Ćma obejmuje Malezję we władanie
Malezję zalała fala wielkich ciem Lyssa zampa o rozpiętości skrzydeł sięgającej 16 cm. Owady próbują dostać się do domów, a w zeszłym tygodniu zakłóciły nawet mecz piłki nożnej na stadionie Darul Makmur w Kuantanie.
Wcześniej ćmy z rodziny uranidowatych widywano także w sąsiednim Singapurze (entomologów amatorów zachęca się, by zgłaszali tego typu przypadki na witrynie Habitatnews). Biolog N. Sivasothi podkreśla, że choć wydaje się, że to novum, w rzeczywistości mamy do czynienia ze znanym zjawiskiem. Ćmy występują także w innych porach roku, ale przez małą liczebność ludzie ich zazwyczaj nie zauważają. Rokrocznie owady wychodzą z ukrycia między kwietniem a sierpniem. Wiele wskazuje na to, że 2014 to rok masowego pojawiania się (ostatni tak duży wysyp miał miejsce w 2005 r.).
Ekolog Anuj Jain tłumaczy, że korzystanie ze światła do nawigacji często sprowadza ćmy na manowce (czytaj: do królestwa ludzi). Tendencja do przemieszczania się w poszukiwaniu niezjedzonych roślin przyciąga L. zampa do świateł obszarów miejskich.
Ćmy nie stwarzają zagrożenia, ucierpieć mogą jedynie astmatycy, którzy okazaliby się wrażliwi na włoski z ich skrzydeł. Nie ma potrzeby, by ludzie zabezpieczali się przed L zampa, bo nie wywołują one alergii ani [innych] chorób. W rzeczywistości są ważnymi zapylaczami i wdzięcznym obiektem do obserwacji - opowiada Lena Chan, dyrektor Narodowego Centrum Bioróżnorodności przy Radzie Parków Narodowych w Singapurze.
Ponieważ w pobliskich Chinach ćmy są postrzegane jako symbole śmierci (mają reprezentować dusze ukochanych zmarłych), niektórzy reagują na ich pojawienie się lękiem.
Komentarze (0)