Owoc owocowi nierówny
Eksperymenty pokazały, że dzieci zjadają niemal 2-krotnie więcej owoców, jeśli poda się je w atrakcyjny i zabawny sposób.
Naukowcy zbadali niemal 100 dzieci w wieku od 4 do 7 lat z Belgii i Holandii. Każdorazowo proponowano identyczną ilość tych samych owoców (jabłek, truskawek i bezpestkowych winogron), prezentowano je jednak na dwa różne sposoby: pokrojone w kostkę i poukładane na białym talerzu bądź uformowane w jeża. W tym drugim przypadku owoce nawleczone na parasolki do koktajli wbijano w kawałek arbuza.
Maluchy jadły 2-krotnie więcej śmiesznych owoców, chociaż same przyznały, że wiedzą, że zarówno w jeżyku, jak i z talerza smakują tak samo. Doktor Esther Jansen z Uniwersytetu w Maastricht uważa, że pociągającą wzrokowo wersję prezentowania warzyw i owoców mogą wykorzystać tak rodzice i szkoła, jak i supermarkety chcące zachęcić rodziny małych klientów do kupowania zdrowej "surowizny". Sklepy mogłyby, wg pani psycholog, pomyśleć np. o dodawaniu zabawki do opakowania. Dorośli muszą jednak pamiętać, że urozmaicenia kiedyś się maluchom opatrzą, dlatego stale trzeba wymyślać coś nowego.
Podczas eksperymentu w pierwszej sesji kosztowania badani mogli jeść owoce z talerza i jeżyka (grupa bez ograniczeń) lub wyłącznie zwykłe owoce bądź ułożone w zabawny sposób (grupa z ograniczeniem odnośnie do zwykłych owoców i grupa z ograniczeniem jeżykowym). W drugiej sesji wszystkie dzieci mogły jeść jabłka, truskawki i winogrona z obydwu źródeł. Jak można się domyślić, prezentacja atrakcyjna dla oka silnie wpływała na konsumpcję. Jeśli wprowadzano ograniczenia, efekt nie występował.
Dietetycy podkreślają, że niejadkom i dzieciom, które przywykły do pokarmów określonego rodzaju, można podawać nie tylko wymyślne konstrukcje w rodzaju zwierzątek, pojazdów czy twarzy, ale produkty pokrojone w figury geometryczne, np. trójkąty i kwadraty.
Komentarze (5)
Marek Nowakowski, 5 maja 2010, 21:35
Rozpieszczone dziecko mające wszystko, może być niejadkiem i robić miny grymaśne. Dziecko, które pożywienia ma mało nie zagrymasi i zje wszystko bez względu na to jak to jest podane. Ciekawi mnie też to jak to dziewczynki urodzone w tym samym roczniku w rodzinach bogatszych osiągają niższy wzrost ale lepsze edukacyjne wyniki, niż ich rówieśnicy wyżsi. Selektywności kulinarnej czy wszystkożerności tutaj porównać okazji nie miałem ale podatnośc na toksykomanię zauważyłem 1:2 (nie nałogową w przypadku płci męskiej).
KONTO USUNIĘTE, 5 maja 2010, 22:19
To obserwacja,hipoteza czy ironia? Bo założenie ciekawe.
Mirethil, 7 maja 2010, 00:44
Powiem szczerze, ze z ta obserwacja, hipoteza, czy ironia się nie zgadzam z własnej osobistej obserwacji. Nie tylko siebie, ale dzieci w szkole. Ale rzeczywiście ciekawe.
Tolo, 7 maja 2010, 15:12
Tak czysto dla zabawy napisze ze taka hipoteza (o wzroście) jeśli założymy jej prawdziwość może mec jakieś tam podstawy genetyczne na przykład statystycznie osoba z "dobrego domu" szuka partnera w podobnym środowisko co może się wiązać z jakimiś ograniczeniem puli genów. Oczywiście w rodach szlacheckich takie coś występowało ale to żaden argument żeby rozciągać to na większe populacje tylko sugeruje taką możliwość bez wiązania tego z jedzeniem.
Ja tez mam taką ciekawostkę daleką oczywiście od jakichkolwiek danych statystycznych. Ale dwójka najwyższych gości z mojej klasy w podstawówce miała rodziców pochodzących z rożnych części Polski. Dwóch innych dość wysokich wysokich kumpli tez ma rodziców z dużym rozrzutem. Coś może w tym być ale wcale nie koniecznie i raczej jako prawdopodobieństwo.
A co do jedzenia to oczywiste jest ze jak będzie atrakcyjnie podane to się zje więcej. Ta tajemna wiedzę posiadały już nasze babcie karmiące nas na przykład "na leci samolocik" .
A co do "jadków" i "niejadków" to sprawa jest bardziej skomplikowana niż pochodzenie społeczne czy ograniczenia zasobów. Tu role odgrywa tez i głownie wychowanie. Do tego ciekawe jest problem związany z "przemiana materii" mam takiego kumpla który nie je on żre i może żreć cokolwiek kebaby McDonald obojętnie do tego prowadzi siedzący tryb życia w stanie kawalerskim zapijał to jeszcze browarem i jest tak chudy ze jak idzie to bierze poprawkę na wiatr. Ale przez całe życie jego rodzice twierdzili ze jest niejadkiem a on był po prostu organicznie chudy i nie był w stanie zjeść tego co w niego próbowali wciskać.
waldi888231200, 8 maja 2010, 00:06
Proszę na spokojnie przeczytać co to znaczy "owoc owocowi nierówny"
http://www.surawka.republika.pl/O6.htm