Piraci kradną darmowe
Przed kilkoma dniami byliśmy świadkami niezwykłego eksperymentu w świecie muzycznym. Grupa Radiohead zaoferowała swój album „In Rainbows” w Internecie i pozwoliła użytkownikom decydować, czy chcą zań zapłacić. Początkowo ogłoszono sukces – większość użytkowników płaciła. Album pobrano z witryny aż 1,2 miliona razy. Wkrótce jednak okazało się, że nawet oferowanie muzyki za darmo nie chroni artystów przed piractwem.
Firma Big Champagne, specjalizująca się w śledzeniu serwisów torrent, poinformowała, że w ciągu kilku pierwszych dni w serwisach tych nielegalnie rozprowadzono co najmniej 500 000 kopii „In Rainbows”. Każdego dnia notowane jest 100 000 nowych nielegalnych kopii, co oznacza, że lada dzień album zostanie więcej razy pobrany nielegalnie niż legalnie.
Przypadek ten dowodzi, że piractwo nie ma nic wspólnego z ekonomią. Jeśli zdobycie nielegalnej kopii jest łatwe, to niezależnie od ceny oryginału, piractwo będzie się szerzyło.
Albumy, które są popularne w sprzedaży, są też popularne wśród piratów. Część ludzi, którzy chcą coś zdobyć, zapłaci za to, a część znajdzie sposób, by mieć to za darmo – mówi Eric Garland, szef Big Champagne.
Komentarze (30)
Gość shadowmajk, 20 października 2007, 14:05
A to akurat jest ciekawe... osobiscie jak bym mial szanse sciagnac album za darmo ze strony artysty badz zespolu to chetniej bym to zrobil niz uzywajac p2p bo po pierwsze bylo by to legalne po drugie wole Directlink takze nie bardzo rozumiem o co chodzi? swoja droga ludzie sami sobie szkodza "wiekszosc postanowila zaplacic" <- czy jakos tak nie rozumiem skoro daja za darmo to po cholere placic;/
dirtymesucker, 20 października 2007, 20:10
ja bym to ściągnął jedynie za dopłatą ;D
gedart, 20 października 2007, 22:00
Trochę to bez sensu. Jeśli coś mogę ściągnąć za darmo, to jakie ma znaczenie, skąd to ściągnę?
Człowiek, który dowiedział się, że Radiohead pozwala swój album ściągnąć za darmo, nie musi wchodzić na stronę zespołu, skoro woli korzystać z P2P. Może więc być to bardziej kwestia przyzwyczajenia lub wygody aniżeli skłonności do piractwa.
Poza tym - dlaczego darmowe ściąganie przez P2P nazywa się piractwem, a ściąganie tego samego ze strony zespołu - legalnością?
Zespół już swoje zarobił. Niewątpliwie więcej, niż gdyby dystrybucja odbywała się poprzez koncern medialny - który kasuje 95% wartości płyty. Muzycy byli świadomi, że tak to mniej więcej przebiegnie, zyskali zaś na tym coś zdecydowanie ważniejszego: ściągający ich płytę pozbyli się poczucia winy. Konsekwencje? Myślę, że wzrost popularności zespołu.
bracik2, 20 października 2007, 23:02
mam tylko jedno pytanie jaka była prędkość pobierania z serwera. To powinno wszystko wyjaśnić.
Arqs, 21 października 2007, 00:06
Ktoś pisząc ten artykuł nie zadał sobie trudu by sprawdzić jak wygląda rzeczywistość. Otóż można pobrać "In Rainbow" PRAWIE za darmo - trzeba się zarejestrować i określić ile się chce zapłacić i wtedy otrzymuje się linka do pobierania. Nie mam możliwości po prostu pobrania za darmo ze strony zespołu płyty klikając jakiśtam odnośnik.
Sama procedura jak dla mnie na tej stronie jest nieco zagmatwana, a na pewno bez znajomości angielskiego sobie nikt nie poradzi. I to jest wyjaśnienie dlaczego ta PRAWIE DARMOWA płyta pojawiła się w nielegalnym obiegu.
Osobiście wolę posłuchać zanim zapłacę - tu nie ma takiej możliwości. A eksperyment raczej polegał na tym, ze to odbiorcy określali ILE chcą zapłacić, a nie CZY chcą zapłacić.
mediafar, 21 października 2007, 11:59
co racja to racja, nie raczyliście sprawdzić jak się ma faktyczny stan rzeczy do tego o czym piszecie. Jestem właśnie po zalogowaniu... i ściągnięciu pliku z nową płytą. Zapłaciłem 0,00 funtów, sam download ok 49MB pliku trwał 10min. O czym wy piszecie?! Płatny donwload?? Trudna rejestracja? ??? no cóż..w dobie globalizacji i powinności znajomości języka nagielskiego takie pretensje świadczą o piszącym. Płytę ściągnąłem przesłuchałem, gorąco polecam ;-) przy większym natężeniu ruchu na serverze polecam odrobinę cierpliwości.
ozeo, 21 października 2007, 17:54
Snobistyczni artyści by chcieli aby w świecie internetu każdy wchodził na ich strone i akurat z niej ściągał pliki. Ja bez googla to nawet nie wiem jaka jest ich strona a tak z p2p mógłbym tą płyte ściągnąć bez zbędnych formalności. Prawda jest też taka że wielu urzytkowników p2p ściąga dane w ilościach hurtowych i często nawet nie przesłuchają pliki ,które ściągneli. Ludzie są leniwi ,klik i się ściąga a tu trzeba się rejestrować czytać jakieś pierdoły co oni chcieli przekazać deklarować ile chce zapłacić po co to komu? Nagrali płyte fani ,którzy chcieli zapłacić zapłacili i wszyscy powinni być zadowoleni. A że po całej operacji i ściągnięciu z ich strony domowej przeciętny internauta otrzymuje kolejne 50 MB niczym się niewyróżniających plików wśród reszty terabajtów mp3 jakie posiada to już nie ważne. Ważne że komuś zaimponuje że ma też legalną muzyke. Heh dziwny jest ten świat.
mikroos, 21 października 2007, 18:38
Czy snobizmem jest oczekiwanie, że ktoś zapłaci Tobie za wykonywaną pracę? Ciekawe, jak Ty byś się czuł, gdybyś pracował (nieważne, jaka to praca) i nie otrzymał zasłużonej wypłaty. A tym razem Radiohead poszli fanom dodatkowo na rękę, bo poprosili o zwyczajowe "co łaska" (bo tak naprawdę przy tradycyjnym obiegu płyt zespół i tak dostaje śmiesznie małe pieniądze - większość zżera dystrybutor i wytwórnia) zamiast określonej kwoty - to taki mały test na zaufanie. Także w tym wypadku argument, że rejestracja to zbyt duży wysiłek jest zwyczajnie marny i niepoważny.
Arqs, 21 października 2007, 20:24
Mediafar - nie wpadłem na pomysł żeby "płacić" 0,00. Bo to w zasadzie niczym nie różni się od tego, żeby powiedzieć artyście, że jego praca jest nic nie warta.
Jak ktoś bardzo chce to się zaloguje do tej strony (zdarzyło mi się kiedyś zarejestrować nawet na indyjskim forum choć nie rozumiałem tych "szlaczków") ale dla statystycznego użytkownika to proste nie jest. Jest w sieci wiele innych stron, gdzie logowanie rozwiązane w dużo bardziej przejrzysty sposób.
dirtymesucker, 21 października 2007, 21:43
mówiąc o zespole radiohead to zrobili dokładnie to o czym mówisz. widocznie sami stwierdzili że ich praca jest warta "co łaska" więc nie ma co ich bronić.
najważniejszy wniosek - "Przypadek ten dowodzi, że piractwo nie ma nic wspólnego z ekonomią"
mikroos, 21 października 2007, 21:45
Nie, po prostu uznali, że czasem warto zaufać fanom. Poza tym ta płyta ma też wymiar symboliczny, którego wydajesz się nie dostrzegać: jest protestem przeciwko eksploatowaniu artystów przez wytwórnie. To taki prztyczek w nos, pokazanie, że da się żyć i grać bez "pomocy" (sic!) koncernów fonograficznych (nawet jeśli początki bez ich wsparcia są bardzo trudne). To płyta symboliczna, a nie wycenianie siebie na "co łaska".
dirtymesucker, 21 października 2007, 21:53
no dobra ale w tym artykule nie chodzi o radiohead bo jest masa składów które nie grają dla kasy chodzi o piractwo które nie zależy od tego czy cos jest drogie
mikroos, 21 października 2007, 21:54
Ja tej tezy nigdy nie podważyłem, nawet więcej: sam tak sądzę, że nie chodzi w piractwie o kasę. To Ty wysunąłeś jakąś dziwną tezę, której teraz nie potrafisz obronić, jakoby zespół wycenił się na "co łaska".
dirtymesucker, 21 października 2007, 22:03
dalej nie rozumiesz. napisałeś "Ciekawe, jak Ty byś się czuł, gdybyś pracował (nieważne, jaka to praca) i nie otrzymał zasłużonej wypłaty" tak jakbys ich bronił ekonomicznie. żeby ci to wytłumaczyc użyłem sformułowania "co łaska" bo tyle oczekiwali i nie da sie temu w jakikolwiek sposób zaprzeczyc. gadasz o zaufaniu do fanow. jedno nie wyklucza drugiego.
mikroos, 21 października 2007, 22:07
Ale moje słowa były bardzo konkretną odpowiedzią na zarzu? (poniekąd absurdalny), że Radiohead prezentują snobistyczne postawy. never mind.
Piotrek, 23 października 2007, 10:57
Z definicji jak coś jest darmowe to nie można tego spiracić bo to nie możliwe. Na przykład w domu mam linuksa (ubuntu), jak wszyscy wiemy jest to open scure czyli darmocha i co jeśli go ściągnę z p2p to oznacza, że mam pirata? Bo nie ściągnąłem go z oficjalnej strony?...Jeśli radiohead swoją muzykę oferuje za friko to znaczy, że mogę ją ściągać kiedy chcę, gdzie chcę i skąd mi się podoba i nic im do tego a w dodatku jest to zupełnie legalne! Jeśli śmią twierdzić inaczej to znaczy, że utwory nie są darmowe i to jest jeden wielki pic na wodę.
Ten artykół to jakieś kompletne nieporozumienie.
mikroos, 23 października 2007, 19:55
Piotrek - bardzo się mylisz. Darmowe to nie to samo, co niechronione prawami autorskimi. Darmowe Ubuntu jest nie tylko darmowe, ale też wolne, czyli rozpowszechniane na takiej licencji, która pozwala na dalszą dystrybucję. Jeśli zaś np. napiszesz wiersz i rozdasz 100 jego kopii znajomym, a oni go rozprowadzą dalej, to mimo wszystko go spiracą, bo nie zapytali Ciebie o prawa autorskie. Kompletnie mylisz pojęcia.
dirtymesucker, 23 października 2007, 21:53
ale w tym przypadku nie rozdawali piosenek konkretnej liczbie osób a więc jest to praktycznie nie do udowodnienia skąd utwór został pobrany. był darmowy dla każdego.
mikroos, 23 października 2007, 22:15
Ale to nie daje Tobie prawa do dystrybucji w taki sposób, na jaki Ty masz ochotę. Powtarzam: cena 0,00 $ nie oznacza, że prawa autorskie (w tym prawa do dystrybucji) do dzieła wygasają. Oczywiście z wyłączeniem sytuacji, w której artysta wyraźnie pisze, że zrzeka się jakichkolwiek (lub ściśle określonych) praw do utworu.
dirtymesucker, 23 października 2007, 22:51
rozprowadzanie legalnych utworów wśród znajomych dla użytku własnego jest legalne czego chyba nie wiesz a co stanowi bardzo ważny punkt obrony wśród piratów
mikroos, 23 października 2007, 23:17
BZDURA, po wielokroć BZDURA. "Legalny" to taki, który jest wyjęty spod prawa autorskiego dotyczącego wyłączność dystrybucji. Cena utworu w tej sytuacji nie ma żadnego znaczenia, bo autor nie zrzekł się prawa autorskiego i dlatego to on decyduje, jakie są dozwolone kanały dystrybucji albumu. Poczytaj nieco o tematyce praw własności intelektualnej, a potem się wypowiadaj. Poza tym ten album nie jest z definicji darmowy, tylko kosztuje "co łaska", a to też znaczna różnica.
dirtymesucker, 23 października 2007, 23:30
to masz wow. a co do radiohead to nie będę sie powtarzał.
mikroos, 23 października 2007, 23:58
Poza tym ciężko będzie udowodnić przed sądem, że osoba z drugiego końca świata, która ściągnęła od Ciebie plik, to Twój znajomy. Owszem, czym innym jest pożyczyć kopię np. na wypalonej płycie - ale publiczne udostępnienie pliku w świetle interpretacji większości sądów jest dowodem, że celem nie było wcale podzielenie się plikiem z konkretną osobą, tylko puszczenie płyty w obieg bez kontroli tożsamości ściągjaących dany plik, co jest niedozwolone.
waldi888231200, 27 października 2007, 21:02
Coś takiego jak odkrycie samodzielne czegokolwiek jest niemożliwe (zbyt mało energii) , potrzeba wielu ludzi badających to zjawisko i rozwijających pole by na końcu ktoś mógł zakrzyknąć mam ale z niewiedzy uważa to za swoje odkrycie , po czym sprzedaje i szuflada. Stary mechanizm niszczacy współczesny świat - prawo patentowe i duża kasa.