Naukowcy radzą NASA
Amerykańska Narodowa Akademia Nauk opublikowała raport dotyczący prowadzonego przez NASA programu załogowych lotów kosmicznych na Marsa. Zdaniem jego autorów amerykańskiej agencji kosmicznej trudno będzie samodzielnie ponieść koszty finansowe takiej wyprawy.
Autorzy raportu spojrzeli na wyprawę na Czerwoną Planetę z nieco innego punktu widzenia, niż zwykle. Załogowy lot na Marsa jest dla nich ważny nie tylko ze względu na związany z nim postęp technologiczny, ale również jako zabezpieczenie przetrwania ludzkości. Gdyby na Ziemi doszło do katastrofy, Mars mógłby stać się naszym drugim domem.
Specjaliści z Akademii Nauk podkreślają, że misja na Marsa będzie bardzo kosztowna i, aby się odbyła, konieczne jest znaczące zwiększenie budżetu NASA i danie wieloletnich gwarancji, że budżet taki zostanie utrzymany. To jednak będzie trudne, gdyż opinia publiczna nie jest przekonana co do sensowności tej misji.
Naukowcy wymienili też kilka warunków, które pozwolą na realizację misji. Ich zdaniem NASA powinna dążyć do realizacji swojego projektu przechwycenia asteroidy, przyciągnięcia jej w pobliże Ziemi i zbadania.
Kolejnym zaleceniem jest rozszerzenie współpracy z tradycyjnymi partnerami – Rosją i Europejską Agencją Kosmiczną. To pozwoliłoby NASA na zmniejszenie własnego udziału finansowego. Problem w tym, że partnerzy NASA są obecnie bardziej skupieni na Księżycu. Rozwiązaniem mogłoby być zaproponowanie im budowy stacji na Srebrnym Globie, która byłaby punktem pośrednim w podróży na Marsa.
Kolejnym istotnym elementem strategii NASA powinno być nawiązanie współpracy z Chinami. Obecnie amerykańskie prawo zabrania takiej współpracy. Jednak Chiny mają olbrzymie ambicje i dokonują szybkiego postępu w dziedzinie badań kosmicznych. Ponadto chińskie władze nie muszą liczyć się z opinią publiczną przy konstruowaniu budżetu, zatem łatwiej im będzie znaleźć środki potrzebne do zorganizowania misji. Bez współpracy z Pekinem NASA może stracić okazję na skorzystanie z tych środków. Tym bardziej, że Chińczycy już dawali do zrozumienia, iż szukają partnerów w dziedzinie badań kosmicznych. Jeśli ich znają, będą znacznie mniej zainteresowani współpracą z USA.
Ostatnim z ważnych elementów jest współpraca NASA z prywatnymi firmami, takimi jak SpaceX. Naukowcy są przekonani, że firma ta jest w stanie zapewnić Agencji odpowiedniej jakości usługi na orbicie okołoziemskiej. Nie są jednak pewni, czy rakieta Falcon Heavy, skonstruowana po to, by zawieźć astronautów na Międzynarodową Stację Kosmiczną, poradziłaby sobie z misją marsjańską. Dlatego też nadal trzeba pracować nad rozwojem Space Launch System.
Komentarze (36)
ThePX, 6 czerwca 2014, 08:04
Super! Wreszcie głos rozsądku z wysokiego szczebla - aby tylko to nie zostało zignorowane.
pogo, 6 czerwca 2014, 09:17
Zamiast osiedlać się na Marsie to powinni rozpocząć projekt przesuwania Wenus w nasz punkt libracyjny L3. Oczywiście zmieni to diametralnie rozkład punktów libracyjnych (założenie jest, że "wkłada" się tam obiekty o pomijalnej masie), ale najważniejsze, że będziemy mieć naprawdę solidną planetę do zaludnienia, która jest w sumie bardzo podobna do Ziemi, trzeba ją tylko schłodzić i rozkręcić.
Ciekawe za ile-set lat będziemy mieć technologię pozwalającą na przesuwanie planet
radar, 6 czerwca 2014, 10:08
To już chyba łatwiej "zbudować" nową planetę, "wystarczy" przesunąć w jedno miejsce miliony małych planetoid/asteroid, pozwolić przyciągnąć się do siebie i pod wpływem masy uformować planetę Astroboy, jak się podszkoli, może rozwinąć temat
Afordancja, 6 czerwca 2014, 10:31
Co to znaczy, przetrwanie ludzkości? Jeśli chodzi o to, że przesiedlamy część ludzi na inna planetę, żeby jak w jedną "walnie" to druga przerwa, to po co to? (pytanie filozoficzne) Dlaczego ludzkość (jako hm..żyjątko kosmiczne) ma trwać? Nie widzę korzyści z rozsiewania genów.
Jeśli chodzi natomiast o miejsce ewakuacyjne, to ok, tylko ja widzę gdzie indziej problem, jak w krótkim czasie przetransportować ludzkość z jednej planety na drugą. Paliwo, zasoby żywności, wody, jaka jest wielkość statków i ich ilość? No chyba, że chodzi o wybrańców
pogo, 6 czerwca 2014, 12:40
Natura stworzyła życie tak, że dąży ono do maksymalnego przedłużenia gatunku. Jesteśmy naturalnie zaprogramowani aby uratować choć część z nas i rozsiać swoje geny po wszechświecie
Nawet ci, którzy będą musieli zginąć, będą choć trochę szczęśliwsi wiedząc, że ludzkość wciąż będzie istnieć...
TrzyGrosze, 6 czerwca 2014, 13:29
Zazdrosnych malkontów zeżre zgryzota, choć nie wiem czy tym przeflancowanym na jakąś sztucznizne, też nie będzie trzeba współczuć.
radar, 6 czerwca 2014, 15:36
Ba, wg. prognoz znajdzie się mnóstwo ludzi, którzy włożą całe swoje zasoby i wysiłek po to, aby inni nie mogli polecieć jeśli oni się nie załapią
Mnie zastanawia dlaczego akurat Mars? Kto powiedział, że uda się go kiedykolwiek terraformować, aby mogło to życie się tam utrzymać, bo jeśli chodzi o życie w "kapsułach/statkach/podziemiach" to równie dobrze może to być dowolne ciało niebieskie gdzie i tak żyć się na powierzchni nie da.
pogo, 6 czerwca 2014, 15:43
A Mars, bo jest najbliżej. Ewentualnie możemy policzyć Księżyc, ale jest trochę mały i w razie wytrącenia Ziemi z orbity, on też przestanie się nadawać. Dodatkowo długa doba na Księżycu zwiększa problemy z utrzymaniem optymalnej temperatury.
radar, 8 czerwca 2014, 13:42
Oj, już nie bądźmy tacy, że tylko Polacy tak mają. Akurat badania były w USA i brali pod uwagę wszystkie narody, a właściwie w każdym z nich znajdą się tacy (co ważne bogaci i wpływowi) ludzie.
Wracając na chwilę do koncepcji drugiej Ziemi to chyba jednak lepiej zbudować swoją nową To tylko 10 mld km3 asteroid :] Mamy technologię mogącą przesuwać takie obiekty, nie mamy tylko funduszy.
Kto mnie oświeci i mi powie, czy sama masa wystarczyłaby w tym wypadku, aby w jądrze takiego tworu zaczęły zachodzić reakcje podobne jak w naszym ziemskim?
pogo, 9 czerwca 2014, 11:17
@radar
Tak na moje wyczucie to wystarczy. problemem może być czas potrzebny na ustabilizowanie się struktury... mogłoby to potrwać kilkadziesiąt tysięcy lat (w wersji bardzo, bardzo optymistycznej)
Astroboy, 9 czerwca 2014, 12:21
Radar, 10 mld km3 to kulka o promieniu nieco ponad 1300 km. Po kiego grzyba budować drugi (i to mniejszy) Księżyc? Jeśli masz technologię, to spróbuj przytachać w naszą okolicę taką tylko Cerres. No i obawiam się, że jak wymieciesz cały nawet pas główny, to dostaniesz nie więcej niż 10% tego, o czym wzmiankujesz. Co do oświecania, to jakie masz na myśli reakcje? Bo mi się tam wydaje, że przy skali o jakiej mówisz to z piasku bicza nie ukręcisz.
radar, 9 czerwca 2014, 14:24
Aj, masz rację, machnąłem się gdzieś w obliczeniach, a liczyłem oczywiście dla "mniej więcej Ziemi". Wychodzi ~1 bln km3 :/ Kurka, trochę dużo
Astroboy, 9 czerwca 2014, 14:33
Jeśli masz na myśli "mniej więcej Ziemię", to przywaliłbym nieco w Marsa. I zadbał o tlen. Będzie dobrze.
radar, 10 czerwca 2014, 13:53
No właśnie nie.
Tego dotyczyło moje pierwsze pytanie. Dlaczego Mars, skoro jest 2x mniejszy i ma tak cienką atmosferę, która prawdopodobnie nigdy nie będzie grubsza (za słaba grawitacja)?
http://pl.wikipedia.org/wiki/Mars#Atmosfera
Chyba, że pisząc "przywalił w Marsa" masz na myśli "pogrubienie go"?
Astroboy, 11 czerwca 2014, 05:34
Skoro jesteśmy na takim poziomie abstrakcji, to tak. W końcu chyba lepiej wykorzystać potencjał Marsa (zwłaszcza grawitacyjny), niż mordować się od podstaw.
A dlaczego Mars? Jaka jest realna alternatywa?
pogo, 11 czerwca 2014, 08:48
Najbardziej realną alternatywą jest, moim zdaniem, schłodzenie Wenus
Oczywiście kolonizacja Marsa będzie dużo dużo łatwiejsza...
Astroboy, 11 czerwca 2014, 08:57
Pogo, musiałby to być system ciągłego chłodzenia. Przy średniej temperaturze powierzchni ok. 460 °C jest mały problem...
Ale jestem ciekaw, co na to NASA?
radar, 11 czerwca 2014, 13:01
Hmm, bułka z masłem, najpierw, jak chciał pogo, należałoby przetransportować ją bliżej ekosfery, potem wypompować kwas siarkowy i CO2, nawiercić otwory przez płaszcz, aby nie dochodziło do gwałtownych erupcji, a potem dostarczyć wodę...
Już chyba lepiej "przywalić w Marsa", bo to możemy (technologicznie, prymitywnie, ale jednak).
http://pl.wikipedia.org/wiki/Wenus#Mo.C5.BCliwo.C5.9Bci_kolonizacji
Astroboy, 11 czerwca 2014, 17:37
Radar, niby tak, ale ta "bułka z masłem" rozbawiła mnie do łez. Proponując "powrót z gwiazd" pozwolę sobie zestawić dwie liczby. Jako pierwsza, roczna produkcja energii elektrycznej na Ziemi, czyli jakieś 6*1019J (chyba dobrze oszacowałem przyjmując dane USA z 2011 roku bodaj i zakładając ich udział na poziomie 26% produkcji światowej). Drugą będzie minimalna energia potrzebna do przesunięcia Wenus w miejsce "dogodne", czyli jakieś 8*1032J. Jeśli podzielimy tę drugą przez pierwszą, to dostaniemy nieco ponad 1013 lat. Tyle potrzebujemy czasu ("trochę" więcej niż wiek Wszechświata), by przy obecnym tempie produkcji energii elektrycznej "przepchnąć" Wenus.
Pogo, jako "dogodne" miejsce przyjąłem L1, bo niby po co L3? Chcesz pozbawić "nowy świat" całkowicie łączności ze starym? Oczywiście po takim "przepychaniu" żaden punkt Lagrange'a nie będzie już taki sam, a właściwie nie będzie miał sensu "klasycznego" punktu (raczej trzeba będzie "nawigować" by zachować stałą odległość Wenus-Ziemia).
Edit. Do oszacowania tej drugiej energii przyjąłem dość szkolny wzorek:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Prawa_Keplera#Pierwsze_prawo_Keplera
radar, 11 czerwca 2014, 21:43
W takim razie musimy być sprytniejsi...
Trzeba trochę poczekać na udoskonalenie nanorurek, albo najlepiej pikorurek
Wtedy ukręcimy taką dłuuuugą linę na odległość od Ziemi do Wenus w ich najmniejszej odległości, gdy Wenus wyprzedza Ziemię.
Opaszemy Ziemię tą liną, a Wenus złapiemy na lasso w minimum odległości, wtedy środek ciężkości układu połączonego będzie mniej więcej po środku i obie planety "wylądują" na orbicie w połowie odległości pomiędzy nimi
Jak nie chcemy ruszać Ziemi, możemy wykorzystać wielokrotnie cięższego Jowisza, ale wtedy lina musiałaby być bardzo długa, to mogło by być trudne
pogo, 12 czerwca 2014, 10:03
Punkt L1 ma tę wadę, że na Ziemi zrobi się dość ciemno... No i dużo trudniej o utrzymanie równowagi w takim układzie (2 ciała o podobnej masie w niewielkiej odległości od siebie).
Do tego dorzucę fakt, że na Wenus wciąż będzie wyraźnie cieplej niż na Ziemi...
Ale jest jeszcze opcja, że wprowadzimy obie planety w kręcenie się wokół siebie wzajemnie. Pomyślałem w pierwszej kolejności o płaszczyźnie prostopadłej do płaszczyzny układu słonecznego, ale chyba lepiej będzie zachować kąt podobny do tego jaki ma równik Ziemi...
Zastanawiam się jeszcze jak blisko siebie musiałyby być aby nie narobiło to problemów z temperaturą i długością doby. Okolice orbity geostacjonarnej?
Przy tak małej odległości w stosunku do masy obu planet można się spodziewać jakiegoś drobnego mieszania się atmosfer obu planet...
Księżyca można by się wtedy pozbyć, albo zostawić go na dalszej orbicie jako ozdobę.
Teoretycznie Wenus powinna się sama schłodzić jak trafi na odleglejszą orbitę... przy okazji pozbędzie się też siarki i CO2 z atmosfery i zacznie przypominać Ziemię (nie wiem tylko co z wodą)... Ale raczej trzeba będzie ten proces przyspieszyć, bo samoczynnie to by zajęło co najmniej kilka tysięcy lat, jeśli nie milionów.
No to pozostaje nam wykombinowanie technologii przesuwania planet, tak aby nie trwało to zbyt długo
Astroboy, 12 czerwca 2014, 10:34
Pogo, na serio to zbyt dużo problemów... W ciasnym układzie podwójnym Wenus-Ziemia, to stary świat pewnie zostanie wymieciony przez fale pływów oceanicznych (ale kto wie, może mieszkańcy starego świata z optymizmem przyjmą własną zagładę wiedząc, że rodzi się nowy wspaniały świat... ). No i widzę kolejny potencjalny problem w układzie potrójnym Wenus-Ziemia-Księżyc. Kalendarzyk małrzeński będzie wymagał nieco wyższej matematyki.
pogo, 12 czerwca 2014, 14:14
Przy tak ciasnej orbicie Wenus i Ziemia będą do siebie zwrócone cały czas tymi samymi stronami (to naturalna kolej rzeczy w takich układach). Fala pływowa powodowana przez Wenus będzie cały czas w tym samym miejscu. Część świata całkowicie zalejemy, a część osuszymy
Kalendarzyk małżeński raczej się z tego powodu nie zmieni, bo Wenus nie będzie wędrowała po niebie, będzie wisiała cały czas w jednym miejscu (ludzie na jednej połowy Ziemi nie będą mogli jej nigdy zobaczyć z miejsca gdzie mieszkają)
Astroboy, 12 czerwca 2014, 16:29
Synchronizacja nastąpi zapewne szybko, ale parę tysięcy lat pewnie zajmie. Co do kalendarzyka to nie podejmuję się dalszej dyskusji (bo nie mam zbytniego doświadczenia ), ale miesiąc (pochodzący nazwą od Księżyca) nabierze z pewnością nowego znaczenia.