Uczeni krytykują UE za dyrektywę tytoniową
Piętnastu znanych naukowców oskarżyło Unię Europejską, że źle interpretuje wyniki ich badań, by wprowadzić nadmiernie uciążliwe regulacje dotyczące rynku e-papierosów. Taka opinia znalazła się w liście uczonych skierowanych do komisarza ds. zdrowia Tonio Borga. Uczeni piszą, że Tobacco Product Directive, która ma wejść w życie już w kwietniu, utrudni palaczom papierosów przestawienie się na e-papierosy, które zawierają nikotynę, ale nie tytoń.
Dzięki dobrym regulacjom e-papierosy mogą spowodować, że papierosy staną się przeżytkiem, co uratuje miliony ludzi na całym świecie. Natomiast skutkiem nadmiernej regulacji będzie utrzymanie obecnego poziomu zapadalności na choroby związane z paleniem papierosów, liczba przypadków śmierci i koszty opieki zdrowotnej - stwierdzają uczeni.
Sygnatariusze listu zauważają, że wśród błędów, na których oparto ustawę znalazły się m.in. takie dotyczące dopuszczalnych stężeń nikotyny, dawek nikotyny pozwalających palaczowi na osiągnięcie zamierzanego celu, przerysowanie zagrożeń spowodowanych przez spożywanie nikotyny oraz niepoparte dowodami naukowymi stwierdzenie, że e-papierosy zachęcą osoby niepalące i młodzież do sięgnięcia po prawdziwe papierosy.
Proponowane przepisy ograniczają ilość nikotyny do 20 miligramów na mililitr płynu. Naukowcy zauważają jednak, że 20-30 procent palaczy woli wyższe dawki, przez co nawet jeśli spróbują e-papierosów to wrócą do tradycyjnych papierosów.
Urzędnicy tworzący nowe przepisy oparli się m.in. na badaniach Konstantinosa Farsalinosa ze Szpitala Uniwersyteckiego w belgijskim Leuven. Uczony wyjaśnia, że jego dane zostały źle zinterpretowane. W swojej pracy wykazał on, że 20 miligramów na mililitr to mniej niż połowa dawki uzyskiwanej z tradycyjnego papierosa. By otrzymać podobną dawkę nikotyny dopuszczalna ilość w płynie w e-papierosie powinna wynosić 50 miligramów na mililitr.
Unia Europejska uznaje obecnie, że śmiertelna dawka nikotyny to 60 miligramów. Naukowcy podkreślają, że informacja taka pochodzi z 1856 roku z podręcznika dla aptekarzy, a znalazła się w nim jako wynik eksperymentów prowadzonych na samym sobie. To informacja nieprawdziwa, ludzie połykali dawki 60-krotnie wyższe, a jedynymi objawami były nudności i wymioty. Przypadki zatruć tytoniem, środkami zastępującymi nikotynę lub e-papierosami są niezwykle rzadkie. Ponadto nie istnieje ryzyko przedawkowania wskutek inhalacji - czytamy w liście uczonych.
Kolejnym kuriozalnym stwierdzeniem, jakie znalazło się w Tobacco Products Directive, jest opinia, że elektroniczne papierosy dostarczają nikotynę bez przerwy. Uczeni zauważają, że to absurd, gdyż do palacz decyduje, kiedy zaciąga się papierosem. Badania wykazały, że dawki nikotyny, jakie przyjmują poszczególni palacze e-papierosów mogą różnić się nawet 20-krotnie, gdyż z różną siłą i częstotliwością zaciągają się oni różnymi ilościami dymu. Naukowcy potępiają też autorów dyrektywy za to, że znalazła się w niej sugestia, jakoby e-papierosy prowadziły do uzależnienia od nikotyny i kierowały osoby palące ku prawdziwym papierosom. Dostępne dane naukowe nie wskazują, by e-papierosy wywoływały taki efekt, czytamy w liście. Co więcej, naukowcy przypominają, że niektóre z badań sugerują, iż e-papierosy pomagają rzucić palenie.
Komentarze (10)
Astroboy, 24 stycznia 2014, 20:38
Znów kompletny debilizm. Moja śmierć zupełnie nie obciąży budżetu Państwa. Mówiąc natomiast o kosztach opieki zdrowotnej, proszę szanownych "naukowców" o oszacowanie jedynie akcyzy z papierosów, którą rocznie płacę (jako haracz) Państwu (cokolwiek przez to rozumiemy). Generalnie palacze bardziej wspierają służbę zdrowia niż ci, którzy nie palą. Proszę przeliczyć.
Co do e-papierosów, może mają rację, ale dla pewności chciałbym wiedzieć, kto finansował te badania.
Tak się wkurzyłem, że idę zapalić.
Tak liczę, i liczę, i wychodzi mi, że ciśnienie samych tych pyłów (jaki płyn?) jest niemal atmosferyczne. Dziwne.
Czyli pewnie podobnie, jak w czasach socjalizmu zawartość cukru w cukrze.
I tego niech się Unia trzyma. To bardzo dobry przykład. Pomierzyć tak, by zginąć, po czym to zanotować.
Tu bym poprosił jedynie o jakąś nie pracę nawet, jeno o prackę źródłową. Sugerowałbym (bez odpowiedniego przygotowania) daleko idący dystas w kwestii formułowanych tez.
Mariusz Błoński, 25 stycznia 2014, 01:20
Co do akcyzy i tezy, że palacze ratują budżet, to WHO szacuje, że koszty związane z obiema używkami - tytoniem i alkoholem - są 3-4 razy większe niż wpływy. Pamiętaj, że skutki palenia to nie tylko ciężkie choroby, ale też częstsze przeziębienia, częstsze absencje w pracy, skutki zdrowotne dla biernych palaczy, przedwczesne zgony i wypłacane w związku z tym zasiłki/zapomogi itp. itd.
Kwestia kosztów dla systemów opieki to kolejny przykład problemu wywołanego przez państwo. Wystarczyłoby zlikwidować państwowy przymus płacenia "na zdrowie". Niech prywatne firmy ubezpieczeniowe sobie szacują ryzyko i biorą je na siebie.
snhey, 25 stycznia 2014, 03:05
co do akcyzy i innych podatkow od wyrobow tytoniowych to w Polsce wyglada to tak ze panstwo zarabia i to duzo na palaczach - bez nich NFZ calkiem by przepadl:
http://www.money.pl/podatki/wiadomosci/artykul/akcyza;na;papierosy;w;gore;ale;wplywy;do;budzetu;w;dol,253,-1,663805.html
i tak np akcyza z papierosow w 2009 r to 16 mld zlotych, dla porownania wplyw akcyzy z alkoholi 10 mld, CIT 24mld, wydatki na cala sluzbe zdrowia: 56mld i nalezy pamietac ze akcyza to tylko czesc wplywow do budzetu z wyrobow tytoniowych bo jest jeszcze VAT (ktory w przypadku papierosow w 2009 r to 5,3 mld) i inne podatki
http://www.money.pl/gospodarka/wiadomosci/artykul/na;walce;z;palaczami;panstwo;straci;300;mln;zl,8,0,585992.html
„Okazuje się też, że koszt leczenia skutków palenia jest znacznie niższe niż sumy, które państwo zarabia na podatkach. W tym roku Narodowy Fundusz Zdrowia wyda na ten cel około 8,5 mld złotych, czyli ponad dwukrotnie mniej niż państwo zarobi na akcyzie i podatku VAT od wyrobów tytoniowych.”
Mariusz Błoński, 25 stycznia 2014, 11:46
No więc jest tak jak pisałem - powyżej jest mowa tylko i wyłącznie o skutkach leczenia tych chorób, które zostały zdiagnozowane jako spowodowane paleniem. A gdzie np. koszty przeziębień (palacze mają słabsze zdrowie w ogóle), gdzie koszty absencji w pracy, gdzie koszty wypłacanych zasiłków, gdzie koszty leczenia biernych palaczy, gdzie koszty mniejszej produktywności palaczy, którzy spędzają kilkadziesiąt minut dnia pracy na papierosie? Artykuł z Money.pl wspomina tylko o jednym rodzaju wydatków.
Sławko, 26 stycznia 2014, 16:15
Do tego należałoby dodać wcześniejsze przechodzenie na rentę. Ale żadnemu palaczowi tego nie wytłumaczysz, co widać po tym wątku.
Sami palacze zapominają też, że koszt papierosów, to tylko ułamek kosztów palenia. Do tego dochodzą koszty leków, koszty środków piorących (trzeba chociażby częściej prać firanki, bo żółkną), a nawet koszty remontów (bo żółknie sufit i trzeba go odmalować) /o tych dwóch rzeczach przekonali się moi teściowie/, niszczeją meble, książki, sprzęt elektroniczny (zajmuję się naprawą komputerów - laptopy palaczy naprawiam średnio 2 razy częściej z powodu zalepionego smolistym syfem układu chłodzenia, do tego nierzadko dochodzi wymiana np. przypalonej petem klawiatury lub obudowy itp.). Znam człowieka, który stracił nogę po tym jak poszedł spać z petem (na dodatek był pijany), zapaliła się pościel i zanim się ocknął było po wszystkim - ledwo go uratowali, koszt jego ratowania ogromny - inwalida do końca życia. Takich przypadków jest wiele. Pewnie niejedno można by jeszcze do tego dodać, np. niektóre pożary lasów. Ale żaden z palaczy o tym wszystkim nie myśli.
Ale wybuchają oburzeniem jak Etna, za każdym razem gdy się mówi o próbach ograniczania palenia.
pogo, 26 stycznia 2014, 16:38
Swoją drogą dziwi mnie dopisywanie VAT-u do tego co powinno być liczone za "utrzymywanie państwa" przez palaczy...
Przecież gdyby nie palić papierosów to zaoszczędzoną kasę i tak by się wydało na coś innego, za co również płaciłoby się prawdopodobnie taki sam VAT.
Sławko, 26 stycznia 2014, 21:30
Zgadza się. VAT nie ma tu nic do rzeczy. Natomiast moim zdaniem cały dochód z akcyzy na papierosy i alkohol powinien trafiać do służby zdrowia. Czy tak się dzieje? Przyznaję, nie wiem.
GODsaveTHEcat, 27 stycznia 2014, 03:01
Sławko post wyżej piszesz, że palenie to nie tylko koszty zdrowotne ale też inne. Z alkoholem jest podobnie, nawet gorzej bo ile to rodzin popada w biedę przez alkoholików, a za biedą idzie socjał :/ Nie rozumiem więc dlaczego akcyza powinna iść tylko do służby zdrowia. Powinna pokrywać wszystkie "ukryte koszta" a nie tylko te zdrowotne. Od obliczenia jak wysoka powinna być akcyza by ten warunek spełnić są już jakieś mądre głowy, a przynajmniej powinny być patrząc jakie to fantazyjne kierunki niektóre uczelnie proponują.
Sławko, 27 stycznia 2014, 10:40
Masz całkowitą rację. Chodziło mi o to, że pieniądze z akcyzy powinny w całości wrócić do ludzi na pokrycie szkód wyrządzonych przez papierosy i alkohol. Jaka część na jakie cele powinna iść to już faktycznie problem odpowiedniego ministerstwa i pewnie statystyk GUS-owskich. Sugerowałbym po prostu, że skarb państwa nie powinien czerpać z tego dochodu. Ale przedstawiłem tylko mój punkt widzenia, dlatego tym bym zakończył swoją konwersację.
Mariusz Błoński, 27 stycznia 2014, 12:03
A wszystkich sporów o akcyzy, pieniądze, skutki, lecznie, koszty itp. itd. by nie było, gdyby państwo nie zajmowało się tym, czym zajmować się nie powinno.