Ruch pomaga zwalczać depresję w każdym wieku
Deterioracja mięśni w starszym wieku nie eliminuje korzystnego wpływu ruchu. Choć mięśnie są mniejsze i w niekoniecznie dobrej kondycji, nadal aktywują szlaki metaboliczne, dzięki którym w mózgu mogą powstawać związki poprawiające nastrój. Wniosek? Warto być aktywnym całe życie.
Wcześniejsze badania demonstrowały te mechanizmy u młodych zdrowych dorosłych, nie było jednak wiadomo, czy deterioracja mięśni, która towarzyszy starzeniu, nie wyklucza seniorów z grupy osiągającej podobne wywołane ćwiczeniami korzyści - opowiada David Allison z Wydziału Kinezjologii McMaster University.
Ćwiczenia korzystnie wpływają na nastrój i objawy depresji. Mechanizmy leżące u podłoża tego zjawiska nie są jednak dobrze poznane. Ostatnie dowody wskazują na potencjalny wpływ czynników transkrypcyjnych związanych z mięśniami szkieletowymi na metabolizm tryptofanu, a także na szlak kynureninowy, który jest jednym z torów przemiany tryptofanu w organizmie.
Szlak kynureninowy prowadzi do powstania w ośrodkowym układzie nerwowym (OUN) neuroaktywnych metabolitów: 3-hydroksykynureniny, kwasu chinolinowego i kwasu kynureninowego (KYNA). W ludzkim organizmie KYNA może ulegać 3 reakcjom: 1) dekarboksylacji do tryptaminy, 2) hydroksylacji do 5-hydroksytryptofanu i 3) rozerwaniu pierścienia indolowego (w ten sposób powstaje kynurenina). Co ważne, tryptamina i 5-hydroksytryptofan przekształcają się w poprawiającą nastrój serotoninę.
Naukowcy obawiali się, że związana z wiekiem deterioracja mięśni może wpływać na szlak kynureninowy, zwiększając ryzyko depresji. By sprawdzić, czy tak rzeczywiście jest, Kanadyjczycy sprawdzali, czy zwiększenie masy mięśni szkieletowych przekłada się wzrost poziomu czynników transkrypcyjnych i metabolitów związanych ze szlakiem kynureninowym.
Zebrano grupę zdrowych mężczyzn w wieku 65+. Przeszli oni 12-tygodniowy protokół ćwiczeń; raz w tygodniu odbywali trening przedziałowy o wysokiej intensywności (ang. high intensity interval training, HIIT) na rowerze stacjonarnym, a dwa razy w tygodniu sesje treningu siłowego.
Akademicy oceniali ekspresję genów czynników transkrypcyjnych w mięśniach szkieletowych, ekspresję aminotransferazy kynureninowej KAT (katalizuje ona reakcję powstawania KYNA w mózgu), a także poziom kynureniny w osoczu.
Okazało się, że program treningowy znacząco podwyższył ekspresję genów zarówno czynników transkrypcyjnych (PGC1-α, PPARα, PPARᵹ), jak i 4 izoenzymów KAT. Nie wpłynął za to na krążącą kynureninę.
W świetle uzyskanych wyników bardziej niż sensowne wydaje się wykorzystanie ćwiczeń jako strategii zapobiegania bądź leczenia depresji u seniorów.
W przyszłości Kanadyjczycy chcieliby sprawdzić, czy za pomocą ćwiczeń można wywołać podobne zmiany biochemiczne u osób z kliniczną depresją.
Komentarze (20)
AlexiaX, 8 lutego 2019, 14:15
Wszędzie piszą, że ćwiczenia poprawiają nastrój. Tylko dlaczego w takim razie ludzie tak ich unikają i traktują jak zło konieczne? U mnie jest dokładnie na odwrót. Ćwiczenia i wysiłek zawsze wprawiają mnie w przygnębienie i zawsze źle się po nich czuję. Czasem wręcz mam chandrę. A w głębokiej depresji, to człowiek w ogóle nie jest zdolny do ćwiczeń
wilk, 8 lutego 2019, 17:15
Bo są grubi i szybko się męczą. Poza tym często ludzie zapominają lub ignorują potrzebę rozgrzewki, w związku z czym doznają kontuzji i się zniechęcają.
Przygnębienie może być efektem oczekiwania zbyt dużych rezultatów ćwiczeń jak na początek lub jakichś zaburzeń metabolicznych, biochemicznych.
AlexiaX, 8 lutego 2019, 17:19
Nie, to nie chodzi o żadne oczekiwania. Do grubości też mi daleko Po prostu po każdym intensywniejszym ruchu obniża mi się automatycznie nastrój i czuję się paskudnie, dziwnie nieprzyjemnie.
wilk, 8 lutego 2019, 17:32
Może coś z tarczycą nie tak?
AlexiaX, 8 lutego 2019, 17:34
Nic mi o tym nie wiadomo. Jak ostatnio robiłam sobie takie ogólne badania, to TSH było w normie.
Tak intuicyjnie, to mam wrażenie, jakby mój organizm coś wtedy zużywał, jakąś witaminę lub minerał i to jego brak powoduje takie samopoczucie. Ale to tylko podejrzenie, nie mam pojęcia, co może być przyczyną
wilk, 8 lutego 2019, 20:20
Elektrolitów może nie uzupełniasz, trzeba izotoników po większym wysiłku.
dajmon, 8 lutego 2019, 22:07
@bea to może uwarunkowanie psychologiczne.
Jarkus, 8 lutego 2019, 22:14
O jakim rodzaju ćwiczeń mówimy? Kardio czy siłowe?
Jeśli jeszcze nie zniechęciłaś się całkowicie do idei ćwiczeń w ogóle, to polecam poczytać i być może zastosować to: "Body By Science"
Author: Doug McGuff, M.D., and John Little. Co prawda wielu badaczy uważa (wbrew autorom), że proponowany tu trening ok 20 minut raz w tygodniu jest daleki od optymalnego, jednak może - biorąc pod uwagę twoje dotychczasowe doświadczenia i nastawienie - to coś dla ciebie?
Tak czy siak - książka bardzo ciekawa.
AlexiaX, 9 lutego 2019, 05:37
W sumie nie jestem pewna jakie to są kardio. Nie interesowałam się aż tak ćwiczeniami. Po prostu chciałam trochę poćwiczyć dla poprawienia kondycji. Chodzi o takie rzeczy jak bieganie, przysiady, brzuszki
A w jaki sposób miałabym to sprawdzić? Nie wydaje mi się aby tak było
Nigdy nie piłam żadnych izotoników
W każdym razie uważam, że gdyby ten ruch wyraźnie podnosił nastrój, to ludzie by bardziej do niego dążyli. Najwyraźniej jest to tak subtelne, że nawet nie zauważają żadnej zmiany. Zresztą samo ćwiczenie jest nieprzyjemne, więc pewnie po prostu się nie opłaca męczyć dla tak słabego efektu.
dajmon, 9 lutego 2019, 09:52
To Twoja bardzo subiektywna perspektywa. Ruch wyraźnie podnosi nastrój i ludzie dążą do niego, a ćwiczenie jest przyjemne i opłaca się ćwiczyć.
AlexiaX, 9 lutego 2019, 09:57
A to z kolei Twoja subiektywna perspektywa ;D
Nie no, pewnie że są osoby, które lubią ruch i ćwiczenia, ale sądząc po "epidemii" otyłości i innych chorób wynikających z braku ruchu, to jednak całkiem spora liczba ludzi za tym ruchem nie przepada Nawet nastolatki wolą siedzieć przed kompem niż grać w piłkę na podwórku. Nie widzę jakoś wokół siebie zbyt wielu osób dążących do ruchu Poza tym łatwo mi zrozumieć, że ktoś lubi np. tańczyć czy jeździć na nartach, ale same tylko ćwiczenia typu przysiady, pompki, to już ciężko pojąć, że ktoś może lubić, bo to po prostu nudne. A że się opłaca ćwiczyć, to oczywiste i tego nigdy nie podważałam. Dla zdrowia, kondycji i ładnej sylwetki jak najbardziej się opłaca. Dla delikatnego podniesienia nastroju, to już wątpię Gdyby ćwiczenie dawało jakąś natychmiastową, atrakcyjną nagrodę, to wtedy na pewno ludzie ćwiczyliby znacznie chętniej. Niestety, na efekty trzeba dłuuugo czekać
Jajcenty, 9 lutego 2019, 11:12
Oczywiście! Oszczędność energii rządzi! W miarę chętnie gram w kosza, ale bieganie, wiosłowanie czy jakaś tam kalistenika przyprawia mnie ciężką niechęć. Zmuszam się do biegania bo mi obiecano "euforię biegacza" Jeszcze się nie udało, zamiast euforii mam kolano biegacza ;P O kant rozbić takie pomysły... BTW, jak się przeciążę na treningu to zasypiam. Kamiennym snem - jak płaz przy minus dziesięciu.
pskosinski, 10 lutego 2019, 17:12
Protestuję przeciwko terminowi "kolano biegacza". Powinno się mówić o "kolanie piwosza" lub "kolanie kanapowca". Problem potocznie zwany kolanem biegacza powodują dwa czynniki, niekoniecznie łącznie: 1) zbyt szybkie zwiększanie objętości treningowej; 2) zła technika biegu.
1) Stawy, kości i ścięgna mogą ulec uszkodzeniom gdy mięśnie i ścięgna są za słabe do wykonywania danej aktywności. Niektórzy po 20 latach spędzania czasu wolnego przed telewizorem chcieliby nagle przebiec 5k, no bo co to takiego i tak biegną 5k, a kości ścierają stawy i same siebie, bo mięśnie i ścięgna nie są w stanie ich poprawnie utrzymywać, nie są do tego przyzwyczajone. Zawsze trzeba stosować metodę małych kroków, to nie bieganie jest źródłem problemu tylko "too much too soon".
2) Widać to szczególnie u osób które przez lata stroniły od aktywności i biorą się za bieganie. Co ciekawe, nie widać tego u małych dzieci. Małe dzieci mają dobrą technikę biegu, nieaktywni przez lata dorośli tragiczną. Środek ciężkości podczas lądowania powinien znajdować się przed punktem kontaktu z podłożem, nie za nim. Gdy znajduje się za nim, mięśnie nie są w stanie zamortyzować upadku i spora część energii zamiast rozchodzić się po mięśniach, rozchodzi się po stawach i kościach. Znowu, problemem nie jest bieganie, tylko to, że ludzie próbują biegać w taki sposób jakby tak naprawdę chodzili, a nie biegali.
Wracając do tematu, mi humor zdecydowanie się poprawia gdy wrócę do domu po biegu lub przynajmniej godzinnej jeździe rowerowej. Jestem uśmiechnięty i lepiej nastawiony do świata i widzę, że nie tylko ja tak mam. Nie jeden z muchami w nosie po aktywności aerobowej ma ochotę żartować i się śmiać.
ex nihilo, 11 lutego 2019, 08:21
A dlaczego by nie miało dawać? To zależy tylko od pomysłowości.
Można wleźć na rower i zrobić 12 nudnych rund dookoła osiedla, a można też pojechać gdzieś do lasu, nad rzekę czy w inne fajne miejsce i jest natychmiastowa nagroda.
Itd., itp., etc.
Flaku, 11 lutego 2019, 10:02
Nie chciałbym nabawić się kontuzji, ale może rozumiem coś źle, dlatego muszę dopytać. Podczas lądowania noga jest najbardziej z przodu, potem już tylko przemieszcza się względem środka ciężkości w tył. Z równań sił wychodzi mi, że środek ciężkości nie może być ciągle przed punktem kontaktu z podłożem. Jest to możliwe jedynie w przypadku przyśpieszania(wtedy wektor sił reakcji jest odchylony od pionu), albo przy silnym wietrze w twarz, wtedy siła oporu powietrza utrzymuje układ w równowadze. W przeciwnym razie poleciałbym "buzią na pysk". O co chodzi z tym środkiem ciężkości?
KONTO USUNIĘTE, 11 lutego 2019, 20:11
Up
Rozkminka dylematu usera KW.
I tak biegnie sprinter na pierwszych metrach po starcie z bloków.
Przy stałej prędkości noga lądująca pod środkiem ciężkości. Pskosiski coś pokręcił.
Oczywiście, że lekkie potreningowe podniesienie nastroju jest słabym motywatorem (to wartość dodana), ale u seniorów (patrz art.) powoduje istotne skutki lecznicze.
Może za rzadko i za dużo tego wysiłku? Kombinuj z ilością, aż zaczniesz normalnie na niego reagować.
Jajcenty, 12 lutego 2019, 08:20
To radość z powodu końca katorgi! Przynajmniej u niektórych wliczając w to mnie. Od jednostajnych ćwiczeń typu bieganie, pływanie, dźwiganie, o wiele bardziej atrakcyjne dla mnie są gry! Seria starć, małych sukcesów i porażek jakoś inaczej stymuluje - adrenalina?
edit: Tak mi przyszło do głowy: może to coś z ośrodkiem nagrody? W koszykówce mamy średnio 30 nagród na mecz, w piłce ręcznej 20, piłce nożnej 4 i piłka nożna jest najmniej lubianą przeze mnie dyscypliną - Przypadek? Nie sądzę
darekp, 12 lutego 2019, 15:55
Jajcenty, może w takim razie po prostu nie biegaj, tylko graj w koszykówkę itp.? Nie ma przymusu, żeby wszyscy uprawiali tę samą dyscyplinę sportową.
P.S. I chwała Bogu zresztą, bo inaczej np. ja byłbym biedny - u mnie ośrodka nagrody 'nie rajcują" ani punkty za bieganie, ani punkty za mecze. Ale za to wejść na jakiś górski szczyt albo chociaż jak nie ma warunków, to przejść kilka kilometrów piechotą to jest coś, co sprawia bardzo dużą przyjemność.
Jajcenty, 12 lutego 2019, 16:13
Niestety, bieganie to jedyna forma akceptowana przez moją kobietę. Jeszcze joga, pieszczotliwie zwana "pedziowanie na dywanie", ale to już zdecydowanie wolę godzinę wiosłowania, choć to najgłupsze zajęcie na świecie.
Wycieczki górskie jak najbardziej. Niestety jak ostatnio zaproponowałem jesienne wejście na Turbacz to się dowiedziałem, że trzeba kupić jakieś super kapcie, oraz że trzeba założyć obóz aklimatyzacyjny w połowie. Nigdy nie byłem na Turbaczu, więc się trochę przestraszyłem ;P
darekp, 12 lutego 2019, 16:29
Jak postępować ze swoją kobietą, nie czuje się kompetentny radzić (właśnie dzisiaj dowiedziałem się od pewnej pani psycholog, że muszę sam się nauczyć pewnych rzeczy dot. postępowania z moją;)).
Na Turbaczu też nigdy nie byłem, ale nie wyobrażam sobie co tam musiało by być, żeby wymagać takich przygotowań przy wejściu na szczyt, który ma raptem wysokość 1300 (plus paręnaście) metrów n.p.m. Chyba ktoś mocno przesadził
ex nihilo, 12 lutego 2019, 23:31
Zawsze twierdzę, że najlepsze są mordobicia Przede wszystkim style uderzane, ale nie tylko.
Jeśli ktoś nie lubi rzeczywistej walki, może wybrać np. karate shotokan czy klasyczne aikido itp., gdzie walka jest pozorowana.
Mordobicia to trening najbardziej kompletny - siła, szybkość, wytrzymałość, rozciągnięcie, elastyczność, koordynacja ruchów, koncentracja, refleks itd. Poza tym, nawet w przypadku walk pozorowanych jest rywalizacja, czyli adrenalina. No i ciągła nauka nowych elementów - uderzeń, chwytów, kombinacji. Nawet treningi czysto rekreacyjne to fajna zabawa. No i jest to dostępne praktycznie dla wszystkich, praktycznie bez ograniczeń co do wieku, aktualnej kondycji, jakichś ograniczeń fizycznych itp. - zawszemożna dobrać odpowiedni styl, intensywność treningu, grupę i inne takie.
I jest coś jeszcze - nawet kiedy przestaje się już stale trenować, coś z tego zostaje. Wytwarzają się inne schematy ruchów, bardziej efektywne, zostaje większa elastyczność, szybsze i bardziej sensowne reakcje, a przy treningach stylów bojowych, najlepiej z pełnym kontaktem, przydatne umiejętności No i bardzo ważna i przydatna sprawa - praktycznie we wszystkich mordobiciach trenuje się pady, umiejętność bezpiecznego upadania w różnych sytuacjach. Umiejętności kontrolowania upadku praktycznie później nigdy się nie zapomina. Podobnie jest z unikami i innymi takimi sprawami. Dużo zresztą tego.
ex nihilo, 13 lutego 2019, 06:39
A to jest chyba dodatkowe potwierdzenie sensu treningów mordobicia:
https://kopalniawiedzy.pl/odruch-na-rozciaganie-rdzen-kregowy-kontrola-motoryczna-reka-polozenie-Andrew-Pruszynski-Jeff-Weiler,29575
Można też podejrzewać, że nie tylko rąk to dotyczy.