Zmiana języka, zmiana osobowości
U osób dwujęzycznych, które funkcjonują równolegle w dwóch kulturach, zmiana języka może prowadzić do nieświadomego "przestawiania się" na inną osobowość (Journal of Consumer Research).
David Luna z Baruch College oraz Torsten Ringberg i Laura A. Peracchio z University of Wisconsin-Milwaukee badali kilka grup Latynosek. Wszystkie były dwujęzyczne, ale różniły się pod względem stopnia identyfikacji kulturowej.
Jeśli kobieta identyfikowała się zarówno z kulturą latynoską, jak i anglosaską, zaobserwowano znaczne różnice w autopercepcji, w zależności od tego, jakim językiem się w danym momencie posługiwała. Język może być wskazówką, która aktywuje specyficzne dla kultury, a więc różne ramy interpretacyjne – uważają Amerykanie.
Przełączanie pomiędzy tak zdefiniowanymi ramami interpretacyjnymi badano już wcześniej, lecz po raz pierwszy udało się wykazać, że osoby bikulturalne robią to szybciej i z większą łatwością od ludzi dwujęzycznych, którzy identyfikują się tylko z jedną kulturą.
Gdy kobiety mówiły po hiszpańsku, uznawały się za bardziej asertywne (samowystarczalne i ekstrawertywne) niż wtedy, gdy posługiwały się angielskim.
Podczas jednego z przeprowadzonych eksperymentów panie oglądały reklamy przedstawiające kobiety w różnych sytuacjach. We wszystkich spotach wykorzystywano tylko jeden język: albo hiszpański, albo angielski. Pół roku później badane oglądały ten sam zestaw reklam, ale w drugim z języków. Postrzeganie zarówno samych siebie, jak i bohaterek filmików zmieniało się w zależności od wybranego w danej sytuacji języka.
Oglądając wersję hiszpańską, jedna z respondentek uznawała główną bohaterkę reklamy za podejmującą wyzwania i niezależną kobietę, a gdy pokazywano jej wersję anglojęzyczną, ta sama osoba była, wg niej, bezsilna, samotna i zakłopotana.
Komentarze (18)
syzu, 26 czerwca 2008, 10:39
sposób myślenia i odnoszenia się do rzeczywistości jest indywidualny dla każdego kraju
mac, 26 czerwca 2008, 10:42
Idąc za tokiem rozumowania art'a można stwierdzić, że wyjeżdżając do innego kraju popełniasz samobójstwo. Ale to jest prawda.
mac, 26 czerwca 2008, 10:49
No i jeszcze coś: jeśli ktoś jest introwertykiem, dużo sobie myśli wewnątrz swojego świata
- jest niemal pewne, że w którymś momencie zostanie odrzucony przez grupę, bo powie coś od serca(w j.polskim) jednak będzie to nijak zrozumiałe dla otoczenia. Mimo, że nie było to coś złego to jest jako złe interpretowane. Coś jak nerd.
Wolny, 26 czerwca 2008, 11:23
Jestem introwertykiem i od sześciu lat funkcjonuję w innym kraju, posługując się przez większość czasu językiem obcym przebywając z obcokrajowcami. Ważę wypowiadane słowa i mówię to, co w tej kulturze jest akceptowalne przez moich rozmówców. Zmieniła się nie tyle moja osobowość co się mój sposób postrzegania świata i ludzi oraz zwiększył się szacunek do drugiego człowieka. Wewnątrz jestem taki sam, wściekam się po cichu ;-).
dirtymesucker, 26 czerwca 2008, 12:25
LOL.
rozmawiałem już w życiu z ludźmi różnych narodowości i nie zgadzam się z tym w ogóle. parę lat temu będąc na wakacjach w Hiszpanii mieszkałem przez ścianę z małżeństwem z RPA, z którymi rozmawiałem zarówno po angielsku, jak i hiszpańsku, i jakoś nie odbierałem ich za każdym razem inaczej. oni raczej mnie też nie. nie widzę powiązania języka z przypisywaniem osobom cech charakteru, którymi się nie odznaczają.
mac, 26 czerwca 2008, 12:33
Jesteś zbyt inteligentny, żeby odczuć "efekt psychologiczny".
Żartuje sobie.
Do rzeczy: jeśli kogoś nie znasz to żeby się porozumieć potrzebujesz zaczerpnąć znaczeń znanych w kulturze. A jak mogłeś kogoś poznać(choć troszkę) to już możesz odwoływać się do znaczeń, które mogłeś poznać w relacji.
inhet, 26 czerwca 2008, 16:30
Nie wiem, czy opisane w artykule badania zostały tak spartolone, czy też dziennikarskie streszczenie tak fatalnie zniekształciło obraz.
Twierdzenie o przemiennej zmianie osobowości skutkiem zmiany języka to nonsens. No, chyba, ze te wszystkie panie cierpiały akurat na podobną postać schizofrenii...
Traktowanie subiektywnych wypowiedzi badanych jako obiektywnej informacji to drugi nonsens.
Brakuje tu także obrazowań mózgu i istotnej informacji: od jakiego wieku te panie były dwujęzyczne?
mac, 26 czerwca 2008, 16:38
To takie sprzeczne nie jest:
Wziąłbyś sobie takiego Niemca, ni w cholere nie mógłbyś sie dogadać. Bo on(a) w swojej kulturze(niemieckiej) nie miała okazji poznać takich a takich emocji. Np. w PL mówi się "nie posiadam się z radości", a w DE nie znajdziesz odpowiednika dla tego znaczenia.
Przecież jest tak, że używając jakiegoś słowa(zwł. określającego emocje) możesz użyć pewnej tonacji<różne wariacje są dopuszczalne> głosu - i spróbuj inaczej niż rozmówca jest przyzwyczajony. Natychmiast tracisz znajomego.
mac, 26 czerwca 2008, 23:06
Nie chodziło o język tylko o zakres wyrażanych znaczeń przypadających na poszczególne słowo.
Tłumacząc coś dosłownie - dosłownie coś cązcamułT
Gość tymeknafali, 27 czerwca 2008, 00:55
Pytanie tylko czy to nie odnosi się do stereotypu jaki kierował takimi Paniami. Jeżeli były przekonane że Hiszpanki, to zdrowe, silne, stanowcze kobiety, a angielki/amerykanki są słabe i uległe, to faktycznie mogły w ten sposób postrzegać je inaczej słysząc ekwiwalentny język do uczucia/stereotypu.
A jeżeli były w ten sposób wychowywane mając za przykład niezależną hiszpankę i słabą angielkę, to oczywiście że tym nasiąknęły., czerpiąc jakieś wzorce. Często nawykamy jakimiś zachowaniami, stanami psychicznymi od innych ludzi. Uczuć także się uczymy, poznajemy je.
waldi888231200, 27 czerwca 2008, 20:42
To prawda że po pobycie w stanach i powrocie do polski ludzie tutaj specyficznie stuknięci i dwa lata schodzi żeby zrozumieć to stuknięcie. :'(
mac, 27 czerwca 2008, 20:45
Daj przykład z tego forum, chyba, że tylko ja klepię z Polski.
:-\
syzu, 27 czerwca 2008, 20:46
napisz śliczny wątek dot. różnic postrzegania rzeczywistości Amerykanów i Polaków
Gość tymeknafali, 28 czerwca 2008, 01:40
Z tego co ja wiem, a wiem niewiele, to (podobno) cholernie łatwo się tam żyje, tzn. nie martwisz się że ci nie starczy na czynsz czy jedzenie. Z własnej subiektywnej woli postrzegania oceniam A. (uogólniam, nie wszystkich, ale tych których okazję miałem poznać) na strasznych snobów i egoistów. Poza tym specyficzne podejście do życia, jak to mój kolega określił, który chyba nadal tam jest: "po prostu inaczej".
waldi888231200, 28 czerwca 2008, 09:50
W Polsce ludzie są jacyś przymuleni , pokryci jakimś kocem martylologi, zawsze uśmiech (z wyjątkiem dzieci) jest sztucznie przyklejony coś jakby nie byli sobą, jacyś wypaleni i zmęczeni. Inna sprawa że Polskie realia życia przypominają wojnę każdego z każdym o nic a ilość złodzieji pieniędzy i czasu przebija chyba każdy kraj cywilizowany. Polacy nie potrafią działać oddolnie nie zakładają związków z sąsiadami w celu zmienienia czego kolwiek w swoim otoczeniu (np: zrobienia chodnika , parkingu, naprawy czegoś, a nawet przyjemnego spędzenia czasu oczekują że to ktoś bliżej nieokreślony to za nich zrobi - jednym słowem śpią. Cała nadzieja w tych 3 mln które wyjechały jak wrócą będą twórczą siłą organizującą się bo nie będą w stanie znieść tego umysłowego bezładu. 8)
mikroos, 28 czerwca 2008, 12:53
Bez przesady Na całe szczęście mamy w Polsce Wrocław Mnie osobiście zawsze urzeka, gdy tam przyjeżdżam
czyaga, 28 czerwca 2008, 18:44
A ja myślę, że coś w tym jest, ale uzależnione jest od miejsca i jak ktoś słusznie zauważył, od wieku, w którym człowiek uczy się drugiego języka, generalnie - okoliczności. Co innego mówić w innym języku, co innego myśleć, a to, w jakim stopniu znajomość obcego języka modyfikuje nasze zachowanie (nie jestem pewna czy osobowość) uzależnione jest od presji (chyba), która towarzyszy nauce tegoż języka (mam tu na myśli nagły wyjazd do obcego kraju ze słabą lub żadną znajomością języka). I jest jeszcze coś zabawnego, co zauważyłam - ludzie bywają bardziej elokwentni w obcym języku niż w rodzimym:) No ale to też kwestia indywidualnych trudów życiowych pewnie:) im trudniej, tym chętniej uczymy się nowych rzeczy, czyli języka, dostosowujemy zachowanie do nowych okoliczności itp. Ale czy trwale to nas zmienia? Ktoś tu już napisał, że po dwóch latach człowiek wraca do "siebie" Stąd chyba nie wystarczy jedno badanie na wyprowadzenie nowej reguły:)
dirtymesucker, 29 czerwca 2008, 07:56
LOL
co nie zmienia faktu, że polska martyrologia ciągnie się od czasu kiedy po 123 latach zaborów pojawiliśmy się na mapie