Węże chronią przed... boreliozą
Dla równowagi w przyrodzie ważna jest ochrony wszystkich gatunków, tym bardziej, że zmniejszanie się liczebności jednych i idące za tym zwiększanie drugich może być szkodliwe dla człowieka. Biolodzy z University of Maryland sugerują, że nawet gatunki, których się boimy lub postrzegamy jako niebezpieczne, mogą przynosić nam korzyści.
W ostatnich latach w USA notowany jest wzrost zachorowań na boreliozę. Specjaliści łączą to ze spadkiem populacji lisów i innych drapieżników, które kontrolują populacje małych ssaków. A to właśnie małe ssaki odgrywają olbrzymią rolę w cyklu rozwojowym kleszczy.
Jednym z najważniejszych leśnych drapieżników wschodniej części USA jest jadowity Crotalus horridus. To należący do grzechotnikowatych wąż, którego ukąszenie może być śmiertelne dla człowieka. Liczba osobników tego gatunku również spada, dlatego naukowcy postanowili sprawdzić rolę Crotalus horridus w kontrolowaniu boreliozy. Edward Kabay przejrzał literaturę fachową dotyczącą diety węża, co pozwoliło mu na oszacowanie liczby pożeranych przezeń małych ssaków. Później pomnożył ją przez średnią liczbę kleszczy, których nosicielem jest ofiara węża. Na tej podstawie wyliczył, że pojedynczy Crotalus horridus usuwa ze swojego otoczenia 2500-4500 kleszczy rocznie.
Zmniejszająca się populacja węży, lisów i innych drapieżników oznacza zatem, że znacznie wzrośnie zagęszczenie kleszczy i związane z tym ryzyko zapadnięcia na boreliozę po ukąszenu.
Crotalus horridus jest uznawany za gatunek zagrożony w sześciu stanach i za narażony w kolejnych pięciu.
Utrata habitatu, śmierć na drogach oraz ludzie zabijające węże ze strachu to najpoważniejsze problemy - mówi profesor Karen Lips. Węże te nie są agresywne i rzadko gryzą jeśli nie zostaną sprowokowane lub nadepnięte - dodaje.
Komentarze (0)