Podatnicy dopłacą do muzyki
Francuski rząd chce przekonać młodych ludzi w wieku 12-25 lat by kupowali muzykę, zamiast ją kraść. W tym celu rząd sięgnie do kieszeni podatników i będzie subsydiował zakupy.
Młodzi Francuzi będą mogli za 25 euro kupić prepaidową kartę, której wartość opiewa na 50 euro. To pozwoli im na kupno plików za 50 euro. Różnicę w cenie pomiędzy zakupioną kartą a zakupioną muzyką wyrównają podatnicy. Chętni będą mogli kupić tylko jedną kartę w roku, a rząd w Paryżu ma nadzieję, że w ciągu dwóch lat sprzedanych zostanie milion kart. Z kieszeni podatników zostanie zatem wyciągnięte 25 milionów euro plus koszty organizacji i obsługi całego programu.
Witryny sprzedające muzykę będą musiały brać udział w całym projekcie. Rząd chce, by obniżyły ceny, wydłużyły okresy subskrypcji i brały udział w kampanii marketingowej prepaidowych kart. Ponadto pojedyncza witryna nie będzie mogła otrzymać z prepaidowego programu więcej niż 5 milionów euro.
Komisja Europejska zatwierdziła plan francuskiego rządu stwierdzając, że nie będzie on ograniczał konkurencyjności.
Komentarze (21)
ZoodaVex, 15 października 2010, 14:11
W sumie brzmi sensownie, choć mało tu informacji i analiz przewidywanych skutków tego posunięcia. Tylko p. Mariusz zdaje się epatować (trzykrotna wzmianka) "wyciąganiem od podatników", jakbyśmy jednak mieli wiedzieć, co o tym myśleć.
Jajcenty, 15 października 2010, 14:17
System działa z lekami może i działać z muzyką. Jeszcze tylko filmy i książki. W wiadomości brakuje informacji w jaki sposób urzędnicy zamierzają ograniczyć tę promocję to 12-25 latków. Będą przydziały na legitymację?
o! mam lepszy pomysł! można by znacjonalizować twórców, założyć fabryki i produkować w nich muzykę sprzedawaną potem po cenach urzędowych.
ZoodaVex, 15 października 2010, 14:34
No właśnie! Dobre. I w końcu nie byłoby jakiegoś jeżdżenia motocyklami po hotelu jak Zeppelini.
waldi888231200, 15 października 2010, 15:52
John, 15 października 2010, 16:36
Jakby coś takiego wprowadzili u nas, to wtedy bym właśnie zaczął piracić na potęgę, żeby zminimalizować swoje straty.
Jurgi, 15 października 2010, 17:21
Nie mam pojęcia, czemu podatnicy mają dopłacać do interesów przemysłu muzycznego.
Pardon, wróć, przypomniało mi się, że to koledzy prezydenta Sarkozy'ego.
sig, 15 października 2010, 17:38
A potem okaże się że na wskutek patriotyzmu etc można w ten sposób kupić tylko francuską muzykę, i projekt padnie. Swoją drogą socjalizują się coraz bardziej.
Marek Nowakowski, 15 października 2010, 18:12
Nie znam takiego w swoim, kręgku, który by muzyki nie ściągał z Internetu.
ZoodaVex, 15 października 2010, 18:30
Sądzę, że chodzi o wyrobienie nawyku konsumenckiego polegającego na _kupowaniu_ muzyki (przez te karty prepaidowe), a nie dawanie pieniędzy firmom. Z tekstu nie wynika też, by jakiś rodzaj muzyki miał być promowany. Jeśli rząd analizując sytuację doszedł do wniosku, że walka z piractwem muzycznym jest ważna, to przeznaczenie pewnej sumy na zmianę wzorców zachowań konsumenckich wydaje się rozsądne. Pytanie, czy faktycznie jest ważna i czy tą właśnie metodą. Moim zdaniem za mało danych.
sig, 15 października 2010, 19:03
Owszem ale próbowano tam wymusić na publicznym radiu nadawanie przez muzyki krajowej (francuskiej) także w porach gdy słucha ich dużo osób ( u nas też były takie przymiarki tyle że miały dotyczyć wszystkich radiostacji, prywatnych też. projekt został naturalnie zmieszany z błotem przez wszystkich z wyjątkiem ZAKIS-u i reszty naszej mafii muzycznej). Opór był silny, być może za silny (w sumie to nie wiem jak się sprawa skończyła) i jest możliwość że "wysmażono" inny sposób na zmianę nawyków radiosłuchaczy. Pytanie tylko czy skuteczny i czemu tak drogi.
Przemek Kobel, 15 października 2010, 22:55
To czysty skok na kasę. Przecież kompensata dla przemysłu muzycznego jest wliczana w ceny nośników (płyty, dyski twarde, pamięci flash). A w Kanadzie z tego właśnie powodu sąd odstrzelił pozwy "obrońców" praw autorskich.
Jurgi, 15 października 2010, 22:58
Jeśli już stosować takie metody, to prędzej dla promowania kupowania książek i czytelnictwa, które – w przeciwieństwie do słuchania muzyki – jest nieodzowną umiejętnością cywilizacyjną. No, ale wydawcy nie mają takiego lobby jak wytwórnie muzyczne.
Alek, 16 października 2010, 01:26
Francja to chory kraj. Niestety czasem też zaraża.
Tolo, 16 października 2010, 12:10
Alek Francja to bardzo chory kraj.
Jest to oczywiście skok na kasę. W dość szerokim ujęciu jest to dla mnie pomysł na dalszą socjalizacje państwa. Dla mnie to ile państwo pozostawia pieniędzy w kieszenie obywatela to miara socjalizmu. Tutaj mamy odczynienia z wyjęciem jakiejś części dochodu i skierowaniu go w jakim bzdurnym kierunku w jakimś "wspaniałym celu" dla "wspólnego dobra". Tylkoz e finał jest taki ze gospodarka centralnie planowana działa źle i nieefektywnie. I kończy się to zawsze tak samo czyli izolacją jak żelazna kurtyna Korea i tak dalej. Bo niemożliwe są kontakty bo pokazują dysproporcje.
Może się płyty Carli Bruni słabo sprzedawały a ta pociągnęła za odpowiednie sznurki.
Jurgi
Zgadzam się. Promocja książek jest ważniejsza i to grubo. Powiem więcej ludzie których znam i przez całe życie chodzili z walkmanem na głowie bywają "przytłumieni". Mam na ten temat taką teorie ze odcięcie od nieprzewidywalnych bodźców dźwiękowych ogłupia. A to właśnie robi walkman bo ze tak powiem monopolizuje źródło bodźców zastępując wszelakie inne przewidywalnymi. Może potem brakuje jakiejś synergii miedzy we współpracy zmysłów. Dla mnie to z grubsza ten sam mechanizm który podczas czytania ksiązek działa in plus.
Kolejna sprawa rząd francuski żeby komuś dać musi komuś zabrać jest to wiec opodatkowanie całego społeczeństwa a imię przywilejów wąskiej grupy społeczeństwa.
Jacenty przykład z lekami jest najlepszy jaki może być bo nie działa. Za to jest to maszynka do wyprowadzania forsy z systemu opieki zdrowotnej. Dlatego właśnie jest silny opór przed zmianami w systemie opieki zdrowotnej bo skurczy się eldorado jak każdy wydający będzie złotówkę oglądał z każdej strony bo będzie ja traktował jak swoją. Tak samo zasiłek pogrzebowy i problem jego obniżenia. Według ludzi nie starczy im na pogrzeb bo teraz zasiłek ledwo starcza. Ale to wysokość zasiłku determinuje ceny usług. przecież wiedząc ile jest zasiłku zakład pogrzeby nie śpiewnie pól z tego bo by działa na własna niekorzyść. I potem są jazdy bo każdy nieboszczyk jest na wagę złota jest na dole dla pogotowia a jak sanitariusze przedsiębiorczy jak w Łodzi to nie tylko informacje udostępniali ale wręcz ja kreowali...
ZoodaVex
NIC się nie wytworzy. Jak się program wsparcia skończy to wróci piractwo bo będzie rozczarowanie spowodowane wzrostem kosztów płyt i świadomość ze mogło być taniej.
To jest kolejny dowód ze nikomu nie chodzi o walkę z piractwem. Nie oszukujmy się Chodzi o kasę. Zwycięstwo z piractwem możliwe i jak najbardziej osiągalne spowoduje skurczenie rynku. Wg mnie 30-50% bo wraz piractwem zniknie konsumpcja bo te dobra mają dla znacznej grupy osób wartość tylko jak są za darmo. I całe tance polegają na tym żeby nie spadła konsumpcja a zwiększyły się wpływy. A ponieważ to jest jak mieć ciastko i zjeść ciastko rożne inicjatywy mające do tego poprowadzić wydają się mniej lub bardziej śmieszne.
Alek, 16 października 2010, 15:11
Do Tolo
To już nie jest nawet socjalizm, to już tylko debilizm. Socjalista chce redystrybucji od bogatych do biednych. A tu mamy przykład redystrybucji od wszystkich na rzecz bogatych. Przecież mimo piractwa znani muzycy wcale nie są grupą ubogą, a w podatkach na nich będą płacić także prawdziwi biedacy, którzy płacą podatki pośrednie. Podobnie było w przypadku bailoutu. Banki rozsądnie zarządzane w podatkach finansowały banki molochy - niewydolnych trwonicieli. Ba nie tylko banki, ale i szarzy biedacy w podatkach zrzucali się na dokapitalizowanie Goldmanów, a jak potem się okazało, te pieniądze poprawiły bilanse banków, a za poprawę bilansu dyrektorzy wypłacili sobie nagrodę (nawiasem mówiąc należała im się, bo ten lobbing, to był majstersztyk).
A co do samych praw autorskich, to mam mieszane odczucia. Piractwa nie popieram, ale "okradanych" mi specjalnie też nie żal. Przecież im gorszy chłam, tym sprzedaje się lepiej. To samo dotyczy muzyki, to samo książek. Książka wartościowa, ale trudniejsza lub dziedzinowa ma niski nakład, więc z praw autorskich dobry filozof czy naukowiec odkrywca wiele nie zyska. Natomiast ten, kto pisze w Harlekinach o "nieziemsko przystojnym blondynie, którego oczy były koloru błękitnej zatoki" i takimi tekstami stymuluje produkcję kisielu przez kobiety, może zbić całkiem pokaźną kasę. Prawa autorskie sprzyjają też cenzurze, bo Hitlera nazywać skrajną prawicą można m.in. dlatego, że Mein Kampf jest książką zakazaną (państwo niemieckie ma prawa do tej książki i ściga za ich naruszenie). Prawo autorskie, to nie patenty. Patent jest nagrodą za wkład nowy i użyteczny, za coś co po wygaśnięciu patentu będzie służyło wszystkim. Patent ma rację bytu i suma sumarum (mimo drobnych paradoksów na peryferiach prawa patentowego) ładnie stymuluje rozwój techniki. Natomiast prawo autorskie, gdzie okres ochronny jest wielokrotnie dłuższy niż przy patentach, sprzyja głównie fortunom młodych gwiazdek wyśpiewujących zazwyczaj banalne rytmy, a nie wysokiej sztuce. Nienajgorzej prawa autorskie sprawdzają się się w informatyce, bo tam coś stymulują.
Nie uważam, że prawa autorskie to jakieś zło lub że należałoby je całkiem znieść lub łamać, ale jakoś nie przekonują mnie lamenty wielkich "artystów" i zubożałych wytwórni, ile to straciły.
sig, 16 października 2010, 15:43
Ależ tracą niemało, ale na zupełnie innym froncie. Walka z piractwem jest mocno deficytowa, pochłania dużo więcej niż się uzyskuje od złapanych. Być może w tej całej "checy" chodzi o uzasadnienie dalszego istnienia mocno deficytowych organizacji antypirackich.
Tolo, 16 października 2010, 16:46
Ktoś kiedyś w jakiejś dyskusji na temat szacowania realnej wartości tego co piraci kradną napisał ze on nie słucha muzyki wcale i w związku z tym powinni wprowadzić jakiś podatek od tego żeby zrekompensować artystą te straty które przez niego ponoszą.
No i może to jeszcze tydzień temu brzmiało to jak kretynizm najwyższych lotów, i nawet było śmieszne. Ale już być śmieszne przestało. Bo już nawet na tak kretyński pomysł jak podatek od niesłuchania muzyki wpadli.
sig
Nic nie kosztuje, koszty to sprawa firmy która się wydurnia w wysyłaniem żądań okupu i listów z pogruszkami. Oni się zapokają z tego co zbiorą a trochę oddają tym w imieniu których działają.
Butz, 17 października 2010, 17:59
Jedno pytanie: Jak można "ukraść" muzykę? Jak ktoś pójdzie do domu jakiegoś muzyka i ukradnie mu zeszyt z nutami, to jest właśnie ta słynna kradzież muzyki wtedy? Ciekawe, ciekawe...
Tolo, 17 października 2010, 18:10
Zauważ tez ze pewnie 12 latkowi pracować we Francji nie wolno.
Bo w Polsce taki człowieczek nie ma zdolności od czynności prawnych innymi słowy nie za bardzo wolno mu kupić w sklepie płytę w sumie to wręcz mu nie wolno. Bo ma prawo tylko do zawierania umów w drobnych bieżących sprawach życia codziennego a zakup płyty za 50 PLN to ani drobna sprawa ani życia codziennego bo nikt płyty codziennie nie kupuje w przeciwieństwie do bułek chleba gazety.
sig, 17 października 2010, 19:10
Nawet jeśli codziennie słucha muzyki z płyt? Te drobne sprawy życia codziennego nie są zdefiniowane, dyskusja o tym co nimi jest a co nie była np przy dodaniu kont "junior" do allegro. bułek czy chleba tam nie uświadczysz, a gazety jak już to "archiwalne" czyli pod twoją definicję nie podlegają. Inna sprawa że ten przepis jest w zasadzie martwy, czyli już dawno powinien być wywalony. Tak samo jak przepisy o zatrudnianiu nieletnich, spowodowały one tyle że są oni zatrudniani "na czarno" z korzyścią dla obu stron.
Tolo, 17 października 2010, 20:07
Nie można wywalić tego przepisu z prostej przyczyny jego wywalenie oznaczało by ze taka osoba nie ma w ogóle żadnej możliwości do zakupu czegokolwiek. Bo ten zapis to tylko wyjątek od zasady która wynika z tego że osoba <13 lat nie ma żadnej odpowiedzialności. Dając jej zdolność do czynności prawych musiał byś to odebrać.
Kupno a słuchanie to jest różnica. Dziecko może sobie jeździć samochodzikiem elektrycznym codziennie ale jego zakup to nie czynność życia codziennego.
Podobnie z dużym samochodem możesz mając <18 mieć prawo jazdy (A1,B1 za zgodą rodziców, a za moich czasów już od 17 lat można było mieć ale nie możesz wbrew ich zgodnie kupić samochodu (raczej samochodziku bo na te kategorie to się łapie bez kombinowania stary fiat 500 i jakieś daichatsu) no bo nikt nie uzna zakupu auta jako drobną czynność życia codziennego. Co więcej samochód jesteś w stanie kupić za 50 złotych. No i tu dochodzimy do allegro gdzie limit 500 PLN jest jest ni z gruszki ni z pietruszki. Co ciekawe allegro każe ufać młodzieży do 500 PLN natomiast samo ufa tylko do 50 PLN. Allegro wg mnie stworzyła jakąś tam bajkę wcale nie lepszą od tego co było kiedyś. Bo limit 500 PLN wcale nie chroni sprzedajnego. Nie wiem czy na allegro jest możliwość blokowania kont junior.