Parlamentarzyści wycofują poparcie dla SOPA i PIPA
Protest przeciwko ustawom SOPA i PIPA, który przetoczył się przez sieć, już dał pierwsze istotne rezultaty. Kilku senatorów i przedstawicieli Izby Reprezentantów, którzy przedłożyli ustawy, wycofało lub zapowiedziało wycofanie poparcia dla nich.
Senator Roy Blunt już oficjalnie wycofał poparcie dla PIPA, a podobne działanie zapowiedział senator John Boozman. Bardzo istotne jest stanowisko senatora Orrina Hatcha, który przez lata postrzegany był jako sojusznik Hollywood. Hatch zapowiedział, że nie tylko zagłosuje w komisji przeciwko przesłaniu ustawy pod obrady całej izby, ale również wycofa swoje osobiste poparcie.
Spada też poparcie dla SOPA, nad którą trwają prace w Izbie Reprezentantów. Poseł-wnioskodawca John Carter zapowiedział, że jeszcze nie wie, czy ją poprze. Podobną opinię wygłosił inny wnioskodawca, Tim Griffin.
Komentarze (22)
Piotrek, 19 stycznia 2012, 09:31
Czyżby gilotyna została odłożona na "lepsze czasy"?...
Hidden, 19 stycznia 2012, 11:15
Zadziwiające jest, że wciąż nie wszyscy się z tych ustaw wycofali. Możliwe, że nie zdają sobie sprawy, jak wielkie konsekwencje ma ten protest na użytkownikach np. wikipedii, którzy widzą slajd "nie ma dziś wiki przez SOPA" i już na zawsze skojarzą sobie MAFIE z powodem ich niedogodności, szczególnie dotyczy to ludzi młodych z oczywistych powodów. W każdym razie mnie to ucieszy, jeśli wzrośnie niechęć do wspomnianych parasoli korporacyjnych i bytów ukrytych pod nimi, gdyż mam dość ich polityki dyktowania twórcom i odbiorcom kto, co, jak i za ile może robić.
Mariusz Błoński, 19 stycznia 2012, 12:35
Ależ wyborcy mają to, co chcieli. Dopóty nie będą myśleli przy urnach, dopóki będą takie rzeczy się zdarzały. Amerykanie sami są sobie winni i to w większym stopniu niż np. Polacy w podobnych kwestiach.
Casevil, 19 stycznia 2012, 13:20
O czym myśleć przy wyborach? Przy obecnym wpływie pieniądza na politykę ludzie nie mają żadnego wyboru... Czy Obama mówił, że wyśle więcej ludzi do Afganistanu? Bo jeśli dobrze pamiętam to właśnie tak się stało po objęciu przez niego fotelu prezydenta. Tak samo ma się to przy takich ustawach. Proszę mi wierzyć, jeśli jakikolwiek polityk, w jakimkolwiek państwie postulowałby cenzurę internetu nie miałby żadnego poparcia.
Mariusz Błoński, 19 stycznia 2012, 13:41
Dlatego mówię - trzeba myśleć, przyglądać się kandydatom, czytać i analizować ich programy, patrzyć co robią, co mówią... Ja od samego początku nie ufałem Obamie i miałem rację. Laureat pokojowego Nobla zwiększył zaangażowanie militarne USA na całym świecie. Np. za jego kadencji Stany prowadzą operacje militarne w większej liczbie krajów, niż za Busha. Gdybym był obywatelem USA to bym na niego nie zagłosowal.
Ale cóż, skoro dla wyborcy ważny jest kolor skóry, jak kandydat tańczy disco polo czy jak się uśmiecha, to jest to tylko i wyłącznie jego wybór.
I owszem, wybór istnieje. Ale dokonywany jest na zasadzie "ten jest ładniejszy", "ten i tak nie ma szans" itp. itd.
I nie ma Pan racji pisząc o politykach, którzy w żadnym kraju na świecie nie mieliby poparcia, jesli postulowaliby cenzurę. Przykład: Polska i rządy Donalda Tuska - znaczące ograniczenie wolności osobistych, próby cenzurowania internetu i... wygrane kolejne wybory Czyli wyborcy nagrodzili Tuska za jego poprzednie działania, zatem zgadzają się na ograniczanie swoich praw.
Piotrek, 19 stycznia 2012, 13:45
Bez urazy, ale jesteś idealnym przykładem o jakim Pan Mariusz wspomniał
Casevil, 19 stycznia 2012, 13:59
@Piotrek
Szybko zabierasz się do oceniania ludzi.
@Mariusz Błoński
Nie chodzi o sam fakt cenzurowania czy ograniczania praw, które oczywiście mają miejsce, ale o to, że nikt nie mówi o tym w swoich programach wyborczych, bo nie miałby żadnego poparcia.
Mariusz Błoński, 19 stycznia 2012, 14:08
Dlatego mówię: wyborcy powinni patrzeć nie na to, czy polityk jest fajny i słitaśny (a do tego się obecnie ograniczają), ale patrzeć co robi, co robił, co proponuje itp. itd. To, że partia nie ma czegoś w programie wyborczym nie znaczy, że wyborcy nie są poinformowani. Przecież to za poprzedniej kadencji rząd PO ograniczył wolności osobiste. I jest to wiedza powszechnie dostępna. Najwyraźniej wyborcom to nie przeszkadza. Tak czy inaczej, podejmują świadomy wybór i w ten sposób wpływaja na kształt państwa, w którym żyją. Mają to, co chcą.
este perfil es muy tonto, 19 stycznia 2012, 16:28
to jest niebywałe (i oczywiste zarazem) takie zachowanie dobitnie świadczy że politycy głosując nad ustawami nie mają żadnego doktrynalnego kompasu, zapewne w ogóle nie widzą różnicy między komunizmem,socjalizmem,liberalizmem,konserwatyzmem,faszyzmem itd. itp. tylko zajmują się "realną polityką", czyli próbują się dopasować do tego co opinia publiczna akurat chce (czyli banda przeciętnych ludzi którzy też mają nikłe pojęcie o doktrynach politycznych, do tego na którą łatwo wpływają massmedia, które niby z jednej strony są masowe bo mówią to co chce motłoch, z drugiej lekko nim sterują). Wiedziałem to od dawna (dlatego napisałem że to oczywiste), ale jakoś nadal mnie to bulwersuje.
Mariusz Błoński, 19 stycznia 2012, 17:36
Całkowicie sie zgadzam. Dobrze opisał to Kapuściński: "Do władzy dochodzi pokolenie gładkich. Nie strategów, nie Cezarów, nie mędrców - gładkich. Nie zaciekłych, nie ponuraków, nie ideowców, nie fanatyków - gładkich. Gładkich, zadbanych, uprzejmych, zręcznych, przymilnych, dbających, aby-wszyscy-mnie-lubili". Problem w tym, że tacy politycy nie są w stanie rozwiązać żadnych problemów, a tylko powodują, że powstają nowe.i"zyscy-mnie-lubili władzy dochodzi pokolenie gładkich. Nie strategów, nie Cezarów, nie mędrców - gładkich. Nie zaciekłych, nie ponuraków, nie ideowców, nie fanatyków - gładkich. Gładkich, zadbanych", uprzejmych, zręcznych, przymilnych, dbających, aby-wszyscy-mnie-lubili
wilk, 19 stycznia 2012, 18:20
Nie wiem czy zauważyłeś, ale sporo ludzi nie miała kompletnie pojęcia o co w tym chodzi, mimo informacji na stronie. Na Twitterze roi się od bzdur nawet w stosunku do samej Wikipedii, a nie wobec faktycznych sprawców i lobbystów…
Mały zbiór kwiatków: https://twitter.com/#!/herpderpedia
Hidden, 19 stycznia 2012, 18:29
Zauważyłem, jak się patrzy na słońce to nie widać gwiazd.
Piotrek, 19 stycznia 2012, 18:42
@Casevil
Być może i nie oznacza to, że na stałe, po prostu taka wstępna opinia. Zawsze jest jakiś wybór, tu jest pies pogrzebany...
@wilk
Zadziwiające, a wystarczy tylko wpisać u wujka Google to magiczne hasło
whiteresource, 20 stycznia 2012, 00:06
Uwspółcześnienie demokracji ( Contemporized Democracy )...
To jeszcze nie teraz, ale chyba powoli zbliża się konieczność wprowadzenia zmian w ustrojach lokalnych w obrębie poszczególnych krajów. Dostęp do globalnego internetu wciąż staje się wyraźniejszy. Z jednej strony narażamy nieco prywatności, ale z drugiej mamy szansę zyskać wgląd i prawo głosu każdego obywatela na poziomie jednostkowym... Nie wybiegając wyobraźnią zbyt daleko, można marzyć o nowelizacji ustroju demokratycznego - nowelizacji skracającej drogę do głosowania w obradach parlamentarnych dla każdego obywatela. Czasy się zmieniły, tempo życia również drastycznie wzrosło, kto temu zaprzeczy? Możliwe, że niezadowolenie z rządów wsród narodow wynika właśnie z szybkiej dewaluacji wartości członków rządów wybieranych na kolejne kadencje. Nasz wpływ na rzady ograniczony do oddania glosu tylko raz na kilka lat, wydaje się coraz mniej proporcjonalny do realnego, narastającego tempa życia i przemian rynkowych, - oraz co ważniejsze - społecznych. Wydaje się, że czeka nas nadejście nowej ery i być może właśnie tym zostanie zapoczatkowane jej nadejscie, zbliżeniem decyzji ustawodawczych do pojedyńczych jednostek społeczeństwa. Moment nadejścia takiej przemiany wydaje sie bardzo bliski, tak bliski jak uzyskanie dostepu do globalnej sieci dla każdego czlowieka na Ziemii. Portale typu facebook, lub tweeter, etc, to tylko próby na drodze do powstania globalnego systemu komunikacji w miedzynarodowej społeczności Świata. Od pewnego czasu i w najbliższej przyszłości będzie się toczyła batalia o ustanowienie pierwotnej formuły w oparciu, o którą mogą powstać pierwsze modele nowego systemu. Istnieje szansa na powstanie czegoś na kształt "znowelizowanej demokracji"... Ale czy ta szansa nie zostanie zmarnowana?...
Co sądzicie o pomyśle?
Hidden, 20 stycznia 2012, 00:38
Nowy system w formie globalnej demokracji Ateńskiej za pomocą internetu? Przecież ludzie nie są specjalistami we wszystkim, jak przeciętny kowalski miałby podejmować trafne decyzje w kwestii uchwalania prawa, decyzji finansowych czy tym podobnych? Kurczę, przecież większość typowego społeczeństwa nie jest nawet w stanie trafnie wybrać jednej partii raz na wiele lat! To, co proponujesz, to jest zwykła utopia, problem leży w naturze ludzkiej, tak jak w realizacji każdej utopijnej wizji.
whiteresource, 20 stycznia 2012, 00:51
Ehh... chyba masz jednak racje przyjacielu, chyba sie zagalopowałem. ale kto wie moze za kilkadziesiat lat...no moze kilkaset
Dokąd nie powstanie taki system natychmiastowego wplywu na rzady, dotad "szarzy Kowalscy" będa wyzyskiwani i manipulowani ehh
Hidden, 20 stycznia 2012, 00:59
Ja myślę, że nadzieja jest tylko w ewolucji emocjonalnej mózgu (lub w genetyce mającej ten sam cel - ale to jest bomba moralna) i wydajniejszych interfejsów dostępu do wiedzy (interfejs myślowy czy jak go tam nazwać). Pierwsze jest niezbędne, by ludzie byli w stanie podejmować bardziej racjonalne decyzje (szybsze, trafniejsze i oparte o więcej zmiennych obliczenia), drugie jest źródłem niezbędnej trafnej i jednoznacznej wiedzy dla tych decyzji.
To zresztą też nie jest żadne idealne rozwiązanie, to jest po prostu proces, prawdopodobnie o charakterze nieskończonym: coraz bardziej racjonalne umysły i coraz lepszy dostęp do wiedzy, powodujące coraz lepszą jakość życia ludzkości.
No i nie jest wykluczone, że bardziej demokratyczne formy władzy przyszłyby naturalnie w takich warunkach.
whiteresource, 20 stycznia 2012, 01:31
A nie
A nie wydaje Ci się, że z przejawami zachodzenia takiej ewolucji emocjonalnej mamy już obecnie do czynienia? Popatrz na przyklad na poziom zaangazowania w rzeczwiste życie religijne w tzw nowoczesnych spoleczeństwach, lub na formy zwiazkow miedzy kobietą i męzczyzną. Na tych dwóch polach widac chyba dosyc wyrazne zmiany względem nie tak dawnej przeszlosci. Owszem, zgodzę się, że pewne zjawiska zachodziły juz w przeszlosci jednak obecnie uderza powszechnosc owych zmian mentalnych. Z drugiej strony pewne nasycenie nową technologia zaczyna byc coraz mocniej widoczne - coraz wiecej ludzi ma juz wszystko co mu potrzebne ulepszeniu ulega jedynie jakosc tych urządzeń, ich wydajnosc i wygoda uzytkowania. Oczywiscie nie smiem twierdzic, ze nic nowego juz nie wynajdziemy, pozwalam sobie jedynie przypuszczac, że pola do nowych patentów pozostaje jakby coraz to mniej...
Hidden, 20 stycznia 2012, 01:45
To jest bardzo obszerny temat, ciężko jest to ocenić. Moim zdaniem zachodzi raczej ewolucja technologiczna, tj. w miarę jak nowe technologie wkraczają w życie kolejnych pokoleń, zmieniają ich sposób myślenia, poszerzają wiedzę, promują pewne postawy życiowe itd. Ale czy to przekłada się na ewolucję emocjonalną? Czy emocje dzisiejszego człowieka różnią się od tych z czasów antycznych? Czy zmianie uległ sposób i forma dojrzewania emocjonalnego w trakcie życia? Patrząc pobieżnie na literaturę i historię tamtych czasów muszę przyznać, że nie widzę w tym punkcie większej różnicy. Oczywiście być może dłuższy okres czasu wykazałby zmiany, nie jesteśmy tego w stanie stwierdzić.
To zależy, jak wiadomo to co teraz widzimy jest w ogromnej mierze efektem zaledwie jednej rewolucji technologicznej: komputera i informacji cyfrowej. Wszystko praktycznie do tego się sprowadza i jak wiadomo najpierw jest boom, a potem stopniowe nasycenie powstałej niszy. Co prawda w/g mnie jesteśmy dopiero na samym początku tej krzywej i jeszcze nie jedna mikrorewolucja nas czeka w tym obszarze, choć postęp, a więc i odstępy między mikrorewolucjami, będą stopniowo się wydłużać.
Oczywiście dopóki nie pojawi się kolejna megarewolucja.
whiteresource, 20 stycznia 2012, 02:08
haha widzę, że jestes zwolennikiem hipotezy o mozliwosci wyraźnego ewoluowania czlowieka na poziomie biologicznym w konesekwencji anatomicznym. Poniekad masz rację, co do malych róznic w ludzkich zachowaniach na przełomie całych eonów w dziejach człowieka. Najsilniej chyba te zmiany w ludzkich procesach myslowych przekladaja sie wlasnie na rozumienie demokracji oraz gospodarki miedzynarodowej. Owszem nadal nie odnosimy sukcesu w unitaryzacji pieniadza, ale swiadomosc takiej potrzeby wydaje sie znacznie powszechniejsza niz kiedykolwiek przedtem. Prawdą jest brak prostej recepty na ujednolicenie rynkow, ale potrafimy dostrzec potencjalne korzysci, ktore mogloby przyniesc.
waldi888231200, 23 stycznia 2012, 12:18
Społeczeństwo należy poziomo poszufladkować np: na temat aborcji mogą się tylko wypowiadać kobiety gdzie siła głosu tych po aborcji wynosi 5 w stosunku do innych które tego nie zrobiły - a nie jak dziś tłuścioch z jakiejś partii fantazjuje na antenie dla poklasku.
We wszelkich sprawach powinni mieć głos ludzie kompetentni i to w liczbie przynajmniej 3 tyś (trudno o łapówki ) i z finansową odpowiedzialnością za błędnie podjęte decyzje (z niekorzyścią dla wszystkich).
Hidden, 23 stycznia 2012, 19:23
Kobiety po aborcji? Biorąc pod uwagę, że dobrowolna aborcja jest prawnie zakazana, nie mielibyśmy ich zbyt wiele. Poza tym subiektywne odczucia jednostki mają się najczęściej nijak do sytuacji ogółu.
A gdyby obarczać finansową odpowiedzialnością za błędne decyzje, to by nikt nie zabierał głosu. Nikt nie jest nieomylny, żaden ekspert czy geniusz, a decyzje które mieliby podejmować same w sobie są niezwykle trudne. Oczywiście można by wynagradzać za słuszne decyzje, a w przypadku decyzji długoterminowych także spadkobierców. Problem stanowi jedynie system rozsądzania, czy decyzja faktycznie była słuszna, czy też nie.
Tak w ogóle, to i dziś jest odpowiedzialność za błędne decyzje, w postaci spadku poparcia politycznego dla partii czy osoby.
Efektem tego jest to, że dłużej rządzą politycy, którzy dbają o krótkoterminowe skutki, niż te długoterminowe. A ci, którzy uważają za swój obowiązek faktycznie dbać o te długoterminowe, nie są w stanie realizować swoich wizji ponieważ są odsuwani od władzy za postrzeganą nieudolność i ich dzieło w większej części lub całkowicie niweczone.
Końcowym efektem są ciągłe kryzysy, na których tracą wszyscy poza tymi politykami, którzy dzięki wykorzystywaniu wpływów, w międzyczasie podejmowania populistycznych decyzji, wybijają się ponad ogół społeczeństwa i zabezpieczają siebie i swoje rodziny.
Rządy ekspertów byłyby dobrym kolejnym krokiem w ewolucji władzy, ale na ich drodze stoi ludzka mentalność. W czasach autokratycznych była to mentalność władzy, coraz bardziej dbającej tylko o siebie i elity. W czasach demokratycznych jest to mentalność obywateli, którzy nie są w stanie racjonalnie i trafnie oceniać decyzji władzy i ich długoterminowych skutków (czy to z braku wiedzy, czasu czy też obiektywności).
W takich warunkach autokratyczne rządy ekspertów stoczą się do wspomnianych samolubnych elit, a demokratyczne stoczą do obecnego PR-politics.