Broń atomowa wciąż groźna
Opinia publiczna uważa, że od czasów Zimnej Wojny zagrożenie konfliktem atomowym maleje. Niestety, jest to przekonanie błędne. I nie chodzi tutaj wyłącznie o postępy Korei Północnej, która w ubiegłym tygodniu zadziwiła ekspertów wystrzeliwując bez problemów rakietę balistyczną spod wody.
Co prawda niedawno dowiedzieliśmy się, że Iran zgodził się na międzynarodowe kontrole, których celem jest upewnienie się, iż kraj ten nie produkuje bojowych materiałów rozszczepialnych, jednak postępowanie potęg atomowych nie napawa optymizmem i każe wątpić, czy pozostałe kraje będą przestrzegały porozumień, skoro nie przestrzegają ich sami inicjatorzy.
Zgodnie z zawartym w 1968 roku Układem o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej pięć posiadających ją wówczas krajów – USA, ZSRR, Chiny, Francja i Wielka Brytania – zgodziły się na stopniowe rozbrojenie, a w zamian za to inne kraje nie budowały własnej broni. Żadna ze stron nie wywiązuje się ze zobowiązań.
Co prawda jeszcze w 1989 roku USA i ZSRR posiadały łącznie 23 000 głowic atomowych, a w roku 2014 liczba ta spadła do 3500 głowic, jednak gwałtownie spada tempo pozbywania się tej broni. Jeszcze w latach 2004-2008 USA zniszczyły 3287 głowic, jednak od roku 2008 Stany Zjednoczone pozbyły się jedynie 500 głowic. Rosja w latach 2004-2008 zrezygnowała z 2500 głowic, a od roku 2008 – zaledwie z 1500.
Wszystkie kraje posiadające bron atomową, a do klubu tego dołączyły też Pakistan, Indie, Izrael i Korea Północna, bardzo mocno inwestują w jej rozwój. Same Stany Zjednoczone chcą w ciągu najbliższej dekady wydać 350 miliardów USD na modernizację arsenału.
Modernizacja broni atomowej to problem. Broń staje się bardziej precyzyjna, z mniejszymi głowicami, łatwiej jej używać, więc jest większe prawdopodobieństwo, że zostanie użyta - mówi Joe Cirincione z antyatomowego think-tanku Ploughshares Fund.
W Azji trwa wyścig zbrojeń pomiędzy Indiami, Pakistanem i Chinami. Dwa pierwsze kraje nigdy nie podpisały traktatu, nie są więc nim związane. Chiny podpisały, ale go nie przestrzegają.
Zdaniem wielu ekspertów, ryzyko wybuchu konfliktu nuklearnego jest większe niż kiedykolwiek. USA i Rosja mają głowice gotowe do użycia w każdej chwili. Jeśli satelity wywiadowcze potwierdzą, że przeciwnik wystrzelił rakiety, przywódcy obu krajów muszą w ciągu 30 minut zadecydować o uderzeniu odwetowym. Presja czasu jest ogromna, co zwiększa możliwość pomyłki. W przeszłości Rosja niemal nie wystrzeliła swoich rakiet w odpowiedzi na start satality pogodowego. W ubiegłym miesiącu zaś dwaj wysocy rangą generałowie – Amerykanin i Rosjanin – poinformowali, że od czasu gdy w ostatniej jesieni przestał działać jeden z ważniejszych rosyjskich satelitów wczesnego ostrzegania, czas jaki mają Rosjanie na podjęcie decyzji o kontruderzeniu skrócił się do 10-15 minut. Nowy satelita ma trafić na orbitę w lipcu, jednak jego start jest ciągle odkładany. Generałowie ostrzegli też, że cyberatak na systemy ostrzegania czy startu może doprowadzić do pojawienia się fałszywych sygnałów i zapoczątkować wojnę atomową.
Problemy z jakimi borykają się potęgi atomowe oraz fakt, że albo nie przestrzegają traktatów, albo wypełniają ich postanowienia bardzo powoli, może skłonić inne państwa do rozpoczęcia prac nad własną bronią atomową.
Komentarze (0)