Chińskie szkoły zaatakowały Google'a
Jak donosi The New York Times, ostatnie ataki na Google'a i inne duże amerykańskie firmy zostały przeprowadzone z terenu dwóch chińskich uczelni. Jedna z nich ma bliskie związki z armią Państwa Środka.
Do takich wniosków doszli badający sprawę eksperci, w tym specjaliści z Narodowej Agencji Bezpieczeństwa (NSA).
Przypomnijmy, że przed kilkoma tygodniami odkryto, iż od wielu miesięcy - teraz wiemy, że co najmniej od kwietnia 2009 roku - przeprowadzano ataki, których celem była kradzież tajemnic handlowych, kodów komputerowych oraz danych ze skrzynek pocztowych chińskich opozycjonistów. Od samego początku podejrzewano, że ataki zapoczątkowano w Chinach.
Teraz amerykańscy specjaliści zdobyli dowody, które wskazują na konkretne uczelnie i zajęcia. Ataki zostały przeprowadzone z szanghajskiego uniwersytetu Jiao Tong oraz ze szkoły zawodowej Lanxiang, z klasy prowadzonej przez ukraińskiego informatyka.
Uniwersytet Jiao Tong może pochwalić się bardzo wysokim poziomem nauczania informatyki. Niedawno jego studenci wygrali organizowany przez IBM-a konkurs, w którym pokonali swoich kolegów z takich uczelni jak m.in. Uniwersytet Stanforda.
Z kolei wielka szkoła zawodowa Lanxiang została założona przy pomocy armii i szkoli informatyków na jej potrzeby. Smaczku całej sprawie sprawie dodaje fakt, że systemem informatycznym szkoły zarządza firma blisko związana z Baidu, największą chińską wyszukiwarką i konkurentem Google'a.
Komentarze (25)
dexx, 20 lutego 2010, 09:32
Wygląda na to, że Chińczycy próbują zapoczątkować cyber wojnę, a Amerykanie boja się bezpośrednio odpowiedzieć bo polowa rzeczy na ich rynku jest made in China.
mikroos, 20 lutego 2010, 12:15
"Made in China" to jeszcze pół biedy, bo Amerykanie mają przynajmniej know-how, a Chińczycy nie. Amerykanów dużo bardziej przeraża to, ile ich obligacji posiadają Chiny - kiedy zażądają zwrotu pieniędzy za ich zakup, Amerykę czeka kompletna katastrofa i największe w historii nurkowanie kursu dolara.
mruk, 20 lutego 2010, 12:37
Mnie ktoś z jednej chińskiej akademii regularnie skanował porty, ale już zaprzestał tego procederu.
Mariusz Błoński, 20 lutego 2010, 12:37
Na razie USA nie boją się Chin. Jak zauważył Mikroos, USA mają technologię, Chiny mają obecnie tylko siłę roboczą. Chiny mają co prawda obligacje, ale co niby zrobią, jak USA powiedzą, że ich nie wykupią? Chiny będą mogły sobie papier toaletowy wyprodukować. Oczywiście, zachwieje to wiarygodnością USA (przypomnijcie mi, z jakiego kraju pochodzą najbardziej prestiżowe agencje określające rankingi wiarygodności? ).... tylko pamiętajmy, że USA jest nie tylko najważniejszym rynkiem, ale jest związane z innymi ważnymi rynkami, jak chociażby z UE, Japonią czy Ameryką Południową. W razie konfliktu gospodarczego UE, Ameryka Pd., Australia, Kanada chcąc nie chcąc opowiedzą się po stronie USA. Na razie Chiny nie są na tyle mocne, by rzucić USA rzeczywiste wyzwanie.
Ale faktem jest, że bardzo mocno testują swoje możliwości. Wyczuli, że Obama jest miękki, stąd chociażby groźby pod adresem USA ws. Tajwanu, nieprzejmowanie się słowami Clinton i Obamy przy okazji konfliktu z Google'em czy ataki na amerykańską infrastrukturę. Sprawdzają, jak daleko mogą się posunąć. To typowe dla wschodniej filozofii prowadzenia polityki.
No i nie byłbym taki pewien, że Amerykanie nie atakują równie mocno chińskiej infrastruktury. Jeśli tak jest, to Amerykanie się tym nie chwalą, a Chińczycy o tym nie mówią (również ze względu na swą filozofię - przecież udany atak na dużą instutucję to utrata twarzy tej instytucji - oraz ze względu na brak wolnych mediów).
Tak czy inaczej myślę, że jesteśmy świadkami ważnej walki o ustalenie przyszłego rozkładu sił na świecie.
mikroos, 20 lutego 2010, 13:02
Z tymi obligacjami to takie proste nie jest, bo ich niespłacenie grozi nie tylko utratą wiarygodności, ale przede wszystkim absolutną katastrofą na rynkach finansowych. Chiny, mimo pozornie wolnego rynku, są poza w dużym stopniu poza globalną gospodarką rozumianą jako rynki akcji itp. (a przynajmniej istnieje w Chinach bardzo sprawny system przywracania tych instytucji pod kontrolę państwa, jak to w krajach kolektywistycznych - na dodatek Chińczycy to 1/4 ludności świata, dzięki czemu ich kraj jest samowystarczalnym rynkiem), więc ich ta zadyma by tak mocno nie dotknęła.
Zgadzam się, że otwartej wojny nie będzie na pewno. Obligacje pewnie i tak nigdy nie pójdą w ruch jako oręż, ale to tylko dlatego, że jest z nimi jak z głowicami atomowymi: nie są po to, żeby z nich strzelać, ale po to, żeby je mieć i nimi straszyć. Prawdopodobnie walka o dominację na świecie odbędzie się więc na rynkach finansowych i w Internecie. Tylko niezłe jaja będą, jak się okaże, że socjalizm wygra ;D
czesiu, 20 lutego 2010, 16:42
Z tymi obligacjami to jest bardzo śmiesznie - teoretycznie niewypłacalność może zachwiać wiarygodnością państwa? Jak to jest więc, że przedwojenne obligacje są niewypłacalne?
http://www.money.pl/gospodarka/wiadomosci/artykul/przedwojenne;obligacje;warte;majatek,28,0,238364.html
http://prawo.gazetaprawna.pl/orzeczenia/324352,przedwojenne_obligacje_warte_sa_pol_miliona.html
Tzn, no tak niby są, ale trzeba tego dochodzić przed sądem (dzięki wyrokowi trybunału konstytucyjnego) i:
A czy ja z kredytem też mogę się bezkarnie bawić w taką ciuciubabkę? "mógłbym zwrócić, kredyt ale wtedy stracę." i "wiecie co, mogę wam zwrócić kredyt, ale oddam tylko 20% bo więcej ten kredyt nie był warty"... tak więc nadal mamy do czynienia z równymi i równiejszymi...
mikroos, 20 lutego 2010, 23:01
Tylko zwróć uwagę, że łatwiej jest III RP wyprzeć się tego, co zawaliła II RP, niż analogicznie zachować się rządowi USA, który zachowuje pełną ciągłość.
czesiu, 21 lutego 2010, 15:18
Nie bardzo. 3 RP przyjęła ustawowo kontynuację ciągłości państwa polskiego jakim była 2 RP. Plus zagraniczni posiadacze obligacji zostali wypłaceni, jedynie lud, który został w kraju został wykiwany przez jakże szlachetne państwo, które jest gwarantem wypłacalności obligacji.
W sumie to już z moich (zawartych tutaj) przemyśleń widzę, że państwa na rynku lokalnym pozwalają sobie na większą swawolę niż na rynku międzynarodowym. Co po części jest smutne - chcesz się domagać czegoś od kraju zamieszkania - lepiej bądź "zagranicznikiem" niż lokalnym mieszkańcem. BLEH
Chemik_Mlody, 21 lutego 2010, 16:51
To nie tylko tak jest, że USA, jest uzależnione od Chin, ale również Bank Chiński jest uzależniony od stabilności dolara. To jest trochę bardziej skomplikowane, Chiny od wielu lat, lokują swoje oszczędności w dolarze, ewentualny jego spadek wartości spowoduje ogromna stratę dla chińskiej gospodarki.
Niskie ceny produktów chińskich, a tym samym ich ogromna konkurencyjność wobec towarów produkowanych w Europie, czy innych rozwiniętych krajach, wynika ze sztucznie zaniżonego kursu juana, względem euro i dolara. Niski kurs juana, jest utrzymywany dzięki ciągłemu skupowaniu obligacji w dolarach za juany.
Ewentualny poważny i długotrwały spadek wartości dolara, spowodowałby że większość majątku Chin straci znacznie na wartości. Chiny od wielu lat kredytują się na rynkach światowych na podstawie tych obligacji. I de facto nie posiadają dla swoich inwestycji innych zabezpieczeń.
Sądzę, że Chiny są o wiele żywiej zainteresowane utrzymywaniem dużej stabilności gospodarki amerykańskiej niż sami Amerykanie. W momencie kiedy dojdzie do sytuacji, że Bank Amerynkański nie jest w stanie pokryć swoich zobowiązań, obligacje stają się nic nie warte, więc Chiny tracą zabezpieczenie swoich kredytów, nie posiadając innego zabezpieczenia, banki wstrzymują kolejne transze kredytów ewentualnie domagają się innych zabezpieczeń, a nie ukrywajmy, nie posiadają oni zbyt wielu nieruchomości o odpowiedniej wartości, a na pewno nie ma ich na tyle, aby pokryć ich zobowiązania.
Aby chociaż częśćiowo pokryć swoje zobowiązania Bank Chiński zostanie zmuszony, do skupienia juana z rynków światowych, co spowoduje wzrost jego kursu na rynkach światowych, a tym samym zmniejszy konkurencyjność Chińskich produktów.
Chińczycy, to bodaj jednak jedynie 1/5 ludności świata Ale przyjrzyjmy się strukturze tego społeczeństwa, jedynie nie wielka jego część żyjąca w miastach wzdłuż wybrzeża jest bogata, większość mieszkańców żyje na granicy ubóstwa. I nie będą oni w stanie skredytować zadłużenia powstałego przy próbie utrzymania konkurencyjność gospodarki Chińskiej.
Amerykanie co prawda są znacznie zadłużeni, ale nadal ich PKB na łebka jest około 10 krotnie wyższy niż w Chinach. A wartość gospodarki Amerykańskiej jest ponad dwukrotnie wyższa niż Chińskiej, to że Chińczycy od kilku lat mają bardzo wysoki wzrost gospodarczy, wcale nie oznacza że od razu nadrobią wiele lat zacofania. Amerykanie co prawda w przypadku krachu zostaną z dużymi długami, ale jednocześnie posiadają bardzo rozdmuchany rynek wewnętrzny i spore dochody.
Brak stabilności ekonomicznej kraju oznacza upadek komunizmu w Chinach, KC doskonale o tym wie, że póki lud ma pełen żołądek oraz czuje, że z roku na rok jego stopa życiowa się widocznie poprawia nie będzie rewolucji. Jednak spadek wzrostu do około 5% rocznie oznacza de facto pogorszenie poziomu życia przeciętnego obywatela, wynika, to z tego, o czym pisałem wcześniej, że większość majątku skupia nie wielka część społeczeństwa, a reszta dostaje nie wiele z tego boomu. Także spadek wzrostu gospodarczego do 5% oznacza, że pomimo wzrostu cen towarów, zarobki robotników i rolników się zmniejszą.
Jak gospodarka USA padnie, to cały KC rozwścieczona tłuszcza nabije na pal. To spora motywacja do dbania o bogatego dalekiego sąsiada
mikroos, 21 lutego 2010, 23:05
Wiedziałem, że usłyszę tę opowiedź! A mimo to uparcie twierdzę, że dla Polski takie wyparcie się przeszłości jest znacznie prostsze. Oprócz czysto politycznej ciągłości jest przecież nieciągłość gospodarki, ustroju, rynku itp., więc państwo ma mnóstwo okazji do kręcenia na ten temat, nawet jeśli w oczywisty sposób nie ma ono racji.
To mnie w ogóle nie dziwi (choć jest skandaliczne). Obywatele i tak pozostaną obywatelami, bo na migrację i tak zdecydują się stosunkowo nieliczni. Wsparcie zagranicznych sojuszników jest tymczasem znacznie bardziej ulotne, więc trzeba o nie zabiegać. Jest to chore, ale właśnie tak działa
czesiu, 21 lutego 2010, 23:37
Mogli się wyprzeć, ale nie wyparli więc teraz niech płaczą i płacą, choć tak naprawdę oznacza to że my wszyscy zapłacimy. Z drugiej strony co myśleć o państwie które emerytom (SB) "obcina" świadczenia?! Przecież te państwo nie ma żadnej wiarygodności względem swoich obywateli.
mikroos, 22 lutego 2010, 00:26
Z jednej strony się zgadzam, ale z drugiej... załóżmy, że dojdą w Polsce do władzy jacyś szaleńcy, którzy ogłoszą, że np. bruneci mają do końca życia chodzić na smyczy jako własność blondynów. Potem znowu dochodzą do władzy normalni i... no właśnie, i co? Prawo ma działać wstecz czy też nie?
czesiu, 22 lutego 2010, 01:54
Ty przyrównujesz emeryturę do zabaw erotycznych? Auć. Ustanawianie GŁUPIEGO prawa i anulowanie tego - why not, ale tutaj mówimy o emeryturze. Płacze i lamenty osób poszkodowanych przez SB nad ich emeryturami mnie nie ruszają, nie dlatego że jestem wrednym człowiekiem, tylko dlatego, że wszyscy wiedzieli jak wygląda praca w SB i jak wygląda wynagrodzenie+emerytura.
Wyobraź sobie, że jesteś za ileś lat wybitnym specjalistą na emeryturze, dostajesz 8k - ja bym się cieszył. Ale nagle nadejdzie nowa frakcja polityczna, która powie "Nie, mikroos i cała jego grupa zawodowa nie może dostawać takiej emerytury, bo eksperymenty, które przeprowadzał dotyczyły niewygodnych tematów" <- absurdalny przykład? Wcale nie, polskie państwo właśnie tak zachowało się względem swoich byłych pracowników. Jak chcą pracowników sądzić - proszę bardzo, ba można osobom sądownie obniżyć emeryturę, bo zachowywały się tak a nie inaczej, ale odgórna zmiana ustawowa?! OMG!!!
Jeszcze odnośnie tematu SB - ponoć te "straszne" obniżki esbeckich emerytur oznaczały obniżenie emerytury z 8,5k na 8k i podniesienie z 2,5k na 3k czy jakoś tak. Nie dosyć, że polska szarga samej sobie opinię to jeszcze "twarda ustawa" okazała się wyborczą papką i jednym z kolejnych tematów zastępczych.
Edit: cały szkopuł tkwi w tym, że ta obniżka emerytur jest wynikiem "widzimisię" polityka, a nie dyktowana dobrem narodu/państwa.
mikroos, 22 lutego 2010, 07:28
Jasne, że porównuję, ale co z tego? Z punktu widzenia tworzenia i egzekucji prawa (w tym: jego działania wstecz) nie jest istotne, czego ono dotyczy. Przecież jeżeli uznamy, że w jednych sprawach prawo może działać wstecz, a w innych nie, to taka postawa państwa też niszczy jego wiarygodność.
Mariusz Błoński, 26 lutego 2010, 17:28
@czesiu: bo system emerytalny jest celowo skonstruowany tak, by można było przy nim manipulować. I tak będzie, dopóki nie będzie on zasilany ze składek (czyli wpłat określonych na podstawie DOBROWOLNEJ umowy pomiędzy jej stronami), a nie z podatków (czyli wpłat przymusowych, zbieranych przez państwo).
Tutaj posłużę się cytatem: "Zapewnianie ludziom minimalnego poziomu dochodów w stosunkowo niewielkim stopniu odbywa się poprzez system zasiłków socjalnych. Głównym strumieniem są ubezpieczenia społeczne. Cechą tych ubezpieczeń jest z jednej strony powszechność, a z drugiej - przymus. Samo ubezpieczenie społeczne przypomina zakład; ubezpieczalnia stawia na to, że ubezpieczony będzie żył krótko, a ubezpieczony ma nadzieję na życie jak najdłuższe. Ponieważ ubezpieczalnia należy do państwa, można bez obawy pomyłki powiedzieć, że w interesie państwa leży, by ubezpieczeni żyli krótko, zwłaszcza po osiągnięciu wieku uprawniającego do świadczeń z ubezpieczenia społecznego. Zapewne również z tego powodu regulacje dotyczące ubezpieczeń społecznych charakteryzują się znaczną tzw. płynnością. Gdyby ubezpieczenie emerytalne zawierane było w drodze umowy, wyglądałaby ona mniej więcej tak, że obowiązki ubezpieczonego określone byłyby w niej w sposób kategoryczny i jasny: od momentu podjęcia zatrudnienia lub rozpoczęcia zarobkowania na własny rachunek, ubezpieczony musi odprowadzać połowę swego miesięcznego dochodu jako "składkę" ubezpieczeniową. Obowiązki ubezpieczalni określone są już znacznie mniej precyzyjnie; kiedyś coś ubezpieczonemu wypłaci. Dlatego "kiedyś" i "coś", że władza ustawodawcza może w każdej chwili zmienić istniejące warunki ubezpieczenia."
A co do obniżki emerytur SB-kom i innym zbrodniarzom. Uważasz, że takie coś jak Widaj (http://pl.wikipedia.org/wiki/Mieczys%C5%82aw_Widaj) powinno otrzymywać wielotysięczną emeryturę? Bo to coś np. w roku 2007 dostawało 9000 pln emerytury. Na którą, oczywiście, musiały zapracować rodziny ofiar Widaja.
czesiu, 27 lutego 2010, 05:04
A czemu nie? czy którakolwiek z ofiar nie miała możliwości podjęcia takiej a nie innej ścieżki kariery?! Napewno znajdziesz w kraju osoby, które mają wyższe emerytury i niższe i co z tego wynika? Idąc tym tokiem myślenia dojdziemy do paradoksu w którym lekarz dokonujący aborcji nie będzie miał prawa do ustalonej emerytury, wszak zabił więcej osób niż widaj. Zaś odnośnie samego widaja - zawsze możesz wytoczyć proces o to, że dostał zbyt wysoką emeryturę .
Odnośnie emerytury - ZUS, podobnie jak cały system bismarckowski jest skazany na zagładę (statystyki nie pozostawiają złudzeń dzisiaj na emeryta pracuje 2 pracowników, w 2050 będzie to *być może* jedna osoba). Na szczęście masz OFE, które daje ci "jakiś" wybór (po 30-40 latach pracy daje pi razy drzwi tyle samo co zus) i 3 filar, czyli dobrowolne odkładanie, które gwarantuje "godną" emeryturę, które jest dobrowolne.
SRUS ma tylko jedną zaletę - renta w razie trwałej niezdolności do pracy przed osiągnęciem wieku emerytalnego, a tego nie dostaniesz od żadnej innej firmy w tym kraju.
mikroos, 27 lutego 2010, 08:34
A słyszałeś kiedyś o czymś takim, jak etyka?
To z tego wynika, że w zdecydowanej większości przypadków, pomimo idiotycznego systemu, wysokość emerytury mimo wszystko zależy od ilości odprowadzanych składek. Esbecy i ubecy dostają tymczasem dziwaczne przeliczniki, dzięki którym zarabiają na emeryturze kilka razy więcej o pozostałych, i to pomimo faktu, że często byli dla społeczeństwa najgorszymi mendami. I nie zmieniaj teraz tematu na OFE, bo nie tego dotyczyła dyskusja i SB/UB nie były w tym systemie ubezpieczane.
Tyle, że lekarz dostanie tyle, ile wypracował, a esbek dostaje bonus od całego społeczeństwa "w podziękowaniu za służbę dla dobra narodu" >
czesiu, 27 lutego 2010, 21:13
Nie. niesłyszałem a przynajmniej nie w takim związku. Słyszałem za to że to co etyczne/słuszne ustalają zwycięzcy. Przykład naziści, którzy nie zostali od razu powieszeni też dostawali emerytury, sam doktorek Mengele dożył starości... czy gdyby wygrali wojnę miał byś wątpliwości co do ich słuszności? Jeden Widaj był nikim. Zresztą kim jesteś, żeby gościa rozliczać z jego decyzji? Takie były czasy i ludzie zachowywali się tak a nie inaczej - masz prawo twierdzić, że byli mendami społecznymi. Ale nie masz prawa kwestionować ich wynagrodzenia/emerytury - od tego są sądy i indywidualne traktowanie każdego przypadku a nie walenie na odlew "wszyscy SB byli be, więc niech dostaną po kieszeni" - to jest niebezpieczny precedens, który umożliwia obniżenie emerytury każdemu, nawet górnikom czy lekarzom, "bo pan M. odwalił fuchę"
Wystarczy popatrzyć na posłów i ich emeryturki, a jestem pewien że w końcowym rozrachunku właśnie posłowie zarówno wyrządzili więcej krzywdy CAŁEMU krajowi jak i bardziej drenują nasze podatników kieszenie. Szczególnie że właśnie ich tworem są i były różne służby. Wasze gadanie Mariusza i ciebie przypomina walczenie z efektami ale nie przyczyną. Jeżeli już komuś obniżać emeryturę to temu, kto był odpowiedzialny za utworzenie ZBRODNICZEJ ORGANIZACJI, a nie osobom, które grały według ustalonych zasad.
mikroos, 27 lutego 2010, 21:20
I co, uważasz, że Alianci urządzili Niemcom taką samą jatkę, jaką Niemcy urządzili np. Żydom?
Oczywiście, że bym miał. Takie same wątpliwości mam w stosunku do Amerykanów i ich interwencji w Iraku.
Jestem podatnikiem, który zrzuca się na emeryturę tego śmiecia.
Yeah! Na świecie panuje przemoc, więc dołączmy i my
No i właśnie sądy (a dokładniej: Trybunał Konstytucyjny) orzekły, więc dlaczego to teraz kwestionujesz?
Znów wracam do przykładu dożywotniego prawa do prowadzania na smyczy.
I co to ma niby do rzeczy?
Uwierz mi, że wolę być, niż mieć. Nie mam nic przeciwko ludzkiemu bogactwu, ale jako sponsor tego emeryta jestem zbulwersowany.
Jasne. Czyli powinni być skazywani tylko szefowie mafii, ale już jej szeregowi mordercy nie?
czesiu, 27 lutego 2010, 23:16
1) zawsze możesz się wyprowadzić do kraju, który jest bardziej moralny, życzę powodzenia w poszukiwaniach
2) gdyby od razu szefów zamykano nie było by szeregowców, którzy mogli by wykonywać jakiekolwiek zlecenia. Zresztą zauważ że nawet jeżeli złapiesz 10 płotek, a szef jest nadal na wolności to w rzeczywistości nic nie uzyskałeś.
mikroos, 27 lutego 2010, 23:34
Kto wiecznie tylko ucieka, jest zwykłym tchórzem. Sztuką jest próbować coś zmienić. Jak widać po emeryturach dla esbeków, czasem się udaje i presja społeczeństwa wygrywa.
I pewnie nie dostrzegasz, że w tym konkretnym przypadku szefowie przez lata mieli pełną protekcję ze strony państwa, więc skazanie ich na czas było niemożliwe? Tu się zgadzam, ale kto wie - może jeszcze coś się zmieni. W zniesienie emerytur dla esbeków też nie wierzyłem, a jednak stało się.czesiu, 28 lutego 2010, 01:58
Przypadkiem nie dałeś się zmanipulować? W rzeczywistości politycy potrzebowali "słupki" + temat zastępczy.
Pewnie nie dostrzegam, ponieważ mam wrażenie że pracowali zgodnie tymi metodami i standardami, które zostały im narzucone/których od nich oczekiwano. Zresztą TK też się nie popisał, bo umożliwił "walenie na odlew", na pewno trafiło winnych, ale czy tylko? Dlaczego ten jeden sprawiedliwy ma cierpieć za winę reszty zgrai?W tym względzie temat jest prosty jak budowa cepa - osoba przekroczyła uprawnienia, osoba dostaje obniżkę emerytury. osoba wypełniała misję (nawet łamiąc kości) i nie przekraczając przy tym swoich uprawnień/obowiązków - osoba zasługuje na emeryturę.
mikroos, 28 lutego 2010, 13:15
To chyba normalne, że polityka polega na zwiększaniu własnego poparcia? Przecież oznacza to, że władza liczy się ze społeczeństwem. Chyba jest wysoce pożądane, by władza liczyła się z obywatelami? Mimo to możesz mi wierzyć, że nie jestem przeciętnym zjadaczem wiadomości, więc dostrzegam wiele innych zjawisk i nie daję się złapać na tematy zastępcze.
Równie dobrze mógłbym użyć argumentu "ale dziś panują inne standardy, więc o co się burzysz", ale nawet nie muszę. Po prostu odpowiem najprościej, jak można: niedopuszczalne jest, by społeczństwo zrzucało się na emeryturę dla człowieka, który brał udział w pogrążaniu tego społeczeństwa. Standardy obowiązujące w demokracji (nawet tak upośledzone, jak w Polsce A.D. 2010) mimo wszystko są obiektywnie wyższe, niż np. w Polsce A.D. 1981, bo wzrósł szacunek dla człowieka.
W sensie?
Jeżeli jest się członkiem organizacji o charakterze przestępczym (chyba nie powiesz mi, że SB z natury działała w sposób zgodny nawet z prawem PRL?!), to samo to jest przestępstwem.
czesiu, 28 lutego 2010, 14:28
SB zostało stworzone przez prawo PRL i mogło przez to samo prawo zostać zlikwidowane ze względu na niespełnianie zadania. jakoś dziwnie się składa, że SB działało do 1990 roku... To że niektórzy działali w niezgodzie z prawem nic nie znaczy. jak już kogoś chcesz sądzić/karać to nie szaraczków, ale właśnie zwierzchników. http://wyborcza.pl/1,75248,3077218.html