Brytyjski bat na piratów
Z Wielkiej Brytanii nadchodzą niepomyślne wieści dla piratów. Właśnie zakończył się tam pierwszy proces przeciwko osobie udostępniającej w Sieci grę, w wyniku którego pozwana musi zapłacić za swój czyn.
Sąd w Londynie skazał mieszkankę tego miasta na zapłacenie 6085 funtów odszkodowania i zwrot kosztów w wysokości 10 000 funtów firmie Topware Interactive. Jest ona producentem gry Dream Pinball 3D, którą kobieta udostępniła w Sieci. Na wyrok czekają jeszcze trzy inne osoby, które udostępniały tę samą grę.
David Gore z firmy prawniczej Davenport Lyons, która reprezentowała Topware mówi, że wyrok będzie miał olbrzymie znacznie, gdyż pokazuje twórcom gier, iż warto walczyć o swoje prawa. Gore uważa, że z jednej strony powstrzyma on część osób przed piractwem, a z drugiej, zachęci producentów gier do bardziej zdecydowanych działań. Prawnik dodał, że Drem Pinball 3D był wymieniany pomiędzy tysiącami osób, które mogą teraz stanąć przed sądem.
Topware Interactive już na początku 2007 roku rozpoczęło swoją walkę z piratami. Wówczas wygrało proces, w którym sąd nakazał 18 dostawcom Internetu przekazanie poszkodowanej firmie danych osób wymieniających grę za pomocą sieci P2P. Od tamtej pory firma wysłała do 500 z nich listy z propozycją ugody. Podejrzani mieli zapłacić 300 funtów w zamian za niewystępowanie przez Topware Interactive do sądu. Niektóre osoby stwierdziły, że wolą proces. Pierwszy z nich właśnie się zakończył.
Bardzo istotny jest fakt, że proces był prowadzony przez sąd wyspecjalizowany w prawie dotyczącym własności intelektualnej. Oznacza to, że wszelkie aspekty sprawy zostały dokładnie przeanalizowane i wyrok będzie bardzo trudno podważyć.
Komentarze (23)
czyaga, 19 sierpnia 2008, 21:59
A ponieważ było to w Anglii to i tak za te wybryki zapłaci państwo za pomocą zasiłków:)
patrykus, 19 sierpnia 2008, 22:44
Twierdzą, że wygrali? Wątpię. Ani tym nikogo nie odstraszą od ściągania, ani też pieniążki które wpłaci ta pani nie zwrócą im "strat" jakie ponieśli. Co najwyżej, ktoś sięgając po pudełko z ich produktem, kojarząc fakty odstawi je z powrotem. Tyle.
thibris, 20 sierpnia 2008, 09:09
Dlaczego ktoś miałby odstawić to pudełko ? Bo firma kara złodziejstwo ? Jakby BMW pozywał za kradzieże ich samochodów to sądzisz, że ludzie by przestawali kupować auta tej marki ? :/
A od ściągania na pewno kilka osób odstraszą, jak ktoś następnym razem zobaczy, że to co chce ściągać jest z tej firmy to się poważnie zastanowi czy nie taniej mu wyjdzie iść do sklepu.
A koszty na pewno im się zwrócą. Sama gra ile mogła kosztować ? Załóżmy że jakieś 20 funtów. Od co najmniej pięciuset osób które ją ukradły dostanie 300 funtów za nią To jakieś 280 in plus. Jak chcesz możesz doliczyć koszty procesu i wysłania listów. Podejrzewam, że i tak zarobią na tym kilka funtów. A jeśli nie ? Zawsze jest satysfakcja z uczynienia sprawiedliwości i uczenia społeczeństwa, że złodziejstwo nie zawsze się opłaca.
patrykus, 20 sierpnia 2008, 11:09
Ok, ale:
Po pierwsze: na pewno nie pozwą tych tysięcy osób o których mówią, więc ta pani nie zwróci im kosztów.
Po drugie: w świadomości ludzi piractwo internetowe nadal nie funkcjonuje jako zwykłe przestępstwo, a raczej jako małe wykroczenie (zobacz ile ludzi kradnie mercedesy, a ile ściąga oprogramowanie).
No i po trzecie: Opinia publiczna oceni jako poszkodowaną właśnie tą osobę która dopuściła się piractwa. Musi ona zapłacić równowartość kilkuset programów który ściągnęła. Nie sądzisz, że ludzie wezmą to do siebie jak "wielki koncern, kontra mały człowieczek" gdzie ten drugi jest karany znacznie ponad swój czyn? Dlatego zwykłego klienta wspomnienie o tym zdarzeniu może zniechęcić do kupna ich produktu.
Według mnie by faktycznie działania tego typu odniosły jakiś sukces musieli by pozywać do sądu każdego kogo przyłapią na ściąganiu. Ale znowu, takie działanie dla żadnej firmy w dłuższej perspektywie nie ma sensu z oczywistych względów. Więc nadal będą pozywać pojedyncze jednostki dla "odstraszenia" innych. A ci inni znowu nie zmienią postępowania, bo dlaczego mieli by to robić, kiedy szansa, że wpadną jest jak jeden do miliona? Jednym słowem: nie tędy droga.
thibris, 20 sierpnia 2008, 12:43
ad.1. Tysiące osób mogą postraszyć sądami i oczekiwać pójścia na kompromis - wybranych malkontentów mogą sądzić dla przykładu i postraszenia reszty. Podejrzewam też że w przypadku udowodnienia jednej osobie winy, reszta procesów byłaby tylko formalnością. Zakładając że w każdym przypadku mają takie same dowody winy.
ad.2. Świadomość ludzi musi ulec zmianie, jak nie dzisiaj to jutro. Każda metoda piętnowania przestępstwa jest dobra. Co prawda w tym przypadku mamy małą szkodliwość społeczną - mała wartość kradzieży. Ale to nadal kradzież.
ad.3. Opinia publiczna jest jak... opinia publiczna. Nie ich to dotyczy, więc mają to w głębokim poważaniu. Jeśli każdy przedstawiciel tej opinii publicznej będzie tworzył jakieś oprogramowanie, na którym będzie zarabiał sprzedając je w sklepach (zwykłych bądź internetowych) i ktoś im ukradnie to oprogramowanie i będzie używał nie płacąc - to jak myślisz, jaka będzie ocena takiej opinii publicznej ?
Jeden do miliona to też duża szansa. Uważasz że akcje odstraszające np. "sex z nieznajomymi bez prezerwatywy może Cię <zaprzyjaźnić> z wirusem HIV - zobacz jak skończyła pani Ania..." nie mają sensu ? Wiadomo że nie do wszystkich do dotrze. Bo przecież mogą powiedzieć - mi to nie grozi, bo szanse na to są znikome. Ale jak już na taką osobę padnie to dopiero będzie płacz
patrykus, 20 sierpnia 2008, 13:08
Ale ty piszesz jak być powinno, a ja jak jest. A jest tak jak napisałem (masło maślane wiem ;D ). Takie pojedyncze akcje mało kogo przekonają i powtarzam, że masowych procesów nigdy nie zobaczysz, bo raz, że nie będzie się im to opłacało (nie tylko wielkie koncerny mają dobrych prawników), a dwa że opinia publiczna już zupełnie ich znielubi.
A tak btw przykład z hiv'em zupełnie nietrafiony. Z prawdopodobieństwem 1/milion mogę podjąć ryzyko, że poniosę konsekwencje pieniężne, natomiast jeśli stawką jest życie sprawa wygląda nieco inaczej.
thibris, 20 sierpnia 2008, 13:57
Ja tam topware`a mogę nie szanować za ich gry, ale za podejście do prawa i legalnych użytkowników ich oprogramowania szanuję ich po tym artykule bardziej
Co prawda kiedyś sam kradłem oprogramowanie, ale mój status moralny/psychiczny się zmienił. Stać mnie na kilka gier w roku. Jeśli akurat na coś nie mam pieniędzy to w to nie gram, szukam wersji demo, darmowych gierek, nawet wersji 10-130 dniowych. Czasu na gry/filmy coraz mniej.
Ale jakoś z tego powodu nie cierpię zbytnio. Kiedyś grałem w "byle co", nawet w kilka "byle co" tygodniowo. Teraz starannie dobieram na co wydaje moje pieniądze i ciesze się tą grą przez długie miesiące.
Co do przykładów samochodowych: mógłbym pewnie ukraść z 10 maluchów rocznie i jeździć bocznymi drogami obawiając się kontroli dokumentów, ale wolę kupić kilkuletnie auto legalnie i bezkompleksowo jeździć tym autem przez kilka lat.
To że sporo ludzi jest ułomnych pod pewnymi względami moralnymi nie znaczy, że nie należy ich edukować. Na różne sposoby.
Na część podziała strach przed karami za kradzież. Niektórych przyciągną promocje cenowe czy inne bonusy dodawane do oryginalnych produktów. Jeszcze inni zadowolą się możliwością sprawdzenia towaru przed kupnem i oddzieleniu chłamu od tego na czym im będzie zależeć i za co będą skłonni zapłacić.
mikroos, 20 sierpnia 2008, 14:11
thibris - podoba mi się takie myślenie Popieram.
patrykus, 20 sierpnia 2008, 22:05
Nie wiem czy rozmawialiśmy o tym samym. Mi nie chodziło o to jak można postępować. Chodziło mi o to jak wygląda rzeczywistość na temat której dyskutujemy. Jasne, można rozsądnie dobierać usługi z których korzystamy, wybierać darmowe alternatywy oprogramowania itd, ale nie można oczekiwać, że wszyscy zaczną tak postępować, tylko z tego powodu, że raz na jakiś czas usłyszą o sprawie przeciw piratowi. Według mnie to jest zwyczajnie nie realne. Niektóre firmy tak robią, więc zapewne wierzą w skuteczność swoich działań. Jak będzie wyglądała przyszłość zobaczymy, choć wydaje mi się, że prędzej będziemy świadkami jakiejś rewolucji w sposobie rozprowadzania mediów niż piractwo zmaleje od akcji opartych na zastraszaniu i karach.
A ze zmianą statusu moralnego w tej kwestii to chyba jest tak, że zmienia się on:
-wraz z polepszeniem budżetu delikwenta;
-brakiem czasu
-zwyczajnie dojrzewaniem
No i taka refleksja na koniec. Znaczna większość ludzi nie zastanawia się zazwyczaj nad kwestiami moralnymi. A szczególnie młodzi nie zaprzątają sobie zbytnio głowy tą kwestią (przynajmniej jeśli chodzi o piractwo). Nie wierzę, żeby mogło się to kiedykolwiek zmienić (szczególnie w coraz bardziej konsumpcyjnym świecie w którym żyjemy). Dlatego jedynym sposobem na zmniejszenie koncernowych strat jest wymyślenie systemu który okaże się atrakcyjniejszy dla potencjalnego klienta od piractwa. A pobożne życzenie by taki 16-latek wpadł w refleksję nad szkodliwością swojego działania, naprawdę jak znam życie, można wrzucić do kosza.
I żeby było jasne. Nie prezentuję tu swoich poglądów na temat piractwa, a raczej na temat sposobu walki z piractwem, który według mnie jest nie efektywny.
Gość tymeknafali, 21 sierpnia 2008, 00:31
Moi drodzy rozmowa w bardzo podobnym klimacie już się toczyła, na ponad 100 postów jakieś pół roku temu. Będziecie się wymieniać w argumentach, przeganiać weń i nic to nie da. Żaden żadnego nie przekona. Nie zlikwidują czegoś takiego, bo jak nie z Anglii, to dojdzie z Rosji, gdzie jest tego ogrom, i tam nikt w regulacje tego się bawić nie będzie.
patrykus, 21 sierpnia 2008, 01:30
Dokładnie kolego tymku. Kary na nikogo nie podziałają. Wyobraźcie sobie, to tak jakby widowiskowo dawać jeden mandat rocznie w Polsce za szybką jazdę A tymczasem, mimo że wszędzie mnóstwo jest radarów i panów z drogówki, przekraczanie prędkości nadal jest nagminne. W przypadku piractwa internetowego sprawa jest prostsza, ponieważ wystarczy wymyślić odpowiedni sposób dystrybucji usług i będzie po problemie.
mikroos, 21 sierpnia 2008, 07:14
Celem nie jest i nie powinno być to, żeby ukarać możliwie wiele osób, lecz ograniczenie procederu. Właśnie dlatego w miejscach szczególnie niebezpiecznych 50-100 metrów przed radarem niemal zawsze stoi wielka tablica "kontrola radarowa". Celem nie jest karanie, tylko prewencja.
thibris, 21 sierpnia 2008, 10:38
Ja uważam że kary jednak podziałają na wielu. Wiesz dlaczego nie wyjdę zaraz z pracy i nie ukradnę jakiejś fajnej bryki ustawionej na parkingu ? Nie dlatego, że nie chciałbym sobie pojeździć jakimś pięknym autkiem, ale dlatego że mam świadomość że to jest kradzież, że złapie mnie policja i pójdę za to siedzieć.
Łatwiej coś sobie wziąć za darmo, ale trzeba się liczyć z konsekwencjami. Ludzie nie przejmują się konsekwencjami piractwa, ponieważ za mało osób za to dostało po paluchach. Za mała wykrywalność sprawców i za niskie kary/karalność. To trzeba zmienić.
Jaki chcesz wymyślić sposób dystrybucji ? Nawet jakby ludzie dostawali grę do domu i ktoś im ją instalował i pokazywał jak w nią najlepiej grać - za normalną cenę gry - to ludzie i tak wolą ją ściągnąć za darmo. "Coś co nie jest zabronione - jest dozwolone !!" - ludzie się na tym prawie opierają od wieków. Taka ich natura. A że grożenie palcem nie pomaga, trzeba ich ścigać po sądach i powoli (ale jednak) zmieniać ich mentalność.
PS. Wiem, że moje podejście jest idealistyczne, ale ktoś takie musi mieć. Mój kolega zawsze mi mówi "pacyfizm to utopia, bo ludzie się i tak mordują itp..". Wystarczy żeby każdy uwierzył w to że coś można zdziałać i będzie nam wszystkim lepiej. Normalniej ?
mikroos, 21 sierpnia 2008, 10:43
Kradzież własności intelektualnej to trochę bardziej złożone zagadnienie od kradzieży auta i prawdopodobnie dlatego nie do każdego dociera świadomość, że pobranie z internetu najnowszej gry jest w praktyce równoznaczne z kradzieżą samochodu. Problem jest w tym, że kradnąc auto kradniesz jedyną kopię, której odtworzenie wymaga nakładu czasu i pieniędzy. W przypadku danych wystarczy kilka kliknięć i produkujesz nowy egzemplarz. A do tego dochodzi brak zrozumienia dla drugiej strony, bo "szary Kowalski" nigdy nie zostanie okradziony z efektu własnej pracy intelektualnej, przez co nigdy nie zrozumie, że utrata zysku spowodowana pobraniem pirackiej kopii także jest pozbawieniem kogoś należnych mu pieniędzy. Niektórym po prostu ciężko jest to sobie wyobrazić.
patrykus, 21 sierpnia 2008, 11:34
Otóż to! Dlatego koncerny powinny rozważyć jakieś realne rozwiązanie. Co nam przyjdzie z idealistycznego podejścia, skoro firmy nadal będą ponosić straty?
Jeśli chodzi o kontrole drogowe to przecież nie chodziło mi o to, że nie spełniają swojego zadania, ale dałem przykład co by się działo gdyby występowały one z częstotliwością spraw sądowych przeciwko piratom. Gdyby chcieć przenieść system z dróg do internetu, trzeba by kontrolować niemal każdego, a osoby posiadające/pobierające nielegalne oprogramowanie karać grzywną pieniężną i wtedy faktycznie prewencja dała by efekty. Ale coś takiego jest nierealne do zrealizowania. Przynajmniej na razie.
Kolejne argumenty do moich poprzednich wypowiedzi i coś co mógłbym ci thibrisie napisać w odpowiedzi na twojego ostatniego posta, więc nie będę kopiował.
To już nie moja sprawa. Uważam jedynie, że to jedyna sensowna droga.
A co do dystrybucji jaką mamy obecnie, to wcale nie uważam, że nie mogła by ona egzystować równolegle z jakimś alternatywnym system. Kupowanie płyt z muzyką, z pudełkiem, książeczką i folią to zawsze świetna sprawa.
Pozdrawiam
Mariusz Błoński, 21 sierpnia 2008, 12:27
Po pierwsze primo: niby jakie rozwiązanie? Za przestępstwo należy karać. Niezależnie od tego, jaki daje to efekt. Myśląc w ten sposób jak Ty nie należałoby karać np. za zabójstwo w afekcie, bo przecież kara i tak nie odstraszy innych. Afekt nie wybiera..
Po drugie primo: na piractwie najbardziej cierpią małe firmy, nie koncerny. Więc tłumaczenie sobie "to wielki koncern, więc jak im ukradnę, to nic się nie stanie" jest bzdurne. Zauważ, że np. Electronic Arts, mimo iż na pewno rocznie powstają miliardy nielegalnych kopii ich gier, ma sie dobrze. Ale padają niewielkie firmy, jak np. Microids, które bankrutują, bo ich grę skopiowano nielegalnie milion razy.
Moim zdaniem piractwo de facto w dużej mierze wzmacnia koncerny.
thibris, 21 sierpnia 2008, 13:00
Może do Kowalskiego dotarłoby coś innego: przecież jeśli ściągnie daną pozycję z internetu za darmo np. grę i pogra w nią troszkę, spodoba mu się bardzo, to pewnie chciałby aby powstała kontynuacja tej gry. Ewentualnie dodatek, patch, cokolwiek. Dopóki nie pójdzie do sklepu i nie kupi oryginału - nie pokaże twórcy, że to mu się podoba, że chce więcej i nie da mu pieniędzy na dalsze prace nad czymś co tak przecież lubi.
patrykus, 21 sierpnia 2008, 13:07
Oczywiście, że należy. Czy ja gdzieś napisałem inaczej? Uważam jedynie, że opieranie na tym walki z piractwem nie da oczekiwanych efektów.
To mamy czekać aż kolejne firmy upadną? Powtarzam, ja nie rozważam sensu karania, a jedynie jego zasadności w kontekście walki z piractwem i prosiłbym żebyście właśnie do tego się odnosili odpowiadając na moje posty. A co do wspierania koncernów przez piractwo. Może coś w ty jest. Być może właśnie dlatego nie rewolucjonuje się dystrybucji mediów, ponieważ mogło by to chronić małe firmy przed takimi sytuacjami i gwarantwało by profity za faktycznie pobrane usługi. Rozwiązań pewnie jest wiele. Pierwszy który przychodzi mi do głowy to zaprzęgnięcie reklamy w jakiś przemyślany sposób. Ale tak jak napisałem wcześniej: nic nie stoi przecież na przeszkodzie by użytkownik miał wybór, czy woli za produkt zapłacić i mieć spokój z reklamami, czy woli się z nimi pomęczyć nie płacąć.
Gość tymeknafali, 21 sierpnia 2008, 23:10
Ja nie mogę... kolejna płowa rozmowa... masz racje mikroosie, chodzi o prewencje, ale pewne rzeczy są tak dogłębnie zakorzenione w mózgach ludzkich, że naprawdę nie sposób tego zmienić. Widzisz porównujesz ukradzenie Merca czy roweru do pliku. W moralnym mniemaniu, w pewnym sensie na pewno masz rację - bo kradzież pozostanie kradzieżą i nic tego nie zmieni. Tylko widzisz: mentalność - merca nikt nie rąbnie, bo kowalski na niego harował, bo on FAKTYCZNIE jest, stoi. A taki plik... "wszyscy to robią, więc dlaczego nie ja? Przecież to tak naprawdę nawet nie istnieje, nie mogę tego dotknąć. Traci na tym koncern? To niech dadzą ludzkie ceny na produkty!" - zmień to myślenie, zakładając że naród polski jest dosyć złośliwy i zawzięty, jak złapią jednego to na jego miejscu pojawi się 10 innych, a jak nie my to Rosjanie, co mają to totalnie w poważaniu. Tyle mojego w tym temacie.
mikroos, 22 sierpnia 2008, 07:01
Skoro Kopernikowi się udało, to przekonanie ludzi do rezygnacji z piractwa (albo chociaż do pojęcia, że okradają drugiego człowieka i nie jest to wydumany argument) to pikuś.
thibris, 22 sierpnia 2008, 09:11
Zauważcie też że kilkanaście lat temu na giełdach komputerowych piraciło się bez opamiętania, nikt się niczego nie bał i mogłeś kopiować cudzą pracę za free do woli. Kilka lat temu się to zmieniło. Piraci się chowają po krzakach, chowają się po mrocznych zakamarkach internetu, niektórych zamyka policja, czy płacą drakońskie kary za swoje przestępstwa - coś się zmienia na lepsze, czy tylko mi się wydaje ?
mikroos, 22 sierpnia 2008, 09:18
Trochę tak i trochę nie. Piratów ze straganu zastąpiło po prostu P2P, bo znacznie więcej młodych osób ma dziś dostęp do netu albo chociaż jest w stanie ściągnąć kopię i nagrać dla kumpla.
thibris, 22 sierpnia 2008, 11:58
To prawda co piszesz, ale często widuję przed giełdą komputerową nagabywaczy/ciułaczy/złodziei co szepczą tu i ówdzie - "gry na pc, gry na playstation". Kiedyś oficjalnie mieli swoje stoiska, bo nikt się nie przejmował prawami autorskimi. Teraz ci "robin hódowie"* są skazani na podziemie i ostracyzm coraz większej części społeczeństwa.
Jakby ktoś chciał powiedzieć, że części społeczeństwa nie stać na gry, bo są za drogie - to uprzedzam: gry są tańsze niż komputer (a jakoś na komputer mają ci ludzie), poza tym nawet jak gra jest TANIA (15-29 zł w jakimś czasopiśmie, czy wydaniu w stylu "extra klasyka") to i tak ludzie tą grę wolą ukraść i mieć za darmo...
* błąd specjalny