Google przegrał ważną potyczkę z Oracle'em
Google przegrał walkę o niedopuszczenie emaila, który świadczy na niekorzyść koncernu, jako dowodu w sądowym sporze z Oracle'em. Sędzia William Alsup podtrzymał wcześniejszy wyrok, zgodnie z którym list elektroniczny jednego z inżynierów Google'a może zostać wykorzystany w sprawie.
We wspomnianym e-mailu, autorstwa Tima Lindholma, czytamy: to o co nas w rzeczywistości poprosili (Larry Page i Sergey Brin) to sprawdzenie, jakie istnieją techniczne alternatywy dla wykorzystania Javy w Androidzie i Chrome. Przyjrzeliśmy się wielu alternatywom i sądzimy, że wszystkie są do niczego. Doszliśmy do wniosku, że trzeba renegocjować licencję Javy tak, by spełniała nasze potrzeby.
Oracle oskarża Google'a o naruszenie patentów i praw autorskich dotyczących Javy. Do naruszenia miało dojść w wirtualnej maszynie Dalvik, wykorzystywanej w systemie Android. Z listu Lindholma wynika, że Google świetnie zdawało sobie sprawę, iż Android narusza prawo.
Google próbował niedopuścić do przedstawienia maila przed sądem argumentując, że przekazano go Oracle'owi przypadkiem. List został napisany bowiem już po tym, jak Oracle zgłosiło do Google'a pretensje i zagroził pozwem sądowym, a prawo stanowi, że oskarżony nie musi ujawniać korespondencji ze swoimi prawnikami, jeśli prosi w niej o radę w danej sprawie.
Istnieje dziewięć wersji maila. Osiem z nich to szkice, które automatycznie zapisały się na komputerze Lindholma gdy ten tworzył list. Google przypadkiem przekazało listy Oracle'owi, gdyż po wniesieniu oskarżenia firma miała obowiązek ujawnienia materiałów dotyczących procesu. Szkice nie zostały oznaczone jako poufne, ani nie wypełniono w nich pola adresu, więc przedstawiciele Google'a nie wiedzieli, że przekazują mail, który w ostatecznej wersji trafił do szefa wydziału zajmującego się Androidem, Andy'ego Rubina, oraz do jednego z prawników Google'a.
Sędzia Alsup odrzucił wniosek Google'a, zauważając, że w tekście maila wymieniony jest tylko Rubin. Oznaczenie dokumentu jako uprzywilejowanego i poufnego lub wysłanie go do prawnika nie oznacza, że automatycznie jest on uprzywilejowany - stwierdził Alsup.
Google poniósł więc poważną porażkę. Ława przysięgłych może bowiem uznać e-mail za dowód, że doszło do świadomego naruszenia praw Oracle'a, a to z kolei będzie oznaczało surowszą karę. Takiego zdania jest sam sędzia Alsup, który, gdy e-mail został po raz pierwszy ujawniony, ostrzegł prawników Google'a, że może się on stać przyczyną przegrania procesu.
Komentarze (8)
Hidden, 22 października 2011, 22:01
Z tego maila nic nie wynika.
Mariusz Błoński, 22 października 2011, 22:13
Wręcz przeciwnie.
Oracle oskarża Google'a o naruszenie patentów. Z majla wynika, że Google zdawał sobie sprawę, że problem istnieje. Teraz, jeśli sąd uzna, że doszło do naruszenia, Google nie będzie mogło stwierdzić, że było to przypadkowe, nieświadome naruszenie.
Usher, 23 października 2011, 20:43
Moim zdaniem z maila wynika, że Google miał jakąś w miarę ogólną licencję na Javę (stąd potrzeba renegocjacji), ale nikt się szczególnie zakresem (wyjątkami od) tej licencji nie przejmował. Naruszenie zatem mogło być po części nieświadome ("mamy licencję na Javę, to robimy JVM"), a po części niemożliwe do uniknięcia (jeśli wyłączone z licencji były niewielkie, ale kluczowe elementy udostępnianego jako całość SDK Javy).
Mariusz Błoński, 24 października 2011, 09:54
Nigdy w życiu
Z listu wynika, że testowali alternatywy dla Javy, posiadając licencję na Javę. Czyli wiedzieli, że licencja nie pokrywa tych zastosowań, które ich interesują. Stąd poszukiwanie alternatywy - bo wiedzieli, że posadana licencja NIE POZWALA na zastosowanie Javy tak, jak chcieli. Stwierdzili, że żadna z alternatyw się nie nadaje i że trzeba zmienić licencję. Jeśli jej nie zmienili, a użyli Javy niezgodnie z nią, to zrobili to świadomie.
mikroos, 24 października 2011, 10:15
Dokładnie tak, jak napisał Mariusz. Kluczowe są tu słowa: "trzeba renegocjować licencję Javy tak, by spełniała nasze potrzeby".
Usher, 24 października 2011, 21:07
- Wdrożenie JVM w Google uznano za oczywistą oczywistość (przecież mamy licencję!). Sun na początku siedział cicho, bo był zajęty swoimi problemami, a Android miał wątpliwą przyszłość.
- Kiedy Android/Chrome stały się popularne (czyli pojawiła się szansa bezpiecznego i dużego zarobku), Sun/Oracle zaczęły zgłaszać protesty, wiedząc zapewne, że kod lub licencja Javy są tak zamotane, iż jakakolwiek udana implementacja JVM musi naruszać jakiś patent, choćby to nawet bezpośrednio z licencji nie wynikało.
- Jeśli naruszenia nie wynikały bezpośrednio z licencji, to programiści Google'a mogli się upierać, że zrobili wszystko zgodnie z tą licencją. Najtrudniej znaleźć błędy we własnym kodzie, więc dopiero wskazanie konkretnych rozwiązań i ich przeanalizowanie mogło wykazać, że patenty są sformułowane w taki sposób, aby nie można ich było obejść.
- I tu dopiero mamy wydarzenia z maila. Szefowie Google'a dowiadują się, że nie da się obejść patentów, więc zalecają rozważenie rozwiązań alternatywnych. Data maila oznacza termin, od którego naruszenie, o ile do niego doszło, można uznać za świadome.
Z punktu widzenia Europejczyka (czytaj: przeciwnika patentów na oprogramowanie), aby uznać, że doszło do naruszenia prawa, firma Oracle powinna wykazać, że patenty, które rzekomo naruszono, nie dotyczą rozwiązań znanych skądinąd, oczywistych, stosowanych bez zastrzeżeń przez inne firmy.
matips, 24 października 2011, 21:41
Zwracam waszą uwagę na fragment: List został napisany bowiem już po tym, jak Oracle zgłosiło do Google'a pretensje i zagroził pozwem sądowym
Mariusz Błoński, 25 października 2011, 00:31
Nie tak to przebiega. Oracle skarży się, że dane wykorzystanie Javy narusza patent i pokazuje, który patent. I to jest dla sądu dowód. Jeśli Google stwierdzi, że rozwiązanie było oczywiste, a zatem patent nie powinien zostać przyznany, to powinien przekonać do tego sąd. To nie Oracle w tym wypadku ma udowodnić, że USPTO dobrze wykonał robotę, to Google powinien udowodnić, że wykonał ją źle. I to jest logiczne.