Urzędnicy chcą milionów od Della
Gubernator stanu Karolina Północna żąda od Della setek milionów dolarów z powodu zamknięcia przez koncern fabryki desktopów i zwolnienia 900 osób. Pieniądze te mają być zwrotem stanowej pomocy z jakiej skorzystał Dell.
Karolina Północna, chcąc przyciągnąć do siebie inwestora, wydała 318 milionów dolarów na granty i ulgi podatkowe dla Della. Teraz gubernator Beverly Perdue mówi, że koncern nie wywiązał się ze zobowiązań i ma oddać całą kwotę "do ostatniego centa".
Jeśli władzom stanowym uda się dopiąć swego, wiele firm zacznie się zastanawiać, czy warto sięgać po pieniądze podatników. Gdy pojawiają się problemy, przedsiębiorstwa mogą łatwo stać się zakładnikami urzędników.
Komentarze (7)
wilk, 10 października 2009, 00:22
Szkoda, że brak informacji jak dawno te ulgi i granty miały miejsce. Aczkolwiek słuszne jest upominanie się chociaż o jakąś tego część.
Tolo, 10 października 2009, 13:08
Ja tez sie z tym zgadam taka dotacja to nie jest forsa do czyjeś kieszenie tylko inwestycja w przyszłość (a nawet "teraźniejszość") regionu to jest transakcja obustronnie korzystna i taka ma pozostać, tylko wtedy ma jakiś sens jeśli jest to win-win, jeśli korzyści są tylko jednostronne bo druga strona się nie wywiązuje to chyba są jakieś podstawy do podjęcia odpowiednich działań.
marximus, 10 października 2009, 13:38
dokładnie, jestem ciekaw czy gliwicki opel też zapłaci jak zamkną go , albo zwolnią połowę pracowników. albo inne firmy ze stref ekonomicznych w całej polsce które korzystały wiele a teraz poprostu zwiną majdan
Mariusz Błoński, 10 października 2009, 17:26
Pieniądze podatników nie są od pakowania ich w prywatne firmy. Jeśli bez tych wszystkich ulg i dotacji firma nie jest w stanie postawić fabryki, to znaczy, że jej stawianie jest nieopłacalne i będą z tego tylko kłopoty. Państwo nie jest od inwestowania w przedsiębiorstwa. Państwo ma zapewnić obywatelom (a więc i przedsiębiorstwom) dobre warunki rozwoju, a więc niskie podatki, proste zrozumiałe przepisy podatkowe, sprawną policję i sądownictwo oraz infrastrukturę drogową. Wtrącanie się państwa w gospodarkę nie wychodzi na dobre. By komuś dać, innemu trzeba zabrać. Jeśli zabieramu ludziom pieniądze i dajemy je Dellowi, to znaczy, że ci ludzie nie wydadzą tych pieniędzy np. na produkty z rynku AGD. A dlaczego producent AGD ma cierpieć z tego powodu, że Dell sobie nie potrafi poradzić?
Czym się kończą państwowe interwencje widzimy np. na przykładzie GM, firmy, która od dziesiątków lat jako "amerykański symbol" była głaskana po główce przez rząd. Niewykluczone, że gdyby rząd USA nie preferował GM, nie pakował w nią pieniędzy, to GM padłby już dawno, a uwolniony kapitał, ludzie i maszyny umożliwiłyby stworzenie nowej, znacznie bardziej prężnej firmy motoryzacyjnej, która radziłaby sobie na rynku.
Czym się kończą rządowe interwencje widzimy też na przykładzie amerykańskiego sektora bankowego.
Poza tym, zauważcie, komu służy rządowe rozdawnictwo, ulgi, dotacje... Wyciąga się pieniądze z kieszeni przeciętnego człowieka i pakuje je do kieszeni miliarderów. Słyszaliście kiedykolwiek, by któryś z bosów wielkich korporacji był zwolennikiem wolnego rynku?
mikroos, 10 października 2009, 17:49
I tak, i nie. Popatrz na to inaczej: jeżeli już państwo wspomaga np. bezrobotnych (pomińmy chwilowo kwestię, czy jest to słuszne, czy nie), to niejednokrotnie bardziej opłaci się dać firmie np. zwolnienie z podatków (gdyby fabryka nie powstała, podatków i tak by nie było, więc strata jest praktycznie zerowa), a można zaoszczędzić na zasiłkach. O ile generalnie zgadzam się, że państwo nie powinno pomagać, o tyle jeżeli już pomaga, to czasem warto wydać nieco więcej, żeby potem jeszcze mniej stracić.
No i tu właśnie popełniasz błąd. W wielu przypadkach pomoc państwa/stanu/urzędu nie polega na bezpośrednim wręczeniu pieniędzy, lecz np. na przyznaniu ulg. Nie jest to wydawanie pieniędzy sensu stricto, tylko zrezygnowanie z poboru pieniędzy, których i tak by się nie otrzymało, gdyby danej inwestycji nie było. Pod tym względem bilans dla urzędu jest więc zerowy, ale zyskuje się dodatkowo dzięki zwiększeniu zatrudnienia. A jak więcej ludzi pracuje, to potem urząd/państwo/stan ma większe dochody z tytułu podatków. Dwie pieczenie na jednym ogniu.
A dlaczego ma cieprieć? Niewykluczone, że istnieje kompleksowy program ulg, do którego zgłosić się może znacznie więcej firm.
Tutaj masz bez wątpienia rację.
Zaraz, zaraz. To nie MS jest jednym z najbardziej zagorzałych przeciwników regulacji unijnych?
wilk, 10 października 2009, 18:39
No właśnie. Tylko tutaj raczej chodziło o uatrakcyjnienie, wypromowanie regionu jako przyjaznego i zachęcenie firmy, by jej fabryka powstała właśnie w Karolinie Północnej - takie wołanie "wybierz mnie! wybierz mnie!" niż dofinansowanie kiepsko radzącej sobie firmy. Tymczasem firma spłatała im psikusa i zamknęła zapewne przynoszącą straty fabrykę. Jakkolwiek w ogólnym ujęciu masz absolutnie rację i takie działania powinny być wręcz zabronione. Od pomocy firmom są prywatne banki, do czasu.
Mariusz Błoński, 10 października 2009, 20:11
@wilk, mikroos: w dużej mierze się z Wami zgadzam. Ulgi podatkowe to mało szkodliwy mechanizm. Jednocześnie bardzo nielogiczny. Bo skoro ulgi podatkowe przyciągają biznes i przynoszą korzyści, to znacznie lepiej po prostu obniżyć podatki.
Są też o tyle nielogiczne, że dysponujący miliardami Dell dostanie ulgi, bo wybuduje wielką fabrykę, ale mała miejscowa firma, która chciałaby konkurować z Dellem, ulg nie dostanie, będzie się rozliczała według zwykłych zasad. Zupełny bezsens, prawda?
Ponadto tam, gdzie pojawia się uznaniowość i duże pieniądze, tworzy się mocny mechanizm korupcjogenny.
Co do MS... Na pewno są przeciwnikami regulacji... tych, które im uprzykrzają życie... ale zapewne z radością powitają regulacje przeszkadzające konkurencji.