Większość zabija 1 osobę, by ocalić 5
Wyobraźmy sobie następującą sytuację. Zgubiony wagon towarowy pędzi na pięciu ludzi, którzy nie mają jak uciec. Bohater historii może jednak zmienić bieg wydarzeń i wagonu, kierując go na tor, gdzie znajduje się tylko jedna osoba. Okazuje się, że mając taki wybór, ok. 90% badanych poświęci jednostkę dla grupy.
Psycholodzy z Uniwersytetu Stanowego Michigan (MSU), którzy pracowali pod przewodnictwem Carlosa Davida Navarrete, przedstawili ochotnikom taki właśnie dylemat moralny. Oglądane przez okulary do rzeczywistości wirtualnej, wszystko wyglądało bardzo realistycznie. Poruszając dżojstikiem, można było skierować pociąg na drugi tor, po którym poruszał się jeden, a nie pięciu autostopowiczów. Bardzo szybko okazało się, że większość badanych decyduje się na pogwałcenie normy moralnej, jeśli oznacza to mniejsze zło.
Dylemat wagonika (nazywany też dylematem zwrotnicy) to eksperyment myślowy w etyce. Został wprowadzony przez Philippę Foot. Później zajmowało się nim wielu filozofów, a obecnie także neurobiolodzy. Psycholodzy z MSU jako pierwsi zdecydowali się na eksperyment behawioralny w środowisku wirtualnym, z widokami, odgłosami i konsekwencjami działań [...].
Ochotnicy wkładali hełmy z okularami 3D, a do ich palców przymocowywano czujniki pozwalające zmierzyć stopień pobudzenia emocjonalnego. Każdy z badanych siedział koło zwrotnicy i widział przed sobą rozgałęziające się tory. Po prawej w uniemożliwiającym ucieczkę wąskim żlebie szło 5 osób, a po lewej, także w wąskim korytarzu, tylko jedna. Gdy na horyzoncie pojawiał się wyładowany węglem wagonik, badany mógł nie zrobić nic i pozwolić, by wagon zabił 5 piechurów albo pociągnąć wajchę, przypieczętowując los jednego podróżnego.
Na 147 badanych aż 133 (90,5%) sięgało po dżojstik. Czternastu decydowało, że wagonik ma uderzyć w 5 ludzi: 11 nie przestawiało zwrotnicy, a 3 przestawiało, a potem powracało do pierwotnego ustawienia.
Ochotnicy, którzy nie ratowali grupy, byli silniej pobudzeni emocjonalnie. Navarette uważa, że dla niektórych perspektywa wyrządzenia komuś krzywdy była tak przytłaczająca, że ostatecznie trudno było zrobić cokolwiek. Sądzę, że ludzie mają wrodzoną awersję do krzywdzenia innych, którą trzeba czymś znieść, usprawiedliwić. Da się to zrobić za pomocą racjonalizacji - np. myśląc o ocalonych osobach. Dla niektórych wzrost lęku może być jednak tak silny, że nie mogą podjąć utylitarnego wyboru dla mniejszego zła.
Warto dodać, że eksperyment w świecie wirtualnym dał podobne rezultaty jak wcześniejsze badania.
Komentarze (26)
pogo, 2 grudnia 2011, 09:38
Ja bym próbował wykoleić wagonik zmieniając zwrotnicę gdy przednie koła wagonika przejadą przez zwrotnicę... może by się zatrzymał przed ludźmi...
Ale oczywiście w razie gdyby się to nie udało to celowałbym w jednego człowieka...
Nawet gdyby nie wyszło i ostatecznie doprowadziłbym do zabicia wszytskich 6, miałbym spokojniejsze sumienie wiedząc, że zrobiłem wszystko co mogłem...
mikroos, 2 grudnia 2011, 09:49
Chyba zbyt "technicznie" podchodzisz do tego eksperymentu. Nie chodzi tutaj o kolejkę jako taką, tylko o alternatywę: albo zabijasz jedną osobę poprzez własną inicjatywę, albo pięć osób z powodu własnej bierności. Nie ma rozwiązań pośrednich i na tym właśnie polega dylemat.
waldi888231200, 2 grudnia 2011, 09:50
Ludzie to się w Boga lubią bawić. Proponuję utrudnić zadanie i ten jeden, to właśnie zmieniający wajchę.
cyberant, 2 grudnia 2011, 10:06
dla mnie do podjęcia decyzji potrzeba by było 2 informacji. 1. Czy znam te osoby 2. Czy lubię te osoby W pierwszej kolejności puścił bym pociąg do obcych. nawet jak by 1 znajomy stał naprzeciwko 5... no chyba żebym go nie lubił
A co do czystej kalkulacji, to gdyby wszystkie osoby były obce i w jednym korytarzu była by 1 osoba, a w drugim tylko 2. to ratował bym dwie...
romero, 2 grudnia 2011, 10:07
Z taką sytuacją mamy doczynienie np. w czasie powodzi. Problem jest czy przerwać wały i zalać wsie i kilka tysięcy osób, by ratować miasto z kilkuset tysiącami mieszkańców. Na początku byłem za. Ale później wysłachałem reportaż o ludziach ze wsi, którzy mówili że sami te wały wzmacniali by się ratować przed zalaniem, a mieli pretensje do miastowych że siedzą w blokach i nic nie robią by ratować swoje miasto, czekając aż straż czy wojsko to "za nich" zrobi.
I choć sam jestem z miasta to stwierdziłem, że nie ma "mniejszego zła", nie wolno takim ludziom, którzy robią wszystko by ratować swój dobytek, tego zabierać w imię ratowania jakiejś anonimowej większości. Dla mnie jest nie moralne, zwłaszcza że ci ze wsi nie dostaną żadnego zadość uczynienia finansowego od miastowych.
mikroos, 2 grudnia 2011, 10:18
Akurat wieś jest na bieżąco utrzymywana przez miasta z podatków, dotacji i zakupu produktów rolnych przez "miastowych" - gdyby nie "janosikowe", po polskiej wsi ciągle jeździłbyś na koniu. Poza tym zadośćuczynienie dostaną od państwa - znowu głównie za podatki "miastowych", bo ci płacą ich więcej.
romero, 2 grudnia 2011, 10:47
Przepraszam ale to już demagogia. Uważasz że ktoś kto jest mechanikiem samochodowym może na drodze zatrzymać inny samochód, bo jego właśnie się popsuł i odjechać cudzym autem, tylko dlatego że auta jeżdża dzięki temu że mechanicy "utrzymują" je w sprawności?
Dyskusja na temat ile wieś dostaje a ile wkłada do budżetu jest złożona, bo infrastruktura często jest finansowane z UE, KRUS płacą malutki, ale emerytury też dostają takie, drogi są oprócz gminnych są krajowe po to by łączyć miasta, więc w obopólnym interesie. A np. wiejska gmina Kleszczów to chyba najbogatsza gmina w Polsce, dzięki własnym bogactwą naturalnym.
Ps. przenieś moją sytuację o powodzi do kraju, gdzie wsie nie dostają dotacji z UE czy budżetu kraju, wtedy otrzymasz czysty problem "mniejszego zła", o którym mowa w artykule.
mikroos, 2 grudnia 2011, 11:13
Gdyby ten mechanik pracował za darmo, to być może miałby takie prawo, ale on dostaje za to kasę. Rolnik tymczasem dostaje swoje dopłaty nieustannie za sam fakt posiadania (często nawet nie uprawiania!) ziemi uprawnej. Coś tu w związku z tym nie gra.
I co z tego? Budżet UE to także moje podatki.
Ale i tak większe w proporcji do składek.
itd. - ale tak czy inaczej nie da się zaprzeczyć, że to wieś jest finansowo utrzymywana przez miasta, a nie na odwrót.
Dokładnie taka sytuacja jest teraz w Tajlandii. Oczywiście nie wiem, na ile obiektywne są doniesienia dziennikarzy, ale słyszałem informacje o wieśniakach zgadających się na zalanie wsi w imię uratowania największych fabryk. Najwidoczniej część z nich była świadoma, że to uratuje gospodarkę, a zachowanie ich wsi uratuje ich wieś, ale doprowadzi kraj do ruiny. Ale żeby nie było niejasności: w takiej sytuacji, przy braku innych dotacji, uważam, że wieśniakom należy się pełne zadośćuczynienie za poniesione szkody.
romero, 2 grudnia 2011, 11:38
Jeśli generalizujesz że wieś per saldo dostaje więcej niż sama płaci, to można by się z tym zgodzić pod warunkiem pełnego zadość uczynienia. Ale przechodząc do mikroskali gdyby miało zalać bogatą gminę która więcej płaci niż dostaje to już byłoby na inaczej. Gmina z kopalnią miała by pierwszeństwo, przed miastem, które ma wiecej mieszkańców ale niższy dochód, a Twój dom i Twoich sąsiadów, który starannie zabezpieczyliście własną pracą i pieniędzmi przed wodą byłby mniej wart niż dzielnica blokowiska postawionego wbrew zdrowemu rozsądkowi (szkoda, że nie wbrew prawu) na terenach zalewowych i w żaden sposób nie zabezpieczona przed powodzią, z powodu nic nie robiących władz gminy. Bo zapewne straty finansowe blokowiska będą większe.
Ja jednak nie jestem przekonany do końca ideą "mniejszego zła". Jestem za odpowiedzialnością za własne postępowanie: nie zrobili nic by sobie pomóc to niech cierpią za swoją głupotę.
mikroos, 2 grudnia 2011, 12:09
Podany przez Ciebie przykład po raz kolejny pokazuje, że wszelkie dotacje to paranoja, bo prędzej czy później i tak pojawiają się roszczenia jednej albo drugiej strony. Tym podsumowałbym całą dyskusję, jeśli pozwolisz
Gość Matsukawa, 2 grudnia 2011, 14:32
Zmiana preferencji co do wyboru osoby następuje także po zaznajomieniu się z tymi, którzy mają być uratowani. Na przykład osoba, która zapewne uratowałaby 5 ludzi kosztem jednego, może zmienić zdanie, dowiedziawszy się, że tych pięciu to psychopatyczni mordercy, a jednym jest ścigana przez nich ranna dziewczynka...
ZolV, 2 grudnia 2011, 16:07
Więc chcesz "miastowych" ukarać za bierność, co rzutuje na decyzję.
p.s.
Moja żona stale zadaje mi pytania typu "kogo bym zabił" i stawia mi różne mieszanki rodzinne do wyboru.
Zupełnie nie rozumiem czemu. Też tak macie?
mikroos, 2 grudnia 2011, 18:41
Ja tak nie mam, ale to tylko umacnia mnie w postanowieniu, żeby nie brać ślubu
Tolo, 2 grudnia 2011, 23:03
JA bym ten test przeprowadził dwa razy. Po pierwszym przebiegu jeden z tych pieciu po uratowaniu powinie krzyknąć "ich bin adolf hitler"
A przy drugiej próbie powiedzieć ze adolfem może być dowolny z tych ludzi. Ciekawe jakie mniejsze zło by wtedy wybrali
whiteresource, 3 grudnia 2011, 09:05
Przytoczony przez Ciebie przyklad, niewiele tutaj wnosi. Wydaje się, ze mowisz na podstawie jednego reportazu. Wiadomo, że z kazdej perspektywy problem będzie wygladal inaczej i trudno znalezc idealne rozwiazanie, gdyby to bylo proste wtedy nie istnialby problem! Bez sensu w tym przykladzie moze byc np wytykanie miastu, że potrzebuje pomocy strazy pozarnej czy wojska. Potrzeba budowania miast wedlug wspolczesnej wiedzy, to droga rozwoju cywilizacyjnego a poslugiwanie sie sluzbami cywilnymi i militarnymi jest jednym z owocow tego rozwoju. Straz pozarna i wojsko są z zalozenia służbą dla spoleczenstwa i jego bezpieczenstwa. Nie pamieta się o tym? Miasto powinno przypominac struture termitiery - producenci, czysciciele, itd, itd.
Odchodzac juz od samej wypowiedzi "romero" warto zastanowic sie czemu naprawde sluzą wyniki podobnych badań. Duzo z powyzszych wypowiedzi jest takich... takich osobistych przyziemnych siegajacych niedaleko. A przeciez w tych badaniach nie chodzi tylko o to co Ty czy Ty zrobilbys swojemu wujkowi, sąsiadce, czy panu z drugiej ulicy. Chodzi raczej o ogolny schemat zachowan, coś czego nikt tak naprawde nie potrafi w swoim postepowaniu kontrolowac - odruchy spoleczne. Wyniki takich badani sluza co najmniej kilku pozytecznym sprawom.
Przyklady:
-posiadanie wynikow statystycznych pomocnych w ocenie skutkow wypadkow, w ktorych wystepuje nieumyslne zabójstwo.
-poslugujac sie wynikami podobnych badan mozna zmierzac do szkicowania struktur logicznych przy projektowaniu sztucznej inteligencji.
-okresowe zbieranie wynikow podobnych badan, pozwala sledzic zmiany w zachowaniach ludzi w funkcji czasu - czasu czyli np. jak to sie zmienia co kilkadziesiat lat i czy w ogole sie zmienia.
Nauka...
kobol, 3 grudnia 2011, 10:18
Głupie badanie ponieważ jedynie ukazuje dwie oczywistości: ogromna większość ludzi potrafi myśleć w miarę logicznie (dokonać zimnej kalkulacji), ogromna większość ludzi ma sumienie, które pozwala im oszacować skale krzywdy jaką mogą wyrządzić. Nigdy nie zrozumiem dlaczego wydaje się pieniądze na takie 'badania'.
Rzecz wyglądałaby zupełnie inaczej gdyby zadać pytanie: porywacz za chwilę zabije pięciu zakładników... celujesz do porywacza z karabinu snajperskiego... pociągniesz za spust?
waldi888231200, 3 grudnia 2011, 11:22
Jeśli pociąg nie rozwali tych pięciu to wykończy ich coś innego (są jak magnes przyciągający auto destrukcję) i wpinanie się (decydowanie) zaburza ich proces rozwoju (jak sobie ścielesz tak śpisz). Wydaje mi się że tylko uzasadnione jest powstrzymywanie (programu) agresji tak dla dobra agresora .
romero, 3 grudnia 2011, 13:52
Myślę, że nie mój przykład niewiele wnosi, a właśnie ten eksperyment niewiele wnosi. Wynik był do przewidzenia. Ludzie wybrali mniejsze zło i to w 90%. Podobnie jest z postami wypowiadających się tutaj "górników". Tyle że jak zauważyli niektórzy istnieje relatywizowanie mniejszego zła, w "5" mogą być przestępcy itd, albo podam odrotny przykład w "1" może być prezydent USA. I tutaj słuzby nakażą rozwalenie piątki by ocalić prezydenta bo to będzie wg nich mniejsze zło.
Tak jak chcesz, ciekawe z punktu widzenia badań socjologicznych (ostatnie dwa pkt Twojej wypowiedzi) problemem może być postawione pytanie, ile ludzi można "rozwalić" by ratować prezydenta: 5?, 50?, 500?, 5000? czy 5 000 000?
Zrozum mnie dobrze: nie antagonizuje wieś-miasto. Po prostu stawiam kwestię czy "mniejsze zło" ma być jedynym kryterium wyboru.
Tak jak w pełni zgadzam się z Tobą że miasto ma mieć "strukturę termitiery", z pełni funkcjonalnymi słuzbami, i nie neguje że ludzie (nie myśl, że daję im takie prawo moralne) mogą nic nie robić dla poprawy bezpieczeństwa własnego, bo płacą podatki na istnienie takich służb. A dam ci teraz przykład nie z tv, a z głowy (czyli z niczego ) spadłeś ze schodów po wyjściu ze sklepu, starciłeś przytomność i masz zewnętrzny krwotok, są godziny szczytu. Ktoś nawet szybko wezwał karetkę, tylko ta przez korki przyjachała po 30min. Wszystko jest OK, bo służby działały najlepiej jak mogły, ale Ty zdążyłes się wykrwawić. Gdyby ktoś udzielił Ci pierwszej pomocy, być może przeżyłbyś. Ale ponieważ nie ma takiego obowiązku wpisanego jasno do konstytucji to wszystko jest w porządku.
Dlaczego mniemam, że nikt Ci nie udzieli pomocy: bo był taki ekpseryment, że delikwent kładł się na ruchliwym chodniku na Manhatanie i patrzyli ilu z przechodniów zatrzyma się by dowiedzieć co się stało. W NY była to około co 100-tna osoba. Ten sam eksperyment w miasteczku na prowincji USA, wykazywał że zatrzymywła się co 5-10-ta osoba. Wniosek: mentalność tłumu zależy od wielkości tłumu.
Taki eksperyment pozwala, tak jak piszesz zobaczyć odruchy społeczne i być może inaczej szkolić służby w wielkich miastach, inaczej w małych, a być może być przyczynkiem do zmiany prawa. Tak więc jak stawiać problemy to propnowałbym jakieś trudniejsze niż te z eksperymentu Uniwersytetu Michigan.
Piotrek, 3 grudnia 2011, 15:57
Zapominasz kto produkuje jedzenie. Nie fabryki, tylko rolnicy którzy dostarczają mleko i inne produkty pierwszej potrzeby. Ehhh, ta obrzydliwa Wieś, która tylko bierze a nic nie daje.
Prawo tłumu, grupowe usprawiedliwienie (dlaczego ja, a niech on/ona to zrobi) czy jakkolwiek ktoś sobie to nazwie.
Znam autentyczny przypadek z Krakowa, gdzie w jednym z lokali podcięli gościowi tętnicę. Oczywiście powstało po chwili kółeczko wokół ofiary i tak się patrzą jak cielęta jak krew wypływa z rozciętej rany - stoją i stoją, a barmanka w tym czasie zachowuje się jak gdyby nigdy nic, odpowiadając po krótkim czasie śmiałkowi proszącemu o medykamenty w stylu 'czasem się zdarza'...Wniosek jest prosty.
Inny przypadek (osobiście przetestowany) to przejście na czerwonym przez ulicę. Dopóki nikt się nie wyrwie reszta czeka grzecznie na zielone a tak ciach, i efekt domina. Nagle wszystkim się śpieszy
To już takie moje subiektywne zdanie, ale po kiego go ratować. Na świecie prezydenci to takie kukiełki, które tylko podpisują ustawy. Niby najważniejszy a tak na prawdę guzik, gdyż władzę ma sejm i senat. Taka demonkracja w skrócie.
Inaczej ma się to jak mamy rządy twardej ręki, np Chiny.
waldi888231200, 3 grudnia 2011, 16:04
Ja na szkolnych zajęciach z PO (przysposobienie obronne) miałem udzielanie pierwszej pomocy.
mikroos, 3 grudnia 2011, 23:27
Ale niestety prawda jest taka, że gdyby nie socjalistyczne dopłaty dla polskich rolników, 90% żywności sprowadzalibyśmy z zagranicy.
waldi888231200, 4 grudnia 2011, 16:57
Problem w tym że nasi rolnicy nie mogą konkurować z zachodnimi (silnie dotowanymi i doinwestowanymi w park maszynowy), do tego brak edukacji, rozdrobnienie areałowe, brak systemu zbytu , młodzi uciekają do konsumpcyjnego stylu życia miast.
Piotrek, 4 grudnia 2011, 21:27
Gdyby rząd był roztropny to zamiast wstępować do unii poradziliby sobie sami a rolnictwo można postawić na nogi poprzez ograniczenie importu. Teraz niewiele da się zrobić. Brakuje tylko euro i możemy sobie powiesić barachło z gwiazdkami na maszcie.
Wyjdziemy na tym jak zabłocki na mydle, gdyż powinno się myśleć długofalowo a nie patrząc krótkowzrocznie.
mikroos, 4 grudnia 2011, 23:31
Dotowani z tego samego budżetu, co zachodni rolnicy, więc problem można łatwo załatwić. Tyle, że trzeba naprawdę chcieć coś z tym zrobić.