Australijczycy opracowali test do wykrywania czerniaka za pomocą badań krwi
Na australijskim Edith Cowan University powstał test do wczesnego wykrywania czerniaka za pomocą badań krwi.
Obecnie lekarze bazują na badaniu skóry dermatoskopem i biopsjach. Naukowcy podkreślają, że test z krwi może zapewnić dokładniejsze rezultaty niż oko człowieka.
Czerniak jest wykrywany dzięki rozpoznawaniu autoprzeciwciał, produkowanych przez organizm, by zwalczyć wczesny wzrost nowotworu. W badaniu, w którym wzięło udział 209 osób (105 chorych i 104 zdrowe), test zapewnił trafność rzędu 81,5%. W stosunkowo niedługim czasie przejdzie on testy kliniczne; ich celem ma być m.in. wzrost trafności do 90%. Australijczycy mają nadzieję, że test zostanie dopuszczony do użytku w ciągu 5 lat.
Choć prof. Mel Ziman docenia umiejętności klinicystów, podkreśla, że może być trudno odróżnić wczesne stadium czerniaka od pieprzyka/znamienia. Test z krwi przyda się w momencie, gdy pacjent zgłosi się do lekarza, by ustalić, czy dana zmiana jest czerniakiem. Specjalista może zrobić test przed podjęciem decyzji o biopsji.
Początkowo zespół z Edith Cowan University przyglądał się 1627 białkom funkcjonalnym. Badania pozwoliły jednak zawęzić ten spory zbiór do zestawu 10 autoprzeciwciał (one najlepiej wskazywały na obecność czerniaka).
Ziman zaznacza, że wczesne wykrycie czerniaka ma kluczowe znaczenie. Gdybyśmy mogli usunąć czerniaka, gdy ma poniżej 1 mm grubości, szanse na przeżycie [5 lat] wynoszą 98-99%.
Wyniki badań ukazały się w piśmie Oncotarget.
Komentarze (7)
AlexiaX, 18 lipca 2018, 15:41
Znam osobę, która ma bardzo dużo pieprzyków. Tylko na jednej ręce naliczyła ich kilkadziesiąt. Mają różne kształty i odcienie. Niektóre są bardzo ciemne, inne jasne, wypukłe i płaskie itd.itp. Co taka osoba ma zrobić? Przecież jak pójdzie z tym do dermatologa, to by musiał pół dnia spędzić, żeby obejrzeć je wszystkie. Trudno też, aby ktoś taki był w stanie zauważyć, że któryś z setek pieprzyków zmienił rozmiar czy kolor
Test krwi byłby dla takich ludzi idealnym rozwiązaniem
Usher, 18 lipca 2018, 21:42
Istnieje już rozwiązanie, które astronomowie stosują do wykrywania nowych obiektów – porównuje się zdjęcia tego samego obszaru wykonane w odstępie czasu. W tym przypadku zamiast zdjęć nieba trzeba porównywać zdjęcia licznych pieprzyków. Może to robić sam pacjent, jeśli dostanie apkę na smartfona.
Zadanie to nie przekracza możliwości gimnazjalisty, o czym świadczy choćby przykład z Polski:
https://www.tp.com.pl/sierpc/odkryli-kolejna-asteroide.html
AlexiaX, 18 lipca 2018, 22:15
Usher - ale jednak fotografowanie ciała, to nie to samo co fotografowanie nieba. Ciało ma różne wklęsłości i wypukłości. Przecież tu nie chodzi tylko o liczbę pieprzyków, ale też ich kształt, fakturę, wymiary i zabarwienie. Ciężko zrobić dobrej jakości fotki, zawsze pod tym samym kątem, w tej samej perspektywie i oświetleniu... Jakoś sobie tego nie wyobrażam
wilk, 19 lipca 2018, 00:15
Nawet jeśli kształt jednego nie będzie pozwalał na analizę porównawczą, to można opierać się o proporcje wobec innych pobliskich. Zresztą problemu z nałożeniem zdjęć na siebie w programie graficznym i porównywaniem raczej nie ma.
ex nihilo, 19 lipca 2018, 02:02
Nie widzę sensu wieloletnich badań klinicznych i długotrwałej procedury dopuszczenia w przypadku testu, który nie powoduje jakiegokolwiek ryzyka dla pacjenta, nawet gdyby miał mieć skuteczność znacznie mniejszą niż 80%. Biurokratyczna bzdura.
Usher, 19 lipca 2018, 02:50
@bea. Po pierwsze, nie rozpychaj się swoimi dociekaniami. Nie do tego służy wytłuszczenie (pogrubienie) tekstu. Po drugie, obejrzyj sobie dowolny serial typu CSI.
Teraz do rzeczy - jeśli pieprzyków jest mało, ich rozmiary mierzymy linijką i zapisujemy na piechotę. Robimy zdjęcie każdego pieprzyka z osobna, aby sprawdzić, czy nie zachodzi zmiana kształtu w czasie.
Jeśli pieprzyków jest dużo, a taki problem poruszasz, można zapewne znaleźć wystarczająco mały w miarę płaski wycinek skóry, gdzie jest ich duże zagęszczenie. Zdjęcia robi się w tym samym miejscu (np. kładąc rękę na biurku) i przy tym samym oświetleniu (sztucznym, np. biurkową lampą halogenową). Zdjęcie robimy ze stałej wysokości (odległości), np. z górnej krawędzi monitora (możemy kupić statyw), a dla ułatwienia przeskalowania różnych zdjęć obok ręki na białej kartce kładziemy linijkę z wyraźną podziałką. Oczywiście rękę, kartkę i linijkę za każdym razem kładziemy w tych samych miejscach, np. zaczynając od krawędzi biurka. Rozmiary pieprzyków oczywiście też zapisujemy.
Nawet proste darmowe aplikacje do obróbki zdjęć potrafią zrobić rzeczy następujące:
- obrócić zdjęcie z dokładnością do jednego stopnia;
- przeskalować jedno ze zdjęć, aby uzyskać dopasowanie obrazu (np. podziałki na linijce) z dokładnością do jednego piksela;
- skorygować kolorystykę zdjęcia (możemy wykorzystać białą kartkę do korekty balansu bieli);
- odwrócić barwy na jednym ze zdjęć (zamienić je w negatyw);
- nałożyć negatyw na pozytyw (to już chyba nie wszystkie programy potrafią).
Po nałożeniu na siebie jednego zdjęcia i jego negatywu w rezultacie powinna wyjść w miarę jednolita zbliżona do szarości płaszczyzna. Jeśli zrobimy korekcję barwną pozytywu, aby zasymulować zmianę oświetlenia, po nałożeniu nieskorygowanego negatywu płaszczyzna przestanie być jednolicie szara i jednobarwna - zmiany jasności i koloru będą odpowiadały zastosowanej korekcie, ale będą to zapewne przejścia gradientowe, płynnie rozmyte po całej powierzchni. Jeśli negatyw będzie przesunięty względem pozytywu, na zdjęciu pojawią się kontury obiektów przesunięte w jedną stronę; jeśli jedno zdjęcie nieco przeskalujemy, wszystkie obiekty zyskają konturowe obwódki.
Jeśli po dopasowaniu przesunięcia, obrotu i skali nałożone zdjęcia nadal nieco się różnią, pozostaną widoczne wyraźnie odgraniczone przebarwienia i kontury różniących się szczegółów:
- Ciemny pieprzyk na pozytywie starego zdjęcia i jasny negatyw powiększonego pieprzyka na nowym zdjęciu w sumie dadzą ciemną plamę starego pieprzyka i jasną obwódkę jego przyrostu.
- Jeśli jeden z pieprzyków zmieni barwę, po złożeniu otrzymamy w tym miejscu plamę rozmiaru pieprzyka jaśniejszą lub ciemniejszą od otoczenia, być może zabarwioną na inny kolor.
Teraz przystępujemy do pomiaru obiektów, których nie dało się dopasować, aby się upewnić, że różnica jest rzeczywista. Różnica może bowiem wynikać np. z pochylenia aparatu czy przekręcenia ręki, co wymagałoby kolejnej korekty przez nieproporcjonalne zniekształcenie (rzutowanie – kłaniają się podstawy rysunku technicznego) jednego z obrazów (a to potrafi nawet MS Paint!).
W wolnej chwili możesz sprawdzić, czy zmyślam…
@ex nihilo Zwróć uwagę, że ten test ma grać rolę badań przesiewowych. Zmniejszenie nietrafności z 20% do 10% to dwukrotne zmniejszenie zbędnych wydatków na kosztowne i czasem bolesne (biopsja) badania szczegółowe, więc się opłaca. Poza tym badania pomogą dokładniej określić współczynniki fałszywych pozytywów i fałszywych negatywów, a może się okazać, że tych ostatnich nie bardzo się da ograniczyć bez spełnienia dodatkowych warunków, a wtedyi test przestanie być tani albo ogólnie przydatny…
AlexiaX, 19 lipca 2018, 19:33
@Usher Przepraszam za pogrubienie, nie mam pojęcia jak to się stało. Nie miałam zamiaru pogrubiać tekstu a nie dało się już edytować posta. To chyba z powodu skopiowania i wklejenia nicku tak się zrobiło. W dodatku nie było tego widać zaraz po wysłaniu posta.
Pieprzyków są setki na całym ciele, nie tylko na ręce. Jak to sobie wyobrażasz? Wiesz, ile to by było fotek? Kto by to porównywał przez cały dzień? Jestem grafikiem i obróbka zdjęć to nie problem, więc nie musisz mi tłumaczyć. Problemem jest wykonanie takiego zdjęcia, a raczej zdjęć. Trzeba by obfotografować całe ciało, a nie jest ono płaskie
Odnośnie CSI - to graficy zawsze się z tego śmieją
wilk, 19 lipca 2018, 22:26
No tak, ale to przecież nie robiłoby się co tydzień, tylko porównawczo raz na pół roku czy rok (nie wiem jak szybko się rozwijają te zmiany). Poza tym po co wszystkie pieprzyki fotografować. Zwykle niektóre zmiany sam lekarz typuje i wskazuje do obserwacji. Głównie te o nieregularnych krawędziach i kształcie.
AlexiaX, 20 lipca 2018, 00:43
Mowa jest o czymś tego rodzaju: https://1.bp.blogspot.com/-Ge8AB3K6uN8/WIiF0sF4oCI/AAAAAAABDbU/jeBUL1NLFrc30zaDD85mUjxki3LxshZRgCLcB/s1600/pieprzyki.jpg - to oczywiście zdjęcie znalezione w Google, ale tak to wygląda u tej osoby. Prawie każdy pieprzyk jest dziwny, nieregularny i jest ich właśnie tak dużo na całym ciele. W dodatku ta osoba akurat jest bardzo zapracowana i nie zna się na grafice, więc zdjęcia do obróbki musiałaby podrzucać mi, a raczej by nie chciała ich nikomu pokazywać (ja w sumie też bym nie chciała ich oglądać ;P). Także sposób trochę słaby i taki test krwi byłby w jej przypadku zbawienny
Usher, 20 lipca 2018, 14:37
@bea Miałem na myśli właśnie to, co napisał @wilk – lekarz pokazuje, które pieprzyki i jak często (moim zdaniem najwyżej raz na miesiąc) fotografować, a dobrze zrobiona apka w smartfonie prowadzi pacjenta krok po kroku, aby uzyskać wysoką powtarzalność zdjęć i uprościć ich dalszą obróbkę. Zdjęć nie trzeba ani samemu obrabiać, ani nikomu pokazywać – porównania dokonuje sama apka lub oprogramowanie u lekarza, jeśli zdjęcia będą wrzucane do jego chmury. Poza tym apka może powiadamiać pacjenta: że czas zrobić kolejne zdjęcie, że czas na kolejną wizytę, że lekarz wyznaczył wizytę przedterminową…
Rzecz w tym, że proponowane badania krwi nie będą dawały 100% pewności, więc stosowanie innych tanich i łatwych do wprowadzenia metod kontroli z całą pewnością się przyda pacjentom troszczącym się o stan swojego zdrowia. Kto nie chce pstrykać fotek, może się ograniczyć do badań krwi, ale apkę można do używania wprowadzić szybciej niż opracowane testy.