Nie wszystkim po równo
Ze względu na rosnącą liczbę osób otyłych standardowa (i taka sama) dawka antybiotyku dla wszystkich dorosłych może się nie sprawdzić. W ten sposób nie uda się zwalczyć infekcji, nasili się również problem lekooporności – przekonują lekarze z Grecji i USA, których artykuł ukazał się na łamach prestiżowego pisma The Lancet.
Specjaliści uważają, że lekarzy pierwszego kontaktu należy poinstruować, jak i kiedy zmieniać dawkowanie, bo metoda wszystkim po równo jest już przestarzała. Sceptycy argumentują, że teoria wydaje się interesująca, może się jednak okazać zbyt kosztowna, ponieważ firmy farmaceutyczne musiałyby zwiększyć wachlarz dostępnych wariantów leków.
Doktorzy Matthew E. Falagas i Drosos E. Karageorgopoulos powołują się na postępy w dziedzinie farmakogenomiki i farmakoproteomiki, które stworzyły niepowtarzalną szansę na dostosowanie terapii do cech i potrzeb jednostki. Wzięcie pod uwagę rozmiarów ciała pacjenta jest istotne dla optymalizacji leczenia w ramach takich specjalności, jak onkologia, hematologia, anestezjologia, pediatria czy intensywna terapia. Oprócz gabarytów na stężenie antybiotyku w organizmie może również wpływać rozmieszczenie tkanki tłuszczowej. Tymczasem interniści mogą podczas leczenia dorosłych manipulować jedynie liczbą tabletek/ilością zawiesiny i doborem preparatu z określonym stężeniem substancji czynnej. W ten sposób otyli dostają za małą dawkę i długo chodzą z chorobą (muszą się też zmagać z wizją antybiotykooporności), a pacjentom szczupłym aplikuje się za wysoką dozę, przez co mogą doświadczać silniejszych efektów ubocznych.
Profesor Hugh Pennington, specjalista od antybiotyków z Uniwersytetu w Aberdeen, dodaje, że antybiotyki będą się różnić pod względem tego, jak rozmiar (waga i wzrost) zmieni ich skuteczność. Ale studiowanie tak sformułowanego zagadnienia nie jest łatwe.
Komentarze (5)
thibris, 16 stycznia 2010, 02:53
"na łamach prestiżowego" - co w ogóle oznacza ten fragment ? Wydaje mi się że tak opisywane jest każde czasopismo o którym mowa na KW. Jeśli nie, to czemu ? Co trzeba zrobić aby pismo było prestiżowe ?
mikroos, 16 stycznia 2010, 09:37
Każdego roku dla czasopism oblicza się coś takiego, jak impact factor. Ustala się go na podstawie tego, ile razy typowa publikacja z tego czasopisma jest później cytowana (czytaj: na ile została zauważona i na ile inni badacze się do niej odnoszą, uznając ją za wiarygodną i wartościową). Aktualnie dodaje się do tego wyniki osiągane przez czasopisma w Google PageRank, co jest wskaźnikiem tego, ile razy publikacje są czytane.
I tak, czasopismami prawdziwie prestiżowymi są m.in. PNAS, Nature, Science, The Lancet, New England Journal of Medicine czy Cell. I ich impact factor rzeczywiście osiąga b. wysokie wartości (patrz: http://en.wikipedia.org/wiki/Impact_factor ). Chyba nie widziałem na KW, żeby inne czasopisma opisywano jako prestiżowe Tak źle to chyba nie jest.
BTW. Zwróć uwagę na to, że sam fakt, że odkrycia przeciekają do wiadomości publicznej i do serwisu popularnonaukowego świadczy o tym, że czasopismo jednak jest prestiżowe, bo każdy badacz chce przecież opublikować takie wyniki, żeby czytali je nawet "zwykli ludzie", a więc prestiż czasopisma rośnie
thibris, 17 stycznia 2010, 00:29
Właśnie o to mi chodziło. Czy prestiż jest już gdy mamy fachowe czasopismo dla garstki snobów, czy określamy tak wszystko co nam wydaje się fajne, czy może jeszcze coś innego. W Googlach pierwsze co znalazłem o prestiżowych czasopismach to tekst o pisemku wydawanym dla/w galerii bałtyckiej. Też opisują to jako prestiżowe czasopismo. Dlatego zastanawiałem się czy tym określeniem teraz każdy nie wyciera sobie buzi, tak jak z exclusive`ami itp.
Jeśli jest faktycznie tak jak piszesz, to oznacza tylko tyle że ja jakiś przewrażliwiony jestem, bo dla mnie prestiżowa jest KW, a nie jakieś PLOS One
mikroos, 17 stycznia 2010, 01:32
Swoją drogą, impact factor to ciekawa rzecz, ale może zwieść na manowce. Przez długi czas było tak, że jednym z najczęściej cytowanych naukowców świata (a więc - w domyśle i w teorii - cieszącym się ogromnym szacunkiem) był facet twierdzący, że... HIV nie powoduje AIDS. Jego praca była po prostu tak idiotyczna, że każdy badacz zajmujący się tym tematem się do niej odnosił, żeby pokazać, jak bardzo głupie pojawiają się poglądy. Impact factor gazety pewnie też znacząco wtedy podskoczył
thibris, 17 stycznia 2010, 02:46
Ciekawe jak wygląda IF dla takich tytułów: http://books.google.com/books/serial/ISSN:0199574X?rview=1&hl=pl&source=gbs_navlinks_s