Podróż na Marsa ryzykowna dla mózgu
Eksperci obawiają się, że podróż na Marsa może wiązać się z uszkodzeniem mózgów astronautów. W ostatni piątek przedstawiono wyniki badań, z których wynika, że długotrwała ekspozycja na promieniowanie kosmiczne wiąże się z podobnym do demencji upośledzeniem zdolności poznawczych.
Finansowane przez NASA badania na myszach wykazały, że promieniowanie kosmiczne powoduje zmiany w strukturze oraz integralności komórek mózgu i synaps. Profesor onkologii, Charles Limoli, z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Irvine mówi, że bez wątpienia skutki promieniowania dla ludzi będą takie same jak dla myszy. Astronauci mogą doświadczyć problemów poznawczych, które będą prowadziły do zmniejszenia ich możliwości, zagubienia, pojawienia się stanów lękowych oraz długoterminowych problemów poznawczych - mówi uczony. To z kolei może negatywnie wpłynąć na całą misję, szczególnie gdy np. w czasie gdy astronauci będą spali pojawią się problemy i ludzi trzeba będzie awaryjnie wybudzić.
U myszy poddanych badaniom pojawiły się zmiany fizyczne w mózgu, zauważono też mniejszą zdolność do uczenia się, a zwierzęta miały problemy z pamięcią. Były też mniej ciekawe otoczenia, nie interesowały się tym, co wokół nich. Już z wcześniejszych badań wiadomo, że uszkodzenia i utrata synaps to wczesna oznaka rozwijającej się choroby Alzheimera.
Planowana przez NASA załogowa misja na Marsa będzie trwała co najmniej 2,5 roku. Dotarcie do Czerwonej Planety zajmie około 6 miesięcy, pobyt na Marsie to co najmniej 18 miesięcy. Zanim ludzie polecą tak daleko konieczne będzie poradzenie sobie z licznymi problemami medycznymi, które może spowodować zarówno długotrwałe przebywanie w stanie nieważkości jak i wystawienie się na oddziaływanie czynników, przed którymi chroni nas atmosfera i pole magnetyczne Ziemi.
Komentarze (16)
Astroboy, 4 maja 2015, 14:29
Niejednokrotnie w kwestii "misji na Marsa" wyrażałem swoje zdanie, ale, na Boga!, czym zawiniły biedne myszy? Toż zdecydowanie więcej debili rodem Homo się tam pcha – jakoś nie słyszałem o jakiejkolwiek myszy, która z własnej woli chciałaby tego dokonać…
pogo, 4 maja 2015, 15:01
To, że nie słyszałeś o takich myszach nie znaczy, że ich nie ma. Nie rozumiemy "mysiego" języka, więc nie możemy mówić, że wiemy czego one chcą
darekp, 4 maja 2015, 15:16
Cóż, racja, nikt nie udowodnił, ze "duch eksploratora" to tylko ludzka cecha
Tj. of course przynajmniej części ludzi, bo Astroboya takie klimaty nie ruszają, wiemy
gooostaw, 4 maja 2015, 16:00
Tak naprawdę to wybitnie inteligentne istoty z innego wymiaru (które zwiemy Myszami) eksperymentują na nas, jednak nie potrafimy tego dostrzec.
thikim, 4 maja 2015, 20:32
Niech mysz która nie chce lecieć na Marsa podniesie rękę? Żadna nie podniosła? Czyli wszystkie chcą lecieć. Dowód Astroboyowy
Tylko po co szukać takich co mają polecieć zdrowi jak znajdzie się masa takich co poleci chorych, nie przeżyje i nie wróci? Odpada wtedy wiele problemów, np. z NFZ i ZUS.
Astroboy, 4 maja 2015, 21:46
Skoro nie znamy "mysiego", i zapewne nie chcemy uprawiać dowodzenia opierając się na doskonałym wszak logicznie dziele "Młot na czarownice", to proponuję jednak pomoc tak zacnym instytucjom jak NFZ czy ZUS, bo zapewne niejeden (niekoniecznie chory) przedstawiciel Homo ponoć sapiens z radością zamieni się rolą z inkryminowanymi myszami.
darekp, 4 maja 2015, 22:13
Astroboyu, a możesz wyjaśnić to jakoś bardziej klarownie? Bo ja akurat widzę w tym jakiś pozytyw, że myszy - w przeciwieństwie do nas - nie muszą płacić składek na (chory) ZUS. Może rzeczywiście są inteligentniejsze od nas?
Astroboy, 4 maja 2015, 22:39
A co tu wyjaśniać?
To nie wiesz, że nie brakuje chętnych którzy za laurkę "Udział W Misji Na Marsa" pozwolą wystawić swój czerep na intensywne promieniowanie kosmiczne?
radar, 5 maja 2015, 06:57
Dokładnie, ale to za udział, a nie za jakieś "wątpliwej jakości/przydatności" badania
Nie minął dzień, a Ty już nie pamiętasz jak nazywały się myszy, które brały udział w badaniu, a za "udział" historia zapamięta!
Znamy Gagarina, znamy Armstronga, a kto pamięta o pozostałych astronautach na Księżycu? Bycie pierwszym to bycie pierwszym...
darekp, 5 maja 2015, 10:34
thikim, 5 maja 2015, 10:43
Ludzie są różni. I w pewnych warunkach są potrzebni tacy co dbają o bezpieczeństwo a w innych tacy co są gotowi za przysłowiową fajkę albo i za chwilę adrenaliny siąść na nosorożcu.
Podbijanie Ameryki Płd. bezpieczne nie było (ot, taki wtręt żeby co niektórzy mieli o czym dyskutować ). Podbijanie Marsa także nie musi być.
Ważne żeby dostarczyć tam przy okazji misji jakieś zaopatrzenie, zbudować infrastrukturę itd.
Może się komuś wydawać nielogiczna taka podróż w jedną stronę aby umrzeć. Ale:
1. Wszyscy umieramy.
2. Np. w przypadku więźnia skazanego na śmierć taka podróż w jedną stronę może być przez niego traktowana i to logicznie rzecz biorąc jako wybawienie i możliwość zapisania swojego nazwiska jednak złotymi zgłoskami a nie plugawymi w historii ludzkości.
Jajcenty, 5 maja 2015, 11:31
Zdaje się że wykorzystywanie więźniów w szemranych celach jest nieetyczne. Niezależnie od przesłanek etycznych, jest wielu chętnych bez kartoteki chcących się zapisać złotymi zgłoskami. Gdybyśmy w ten sposób premiowali złoczyńców to mogliby dojść do błędnych wniosków
radar, 5 maja 2015, 13:06
darekp, 5 maja 2015, 13:24
Ech, zdaje się, że z tą Australią nie było tak prosto:
http://www.historycy.org/index.php?showtopic=42521
A przestępcy to byli ponoć - tak gdzieś czytałem w jakimś mało pewnym źródle, więc głowy nie daję - głównie drobni np. Irlandczycy którzy kradli z głodu itp.
EDIT: jeszcze coś takiego wyguglałem: http://blogiceo.nq.pl/languagepower/2013/01/26/pierwsi-byli-skazancy/
Wygląda na to, że jakichś naprawdę groźnych psychopatów nikt się nie zdecydował tam wysyłać.
Astroboy, 5 maja 2015, 14:22
Znamy i Kudriawkę (Łajkę), choć z definicji ona nie miała powrócić… Prawda o jej śmierci wyszła na jaw dużo później.
Co do skazańców w kosmosie, to już niejednokrotnie było.
Polecam polski wkład w ideę (doskonały film):
Ga, ga. Chwała bohaterom.
glaude, 5 maja 2015, 14:23
O skazańcach nie słyszałem, ale obiło mi się o uszy, że Angole wysyłali do Australii prostytutki i zakażonych na kiłę (syfilis). No i oczywiście pacyfikowanych irlandczyków.