Niechęć do wilków jest ponadpartyjna. Myślistwo jest tu wspólnym mianownikiem
Im politykowi bliżej do myślistwa, tym gorsze jego nastawienie do wilków. Wskazują na to analizy wypowiedzi parlamentarzystów zawarte w sejmowych stenogramach.
Niewiele jest gatunków dzikich zwierząt, które by tak rozpalałyby dyskutantów, jak wilk. Polskie organizacje pozarządowe już od początku lat 90. XX wieku prowadziły kampanie na rzecz jego ochrony. Dzięki temu, po wiekach eksterminacji, a następnie dekadach intensywnej eksploatacji łowieckiej, wilk jest ściśle chroniony w całym kraju od 1998 r. Jednak nieustannie trwa ożywiona debata na temat jego statusu prawnego.
Nastawienie polityków do ochrony wilka nie jest zależne od ich politycznych barw, lecz od związku z łowiectwem. Im polityk był bliższy myślistwu, tym bardziej negatywnie wypowiadał się na temat samego drapieżnika
Literatura politologiczna wskazywała, że zagadnienia ochrony przyrody są bliższe partiom lewicowym, podczas gdy partie prawicowe mają do przyrody bardziej utylitarne podejście. Naukowców intrygowało więc, czy podobnie jest w kwestii ochrony wilka. Aby to sprawdzić, przeanalizowali wypowiedzi polityków od 1989 r., zawarte m.in. w stenogramach sejmowych. Wyniki badań ukazały się w najnowszym numerze czasopisma Zoophilologica. Polish Journal of Animal Studies.
Rezultaty naszych analiz nie potwierdziły przewidywań wynikających z wcześniejszych badań na temat nastawienia polityków do ochrony przyrody – wyjaśnia główny autor badań, Michał Figura, absolwent politologii na Akademii Humanistyczno-Ekonomicznej w Łodzi, cytowany w materiale przesłanym PAP. Okazało się, że nastawienie polityków do ochrony wilka nie jest zależne od ich politycznych barw, lecz od związku z łowiectwem. Im polityk był bliższy myślistwu, tym bardziej negatywnie wypowiadał się na temat samego drapieżnika.
Eksperci w swoim artykule podkreślili także rolę, jaką w ochronie dzikich zwierząt pełnią organizacje społeczne. Zaraz po przemianach demokratycznych w 1989 r. w Polsce zaczęły powstawać oddolne ruchy społeczne, skupiające się na zachowaniu resztek dzikiej przyrody – podkreśla współautor badań dr hab. Robert Mysłajek z Instytutu Genetyki i Biotechnologii Wydziału Biologii Uniwersytetu Warszawskiego. I to właśnie im zawdzięczamy ochronę wielu cennych gatunków, w tym wilka i rysia.
Komentarze (146)
Sławko, 9 stycznia 2020, 16:17
I tak chyba faktycznie jest. Politycy dużo gadają, ale dla nich i tak liczy się tylko kasa, resztę mają gdzieś. Pod pretekstem kornika wytną lasy, pod pretekstem ochrony owiec wybiją wilka, pod pretekstem ASF wybiją dziki itp. Umieją tylko niszczyć i zabijać.
Warai Otoko, 9 stycznia 2020, 16:44
Myśliwi... jak oni mnie denerwują! Co to ma znaczyć, że wywieszą sobie karteczkę gdzieś na jakimś drzewie na skrzyżowaniu dróg 200 m od lasu i to niby jest "ostrzeżenie" że oni tam strzelają z ostrej borni? Ja mam prawo sobie leżeć w trawie, chodzić po lesie etc. wchodzić do niego dowolnymi drogami i nawet tam spać i nie powinienem czuć się zagrożony że mnie jakiś pajac odstrzeli dla własnej przyjemności zabijania. Patologia. Nie mówię, że jesli jest rzeczywista potrzeba odstrzelenia jakiejś zwierzyny (nie wiem czy takowa występuje, zakładam że tak, ale nie znam się na temacie) to wtedy to może nie koniecznie jest to "zabawa w zabijanie", ale i tak jest to przeprowadzane źle. Powinny być obwieszczenia w internecie na odpowiednich stronach z oznaczeniami jaki teren jest niebiezpieczny etc. + blokada wszystkich dróg dojazdowych, szlabany/taśmy i duże widoczne tablice etc.
Aha jeszcze dodam jedną rzecz. Co do zagrożenia ze strony zwierzą. Nie bagatelizuje go absolutnie, zwierzęta mogą zabić człowieka i człowiek ma prawo się bronić etc. Z tym, ze tego co wiem wilk akurat jest zupełnie niegroźny, co innego niedźwiedź...
cyjanobakteria, 9 stycznia 2020, 16:52
Myśliwi lubią sobie postrzelać, więc ponadpartyjna zgoda i brak obiektywizmu nie dziwi. Chociaż wyniki badania są interesujące. Wilki maja złą prasę i to zaczynając od najmłodszych lat, bo są już w bajkach.
Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o kasę. Podejrzewam, ze dla myśliwego to szkodniki, bo polują na inną zwierzynę. Do tego wypijają wodę z klimatyzacji oraz niszczą ściółkę w lesie, a zimą depczą śnieg.
pogo, 9 stycznia 2020, 16:55
Oj tam od razu niedźwiedź. "Porozmawiaj" sobie w łosiem, żubrem czy choćby jeleniem...
Ergo Sum, 9 stycznia 2020, 17:11
Ludzi wypowiadających takie zdania powinno się separować od społeczeństwa. Czuję wstyd za to, że w ogóle wdaję się w polemikę z tak bezmyślnymi pełnymi nienawiści i niezrozumienia stwierdzeniami. Powinnam po prostu to olać. Rozumiem że każdy ma wolność wypowiedzi, ale czytanie tego działa destrukcyjnie na samą korę mózgową.
Tak, myśliwi lubią sobie postrzelać, podobnie jak np. murarz przybijać młotkiem, rybak łowić wędką, ogrodnik kosić trawę (co za straszne mordowanie młodych trawek!!!). I nie ma tym nic złego. Myślistwo jest potrzebne, do kontroli zaburzonego ekosystemu (zaburzonego nie tylko z winy człowieka lecz samej przyrody - np. przez wybuchy wulkanów). Jeśli rokrocznie odstrzelanych MUSI być kilkaset tysięcy dzików to jak to należy robić - humanitarnie urządzając im chlewnie więzienne? A że musi to rozumie każdy mający minimalne pojęcie o rozmnażaniu dzików. Podobnie jest z kontrolą wszystkich innych gatunków, których musi być odpowiednia ilość żeby przerost nie dewastował ekosystemu.
cyjanobakteria, 9 stycznia 2020, 17:41
To ciekawe, że piszesz o nienawiści. To już drugi raz, tym razem bezpośrednio w odniesieniu do mojego postu. Można się z tym, co napisałem nie zgodzić, ale za to od ciebie dowiedziałem się, że jako pseudo miłośnik zwierząt mam zgąbczenie mózgu, pusty czerep i jestem eko-ciemnotą nie potrafiąca dostrzegać w ludziach dobra. A teraz do tego, że działam destrukcyjnie na korę mózgową i że powinien być separowany od społeczeństwa. Może weź doklej do awatara okulary, bo chyba nie widzisz wyraźnie tekstu.
Ja znam myślistwo z takich artykułów:
https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/spoleczenstwo/1773346,1,wloscy-mysliwi-zastrzelili-tysiac-ptakow-nad-zalewem-wislanym.read
Jako zawód myśliwego jest potrzebny w określonych sytuacjach, jak zastrzelenie rannego zwierzęcia. Ale porównanie z murarzem jest nie na miejscu, bo oni w przeciwieństwie do myśliwych tworzą coś wartościowego.
Sławko, 9 stycznia 2020, 22:16
Wulkany wybuchają od miliardów lat, były też powodzie, wichury, pożary, epidemie i masa innych zagrożeń, i jakoś przez miliony lat przyroda dawała sobie z tym radę bez ludzi. Teraz nagle ludzie uznali, że muszą coś regulować. Nie, w większości przypadków nie muszą. Muszą tylko tam, gdzie sami ludzie doprowadzili do katastrofy ekologicznej. Muszą tylko tam, gdzie trzeba ratować zagrożone gatunki z winy ludzi. Strzelanie do zwierząt wymyślono głównie dla kasy. Myśliwi płacą za możliwość strzelania i za upolowanie zwierzęcia. Po to wymyśla się preteksty do odstrzału. Dla dzików wymyślono ASF. Tymczasem okazało się, że zabicie półtora miliona dzików w zeszłym roku nie zmniejszyło ani trochę rozprzestrzeniania się tego wirusa. Co więcej, są przesłanki by przypuszczać, że to myśliwi(!) w większym stopniu roznoszą ASF niż dziki. Tylko 1% odstrzelonych dzików miało kontakt z ASF! Zmniejszenie populacji dzików sprawia, że wilki szukają łatwiejszej zdobyczy i polują na owce, więc potem jest pretekst żeby strzelać do wilków. I tak w kółko. Trzeba zmienić myślenie, ale jak widać niektórym przychodzi to z trudem. Najłatwiej jest odstrzelić i jeszcze kasę na tym zarobić. Pif-paf i po sprawie. Inne metody stają się wówczas nieważne i ... zbyt kosztowne.
Rolnicy płaczą, że im zwierzyna wchodzi na pola, bo szkoda im kasy na grodzenie. To samo hodowcy owiec. Ile było walki o to, żeby budować przejścia dla zwierząt przez autostrady, bo to koszty większe o ... 1-5% całej budowy! I tak można wymieniać non stop. Zawsze chodzi tylko o kasę!
Zarzucasz innym nienawiść i agresję, ale to twoje wpisy są pełne negatywnych emocji. Nie widzisz tego? Czy ty czytasz to co sama napisałaś, zanim klikniesz "Dodaj odpowiedź"?
tempik, 10 stycznia 2020, 07:36
Niestety obecnie przebywanie w lasach jest bardzo ryzykowne. Mieszkam na terenie gdzie lesistość jest najwyższa w Polsce(chociaż bardzo szybko topnieje...), i co tydzień przemierzam dziesiątki albo setki km rowerem przez lasy. Te polowania myśliwych to zero wyobraźni. Większość nawalonych biega po lesie, najpierw strzelają później myślą. A najgorsze jest to że właściwie za nich polują hordy agresywnych psów biegających po lesie. to piane towarzystwo jedynie namierza swojego psiaka GPSem i dobija pogryzioną ofiarę. Ostatnio aż mnie sparaliżowało jak mnie te psiaki obskoczyły, a ja nawet gazu nie miałem, pyski całe we krwi,szczekają, na szczęście były dobrze wytresowane i nie ruszyły mnie. 5 km dalej spotkałem właściciela jadącego samochodem po lasach i szukającego ich. O dziwo trzeźwy i nawet dało się z nim normalnie pogadać, ale i tak takie sytuacje są niedopuszczalne.
A co do ASFu to własnie myśliwi odpowiadają za rozwlekanie tej zarazy. Zabijają w lesie dzika, bardzo często patroszą na miejscu. na parę godzin później łażą po wiosce, w tych samych ciuchach, bez dezynfekcji, tymi samymi samochodami jadą do sklepu itd....
Warai Otoko, 10 stycznia 2020, 09:35
Pełna zgoda, ale słowo niedopuszczalne jest dla mnie zbyt łagodne dla mnie to jest bulwersujące. Nie mogę pojąć dlaczego utrzymywanie tego patologicznego stanu rzeczy tak długo trwa. Myśliwi mają tak silny lobbing w sejmie czy co? Słyszałem, że niedawno jakąś kobietę te psy myśliwskie rozszarpały bo była na spacerze w lesie ze swoim psem czy psami...
Jestem w stanie uwierzyć (choć nie znam badań etc.), że w obecnej sytuacji konieczny jest odstrzał zwierzyny. Nie rozumiem natomiast jakim prawem jest to robione w taki sposób, że boję się wejść do lasu oraz nie rozumiem jakim prawem jest to robione dla sportu... Zabijać zwierzęta dla przyjemności ryzykując przy tym życie ludzi stosujących prewencję chorób psychicznych wydaje mi się wysoce nieodpowiednie.
Sławko, 10 stycznia 2020, 13:48
Jeszcze polecam ci lekturę:
Nawet te dwa krótkie teksty wiele mówią o ludziach i przyrodzie. Warto się nad tym zastanowić w kontekście myślistwa i tego czy jest potrzebne oraz do czego.
dexx, 10 stycznia 2020, 14:27
Warto dodać, że do tego "szlachetnego" hobby, gdzie jak mi to tłumaczyli myśliwi daje się szansę zwierzęciu, trzeba do niego podejść wytropić itd. dopuszczone zostały ostatnio noktowizory. w lokalnych sklepach za chore pieniądze schodziły na pniu. Takie to szlachetne hobby z tego się robi.
Co do rolników i ogrodzeń, to przynajmniej u mnie w regionie jest tak, że za szody wyrządzone przez zwierzynę płaci koło łowieckie, wiec to koła budują płoty na granicach pole/las.
Sławko, 10 stycznia 2020, 15:31
A to wydaje mi się być dużą patologią. Bo koła łowieckie wolą wybić zwierzynę i mieć z tego kasę niż ponosić koszty na płoty. Nie ma zwierzyny, nie ma szkód na polach. Koła zachowują tylko taką ilość, aby zarobić na polowaniach i mieć jak najmniej kosztów. Nie ma to nic wspólnego z ochroną zwierząt, czy utrzymywaniem równowagi ekologicznej.
dexx, 10 stycznia 2020, 15:51
A co ma mieć w spólnego z utrzymaniem równowagi, skoro zimą zwierzęta są w lesie dokarmiane a wiosną rolnicy narzekają że mają pola rozkopane.
Dokarmianie też nie wynika z dobrego serca, bardzo często kolo paszy można znaleźć np. linkę podłączoną do starego budzika. Po przerwaniu linki zegar zaczyna działać. Jest to metoda, że by określić o której np. dziki żerują w danym miejscu. Nie trzeba później całą noc siedzieć i pilnować, wystarczy przyjść godzinę wcześniej.
ex nihilo, 10 stycznia 2020, 18:07
Sprawa nie jest taka prosta, jak by się mogło wydawać - nie ma na poziomie ogólnym rozwiązań jednoznacznie "dobrych" lub "złych. Żeby nie wchodzić w tematy, o których ksiązki by trzeba napisać, a nie kilka zdań tutaj, zajmę się tylko jednym - talerzem, własnym. Jestem umiarkowanie mięsożerny. I wolę na talerzu mieć kawałek dzika niż świni. Dzik żył sobie swoim naturalnym dziczym życiem, aż dostał kulkę. Świnia "żyła" w przemysłowej tuczarni. "Żyła", bo to określenie czysto formalne - w tuczarni nie ma życia, jest tylko żarcie, sranie i ciągły stres.
Gdybym miał wybierać, wolał bym być dzikiem... i dlatego dzika zjadam bez żadnych oporów, a świniaka zjem, ale dużo trudniej przechodzi mi przez gardlo.
Sam nie poluję. Nie z powodów etycznych czy innych takich. Kiedyś miałem pomysł, żebym zjadać tylko te zwierzaki, które sam sobie ustrzelę. Ale wyszło inaczej.
Co do myśliwych - różni są. Ale gdyby ich nie było, kłusowników byłoby znacznie więcej, chociaż i teraz ich nie brakuje (niekiedy też wśród myśliwych). Chyba jednak lepsze legalne polowania i pukawki niż druty i inne takie (sam tego trochę zlikwidowałem). Albo trucizny rozkładane przez rolników. Itd.
ex nihilo, 10 stycznia 2020, 20:06
Polowanie nie ma koniecznego związku z sadyzmem. To różne sprawy. Ludzie mają takie samo prawo do polowania na dziki i zjadania ich jak wilki.
To raczej nadmierne uproszczenie. W mojej ocenie znacznie więcej i gorszej patologii chowa się pod garniturami i krawatami. Chociaż to nie jest ta patologia od drutów i sideł. Jeśli zabijają zwierzaki, to zwykle hurtowo, a nie detalicznie i nie po to, żeby je zjeść.
Ma. I to w przeważającej części legalnie - od robali do szczurów. Jeśli zlikwiduje się odstrzał, będą też zające, lisy, sarny i dziki. Niekoniecznie legalnie, ale skutecznie.
To nie jest syf, to zwierzaki... Ograniczam, ale te możliwości ograniczania mam dosyć ograniczone. Na samym zielsku nawet jednej zimy bym nie wyżył. Za mała gęstość energetyczna.
ex nihilo, 10 stycznia 2020, 20:30
Gdybym miał kucharkę, to pewnie bym z takimi sprawami kombinował, ale ja się do tych tematów zupełnie nie nadaję - zbyt skomplikowane dla mnie.
venator, 10 stycznia 2020, 21:08
A o czym myślimy?
Jan Władysłw Poczobut-Odlanicki, XVII wieczny husarz litweski, weteran wojen z Moskwą i świetny szermierz, na niedźwiedzia chadzał nie z flintą (broni palnej miał pod dostatkiem), a z włócznią, bo tak było "po męsku" i "honorowo" wobec króla puszczy. Ale już w owych czasach takie podejście to była już raczej rzadkość. Myślistwo już wówczas było patologią i dewastacją przyrody na skale dziś nie spotykaną. Taki król August III podczas jednego dnia" polowania", siedząc w budzie w swym zwierzyńcu, potrafił ubić 300 sztuk przywiezionej z Litwy zwierzyny, naganinej prosto pod lufy karabinów. Tylko w latach 1893-99, w dobrach Ksawerego Branickiego, ubito 30 007 zwierząt uznanych za "szkodniki" czyli wilków, lisów i jastrzębi wydr, kun, łasic, tchórzów, psów, jastrzębi, srok, kruków, czapl, a nawet łysek i wiewiórek (te ostatnie też były uzane za szkodniki). To była zaplanowana ekstermianacja, ale na ogół poprostu polowali panowie. Chłopstwo kłusowało. Stąd może obecnie popularność polowań wśród lokalnych elyt - róznej maści dyrektorów, biznesmenów, komendantów etc. poza tym aby polować trzeba mieć pieniądze. Taka zabawa dla lokalnych kacyków by wieczorem przy wódeczce zakulisowo pogadać o interesach. Tak jak i dwieście lat temu. Ale też i tacy ludzie są silną grupą lobbingową. Mają kasę i układy, choćby lokalnie.
venator, 10 stycznia 2020, 21:17
Więc do brzegu: "Owszem, ale dzisiejsze "polowanie" i "myślistwo" nie ma nic wspólnego z tym, o czym myślimy zapewne".
O jakim myślistwie więc raczysz mysleć?
ex nihilo, 10 stycznia 2020, 22:21
I tak ma być. To nie ma być walka ze zwierzakiem, czy coś w tym rodzaju, a szybkie i skuteczne zabicie. Dlatego np. nie podoba mi się propagowanie w wędkarstwie zasady "złów i wypuść". Ryba to nie zabawka. Złowiona powinna być zjedzona. Oczywiście od tego są i powinny być wyjątki, ale tylko wyjątki.
Pomijając już inne sprawy - wśród pierwotnych myśliwych, a o tych pewnie piszesz, zjedzenie było przejawem szacunku dla ofiary. Zabity zwierzak stawał się częścią myśliwego. I raczej bez ryzyka pomyłki można przyjąć, że był to jeden z czynników chroniących przed wybiciem wszystkiego, co dookoła się ruszało.
ex nihilo, 11 stycznia 2020, 03:21
>99,9%, czyli wszystkie zdrowe, jest przeznaczane do wszamania. Całkiem normalnie, jak w przypadku wszystkich innych zamordowanych dzików.
Każdy upolowany dzik musi być zbadany przed wszamaniem i jest to niezależne od ASF. Akurat wirus ASF dla ludzi i innych zwierzaków poza świniami, dzikami i ich krzyżówkami jest całkowicie niegroźny. I żeby było ciekawie - tych zamordowanych dzików wcale nie jest znacząco więcej niż byłoby zamordowanych gdyby ASF nie było, czyli bez odstrzałów sanitarnych.
W całej tej sprawie jest dużo nieporozumień. I polityki też.
To skonkretyzuj swoją rzecz.
ex nihilo, 11 stycznia 2020, 19:11
Żeby nie komplikować - możesz to potraktować jako wolnościową hodowlę zwierzaków do zjedzenia. Dzików strzela się 200-300 tys. rocznie, przy zachowaniu stabilnej lub lekko rosnącej populacji. Do tego jelenie, sarny, zające, ptaszory i co tam jeszcze jadalnego po polach i lasach gania. Przelicz to na wagę mięsa - dzik netto jakieś 20-30 kg, inne policz łącznie tyle samo co dzików. Teraz przelicz to na produkcję ferm przemysłowych i zobacz o ile mniej tych ferm musi być. A wszystko to nie tylko bez strat dla środowiska, jak to jest w przypadku produkcji (bo to nie jest przecież hodowla) przemysłowej, ale z korzyścią dla całego ekosystemu. I całkiem inne życie zwierzaków w lesie i tych z produkcji przemysłowej...
Dodaj do tego, co by się działo, gdyby zwierzaki rozmnażały się bez tych odstrzałów. Dziki np. mnożą się błyskawicznie, nawet dwa trzy mioty w roku. Lasów nie oddzielisz skutecznie od rolniczych upraw czy miast. Pójdą tam, tak jak już teraz wchodzą. Co na to rolnicy i ludzie w miastach? Co będzie się działo na drogach, bo ich też nie oddzielisz? Jak Ci się wydaje?
Dolicz do tego, że nadmierne zagęszczenie to łatwe rozprzestrzenianie się chorób, niebezpiecznych też dla zwierząt gospodarskich (jak z tym ASF), a czasem i dla ludzi. I co wtedy? No odstrzał, bo z reguły niewiele więcej można zrobić. Kto będzie wtedy strzelał, jeśli myśliwych nie będzie? Wojsko? Snajperzy ok., ale ilu ich jest, reszta się nie nadaje. Czyli co, napalmem wszystko?
Itd.
Zgadzam się z Tobą, że w myślistwie syfu nie brakuje, chociaż raczej nie on przeważa, jest tylko lepiej widoczny. Ale co w zamian? Profesjonalizacja byłaby bardzo kosztowna, a co najmniej wątpliwe, żeby syf mogła wyeliminować.
KONTO USUNIĘTE, 11 stycznia 2020, 20:55
Sankcjonowana prawnie na przestrzeni dziejów eliminacja szkodników ludzkich (kara śmierci) wykonywana jest i była przez profesjonalistów (pan kat), pomimo, że chętnych do wykonania tego aktu amatorów byłaby masa. Świat się zmienia technologicznie i również moralnie. Eksterminacja przerostu zwierząt też powinna być prowadzona przez zawodowców, a nie poprzez zaspokajanie chorych żądzy skumulowanych w myślistwie.
Kasy na to brak?
ex nihilo, 11 stycznia 2020, 23:22
Niekoniecznie. Podejrzewam, że gdyby zebrać wszystko zusammen do kupki, to zawodowcy byliby w mniejszości. Z takich najbardziej znanych przykładów - kamienowanie, plutony egzekucyjne, rodziny ofiar itd., itp.
Nie to jest sensem sprawy. Powtórzę - to jest przede wszystkim hodowla zwierzaków do zjedzenia, tyle że w warunkach naturalnych, a nie przemysłowych. Na wolności, a nie w jakichś obozach koncentracyjnych dla zwierząt. I z tą przemysłową produkcją mięsa by trzeba walczyć, to ograniczać, bo to jest znacznie gorsze niż myśliwi i polowania. Też jeśli chodzi o świadomość zjadających. Świnia z fermy ma talerzu jest dla nich tylko mięsem z mięsnego, kotletem, z niczym więcej się nie kojarzy, no może z ceną (promocja dzisiaj była!). Sarna czy dzik nawet po upieczeniu zwierzakiem zostaje.
Rozumiem emocje, ale często przeszkadzają one w obiektywnej ocenie. Czy bywają myśliwi z chorymi żądzami? Tak, bywają, ale raczej nie przekraczają one średniej krajowej. Nie znam dokładnych statystyk, ale przeciętny myśliwy strzela do zwierzaków kilka razy w roku, nawet jak dosyć często jeździ na polowania.
Podejrzewam, i raczej się w tym nie mylę, że tych chorych żądzy znacznie więcej jest wśród rzeźników z ubojni niż wśród myśliwych. Rzadko ktoś zmuszony jest do pracy w ubojni, zwykle to jest swobodny wybór. A co tam się często dzieje... tego w żaden sposób nie da się porównać z polowaniem.
A kto to będzie tym zawodowcem? Ktoś z mniej chorymi żądzami niż myśliwy? Wątpię.
Też zdarzało mi się tak myśleć, że zawodowcy itd., ale jednak to by chyba nie było lepsze. I to nie tylko z powodu kasy.
W lasach i leśnych sprawach przesiedziałem spory kawał życia. I nadal las to mój dom (pustynia czy rzeka też), bardziej niż ten z kamieni i cegieł, z którego piszę. Wchodząc do lasu, nawet takiego zwykłego, przeciętnego, jestem zwierzakiem, takim samym jak inne, które po tym lesie łażą. Tak jak one szukam żarcia - grzybów, malin, dzikich czereśni czy gruszek. A kiedy widzę zająca czy sarnę, niezależnie od tego, że mi się podoba jako zwierzak, zawsze gdzieś tam jest "czy bym go trafił"... Bo jestem drapieżnikiem, takim jak lis czy wilk. Tyle że wszedłem do tego lasu 10000 lat za późno. Chora żądza? Może.
KONTO USUNIĘTE, 12 stycznia 2020, 08:42
No ale to już historia !!!
Świat się zmienił technologicznie i zmienia moralnie.
W tym wątku nie jest dla Ciebie.
Na osi czasu ludzkości, to ostatnia prosta: w zasadzie dopięliśmy już analizę makro i mikro mięsa, a technolodzy żywności doszlifowują jego zamiennik na bazie roślinek.
Zabijają dla przyjemności! Wystarczy.
Trzeba ekstremalnie się wysilać, ich usprawiedliwiać. Tobie też słabo poszło, więc musiałeś przeskoczyć na rzeżników (zawód jeszcze istniejący).
I jak do rzeżni, czy na szafot, trafią tam ludzie specyficzni, ale zabijanie nie będzie dostępne pospólstwu.
I sam sobie odpowiedziałeś: jak taki pożal się Boże amator od siedmiu boleści, może szybko i skutecznie zabić, a nie mnożyć postrzałki.