Pierwszy akademicki petaflops
Amerykański Narodowy Instytut Nauk Komputerowych stał się właścicielem superkomputera, którego wydajność przekracza 1 petaflops. To pierwsza taka maszyna w świecie akademickim.
Kraken, czyli Cray XT5 został rozbudowany tak, że obecnie dysponuje mocą obliczeniową rzędu 1,03 PFlops. Maszyna korzysta z 16 512 sześciordzeniowych układów AMD Istambuł, taktowanych zegarem o częstotliwości 2,6 GHz. Komputer jest wyposażony w 129 terabajtów pamięci operacyjnej i 3,3 petabajty pamięci masowej.
Maszyna jest zbudowana z 8256 węzłów, a na każdy z nich składają się dwa procesory, 16 gigabajtów pamięci operacyjnej, zapewniający komunikacją chipset Seastar2 Craya oraz router.
Został on podłączony do Teragridu, amerykańskiej sieci superkomputerów, która jest największą na świecie platformą obliczeniową udostępnioną do badań naukowych.
Kraken jest wykorzystywany do przeprowadzania wysoko zaawansowanych naukowych symulacji trójwymiarowych, jego zadaniem będzie też znalezienie odpowiedzi na pytanie, co dzieje się we wnętrzu gwiazdy podczas zapadania się jej jądra.
Komentarze (7)
Douger, 10 października 2009, 21:43
Przynajmniej jeden, który nie będzie wykorzystywany do symulowania wybuchów jądrowych.
Tolo, 10 października 2009, 23:52
Ciekawe ile quake miał by na tym fpsów
Douger tak w ogólności to mniej więcej to będzie symulować.
Poza tym wysoko zaawansowana i tak dalej... to na przykład wybuch bomby w 3d i HD
Mariusz Błoński, 11 października 2009, 15:02
@Douger: bardzo dobrze, że symulują eksplozje jądrowe na superkomputerach. Nawet, jesli ma to służyć tylko i wyłącznie celom militarnym. USA od 1992 roku nie przeprowadziły żadnej prawdziwej eksplozji. Dzięki temu, że można to robić na superkomputerach, nie trzeba przeprowadzać prawdziwych prób. Ponadto superkomputery służą też do symulowania tego, co dzieje się z istniejącymi głowicami, a więc zapewniają bezpieczeństwo arsenału jądrowego.
Douger, 11 października 2009, 17:58
Myślę, że budowanie superkomputerów za setki milionów dolarów po to, aby testować wybuchy głowic (czy to istniejących czy tych, które dopiero powstaną) to zwykłe marnotrawienie pieniędzy. Przecież nasi kochani politycy ustanowili prawo zakazujące budowy, testowania i używania głowic. Skoro więc nie można tej broni nigdy użyć, po co badac konsekwencje jej wybuchu? Odpowiedź jest prosta. Otóż, gdyby doszło do ostrego konfliktu to prawo zostałoby olane, a przyciski nuklearne zostałyby wciśnięte.
Dlaczego nie podjęto się likwidacji istniejących głowic? Wydaje mi się, że one są dalej produkowane, a symulacje mają określić, kiedy, gdzie i ile ich wystrzelić, aby wygrać.
mikroos, 11 października 2009, 18:41
Żadna umowa międzynarodowa nie zakazuje stosowania głowic. Są jedynie regulacje zabraniające produkcję nowych oraz nakazujące ograniczenie istniejących arsenałów.
Mariusz Błoński, 12 października 2009, 12:34
Wybacz, ale pytanie jest mocno naiwne.
Wyobraźmy sobie, że USA, Francja i Wielka Brytania rezygnują z głowic, bo są tacy kochani. Rosja nie zrezygnuje, bo to jedyny objaw potęgi tego kraju. Chiny też nie, bo niby dlaczego? Izrael potrzebuje głowic, żeby odstraszać Arabów. Pakistan i Indie lubią sobie nawzajem nimi grozić.
Po co rezygnować z czegoś, co może być przydatnym narzędziem w polityce?
mikroos, 12 października 2009, 13:02
Poza tym chciałbym zauważyć, że posiadanie głowic przez takie np. USA i Chiny w rzeczywistości wcale nie jest groźne. Władze tych krajów są świadome, że uruchomienie choćby jednego silosu będzie oznaczało koniec nowoczesnego świata. Najgroźniejsze są te kraje, które mają po jednej albo dwie głowice, ale za nic sobie mają międzynarodowe umowy.