Najmłodsze polskie święto
Dzisiaj obchodzimy najmłodsze i najmniej znane święto - Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Został on ustanowiony z inicjatywy prezydenta Lecha Kaczyńskiego, a odpowiednią ustawę przyjęto 4 lutego 2011 roku.
Data 1 marca nie został wybrany przypadkowo. To właśnie wtedy, w 1951 roku, w więzieniu na Mokotowie UB wymordowało strzałami w tył głowy kierownictwo ostatniej ogólnopolskiej organizacji walczącej z sowiecką okupacją. Życie stracili wówczas ppłk Łukasz Ciepliński, mjr Adam Lazarowicz, mjr Mieczysław Kawalec, kpt Franciszek Błażej oraz porucznicy Józef Rzepka, Józef Batory i Karol Chmiel z IV Zarządu Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość.
Przez kilkadziesiąt powojennych lat komuniści starali się wymazać pamięć o Żołnierzach Wyklętych, nazywając ich „bandytami“ i pomniejszając skalę oporu stawianego nowemu okupantowi. Próbowali ukryć fakt, że przez kilka lat po zakończeniu II wojny światowej w Polsce trwała wojna domowa. W walce z komunistami brało udział 200 000 osób. Ostatni żołnierz polskiego podziemia niepodległościowego, sierżant Józef Franczak ps. Lalek, zginął w obławie UB i ZOMO 21 października 1963 roku.
W styczniu 1944 roku Armia Czerwona weszła na dawne tereny II Rzeczpospolitej. Za regularnym wojskiem szły oddziały NKWD, które „czyściły“ te obszary z polskiej partyzantki. Ludzie, którzy przez lata walczyli z nazistami byli teraz aresztowani, wywożeni na Sybir i mordowani.
NKWD i UB szybko rozpracowywało kolejne grupy i organizacje. Wiele osób próbowało też skorzystać z ogłoszonej amnestii i zdecydowało się ujawnić. Był wśród nich legendarny August Emil Fieldorf ps. Nil, generał AK i dowódca Kedywu, zamordowany przez UB po sfingowanym procesie. Generał już w 1944 roku otrzymał polecenie stworzenia kadrowego odłamu AK, organizacji NIE, gotowej do działania w warunkach sowieckiej okupacji.
Dzisiaj wiemy, że UB znało strukturę i skład osobowy NIE. Udało się jej też aresztować działaczy innej organizacji - Armii Polskiej.
W latach 1944-1956 w różnych organizacjach podziemnych, głównie zbrojnych, służyło ponad 200 000 osób. Prawie połowa z nich była członkami utworzonego we wrześniu 1945 roku Zrzeszenia Wolność i Niepodległość (WiN). Było ono najsilniejsze na wschodzie Polski, a na czele wielu oddziałów stali wybitni dowódcy jak np. cichociemny major Hieronim Dekutowski „Zapora“ czy kapitan Zdzisław Broński „Uskok“.
Inną silną organizacją było Narodowe Zjednoczenie Wojskowe, które politycznie podlegało Stronnictwu Narodowemu. Oddziały NZW liczyły około 40 000 osób, a wśród wybitnych dowódców warto wymienić majora Mieczysława Grygorcewicza „Ostrowski“ czy kapitana Zbigniewa Kuleszę „Młot“, który jeszcze w 1947 roku miał pod swoją komendą około 5000 żołnierzy.
Najmniejszą z ogólnopolskich organizacji niepodległościowych była Organizacja Polska, które podlegały Narodowe Siły Zbrojne. Po przejściu na Zachód Brygady Świętokrzyskiej NSZ, której udało się opuścić Polskę w zwartym szyku liczącym 1000 żołnierzy, największym oddziałem NSZ był działający na Śląsku oddział kapitana Henryka Flamego „Bartka“, który liczył niemal 200 żołnierzy. Pod koniec 1946 roku prowokatorzy UB przeprowadzili oddział „Bartka“ do granicy z Czechosłowacją, gdzie żołnierze zostali w większości wymordowani. Ostatniego z nich, Czesława Czaplickiego, komuniści dopadli w 1963 roku. Został skazany na osiem lat więzienia, z którego wyszedł w marcu 1968 roku.
Z komunistami walczyły też liczne lokalne oddziały, nieposiadające ogólnopolskich struktur. Na Podhalu operował 700-osobowy oddział Józefa Kurasia „Ognia“, a na Białostoczczyźnie i Pomorzu walczył dowódca 5. Brygady Wileńskiej AK major Zygmunt Szendzielarz „Łupaszka“. W centralnej Polsce, na terenie rozciągającym się od Łodzi, Radomska i Częstochowy po Górny Śląsk operował kapitan Stanisław Sojczyński „Warszyc“, który stworzył liczącą kilka tysięcy osób organizację Konspiracyjne Wojsko Polskie.
Komentarze (5)
zwyklak, 8 sierpnia 2012, 10:39
"Piekna" laurka. I co? Ani jednego slowa o mordach "zolnierzy wykletych" na terenie PRL? Sami nieskazitelni i wspaniali? Kolejny mit o "pieknych i prawych zolnierzach wykletych" rosnie w sile. Widac, ze nawet tu, w rzekomej kopalni wiedzy pomija sie niewygodne fakty. I to ma byc wiedza? Jednostronne i propagandowe wrecz przedstawienie koszmarnego czasu stalinizmu w Polsce na portalu zwacym sie Kopalnia Wiedzy (sic!) jest wrecz nieprzyzwoitoscia autora, a kompromitacja redakcji KW. Czyzby i tu, w dosc ciekawym portalu, obowiazywala jedynie sluszna linia partii... o pardon!, sluszna linia IPN-owskiej wizji historii?
zwyklak, 8 sierpnia 2012, 20:44
"Gdyby IPN wykazał dobrą wolę, to mógłby kompletować „ślady zbrodni” tzw. żołnierzy wyklętych przez długie lata. Tylko między 1 września 1944 r. a 1 września 1945 r. doliczono się 12 764 r. akcji „podziemia niepodległościowego”, w tym 4800 napadów na przedstawicieli władzy i obiekty państwowe oraz 7800 napadów o charakterze rabunkowym. Z rąk podziemia zginęły w ciągu roku 7372 osoby. Dane na temat ogólnych strat są trudne do zweryfikowania, ale według ostrożnych obliczeń, w latach powojennych w efekcie działalności „żołnierzy wyklętych” zginęło 12 tys. funkcjonariuszy i żołnierzy oraz 10 tys. cywilów, z czego ok. 2 tys. nie należało do żadnej partii. Już czas, aby przedstawić prawdziwy obraz krwawej wojny domowej, która kosztowała życie łącznie 30 tys. Polaków" - napisal swego czasu Piotr Skura
Jajcenty, 9 sierpnia 2012, 09:18
Musisz się nauczyć różnicy między faktami a ich oceną. Ktoś może widzieć bohaterów w pojedynkę walczących z wrogiem. Mimo miażdżącej przewagi zdołali przeprowadzić 4800 akcji przeciwko okupantowi zdołali zadać wrogowi straty 12 tys i wyeliminować ok 10 tys kolaborantów. Jeśli to nie jest "polski romantyzm" to nie wiem co nim jest.
Osoba pisząca notkę powstrzymała się od oceny faktów. Ty nie, więc ja też nie.
Piotr_, 14 sierpnia 2012, 16:12
Towarzysz zwyklak zapomniał, obawiam się, o znakach diakrytycznych, ktore w jezyku polskim sa bardzo wazne... Oj, kończę.
Życząc udanego korzystania z klawisza Alt
P_.
Ps: Pan zwyklak wrzuca do jednego worka (przepraszam za określenie) żołnierzy AK i partyzantów z gatunku bandytów. A między nimi była różnica.
TrzyGrosze, 17 sierpnia 2012, 09:31
właśnie tym stwierdzeniem, które jest kontrą do całego przesłania autora postu, zwyklak klasyfikuje siebie jako obiektywnego diagnostyka tamtego okresu (więc mianownik "towarzysz" jest mu nienależny), który kryształowy nie był. W "słusznej sprawie" walczono "niesłusznymi" metodami i gloryfikowanie całego podziemia niepodległościowego (bez weryfikacji IPN-owskiej) robi niechcący z pospolitych kryminalistów (z otoczką ideologiczną) bohaterów.