Menedżer Volkswagena skazany na 7 lat więzienia
Sąd Okręgowy w Detroit skazał byłego menedżera Volkswagena, Olivera Schmidta, na 7 lat więzienia i 400 000 USD grzywny za udział w skandalu związanym z fałszowaniem danych o emisji z rur wydechowych firmowych samochodów. Jednak wiele wskazuje na to, że Schmidt, mimo iż niewątpliwie jest jedną z osób zamieszanych w skandal, stał się kozłem ofiarnym rzuconym przez Volkswagena na pożarcie.
Przypomnijmy, że przez całe lata Volkswagen sprzedawał na terenie USA i Europy pojazdy, które nie spełniały norm emisji spalin. Koncern zamontował w nich specjalne oprogramowanie, które wykrywało, kiedy prowadzony jest test emisji spalin. Wówczas włączały się dodatkowe mechanizmy kontroli i spaliny spełniały wymagane normy. Jednak poza testem rzeczywista emisja spalin przekraczała normy nawet 40-krotnie.
Skandal wybuchł w 2015 roku, gdy na trop oszustwa wpadła amerykańska Agencja Ochrony Środowiska. W wyniku śledztwa zarzuty postawiono Oliverowi Schmidtowi, który był menedżerem odpowiedzialnym za kwestie emisji. Schmidt przyznał się do winy i zawarł ugodę, w ramach której zyskał gwarancję, że nie trafi do więzienia na dłużej niż 7 lat i nie zostanie obciążony grzywną wyższą niż 400 000 USD. Oczywistym jest jednak, że jeden człowiek nie mógł zorganizować oszustwa na tak wielką, międzynarodową skalę. Co prawda niemiecka policja aresztowała też Wolfganga Hatza, menedżera odpowiedzialnego za rozwój silników dla Volkswagena, jednak trudno przypuszczać, by całe przedsięwzięcie było przez wiele lat prowadzone bez wiedzy wielu innych ludzi postawionych znacznie wyżej niż Schmidt i Hatz.
Schmidt napisał list do sędziego, w którym stwierdził, że został wykorzystany przez własna firmę i poinformował, iż wyżej postawieni menedżerowie poinstruowali go, w jaki sposób ma kłamać przed przesłuchującym go wcześniej urzędnikiem z California Air Resources Board. Lojalność wobec własnej firmy i ukrywanie nielegalnych działań innych osób nie opłaciła się i w sierpniu Schmidt zawarł ugodę przyznając się do przestępstwa konspiracji i składania fałszywych zeznać.
Dotychczas w USA skazano tylko jeszcze jedną osobę zamieszaną w skandal. Inżynier James Liang zawarł ugodę, na podstawie której wymierzono mu karę 3 lat i 4 miesięcy więzienia, 200 000 dolarów grzywny oraz 2 lata nadzoru kuratora po zwolnieniu.
Po wybuchu skandalu naukowcy z MIT i Uniwersytetu Harvarda obliczyli, że niespełniające norm emisji samochody Volkswagena przyczyniły się na terenie USA do 60 dodatkowych przypadków przedwczesnej śmierci i licznych zachorowań, a dodatkowe wydatki systemów opieki zdrowotnej i społecznej oceniono na 450 milionów dolarów.
Obecnie próżno szukać informacji o tym, by prócz Schmidta i Lianga ktokolwiek został skazany w którymkolwiek krajów na świecie.
Komentarze (4)
darekp, 9 grudnia 2017, 11:54
Swoją drogą ciekawe, czy i w jakim zakresie w takich sytuacjach mogą być skazani programiści, którzy to implementowali. Przecież programista, który umieszczał w kodzie "if-a" miał świadomość tego, co robi. Oprogramowanie pewnie było starannie testowane pod kątem działania tego "ficzeru". A wyśledzić, kto go wprowadził do kodu, nie jest trudno (system kontroli wersji i... wiadomo).
rahl, 10 grudnia 2017, 12:15
Z tego co kojarzę to firma Bosch(dostawca oprogramowania) od razu po wybuch skandalu zdystansowała się od całej sprawy. Oprogramowanie było przygotowane w sposób na tyle otwarty aby pozwolić na dosyć wysoki poziom modyfikacji parametrów pracy (tzw mapy wtrysków) co jest konieczne ze względu na to, że praktycznie identyczne zestawy komponentów są używane przy całej gamie silników. Dodajmy do tego, że nawet dwa teoretycznie identyczne silniki nie będą nigdy miały identycznych parametrów, stąd ta możliwość i mamy furtkę do tego co zrobił VW. Poza tym większość nowoczesnych sterowników samochodowych w pewnym zakresie dopasowuje się do użytkowania pojazdu i ma kilka zaprogramowanych nastaw sport/miasto/góry itp. szczególnie w przypadku samochodów z automatycznymi skrzyniami biegów (które królują w USA).
Producent dodał jedną stała nastawę w przypadku specyficznego zachowania pojazdu i voila mamy system do oszukiwania testów.
P.S.
Pytanie brzmi kto wymyślił żeby to zrobić ?? Bo że Szmidt i Hatz byli kozłami ofiarnymi to oczywiste. W całą sprawę musiało być zamieszanych co najmniej kilkanaście osób, które podjęły decyzję i wprowadziły modyfikację. Mówimy tutaj o ludziach z zarządu, części działu inżynierskiego itp.
radar, 11 grudnia 2017, 00:54
Niekoniecznie.
Nie jest mi też trudno wyobrazić sobie (a mam doświadczenia z korporacjami), że z "góry" przyszło polecenie "te nowe silniki to mają spełniać normy EUROx, ale chyba wiadomo, że nie mogą zmulać etc.", a "wy" (w domyśle dział inżynierii) macie sobie poradzić albo znajdziemy na Wasze miejsce kogoś kto sobie poradzi.
I tyle, z góry jest tylko wymaganie (spełnić nowe normy zachowując parametry użytkowe), a jak to zrobicie to mi rybka... i taki ktoś zdesperowany w dziale inżynierii robi ficzery i wszyscy są zadowoleni, jest premia, można się pochwalić klientom itd.
Oczywiście zawinia również dział kontroli, nikt nie doszukuje się szczegółów etc., ale jestem w stanie sobie wyobrazić, że sama góra może nie wiedzieć.
Jeśli mapy robi jeden zespół inżynierów na cały świat (bo czemu nie), to dużo osób nie trzeba, przecież kto ma to sprawdzać i gdzie?
Aż w końcu przyszła
i sprawdziła.Oczywiście to tylko przykład, po zeznaniach wiemy, że raczej było inaczej
rahl, 11 grudnia 2017, 02:49
Nie sądzę aby spece pracujący na szczycie działu inżynierskiego o skali VW dali się tak łatwo wpędzić w kozi róg, fachowcy na tym poziomie mogą sami wypisywać czeki gdziekolwiek pójdą, więc raczej taka presja to im "rybka", ktokolwiek tam to zrobił nie może się wykręcić działaniem pod presją. I pamiętaj, że to nie oni zebrali gorzkie żniwo na końcu. Po tyłku dostali ludzie ze średniego szczebla zarządzania - czyli tacy którzy są właśnie od brania winy na siebie, bez baczenia na stan faktyczny.
Kontrola jakości nie ma nic do gadania w tym przypadku, oni sprawdzają parametry w warunkach jakie im narzucane są od góry i tyle.
Zastanawia mnie także co dostali w zamian od zarządu, bo kilkanaście lat więzienia dla człowieka zarabiającego rocznie siedmio-cyfrowe kwoty to naprawdę bolesna kara.