Naprawianie po omacku
Holender Col Collewijn pracuje w warsztacie samochodowym w Nuis już od 30 lat. Byłaby to całkowicie zwyczajna sytuacja, gdyby nie jedno ale – mężczyzna nie widzi od 8. roku życia. By stwierdzić, co się zepsuło, musi polegać na dotyku i słuchu.
Dopóki moje narzędzia znajdują się na swoim miejscu i żaden śrubokręt nie upadnie na ziemię, doskonale radzę sobie sam. Mogę wyczuć, że coś dziwnie wibruje lub że z silnika czy innego elementu auta dochodzi nietypowy dźwięk. Niewidomy mężczyzna chwali się, że niektórzy mechanicy muszą rozłożyć na części pierwsze cały samochód, by stwierdzić, co właściwie szwankuje. On zaś dość często usłyszy lub wyczuje coś, co szybko naprowadza go na właściwy trop. Niestraszne mu też wyłączenia prądu czy krótsze dnie, bo i tak zawsze pracuje w ciemnościach...
Komentarze (5)
waldi888231200, 20 lutego 2009, 13:46
Ciekawe jak robi regulację świateł albo wbija przegląd.
thibris, 20 lutego 2009, 14:31
Facet jest mechanikiem, a nie diagnostą. Mechanicy nie wbijają przeglądu... Jeśli znajdzie się ktoś naiwny na ustawianie świateł, to pewnie Col nie pracuje w tym warsztacie sam i ktoś go wyręczy.
mnichv10, 20 lutego 2009, 16:27
Nie znam się specjalnie na tym- czemu naiwny?
thibris, 20 lutego 2009, 17:26
Dlatego że to łatwo bardzo można zrobić samemu. Ewentualnie na przeglądzie mieć wsparcie duchowe diagnosty. Taniej wychodzi
Krystus, 20 lutego 2009, 17:32
..a po takiej regulacji bardzo dobrze widać twarze kierowców których mijasz