Coraz więcej martwych stref w oceanach
Nowe badania wykazują, że gwałtownie rośnie liczba martwych stref w światowych morzach i oceanach. Spływające do nich nawozy sztuczne oraz wykorzystywanie paliw kopalnych przyczyniają się do występowania anoksji, czyli niedoboru tlenu w niżej położonych wodach, które są kluczowe dla stanu środowiska morskiego. To z kolei powoduje olbrzymie straty w gospodarce.
Gdy w roku 1976 doszło do anoksji na obszarze 1000 kilometrów kwadratowych u wybrzeży stanów Nowy Jork i New Jersey, straty w rybołówstwie i turystyce oszacowano na ponad 500 milionów dolarów. Obecnie w zatoce Chesapeake każdego roku traconych jest niemal 83 000 ton ryb i innych zwierząt morskich, które można by komercyjnie wykorzystać. W Zatoce Meksykańskiej straty to 235 000 ton rocznie.
Jeszcze w latach 60. ubiegłego wieku w morzach i oceanach istniało 49 miejsc martwych z powodu anoksji. Obecnie jest ich już 405. Co gorsza, te martwe strefy rzadko wracają to życia. Takim pozytywnym wyjątkiem było Morze Czarne, które odrodziło się po upadku Związku Radzieckiego i związaną z tym redukcją zanieczyszczeń trafiających do jego wód.
Gdy do wód trafiają nawozy sztuczne, przyczyniają się one do olbrzymiego rozrostu alg, które w końcu giną i opadają na dno. Tam stają się pożywieniem dla mikroorganizmów zużywających tlen. Zaczyna go brakować rybom i innym morskim stworzeniom, które masowo giną. W pozbawionym tlenu środowisku rozmnażają się bakterie beztlenowe, produkujące silnie trujący siarkowodór.
Głównym winowajcą rozrostu alg jest azot obecny w nawozach sztucznych. Trafia on do oceanów również z paliw kopalnych. Gdy je spalamy, do atmosfery emitowane są tlenki azotu, które później, wraz z deszczem, trafiają do mórz i oceanów.
Nadzieją na powstrzymanie tworzenia się kolejnych martwych stref jest przejście transportu na paliwa alternatywne. Wciąż jednak nie wiadomo, jak poradzić sobie z azotem w nawozach sztucznych. Naukowcy szukają sposobu na to, by po użyciu nawozu azot pozostał w glebie, a nie spływał do wody.
Jednym z rozwiązań jest propozycja firmy Arcadia Biosciences, która oferuje rośliny z bardziej aktywnym niż zwykle genem odpowiedzialnym z absorpcję azotu z gleby. Dzięki temu, jak zapewnia Arcadia, identyczne plony można uzyskać używając o połowę mniej nawozów. Nad podobnymi technikami pracują tacy giganci jak Monsanto Company i Pioneer Hi-Bred International. Ich rośliny nie trafią jednak na rynek wcześniej niż w roku 2012. Eric Rey, szef Arcadia Biosciences, ma nadzieję, że nowe rośliny szybko zdobędą sobie uznanie amerykańskich farmerów i około roku 2018 będziemy świadkami gwałtownego zmniejszenia ilości wykorzystywanych nawozów sztucznych.
Nawet jednak to może nie rozwiązać problemów martwych stref, bowiem już w tych istniejących przez długi czas będą powstawały związki azotu. Drugim z czynników, dla których martwe strefy rzadką odżywają, jest fakt, iż warstwy chłodnej, niżej położnej i ubogiej w tlen wody nie mieszają się z wyżej położonymi warstwami rzek. Potrzebne są silne wiatry, takie jak np. huragan Katrina, by uległy one zmieszaniu i by w martwej strefie, przynajmniej czasowo, zakwitło życie. Tak więc aby liczba martwych stref w morzach i oceanach nie rosła i by nie rosły związane z tym straty ekonomiczne, konieczna jest rewolucja w transporcie, rolnictwie i "wsparcie" ze strony huraganów.
Komentarze (1)
Acrux, 18 sierpnia 2008, 23:38
To też - jak w przypadku wielu substancji- kwestia dawki. W zależności od jej ilości H2S może stać się zarówno lekarstwem, jak i trucizną.
I choćbyśmy się nie wiem jak starali, to i tak na zagładę jest skazane b. wiele gatunków ryb i innych morskich stworzeń...