Najstarsze ślady czworonożnego kręgowca
Dowody zebrane w Górach Świętokrzyskich wskazują, że czworonożne kręgowce nie tylko pojawiły się o 10 mln lat wcześniej, ale i gdzie indziej niż dotąd sądzono. Odciski stóp sprzed 397 mln lat powstały, gdy w rejonie tym znajdował się jeszcze brzeg morza. Autorem znaleziska jest Grzegorz Niedźwiedzki, doktorant w Zakładzie Paleobiologii i Ewolucji na Wydziale Biologii Uniwersytetu Warszawskiego. Paleontolog natrafił na nie w 2002 r. w starym kamieniołomie w pobliżu Kielc.
Odciski są o 18 mln lat starsze od najwcześniejszych przykładów skamieniałych kości istot czworonożnych. Mają ok. 15 cm średnicy, co wskazuje, że pozostawiło je zwierzę o długości mniej więcej 2,5 m.
Przedtem uważano, że ok. 387 mln lat temu czworonogi wyłoniły się z prehistorycznych ryb Elpistostegalia. Miało do tego dojść w jeziorkach i deltach rzek, bo wszystkie skamieliny znajdowano właśnie tam. Badania zespołu Niedźwiedzkiego sugerują, że zwierzęta z czterema kończynami wypełzły raczej na brzeg płytkiego morza. Zostawiły ślady w mule laguny pływowej. Czemu ewolucja wybrała do tego celu brzeg morza, a nie jeziorko? Polski paleontolog spekuluje, że zadecydowała perspektywa kuszącego posiłku, a mianowicie ryby uwięzione dwa razy dziennie w piasku podczas pływów.
Komentarze (20)
mikroos, 7 stycznia 2010, 15:34
Najsmutniejsze jest to, że głównym autorem publikacji na temat tego wielkiego odkrycia jest... Szwed. http://www.sciencenews.org/view/generic/id/52896/title/Footprints_could_push_back_tetrapod_origins . Polaków nawet nie poproszono o wywiad.
Chociaż z drugiej strony... polskie uczelnie igrały i się doigrały - olewanie spraw PR-u i "marketingu" sprawiło, że kiedy wreszcie Polacy dokonali naprawdę ważnego odkrycia, nikt się nimi nawet nie interesuje. Może urażone ego kilku ludzi sprawi, że coś się wreszcie zmieni na tym polu.
Pan_Feanor, 7 stycznia 2010, 16:49
Faktycznie żal zadek ściska. Biedny doktorant walczy o utrzymanie się na powierzchni, a tu mu badania z przed nosa zgarną... Nastawienie Polskich uczelni powinno się zmienić, promować własne. (nawet z ekonomicznego punktu widzenia gra jest warta świeczki)
Q_E, 7 stycznia 2010, 17:11
Mentalność Polaków ot co..kiedyś liczyła się nauka teraz liczy się interes...banda dorobkiewiczów i tyle..
Mariusz Błoński, 7 stycznia 2010, 18:58
Gdyby liczył się interes, to by zadbali, by coś z tego mieć. A tak....
Tragedia, jak cała polska nauka.
Nie lepiej byłoby, gdyby państwo podpisało odpowiednie umowy z kilkoma wiodącymi światowymi uczelniami na konkretne badania i finansowało je, a nie polskie uczelnie? Założę się, że te same pieniądze przyniosłyby znacznie lepsze efekty, gdyby finansować z nich badania na Harvardzie czy inszym Oxfordzie.
Heimo, 7 stycznia 2010, 19:00
MALKONTENCI!Ten wywiad to przecież komentarz do artykułu w Nature, a tam autorem jest Niedźwiedzki wraz z resztą kolegów i koleżanek.
To tak jak mówić o Obamie, że ma kiepski PR, bo w Polskiej telewizji omówiono jego nagrodę Nobla ;-) a samego nie poproszono o wywiad :-P
mikroos, 7 stycznia 2010, 19:21
Przepraszam, mój błąd. Ślepo zawierzyłem Science News. Szwed jest autorem-seniorem, a nie głównym autorem. Chociaż i to mnie irytuje, mówiąc szczerze.
@Mariusz
przesadzasz w drugą stronę. Nawet w chorej UE o granty trzeba walczyć, więc można mówić o interesie uczelni.
Douger, 7 stycznia 2010, 20:07
Trudno jest chyba wypośrodkować to tak,aby "zmusić" doktoranta do pracy. I aby jego praca przynosiła jakieś wymierne efekty. Dzisiaj wielu z nich pisze prace o byle czym, nie zważając na to jaką przydatność dla nauki ma jego praca.
Z drugiej strony całkowita komercjalizacja nauki to tez niedobry pomysł, bo są niedochodowe dziedziny nauki, którymi ktoś też będzie musiał się zająć.
czesiu, 7 stycznia 2010, 20:44
Ależ tymi dziedzinami zajmą się pasjonaci, z czego wynika korzyść, że tematem będą zajmować się osoby szczególnie nim zainteresowane. Do wad zaliczył bym teoretyczne zmniejszenie innowacyjności, choć o tym można dyskutować - co jest lepsze - 1 przełomowa praca, czy 10 doktorów piszących o pierdołach tylko dla tytułu?!
mikroos, 7 stycznia 2010, 21:12
Wystarczy finansowanie badań podstawowych, ale przy zachowaniu obowiązkowej konkurencji o granty. Powoli to wkracza nawet u nas, chociaż póki co znajomości i układziki ciągle pozostają bardzo silne (nie tylko u nas zresztą).
Pocieszający jest też fakt, że obecnie z funduszy uczelnianych prowadzi się śmiesznie mało badań. Zdecydowana większość poważnych prac powstaje dzięki grantom, a o te trzeba walczyć i niczego się nie dostaje z urzędu za sam fakt istnienia zakładu. Tak więc jakiś bodziec do rozwoju jednak jest.
Mariusz Błoński, 7 stycznia 2010, 22:11
@mikroos: przeca żartuję
Ale fakt, że polska nauka potrzebuje porządnego przemeblowania. A co do finansowania... jeśli społeczeństwo będzie bogate to i sponsorzy się znajdą.
ZolV, 8 stycznia 2010, 00:40
A ja sie wlasnie zastanawiam, czy takie odgórne dawanie grantów na jakis cel nie powoduje prowadzenia prac naukowych "na sile". Chodzi mi o nastepujacy mechanizm :
- urzednik w UE decyduje o stworzeniu puli grantów na szczytny cel, np: ekologia, efekt cieplarniany, wirus kaczej, czy żółwiej grypy
- swiat biznesu i naukowcy zaczynaja zajmowac sie grantowanymi tematami
- dochodzi do odkryc, ale sa one nie obiektywne i naciagane, maja na celu udowodnienie postawonej tezy, czy tez podtrzymanie worka z pieniedzmi
mikroos, 8 stycznia 2010, 01:17
Tak szczerze, to nie sądzę. Biorąc pod uwagę, jak wiele kasy obecnie brakuje na badania (i to na całym świecie, nawet w USA), raczej to naukowcy biją się o kasę, a nie kasa leży, a urzędnik liczy, że ktoś napisze jakiś głupi wniosek, który i tak zostanie rozpatrzony pozytywnie. Efekt jest tak, że musisz mieć naprawdę dobry wniosek, żeby dostać pieniądze.
ZolV, 8 stycznia 2010, 01:30
Dzisiaj czytam o zmowie koncernów farmaceutycznych i ekspertów ze Światowej Organizacji Zdrowia w sprawie A/H1N1.
Nie wydaje mi sie, aby ktos swiadomie i z premedytacja dopuszczal sie takiej ogolnoswiatowej manipulacji. Staram sie odkryc jakis bardziej oczywisty mechanizm, dlatego uczepilem sie tych grantow
mikroos, 8 stycznia 2010, 02:12
Zwróć uwagę, że firmy nie korzystają z grantów państwowych, więc ten argument tym bardziej wydaje mi się mało wiarygodny. Chociaż kto wie, może stoi nad nami złe lobby (nie powiem, z jaką religią albo orientacją seksualną NA PEWNO jest powiązane ale Rydzyk Tobie powie ), które decyduje za Ciebie nawet wtedy, kiedy kupujesz nowe wkładki do butów
Mariusz Błoński, 8 stycznia 2010, 10:51
Wszystko to prawda, jednak w momencie, gdy pieniądze rozdziela urzędnik, zawsze jest podejrzenie,że nie jest bezstronny, że nie kieruje się tylko sprawami merytorycznymi. Itp. itd.
A co do grantów i koncernów farmaceutycznych... tutaj się nie zgodzę. Czyż takim "grantem" nie są te wszystkie listy leków refundowanych i kupowanie na zapas szczepionek? Przecież to oczywiste dofinansowanie koncernów z pieniędzy podatników i to nie wiadomo za co. To coś, co nie podlega grze rynkowej, a naciskom, przekupstwom itp. itd.
mikroos, 8 stycznia 2010, 10:56
Co do szczepionek - nie do końca się zgodzę. Grant dostajesz przed rozpoczęciem badań w celu ich przeprowadzenia (i zachowujesz tę kasę niezależnie od wyników badań, o ile nie przeznaczysz jej na imprezy, a wydasz zgodnie z zadeklarowanym planem), a zakupu leku rząd może (choć nie musi) dokonać dopiero po ostatecznym dopuszczeniu leku do obrotu. Różnica jest więc ogromna.
czesiu, 8 stycznia 2010, 11:17
Teorie spiskowe dopasujesz wszędzie, nawet do tej strony, w końcu wy też wybieracie tylko fragment z informacji, które się ukazały ergo możecie manipulować opinią internautów dodając artykuły stronniczo (np na 4 za 1 przeciw). Niesprawiedliwe? takie już są owe teorie spiskowe. Dopóki nie masz dowodów (czyli nie bierzesz udziału w procederze) niestety nie masz podstaw do oskarżania czegokolwiek, nawet korupcjogennego systemu, jakim są limity na leki/sprzęt ortopedyczny.
Mariusz Błoński, 8 stycznia 2010, 12:23
Problem w tym, że biznesmen obraca swoimi prywatnymi pieniędzmi, więc ma prawo robić z nimi, co zechce. Ma prawo wybierać np. kontrahenta nie ze względów merytorycznych, a towarzystkich - jego pieniądze, jego ryzyko.
Urzędnik nie ma takiego prawa. A jakie niby urzędnik ma kompetencje do stwierdzenia, które badania należy finansować, a których nie? Urzędnik wydaje cudze pieniądze na cudze potrzeby - a to najgorszy, najbardziej marntorwany sposób wydatkowania pieniędzy.
Zresztą... pamiętacie czasy sprzed 1989 roku? Urzędnicy decydowali co, jak, gdzie, w jakich ilościach i z czego należy produkować oraz za ile, gdzie i na jakich warunkach sprzedawać. I póki sklepowe wyglądały, jak wyglądały. A wystarczyło odebrać urzędnikom możliwość decydowania o tym i... różnica kolosalna.
Dlatego uważam, że o jak największej liczbie rzeczy powinien decydować sam obywatel, a nie urzędnik. Chce obywatel kupić sobie lekarstwo - niech kupuje, jego pieniądze, jego zdrowie. Chce je sprowadzić z zagranicy - niech sprowadzi. To nie urzędnik powinien decydować o tym, czy ja mogę kupić jakąś szczepionkę i czy należy z moich podatków wydawać miliardy na lekarstwa, których nikt nie potrzebuje. Mnie nikt nie będzie próbował przekupić, bo ja decyduję o zakupie szczepionki dla siebie i w moim interesie jest podjęcie decyzji jak najbardziej korzystnej dla mnie ze względu na moje zdrowie i finanse. Urzędnika, który decyduje o zakupie milionów szczepionek, będą próbowali przekupować/przekonywać i istnieje ryzyko, że urzędnik będzie brał pod uwagę to, co jest dla niego najlepsze, a nie dla tych, za pieniądze których szczepionki są kupowane.
Najświeższy przykład: panika ze świńską grypą czy szczepienia dziewczynek na wirusa brodawczaka.
mikroos, 8 stycznia 2010, 14:30
I właśnie dlatego konieczne jest ustanowienie jasnych procedur. To w zupełności wystarcza i całkowicie przeczy liberalnym teoriom.
Znów liberalne gadanie, z którego nic nie wynika w tym przypadku. Komisje przydzielające granty mają jasne wytyczne, a do tego są zbyt licznie obsadzone. Inna rzecz, że niezależnie od tego, kto będzie wykonywał badania (firmy czy uczelnie), na badania podstawowe i tak idzie kasa podatnika (wszak nawet w najcudowniejszych Juesej obywatele zrzucają się na badania), więc rozdzielić je musi urzędnik.
Ach, super, jezcze najlepiej odwołaj się do starożytnego Egiptu, w którym panowało niewolnictwo.
Z tym się zgadzam, ale obywatel nie ma pojęcia na temat przyznawania grantów. Co do refundacji - zgadzam się, pacjent powinien sam płacić, ale z zastrzeżeniem, że istnieje jednak urząd odpowiedzialny za dopuszczanie leków do obiegu. Pacjent zwyczajnie nie rozumie takich pojęć, jak QALY, OR czy nawet istotność statystyczna, więc praktycznie nie istnieje opcja, żeby poprawnie zaordynował sobie optymalną terapię w oparciu o wiarygodne dane.
I co, pewnie uznasz, że szczepionka na HPV nie działa, a jego związek z rakiem szyjki macicy to ściema?
ZolV, 25 stycznia 2010, 11:16
Granty stworzyly nowe realia prowadzenia biznesu. Fakty sa takie, ze dzieki grantom chcacy czegos dokonac maja taka szanse. Normalnie startujacy biznes musialby powolutku sie rozwijac starajac sie pokonac poczatkowe trudy. Tak powstaje mozliwosc na utworzenie od razu czegos duzego, ciekawego i innowacyjnego i wdrozenie nawet w skali regionu czy kraju. Coraz bardziej mysle, ze to dobrze. Tak czy siak na nauke idzie coraz wiecej kasy a wszystkie, nawet na chwile powstajace biznesy daja przeciez prace i doswiadczenie.