Dyrektor Obserwatorium Watykańskiego o istnieniu inteligentnego życia poza Ziemią
W ubiegłym tygodniu światowe media zelektryzowała wiadomość o odkryciu starszej nieco większej kuzynki Ziemi, która znajduje się w ekosferze swojej gwiazdy. Natychmiast też odgrzano stare pytanie, jakie stanowisko zajmie Watykan wobec ewentualnego odkrycia inteligentnego życia.
Do planety Kepler 452b nie jesteśmy w stanie obecnie dotrzeć. Znajduje się ona w odległości 1400 lat świetlnych od Ziemi. Sonda New Horizon potrzebowała aż 9 lat by dotrzeć do Plutona odległego od Ziemi mniej niż 6 godzin świetlnych. Niewykluczone jednak, że w niedalekiej przyszłości zdobędziemy dowody na istnienie inteligentnego życia poza Układem Słonecznym. A może - puszczając wodze fantazji - to mieszkańcy innej planety odwiedzą kiedyś Ziemię? Jak na taką możliwość zapatruje się Watykan?
Dziennikarze zapytali o to Jose Funesa, dyrektora Obserwatorium Watykańskiego. To jeden z najstarszych na świecie instytutów naukowych zajmujących się obserwacjami nieba. Jego początki sięgają 1576 roku, a od 1933 siedzibą obserwatorium jest Castel Gandolfo. Od 1993 roku, dzięki współpracy z University of Arizona, Obserwatorium uruchomiło nowoczesny teleskop VATT na Mount Graham w Arizonie. Sam dyrektor Funes ma tytuł naukowy z teologii i jest doktorem astronomii. Pytany o kwestię Boga i inteligentnego życia poza Układem Słonecznym stwierdził, że co prawda Bóg mógł stworzyć planety i życie podobne do tego, co znamy z Ziemi, ale nie było drugiego Jezusa. Odkrycie inteligentnego życia nie będzie oznaczało, że pojawił się drugi Jezus. Inkarnacja Syna Bożego to jedyne wyjątkowe wydarzenie nie tylko w skali Ziemi, ale i wszechświata - powiedział Funes. Istnienie inteligentnego życia na innej planecie nie jest sprzeczne z wiarą chrześcijańską. Biblia to nie książka naukowa. Błędem jest poszukiwanie w niej odpowiedzi na pytania naukowe - dodał.
Tego typu badania, poszukiwania życia we wszechświecie pomaga nam zrozumieć samych siebie, nasz potencjał, ale i nasze ograniczenia - mówi uczony.
Komentarze (41)
Jajcenty, 31 lipca 2015, 16:18
Zadziwiająco kategoryczne stwierdzenie. Jestem prawdziwie ciekawy dowodu tego twierdzenia, nawet na gruncie teologicznym.
Równie chętnie zobaczę dowód nieprawdziwości twierdzenia przeciwnego.
Ykee, 31 lipca 2015, 21:57
Przez chwilę błysnęła mi Krucjata Ziemian: "Nawracajcie się kosmici, bo tylko na marnej Ziemi narodził się bog! Jesteśmy wybrani!" i "Kto we mnie uwierzy już jest zbawiony, a kto nie uwierzy już jest potępiony" - ilu takich biednych kosmitów zostanie potępionych? Nie sposób zliczyć... Fala dżihadu przelewa się przez galaktykę - jak w Diunie...
Religia to szaleństwo - szkoda, że dowody na prawdziwość przedmiotu wyznawanej wiary widoczne są tylko wtedy, gdy w nie uwierzysz...
pogo, 31 lipca 2015, 23:57
Kompletnie nie rozumiem skąd ograniczenie, że inkarnacja "Syna Bożego" mogła nastąpić tylko raz. Przecież to chyba dość oczywiste, że na każdej planecie gdzie jest inteligentne życie powinien też choć raz się pojawić.
Osobiście jestem niewierzący, więc bezczelnie zadam pytanie: Jeśli Bóg jest wszechmogący to czemu nie mógłby się objawić jednocześnie (w dowolnej formie) w wielu światach? I czy może stworzyć kamień, którego on sam nie da rady podnieść?
smoczeq, 1 sierpnia 2015, 09:29
Myślę, że tak właśnie było. O ile On istnieje. Myślę, że objawił się jednocześnie na wielu światach.
Jeżeli jest wszechmocny to może np. ograniczyć tymczasowo swoją moc, tak, by nie móc podnieść tego kamienia. Albo rozdwoić się, tak, by ta druga jego połówka była jego słabszą częścią. Wtedy On jako słabsza część mogłaby nie podnieść kamienia. Podobnie jak to, że Bóg, występował(?) w trzech formach, jako On, Jezus i Duch Święty. Każdy bodajże z innymi killer features
Jajcenty, 1 sierpnia 2015, 11:34
I czy logika oraz fizyka ma nieskończony zakres stosowalności. Pytanie o kamień to klasyczne "to stwierdzenie jest fałszywe". Słowo na dzisiaj: metalogika
ex nihilo, 1 sierpnia 2015, 11:51
Bezproblemowo Wystarczy ziarenko piasku w dowolnym punkcie, gdzie nie istnieje "podnieść" Żeby wygodniej było, ten kamień może być np. całym wszechświatem.
Krzychoo, 2 sierpnia 2015, 19:38
Kiedyś czytałem takie ciekawe opowiadanie o chrześcijaństwie w kosmosie: generalnie kosmici przyjęli chrześcijańską doktrynę i bla bla. Najciekawsze stwierdzenie: ludzie to tacy Żydzi wszechświata - zabili (ukrzyżowali) Boga.
Aborygen, 2 sierpnia 2015, 23:13
A ja twierdzę Panowie i Panie , że czajniczek Russela krąży zarówno wokół Słońca jak i gwiazdy Kepler 452b. A ojciec Pio już tam był- w przeciwieństwie do Jezusa posiadał dar bilokacji. Ok, bardziej na poważnie...
Twierdzenia filozoficzno- religijne na gruncie nauki brzmią często niedorzeczne. A zdanie:
jest nie tylko arogancko teocentryczne, jest po prostu śmieszne. Zwłaszcza w zestawieniu z następnym cytowanym zdaniem, w którym autor stara się utrzymać ton naukowy.
MrVocabulary (WhizzKid), 3 sierpnia 2015, 14:24
Nie wiem, czy wiecie, ale wśród moich co bardziej narwanych współwyznawców (w tym jeden astrofizyk-katecheta – niezłe wombo-combo, co?) przewija się ludyczno-fantastyczna teoria, jakoby Ziemia była Ziemią Świętą wszechświata, zmarli święci żyją na Saturnie albo którymś z jego księżyców, a piekło jest w jądrze Ziemi.
A to kategoryczne stwierdzenie nie jest wcale takie kategoryczne, jeśli potraktować je bardziej generycznie, tj. że mówi o konkretnym Synu Bożym zwanym Jezus. Bóg pewnie nie jest ograniczonym nuklearnym modelem rodziny, zatem posiadanie synów dedykowanych dla każdej planety jest wykonalne. I tutaj dlaczego mogłoby tak faktycznie być: szansa na to, że kosmici wyglądają jak my jest nikła. Jezus miał ludzką matkę (zwaną paradoksalnie Matką Boską). Także, stąpając po granicy sacrum i profanum, był hybrydą. Wątpię, żeby inne planety miały Syna Bożego z ludzkim* DNA.
Niemniej, czuć arogancją – ale jako PR to pewnie do większości przemawia… niestety.
To niekoniecznie jest ton naukowy. Jeśli mamy „fizykę” rozumianą jako naukę w ogóle i „metafizykę” rozumianą jako wszystko to poza poznaniem naukowym, to jego wypowiedź była metasystemowa, tj. nie była naukowym opisem informacji zawartych w Biblii, ale stwierdzeniem, że te dwie rzeczy są rozdzielne. To tak, jakby powiedzieć, że naukowiec mówi, że biologia i fizyka są różne od siebie, bo jedna się zajmuje systemami żywymi, a druga nie – i choć ta terminologia jest typowo biologiczna, to się odnosi do stwierdzenia o poziom wyżej.
Niestety twierdzenia naukowe na gruncie nauki często też. Podobnie jak twierdzenia nauki na temat religii.
Wspomniana przez Jajcentego metalogika jest dobrym tropem. W ogóle wyrwanie się z układu odniesienia jest. Swoją drogą – czy tylko mnie denerwuje, że niezależnie od przekonań większość jest na tyle arogancka, że dyskredytuje przekonania innych? I że ci sami ludzie poświęcają czas albo na udowadnianie Biblii, albo jej tępienie itd., zamiast się zająć walką z arogancją? Zresztą tutaj ani religia, ani nauka ma niewiele do powiedzenia – niemniej ciekawie będzie to skonfrontować z realiami w przyszłości.
Jajcenty, 3 sierpnia 2015, 15:55
To bardzo literalne podejście i w sumie podobne tego co zaproponował ex nihilo jako obejście paradoksu wszechmocy. W religii chrześcijańskiej Jezus pełni pewne funkcje, w szczególności daje obietnicę zbawienia. Z mojego punktu widzenia dyrektor Obserwatorium Watykańskiego powiedział, że inne byty świadome nie otrzymały lub nie otrzymają takiej obietnicy.
Przy okazji, ex nihilo wzywam Cię byś podołał paradoksowi wszechwiedzy i wolnej woli. Tylko proszę bez przestrzeni poza Czasem.
darekp, 3 sierpnia 2015, 17:37
krzysiek, 4 sierpnia 2015, 01:06
Może na innych platenach nie było jabłek, węży bądź kobiet. Jezus nie był tam potrzebny więc pomagał w zbawieniu tylko na Ziemi.
ex nihilo, 4 sierpnia 2015, 02:22
Na Twe wezwanie... z nicości wyłażę
Fakt, że to, co zaproponowałem, jest "obejściem" (podmiana powodu niemożliwości podniesienia), czekałem na protest, ale go nie było Można i bez obejścia: wszechmoc, to możliwość zrobienia wszystkiego, co się zachce. Czyli "chcę móc podnieść ten kamień (chociaż ciężki)" jest równoważne "chcę nie móc podnieść tego kamienia (bo za ciężki)" i to drugie chcenie będzie taką samą realizacją wszechmocy jak pierwsze, czyli wszechmocny może stworzyć kamień tak ciężki, że nie będzie mógł go podnieść, i żadnego paradoksu w tym nie ma - jak mu się zachce, to stworzy inny, jeszcze cięższy i go podniesie.
Nie wiem czy podołam (wszechmocny nie jestem), ale zabawić się można:
wszechwiedza jest efektem wszechmocy (chcę wiedzieć), podobnie jak wszechobecność (chcę być), i tak samo jak sama wszechmoc siłą tej wszechmocy może być w dowolny sposób ograniczana (chcę tego nie wiedzieć)... Gdyby wszechmocny nie miał mocy (odwracalnego lub nie, jak mu się zachce) ograniczania swojej wszechmocy (-> wszechwiedzy i wszechobecności), taki całkiem wszechmocny by nie był.
No i nima (tu!) przestrzeni poza czasem
Edycja:
To samo, inaczej zapisane: znam wszystkie możliwe Twoje linie życia, teraz nie interesuje mnie, którą wybierzesz, ale jak mi się zachce, to sobie ją 'wyświetlę'.
Edycja:
Następne zdanie: " Inkarnacja Syna Bożego to jedyne wyjątkowe wydarzenie nie tylko w skali Ziemi, ale i wszechświata." Czyli...
A co do tego: "Swoją drogą – czy tylko mnie denerwuje, że niezależnie od przekonań większość jest na tyle arogancka, że dyskredytuje przekonania innych? I że ci sami ludzie poświęcają czas albo na udowadnianie Biblii, albo jej tępienie itd., zamiast się zająć walką z arogancją?"
Gdyby dało się to sprowadzić do arogancji, to może i fajnie by było, ale się nie da. Wiara (religie) to gigantyczny biznes i równie wielka władza. Gorzej, że nie da się wykluczyć i takiego wariantu, że wiedza stanie się niezrozumiała już nie dla 90% homików sapiących, a dla 99% i wtedy być może wiedza bedzie musiała zejść do podziemia (jeśli tam piekło jest, to może i ok., bo w piekle zimy chyba nie ma, no nie? ).
Jajcenty, 4 sierpnia 2015, 08:33
Ta wersja jest bardziej elegancka bo nie wymaga wszechmocy. Znam wszystkie linie czasu - załatwia sprawę
Gość Astro, 4 sierpnia 2015, 10:46
Czy w tym punkcie ma sens pytanie o podniesieniu?
MrVocabulary (WhizzKid), 4 sierpnia 2015, 10:51
Ale nie wiemy, czy to jest AN incarnation, czy THE incarnation Być może Jezus jest unikatowy, ale to nie zmienia faktu, że skoro jest w Trójcy Jedyny, to może też być w większej zbiorowości unikalnych istot. W tym sensie: Jezus-ziemianin i Jezus-kepplerownik-432-b to dwie różne unikalne istoty składające się z dwóch elementów każda: Syn Boży + lokalne DNA (mam nadzieję, że nie pójdę za ten tekst do piekła). W takiej interpretacji unikalność i wielokrotność się nie wykluczają.
W Biblii nie ma nic o jabłkach. Jest o owocu – gr. male. Przy tłumaczeniu na wulgatę ktoś się walnął, bo łacina ma fałszywego przyjaciela – wyraz malum, czyli ‘jabłko’, ale także ‘pech’. Cała historia zresztą nie ma nic nic wspólnego z jedzeniem ani niczym takim. Ona uczy, że grzeszyć można tylko jeśli ma się wybór, a taki wybór można mieć tylko jeśli się jest istotą świadomą. Tak samo jak tylko istota świadoma może odczuwać wstyd. To nie jest historia o karaniu za wandalizm w sadzie, tylko takie „coming of age story” dla ludzkości – historia o narodzeniu się homo sapiens (sapiens).
Jestem przekonany, że jeśli a) jako teista mam rację, i b) są rasy we wszechświecie chociaż nieco podobne do nas, to na pewno mają/miały/będą miały podobną historię.
Gość Astro, 4 sierpnia 2015, 10:55
Jest w Trójcy? Czy to niezbyt życzeniowe twierdzenie?
Ludzkość jest zatem pozbawiona grzechu.
Jajcenty, 4 sierpnia 2015, 11:01
To jaka jest rola węża? Trochę pomógł dokonać wyboru zanim świadomość dokonywania wyboru się pojawiła. Trochę to zapętlone.
Gość Astro, 4 sierpnia 2015, 11:10
Stworzył świadomość? Niezmąconą światłością cieszą się ci, którzy nie mają wątpliwości. Czy intelekt nie ma wątpliwości?
MrVocabulary (WhizzKid), 4 sierpnia 2015, 11:47
Świadomość to wg mnie nie jest właściwość binarna, ale raczej skalowalna. Wąż reprezentował zachowania, które pragmatycznie i/lub moralnie (dla mnie to to samo) były złe/szkodliwe, oczywiście w kontekście nauki Bożej (czyli tych rozwiązań, które były dobre). Umówmy się: uzyskiwanie świadomości to coś, co zajęło tysiące lat. Starożytni Grecy i Chińczycy mieli technologię wystarczającą na zbudowanie prostego zegarka mechanicznego czy prostej lokomotywy, tylko nikomu to nie przyszło do głowy; to jest kwestia myślenia w innych kategoriach. Przypuszczam, że wąż był wcześniej, bo nawet psy, których ja świadomymi nie nazywam, rozważają wybory, np. czy posłuchać pana czy nie.
Uczulam jednak, że w Iliadzie i Odysei (w oryginale) nie ma słów oznaczających wahania, podejmowania decyzji albo wyboru. Im się rzeczy tylko dzieją, zawsze z zewnątrz. Nadal są społeczności na świecie, u których miałem ochotę = bóg mi kazał (przyszedł anioł i powiedział) = ciało mi kazało (i serce zabiło mu mocniej i zapłonął). Jeszcze w naszej erze nie wszystkie języki europejskiej wyróżniały jakąkolwiek nazwę emocji, która nie uwzględniała nazwy żadnego organu.
No ja właśnie od zawsze uważałem, że właśnie o problemie intelektu mówi ta historia. Że intelekt jest obarczony problemem etyki. Im większy intelekt w naturze, tym większa szansa zabijania dla zabawy (psy, małpy, delfiny, ludzie). Że intelekt jest tak skomplikowanym systemem, że w pewnym momencie część samego siebie musi poświęcić na autonadzór w postaci świadomości, która jest uproszczona, żeby vetować naprawdę dziwne wytwory intelektu. Religia i kultura – z mojego punktu widzenia – są tylko przeniesieniem świadomości poza pojedynczy umysł, co pozwala kolektywnie rozwiązywać problemy. To, że Ewa namówiła Adama mówi przecież dokładnie o tym – razem rozwiązujemy problem i razem ponosimy konsekwencje.
Gość Astro, 4 sierpnia 2015, 12:30
Pragmatycznie? Niekoniecznie. To nie jest to samo.
Dobre dla kogo?
Czy to nie etyka jest obarczona problemem intelektu?
Jesteś pewien? Sądzę przeciwnie. Im mniejszy intelekt, tym większa szansa na zabijanie dla zabawy.
Strata czasu, energii i szybkości działania. Nic więcej. Zadawala mnie twierdzenie o pierwszeństwie intelektu przed świadomością.
Czyli powrotem do istoty rzeczy.
Błąd. Winna jest Ewa. Niech rodzi i orze tę glebę.
Warto dodać (za http://wiadomosci.onet.pl/nauka/odkryto-blizniacza-ziemie-stanowisko-kosciola/91clvw), że
Czy oni odmówiliby nam chrztu? Tak się tylko zastanawiam.
MrVocabulary (WhizzKid), 4 sierpnia 2015, 12:32
Dla mnie to jest to samo. Dla mnie moralność ma tylko wymiar pragmatyczny, także w kontekście religii.
Wychodzę z założenia, że dla człowieka, przy czym traktuję tu religię jako całość w formie mempleksu, a nie konkretne kaprysy przedstawicieli kościoła.
Etyka jako nauka jest obarczona problemem intelektu jako pojęcia. Intelekt jako konkretna rzecz jest obarczona implementacją etyki.
W takim razie podaj mi przykład: a) płaza, gada, robaka, owada, planktonu, ryby albo bakterii, która się bawi jedzeniem oraz b ) psychopaty-sadysty, który miał poniżej 100 IQ. Sadyzm jest „głupotą” tylko w potocznym rozumieniu tego słowa. Dresiarze są agresywni, bo przez głupotę nic im nie wychodzi; ludzie z zespołem Down’a (IQ 30–70) za to rzadko są dresiarzami.
Tak.
Jak Ewa jest ładna, to ja wolę orać.
Gość Astro, 4 sierpnia 2015, 12:45
Pragmatyzm niekoniecznie ma wymiar moralny. Bywa czasem ważniejszy.
Ponieważ mempleks jest tak niejednoznaczny jak to tylko możliwe, to założę, że myślimy o jego ekspresji zwanej stereotypem. Twoje założenie może być zwyczajnie błędne. Przykro mi.
O tym nie dyskutuję. Tu wystarczy niewielki intelekt.
Możesz mi wskazać tę "konkretną rzecz"? Patrzę i nie widzę.
Dresiarze za to okazują się IQ na poziomie 150 lub wyżej. Tak?
Zapytaj Glaude. Lepiej odpowie.
A po co? Zaora i dalej będzie ładna.
MrVocabulary (WhizzKid), 4 sierpnia 2015, 13:14
Ale dla mnie to zupełnie to samo
Zbiór dowolnych pleksów, czyli cech/wierzeń/elementów znaczących. Nie znam innych interpretacji.
Każde pojedyncze wystąpienie niematerialnej rzeczy też zaliczam do konkretów.
Przeczytaj raz jeszcze cześć od wielkiej litery do średnika
To po co tracić czas, skoro ładna?