Grenlandia i Antarktyda ogrzewane od spodu
Ocieplające się wody oceanów będą roztapiały położone pod wodą lody Grenlandii i Antarktydy znacznie szybciej niż przypuszczano. To z kolei może prowadzić do większego niż prognozowany wzrostu poziomu mórz.
Na University of Arizona przeprowadzono pierwsze badania, których celem jest wyliczenie i porównanie ogrzewania się wód oceanicznych wokół obu biegunów.
Naukowcy wykorzystali przy tym 19 różnych modeli klimatycznych i zaproponowali nowy mechanizm globalnego ocieplenia. Ich badania są o tyle istotne, że dotychczas skupiano się przede wszystkim na wpływie ocieplenia atmosfery na lody Antarktydy i Grenlandii.
Ogrzewanie się oceanów jest bardzo ważne w porównaniu z ogrzewaniem atmosfery, gdyż woda może przechowywać znacznie więcej ciepła niż powietrze - mówi główny autor badań, Jianjun Yin.
Z wyliczeń jego zespołu wynika, że jeśli weźmiemy pod uwagę średni prognozowany wzrost koncentracji gazów cieplarnianych w atmosferze, to temperatura wód położonych na głębokości od 200 do 500 metrów poniżej powierzchni oceanów wzrośnie do 2100 średnio o 1 stopień Celsjusza. Wokół Grenlandii wzrost wyniesie 2 stopnie, a wokół Antarktydy 0,5 stopnia. „Dotychczas nikt nie zauważył tego, że wody wokół Granlandii i Antarktydy ogrzewają się w różny sposób" - mówi Yin.
Grenlandia jest ogrzewana ciepłym Prądem Zatokowym, podczas gdy chłodny Dryf Wiatrów Zachodnich chroni Antarktydę przed ciepłymi masami wody z północy. Mimo to, wody wokół Bieguna Południowego również będą się ogrzewały.
To oznacza, że Grenlandia i Antarktyda będą roztapiały się szybciej niż dotychczas sądzono. Nasz praca to kolejny dowód, że do końca wieku możemy spodziewać się wzrostu poziomu oceanów o około 1 metr, a w kolejnych wiekach będzie on jeszcze większy - mówi współautor badań, profesor Jonathan T. Overpeck.
Już wcześniejsze badania wykazały, że wody wokół Grenlandii są cieplejsze, niż sądzono oraz że lodowce coraz szybciej zsuwają się do oceanu.
Komentarze (3)
Michał D, 6 lipca 2011, 11:35
Jak mnie uczono na fizyce, roztapianie się lodu będącego pod wodą wyprodukuje ilość wody równą DOKŁADNIE objętości zanurzonej części lodu. Zatem roztopienie się lodu pod wodą nie wpłynie NAWET MINIMALNIE na poziom wody w oceanach.
Czyżby od tego czasu prawo Archimedesa uległo jakiejś rewizji?...
Usher, 6 lipca 2011, 13:21
Prawo Archimedesa dotyczy ciał znajdujących się w równowadze z płynem, w tym przypadku lodu pływającego po oceanie. Dotyczy zatem okołobiegunowego lodu na Morzu Arktycznym oraz części przybrzeżnego lodu wokół Grenlandii i Antarktydy. Bilans tego lodu faktycznie nie wpływa na poziom wody.
Jednak lód bliżej brzegu wypełnia zagłębienia od samego dna i może wystawać ponad poziom morza bardziej niż lód pływający. Lód przy samym brzegu i lądolody podlegają więc prawu Archimedesa wyłącznie w zakresie wypierania powietrza.
Ważna jest zatem informacja o dużym zasięgu podmywania tego lodu od spodu, bo istotne zmniejszenie jego ilości będzie skutkowało podnoszeniem poziomu oceanu na dwa sposoby - wskutek topienia lodu przy brzegu i wskutek wypierania wody przez spływający lądolód.
Jak z tego wynika, podnoszenie poziomu oceanów może być początkowo niezauważalne (topi się głównie lód pływający), ale potem moze przyspieszyć. Jakby tego było mało, szybkie spływanie lądolodu może oznacza istotną zmianę obciążenia skorupy ziemskiej i jej wypiętrzanie wiążące się z trzęsieniami ziemi, co może jeszcze bardziej przyspieszyć spływanie lądolodu.
wilk, 6 lipca 2011, 16:42
Z tego co czytałem, to jeśliby stopił się nawet cały lądolód, to poziom wód podniesie się globalnie o góra 60-70 metrów. Tutaj można sobie to zasymulować: http://flood.firetree.net/?ll=48.3416,14.6777&z=13&m=60