z Uniwersytetu w Leuven. Skupiliśmy się wyłącznie na identyfikacji, unikaliśmy innych dedukcji na podstawie DNA.[...] Profil genetyczny nie został upubliczniony, był natomiast dwukrotnie sprawdzany przez niezależnych ekspertów. Próbki DNA zostały zniszczone. Pozostały jedynie liście z krwią Alberta, które trafią albo do którejś z intytucji przechowujących dziedzictwo narodowe albo do instytucji naukowej - mówi profesor Larmuseau.
Komentarze (1)
thikim, 25 lipca 2016, 21:39
Ileż relikwii można by przebadać.