Wyjaśniono zagadkę bardzo regularnych otworów w czaszce męczennika
Naukowcy z Uniwersytetu w Pizie rozwiązali tajemnicę podziurkowanej czaszki z XV w. Należała ona do jednego z męczenników, ściętych przez Turków osmańskich za odmowę wyrzeczenia się chrześcijaństwa. Szesnaście otworów o różnej wielkości i głębokości nawiercono, by pozyskać proszek kostny do leczenia rozmaitych chorób wywołanych przez demony czy magię, w tym paraliżu, udaru i epilepsji.
Tzw. męczennicy z Otranto zostali kanonizowani 12 maja 2013 r. przez papieża Franciszka. Stracili życie 14 sierpnia 1480 r. po 15-dniowym oblężeniu miasta. Siłami Imperium Osmańskiego kierował wielki wezyr Gedik Ahmed Pasza.
Wszystkich mężczyzn powyżej 50. r.ż. zabito, a kobiety i dzieci poniżej 15. r.ż. albo zgładzono, albo sprzedano do albańskiej niewoli. Pozostałym mężczyznom złożono propozycję nie do odrzucenia: konwersja na islam lub śmierć. Ponieważ odmówili, ścięto ich na wzgórzu poza miastem.
Obecnie czaszki są wystawione na widok publiczny w szklanych gablotach w katedrze w Otranto. Jedna z nich jest zwrócona sklepieniem do zwiedzających; w ten sposób wyeksponowano wywiercone otwory.
Chociaż czaszki nie można było wyjąć do badań, zespół prof. Gina Fornaciariego zwrócił uwagę na regularne kształty nacięć. Z szesnastu osiem przechodziło przez całą grubość kości.
Idealnie krągła forma niepełnych perforacji doprowadziła nas do przypuszczenia, że wykorzystano szczególny rodzaj trepanu z półksiężycowatym ostrzem lub zaokrąglone wiertło [takie narzędzia zaprezentowano np. w XVI-wiecznym traktacie chirurgicznym Dalla Croce]; opisany przyrząd nie pozwala wyciąć dysków, lecz zapewnia proszek kostny. Fornaciari podkreśla, że już w późnym średniowieczu wierzono w szczególną moc sproszkowanych kości czaszki świętych lub osób zmarłych gwałtowną śmiercią. Głowę uznawano za najważniejszą część ludzkiego ciała. Sądzono, że zlokalizowane tam siły duchowe pozostają aktywne nawet po zgonie.
Autorzy raportu z Journal of Ethnopharmacology wykluczyli kilka hipotez odnośnie do celu wiercenia otworów. Odrzucili tezę o torturach, bo brak oznak gojenia wskazywał na praktyki post mortem, a zmienna wielkość nawierceń sugerowała wykonanie ich w różnych czasach. Nie wydaje się też, by chodziło o leczenie, bo Włosi nie natrafili na ślady urazów (ponownie pojawił się również argument o pośmiertnej trepanacji). Naukowcy nie przychylili się także do wersji zdarzeń z eksperymentalną operacją, bo choć ta wymagała działań na zwłokach, tutaj szczątki od renesansu otaczała aura świętości (ich naruszenie oznaczałoby świętokradztwo). Fornaciari i inni przyznają, że hipoteza wspominająca o pozyskiwaniu relikwii wygląda z pozoru kusząco, ale koniec końców wydaje się dziwne, by korzystać ze złożonej techniki wymagającej zatrudnienia fachowców, gdy wokół bez problemu można znaleźć tyle kości.
W odniesieniu do tzw. świętych chorób zastosowanie ludzkich kości rekomendował już w czasach rzymskich ojciec zachodniej medycyny Galen (nie precyzował jednak, o jakie kości chodzi). Arabska medycyna także sugerowała wykorzystanie ludzkich kości w leczeniu padaczki i innych chorób. Awicenna skopiował tę informację ze źródeł grecko-rzymskich, a Ibn al-Baytar cytował Galena i przypisywał proszkowi kostnemu moc usuwania z organizmu nadmiaru humorów (płynów ciała). Al-Damiri przepisywał ludzką kość na nosowe guzki krwawnicze. Autorzy z późnego średniowiecza przenieśli tę tradycję. John of Gaddesden (Rosa medicinae) wspomina np. o zastosowaniu spalonych i sproszkowanych ludzkich kości do leczenia apopleksji i epilepsji. Podobnie postępowali Arnold of Villanova, autor Breviarium practicae medicinae, czy Antonius Guainerius, autor dzieła Opera medica (ten ostatni zalecał, by mężczyznom podawać czaszkę mężczyzn, a kobietom kobiet). W renesansie i wiekach współczesnych wierzenia związane z mocami ludzkiej czaszki uległy dalszemu wzmocnieniu. Paracelsus przepisywał np. na padaczkę remedium zwane arcanum vetrioli; wśród składników wymieniano rasure cranei.
Komentarze (0)