W Niedzielę Wielkanocną w Biebrzańskim Parku Narodowym gaszono jeden z największych pożarów ostatnich lat
W Niedzielę Wielkanocną w Biebrzańskim Parku Narodowym wybuchł pożar. Gasiło go 9 jednostek straży pożarnej. Płonęły łąki i torfowiska. Spłonęły siedliska wodniczki, dubelta, podróżniczka, błotniaka stawowego i łąkowego. Te rzadkie gatunki ptaków nie są spotykane w wielu miejscach naszego kraju, a dolina Biebrzy jest ich ostoją. Akcję utrudniał podmokły teren, na który strażacy nie mogli wjechać wozami. Duży dystans pokonywali więc pieszo.
Biebrzański Park Narodowy to największy park w Polsce. Jak podano na jego profilu na Facebooku, wg wstępnych oględzin, spłonęło aż 200 hektarów łąk, nieużytków i lasów. Starty przyrodnicze są ogromne, bo zaczęły się wiosenne lęgi. Ogień strawił ulubione miejsce miłośników ptaków przy grobli na Biały Grąd.
Strażacy walczyli z ogniem, który wybuchł w pobliżu miejscowości Mścichy. To jeden z największych pożarów w ostatnich latach. Dym zauważono w niedzielne przedpołudnie na obrazie z kamery w Punkcie Alarmowo-Dyspozycyjnym w Goniądzu. Pożar się błyskawicznie rozprzestrzeniał. Silnie wiało, zadania nie ułatwiała strażakom także susza.
Strażacy, zarówno zawodowi, jak i z ochotniczej straży pożarnej, gasili ogień przede wszystkim za pomocą tłumic i łopat. Tam, gdzie była woda, korzystano także z niej. Ogień zatrzymał jednak dopiero pięciokrotny zrzut wody z samolotu gaśniczego "dromader". Pożar gaszono przez 10 godzin aż do nocy.
Koszty akcji są duże i sięgają 100 tys. złotych. Władze Parku apelują o zaniechanie wiosennego wypalania traw, bo one są najczęstszą przyczyną naszych pożarów. Grożą za to konsekwencje, z karą więzienia włącznie, oraz utrata dopłat rolniczych.
Komentarze (0)