Restauratorzy z Chin kupują mięso sprzed 30-40 lat
Około 2 tygodni temu w Chinach skonfiskowano ponad 100 tys. ton mięsa sprzed 30-40 lat o wartości 3 mld juanów, czyli ok. 484 mln dolarów. Były wśród nich świńskie gicze z lat 70. i kurze skrzydełka z lat 80. XX w. W związku ze sprawą władze zajęły się 20 gangami. Aresztowano 22 osoby, w tym 2 mafijnych bossów.
Yang Bao, zastępca dyrektora biura celnego w Czangszy, wyjaśnia, że przemycane w większości z USA mięso nie zostało poddane inspekcji sanitarnej ani kwarantannie. Przewożono je w niebędących chłodniami ciężarówkach przez Hongkong i Wietnam. Po dotarciu na miejsce, już całkowicie rozmrożone, rozprowadzano po wszystkich prowincjach. Jak wyjaśnia celnik, może ono stanowić źródło ptasiej grypy, pryszczycy i gąbczastej encefalopatii bydła.
Bao twierdzi, że głównymi polami walki są 4 rejony: prowincje Hunan, Guangdong i Junnan oraz Region Autonomiczny Kuangsi-Czuang.
Mimo zapowiadanych skoncentrowanych działań na rzecz bezpieczeństwa i zdrowia konsumentów, mało prawdopodobne, by proceder dało się ukrócić. Wtajemniczeni wyjaśniają bowiem, że przechowanie przez rok tony przeterminowanego mięsa kosztuje zaledwie 17 juanów (2,74 dol.), co daje handlarzom ogromne zyski. Dodatkową zachętą jest zapewniana przez gangi kompleksowa obsługa: znalezienie dostawców, a także załatwienie odprawy celnej i transportu.
Chętnych na psujące się mięso nie brakuje. Skupują je głównie restauratorzy z małych miejscowości, którzy wykorzystują słabości miejscowej kontroli sanitarnej. Choć trudno w to uwierzyć, odpowiednio przyrządzonego zepsutego mięsa nie da się ponoć wyczuć. Uważa się, że rokrocznie nieświadomi konsumenci zjadają co najmniej 2 mln t wołowiny sprzed kilkudziesięciu lat.
Komentarze (0)