Ludzkość nie jest przygotowana na wielką eksplozję wulkaniczną
Grupa wulkanologów ostrzega na łamach Geosphere, że ludzkość nie jest przygotowana na wielką erupcję wulkaniczną. Tsunami na Oceanie Indyjskim w 2004 roku czy trzęsienie Ziemi na Haiti z roku 2010 pokazały, jak niszczycielskie mogą być katastrofy naturalne. Tamte wydarzenia miały jednak zasięg tylko lokalny. Duża erupcja wulkaniczna będzie miała zasięg globalny.
Ludzkość nie miała do czynienia z katastrofalną erupcją wulkaniczną od wybuchu wulkanu Tambora w 1815 roku. Był to wybuch 7. stopnia w 8-stopniowym Indeksie Eksplozywności Wulkanicznej. Dziesiątki tysięcy ludzi zmarło wówczas albo bezpośrednio wskutek eksplozji, albo w wyniku głodu i epidemii. Eksplozja spowodowała też, że na Półkuli Północnej kolejny rok, rok 1816, został nazwany „rokiem bez lata”. Temperatura na Ziemi spadła średnio o 0,53 stopnia Celsjusza, co pośrednio i bezpośrednio mogło zabić nawet 100 000 osób.
Następna erupcja VEI-7 może wydarzyć się za naszego życia lub za kilkaset lat, mówi Chris Newhall, wulkanolog z US Geological Survey. Wraz z Stephenem Selfem z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley i Alanem Robockiem z Rutgers University badali oni erupcje Mount St. Helens (VEI-5) z 1980 roku oraz Moount Pinatubo (VEI-6) z 1991 roku. Newhall i Self to twórcy indeksu VEI. Teraz cała trójka badała skutki potencjalnej erupcji VEI-7.
Zdaniem naukowców na takim wydarzeniu ucierpią rolnictwo, systemy opieki zdrowotnej, systemy finansowe oraz systemy łączności i nawigacji satelitarnej na całym świecie. Warto tutaj przypomnieć, że gdy w 2010 roku wybuchł na Islandii wulkan Eyjafjallajökull, którego siła eksplozji wynosiła zaledwie VEI-3, to w Europie na wiele dni zawieszono loty pasażerskie, a straty gospodarcze sięgnęły 5 miliardów USD.
Newhall i jego zespół mówią, że najwyższy czas, by zbadać, jak eksplozja VEI-7 wpłynie np. na systemy komunikacyjne. W jaki sposób olbrzymia ilość popiołów wulkanicznych, które trafią do atmosfery, będzie wpływała na komunikację i nawigację satelitarną. Należy też opracowywać doskonalsze metody badań wulkanów, by móc w porę zauważyć nadchodzącą katastrofę.
Naukowcy zauważają, że na Ziemi istnieje cała grupa wulkanów, których wybuch może mieć katastrofalne skutki. W promieniu 100 kilometrów od części z tych wulkanów mieszka mniej niż 1000 osób, jednak są i takie, gdzie w promieniu 100 kilometrów mieszka 20-30 milionów ludzi.
Eksplozja VEI-7 poważnie wpłynęłaby na klimat. Zdaniem uczonych na 1-4 dni doszłoby do skrócenia dnia, a to byłby nasz najmniejszy problem. Przez 1-2 lat na Półkuli Północnej, w tropikach i strefach subtropikalnych mielibyśmy do czynienia z chłodniejszymi latami. Przez tyle samo czasu zachodziłoby ocieplanie się stratosfery, zwiększone ryzyko wystąpienia zjawiska El Nino oraz następujące po nim La Nina, przez 1-2 lat ubywałoby warstwy ozonowej. Przez 1 lato w Azji i Afryce doszłoby do osłabienia monsunu, a przez 1 lub 2 zimy na Półkuli Północnej przyspieszyłby wzrost zimowych temperatur. Globalne ochłodzenie trwałoby 1-3 lat, przez około rok w tropikach mielibyśmy do czynienia ze zmniejszonymi opadami, a przez 10-100 lat zmniejszyłby się napływ energii cieplnej do Oceanu Arktycznego.
W Europie i Azji naukowcy zidentyfikowali 14 wulkanów, które mogą wybuchnąć z siłą VEI-7. Jest wśród nich Demawend w Iranie, który znajduje się zaledwie 70 kilometrów od stolicy kraju oraz Santorini w Grecji. Wiele stwarzających ryzyko wulkanów znajduje się w Nowej Zelandii i Papui Nowej Gwinei. Z kolei największe bezpośrednie zagrożenie dla życia ludzi niosą ze sobą wulkany w Indonezji na Filipinach. Tam w promieniu 100 kilometrów od wymienionych wulkanów żyją dziesiątki milionów ludzi.
W ciągu ostatnich 10 000 lat Ziemia doświadczyła co najmniej 4 eksplozji VEI-7
Komentarze (15)
Sławko, 7 marca 2018, 14:18
Nie widzę sensu w tym by cała ludzkość była gotowa na kataklizm, który może się wydarzyć co tys. lat. Niby w jaki sposób miałaby się ta ludzkość przygotować? A koszty?
tempik, 8 marca 2018, 07:22
wystarczy szczegółowo zasymulować kataklizm i na spokojnie wszystko przeanalizować i na tej podstawie stworzyć procedury działań w razie takiego kryzysu. po czym te procedury można przećwiczyć i schować do sejfu. na tym koszty się kończą. Dzięki temu w razie katastrofy jest mniejszy chaos. Zupełnie jak np. z procedurami ewakuacji p.poż. od czasu do czasu przypomnienie i to wystarczy.
nantaniel, 8 marca 2018, 08:11
W razie wybuchu bomby atomowej należy nie patrzeć w kierunku eksplozji, pomalować okna na biało, schować się pod stołem i spłonąć.
Podobnie jest w przypadku opracowywania planów na wypadek katastrofalnej erupcji wulkanu - jeśli wybuchnie na Filipinach, to żaden plan nie pozwoli ewakuować kilkudziesięciu milionów ludzi - no chyba że mówimy o teleportacji.
tempik, 8 marca 2018, 12:45
tak jak przy wybuchu bomby atomowej, przy wybuchu wulkanu procent ofiar bezpośrednich to tylko mała część całości, znacznie więcej ofiar pochłania następujący po tym brak jedzenia,wybuchy epidemii,chaos i brak dostępu do pomocy medycznej, wybuchająca anarchia, brak prądu i komunikacji telefonicznej. Jeśli administracja jest w miarę przygotowana to można dużo zdziałać i wiele ludzi uratować. Ale oczywiście taniej jest nie robić nic bo przecież jakoś to będzie.
thikim, 8 marca 2018, 18:00
Pewne rzeczy da się zrobić.
Ogłoszenie wyników badań dot. jakiegoś terenu że tu może dojść do erupcji obniży wartość terenu i chęć stałego osiedlania się. No chyba że jednocześnie państwo ogłosi że jak nie masz ubezpieczenia to ono samo ci zrekompensuje. Wtedy przeciwnie
Jak to było w Polsce przy powodzi?
Głupi się ubezpieczyli i płacili składki.
Mądrzy się nie ubezpieczali.
Przyszła powódź.
Głupi musieli się z ubezpieczycielem pobić o odszkodowanie co trwało miesiące.
Mądrzy dostali odszkodowanie od sołtysa od ręki.
rahl, 8 marca 2018, 23:15
W twoim przypadku nie chowaj się pod stołem, wyjdź na zewnątrz(koniecznie nago) i patrz w stronę eksplozji, a jeśli to przeżyjesz po opadzie promieniotwórczym wytarzaj się w popiołach.
Najlepiej kiedy jednostki o niskim instynkcie przetrwania wyginą szybko, idealnie zanim zdążą się rozmnożyć i przekazać swoje wadliwe geny dalej.
pogo, 8 marca 2018, 23:36
Jak walnie dostatecznie duży wulkan to cały świat będzie miał problemy z komunikacją, produkcją żywności itp itd... I właśnie na taki kataklizm powinny być gotowe procedury na poziomie np EU.
Instrukcje jak zabezpieczać teren, kogo wysłać, skąd brać zapasy jedzenia. Jak wysłać pomoc szybko i sprawnie gdy popiół blokuje ruch samolotów na połowie dysku... Jak funkcjonować gdy komunikacja satelitarna i GPS ma problemy, nie wspominając o reszcie rzeczy, które krążą po orbicie...
Erupcja w jednym miejscu będzie oznaczać kupę roboty dla całego świata... i to właśnie reszta świata ma być gotowa by sobie z tym radzić, bo problemy z dostępem do słońca i ciepła mogą potrwać 1-3 lat. O czym z resztą jest w artykule.
rahl, 9 marca 2018, 12:09
Wszystko ładnie wygląda w teorii, to o czym piszesz to skala działań na poziomie globalnym, trudno nawet sobie wyobrazić jakie mogą wystąpić problemy.
Skoro nie dają sobie rady z pojedynczym i relatywnie prostym przedsięwzięciem jak teleskop Webba to oczekwianie, że jakiekolwiek plany będą miały jakiś pozytywny efekt jest conajmniej hurraoptymizmem.
Tym bardziej, że nie wiadomo gdzie i kiedy takl wybuch może nastąpić.
pogo, 9 marca 2018, 12:25
Jakbyśmy wiedzieli kiedy to byśmy się przygotowywali lub nie.
Jakbyśmy wiedzieli gdzie... to w sumie bez znaczenia. Różnica tylko w tym czy mamy 2 dni na reakcję czy 2 tygodnie. Globalne skutki ostatecznie będą takie same.
thikim, 9 marca 2018, 16:32
Będzie jak zwykle. Plan pięcioletni będzie idealny tylko ludzie zawiodą
Na szczęście będą jak pogo napisał "instrukcje" - tylko zapomniał że najważniejsza w instrukcji jest faktura papieru, bo sztywny rani pupę.
rahl, 9 marca 2018, 16:43
Będzie jak zwykle, czyli zbiorą się komisje, pozbierają milionowe granty, nadrukuja tysiące stron raportów, zaleceń i innych wypocin oderwanych od rzeczywistości, których i tak nikt nie będzie czytał jak przyjdzie co do czego, bo nie będzie na to czasu w sytuacji kryzysowej.
P.S. Papier będzie w wersji "eko" - czyli do samodzielnego wydruku. A w sytuacji braku prądu i ogólnej paniki nikt i tak nie będzie niczego drukował.
thikim, 9 marca 2018, 17:12
Ale na rozpałkę może się nadać
Ludzie sobie jak zwykle poradzą, a że iluś tam zginie? Zgodnie z socjalistycznymi teoriami o zrównoważonym albo zerowym wzroście to dobrze Ludzie źli, zwierzęta dobre
A przepraszam nie zrozumiałem. To oczywiste że instrukcje powstaną w celu ochrony innych zwierząt niż ludzie.
tempik, 9 marca 2018, 18:52
Wiadomo że z praktyką jest zawsze gorzej niż algorytmem napisanym na papierze. Żeby to działało to musiałby być systematycznie scenariusz trenowany. bardzo szeroko i przez wszystkie służby, a to wiadomo, czas i pieniądze. Finał jest taki jak niedawno można było podziwiać. Przygotowane scenariusze na atak rakietowy (chyba nigdy nie przećwiczony), niechcący naciśnięty przycisk alarmowy przez urzędasa. W rezultacie ludzie chowający się w kanalizacji, policja pogubiona jak dzieci we mgle, itd.
thikim, 9 marca 2018, 22:46
Pewne elementy ochrony cywilnej powinny być trenowane na poziomie szkół od podstawowych.
Niestety nie sądzę abyśmy mieli ludzi zdolnych do przeprowadzenia takich treningów. W praktyce by wyszło jak to zwykle w Polsce: alarm? pierd... alarm mam robotę do zrobienia.
Niemniej jak ktoś chce to zawsze coś może zrobić
Tam by się przydało postawić tablice przy drogach: wjeżdżasz na teren zagrożony wybuchem wulkanu. Powiedzmy w odległości 20 km od wulkanu. Bo jak ktoś by postawił w odległości 100 km to by ludzie się za bardzo wściekli.
A za parę lat w odległości 25 km itd.
Rowerowiec, 11 marca 2018, 21:31
Ludzkość w Polsce nie jest przygotowana na 1 dzień bez zakupów, a my tu o wulkanach:)