Nic nie powstrzyma coraz szybszego topnienia lądolodu Antarktyki Zachodniej
Wygląda na to, że utraciliśmy kontrolę nad topnieniem lądolodu Antarktydy Zachodniej (WAIS). Jeśli chcieliśmy ją zachować, trzeba był podjąć zdecydowane działania wiele dziesięcioleci temu. Pozytywną strona naszych badań jest zaś rozpoznanie zagrożenia z wyprzedzeniem, więc ludzkość może się przystosować do podniesienia poziomu oceanu. Jeśli będziesz musiał opuścić lub przebudować wybrzeże, to informacja na ten temat podana z 50-letnim wyprzedzeniem jest bezcenna, mówi doktor Kaitlin Naughten z British Antarctic Survey (BAS). Stała ona na czele zespołu, który stwierdził, że topnienie lądolodu Antarktydy Zachodniej będzie przyspieszało niezależnie od działań podjętych przez ludzi.
Od kilku lat wiemy, że lądolód ten jest skazany na rozpad oraz że obecne tempo jego topnienia jest najszybsze od co najmniej 5,5 tysiąca lat. Naukowcy z BAS przeprowadzili symulacje za pomocą najpotężniejszego brytyjskiego superkomputera Archer i dowiedzieli się, że lądolód Antarktydy Zachodniej będzie topniał coraz szybciej, niezależnie od tego, ile gazów cieplarnianych wyemitują ludzie. Podczas symulacji brano pod uwagę różne scenariusze rozwoju sytuacji w przyszłości i różne poziomy emisji. Wszystkie wykazały nieuniknione przyspieszanie topnienia lądolodu. Nawet w najbardziej optymistycznym scenariuszu będzie ono 3-krotnie szybsze niż w XX wieku.
Lądolód Zachodniej Antarktydy roztapia się z powodu ogrzewających się wód Oceanu Południowego, szczególnie w regionie Morza Amundsena. Zawiera on tyle wody, że po roztopieniu poziom światowego oceanu wzrośnie o 5 metrów. Całkowite roztopienie się lądolodu byłoby katastrofą dla setek milionów ludzi mieszkających na wybrzeżach. Musimy pamiętać, że nad brzegami oceanów znajdują się potężne światowe metropolie. Dlatego naukowcy z BAS przypominają, że pomimo tego, iż rozpad WAIS jest nieuchronny i będzie przyspieszał, powinniśmy redukować emisję gazów cieplarnianych, dzięki czemu proces ten będzie przebiegał wolniej, zatem będziemy mieli więcej czasu, by się dostosować.
Dla lodów Antarktydy zagrożeniem nie jest ciepłe powietrze – tutaj wzrost temperatury musiałby być naprawdę dramatyczny – ale ciepłe wody oceaniczne. Masa lądolodu na kontynencie jest tak olbrzymia, że niżej położone warstwy lodu stają się plastyczne pod wpływem zalegającego na nich ciężaru i zaczynają spływać w stronę oceanu. Gdy już tam lód dotrze, unosi się na powierzchni wody, tworząc powiązany z lądem lodowiec szelfowy. Lodowce szelfowe spowalniają spływanie lodowców z lodu do oceanu. Jeśli ich masa maleje, to lodowiec z głębi lądu szybciej zsuwa się w stronę wody. I to właśnie lodowce szelfowe Antarktydy są najważniejszym czynnikiem stabilizującym cały lądolód. Ale też najbardziej wrażliwym, bo coraz cieplejsza woda oceanu coraz skuteczniej je roztapia. Dochodzi wówczas do cofania się tzw. linii gruntowania, granicy pomiędzy tą częścią lodowca, która spoczywa na dnie morza (na przykład na podmorskich grzbietach), a częścią pływającą.
Jakby tego było mało, Antarktyda jest specyficznie ukształtowana. W wyniku olbrzymiej masy lodu spoczywającego na skałach oraz erozji, w wyniku której przesuwający się przez miliony lat lód zdzierał kolejne warstwy skał, ponad 40% jej powierzchni znajduje się poniżej poziomu morza. A to powoduje, że woda łatwo dostaje się pod lód i go topi. Tym bardziej, że lód poddany większemu ciśnieniu na większej głębokości, topi się w niższej temperaturze. Dodatkowo zwiększa się też powierzchnia topnienia, więc proces przyspiesza. Mamy tutaj więc do czynienia z nawzajem napędzającymi się mechanizmami. Gdy linia gruntowania się cofa, coraz większy fragment lodowca unosi się na wodzie. W ten sposób zwiększa się powierzchnia styku lodu z wodą, a więc powierzchnia topnienia, jednocześnie większa część lodowca nie ma kontaktu z podłożem, zatem zmniejsza się tarcie hamujące ruch lodowca, lodowiec przyspiesza, topi się coraz bardziej, jest coraz cieńszy i lżejszy, coraz łatwiej odrywa się więc od kolejnych fragmentów dna.
Komentarze (1)
Astro, 25 października 2023, 20:44
Owszem. Jakieś 60% ludzkości powinno inwestować już w inne grunty. Jakoś nie widzę tego trendu. Generalnie ludź ma to gdzieś, bo jest za głupi. Będzie potem jak z wypowiedzią Cimoszewicza...