Poziom CO2 wcale tak bardzo nie wzrośnie?
Decyzje podejmowane w obawie przed wzrostem poziomu CO2 oparte są o błędne i absurdalne przewidywania jego produkcji - uważa Tad Patzek. Jego zdaniem dwutlenku węgla nie będzie wcale tak szybko przybywać, bo... nie będzie z czego go emitować. Taką oto zaskakującą tezę ogłosił ten naukowiec w czasopiśmie Energy, The International Journal. Patzek jest szefem Wydziału Inżynierii Ropy Naftowej i Geosystemów na Uniwersytecie Teksasu w Austin, więc jego słowa mają sporą wagę.
Polityczne i gospodarcze decyzje, związane z obawami przed efektem cieplarnianym podejmowane są na podstawie przewidywań ilości produkowanego dwutlenku węgla, a te na podstawie oczekiwanego rozwoju przemysłu, zapotrzebowania na energię, itd. Tymczasem ten szacowany na najbliższe sto lat poziom emisji CO2, jak uważa Tad Patzek, jest kompletnie nierealistyczny i pozbawiony podstaw. Zarzuca on tym przewidywaniom jeden, podstawowy, poważny błąd.
Z czterdziestu scenariuszy przedstawionych na Międzyrządowym Panelu d/s Zmian Klimatycznych (Intergovernmental Panel on Climate Change, IPCC) aż 36 zakłada wzrost emisji CO2 zakładając utrzymanie dzisiejszego poziomu wydobycia paliw kopalnych. Tymczasem utrzymanie produkcji węgla i ropy naftowej na dzisiejszym poziomie jest wręcz niemożliwe, uważa naukowiec.
Prezentowane na IPCC scenariusze opierają się na założeniu, że złoża paliw kopalnych nie wyczerpią się przez 200-400 lat. Tymczasem jest to, zdaniem Patzeka powszechny i szkodliwy mit. Nie da się, jak utrzymuje, zachować obecnego poziomu wydobycia nawet mimo teoretycznie wystarczającej zasobności złóż. Powody są czysto ekonomiczne: znaczna część łatwo dostępnych zasobów jest na wyczerpaniu, wydobycie ropy i węgla będzie się szybko stawać coraz droższe i coraz mniej opłacalne. Już w tej chwili przemysł sięga po drogie technologie, będące na granicy opłacalności, jak piaski bitumiczne, czy gaz łupkowy. Rosnące ceny paliw kopalny nieuchronnie wymuszą oszczędniejsze ich wykorzystanie i zwiększą udział innych technologii.
Powszechnie akceptowane scenariusze to szczyt produkcji paliw kopalnych w roku 2011 a następnie nieuchronny spadek nawet o 50% w ciągu następnych 50 lat. Gdzie tu utrzymanie emisji dwutlenku węgla na dzisiejszym poziomie przez następne sto lat, skoro nie będzie z czego, pyta retorycznie Tad Patzek i postuluje szybkie przekalkulowanie scenariuszy i planowanych posunięć. Podejmowane obecnie decyzje, oparte na nierealistycznych założeniach, są kosztowne ekonomicznie i szkodliwe, alarmuje. Szczególnie atakuje on plany sekwestracji (wychwytywania) dwutlenku węgla celem składowania go lub neutralizacji. Sekwestracja spowoduje spadek efektywności elektrowni węglowych o 50%, uważa Patzek. Mądrzejsze zaangażowanie takich samych środków przyniosłoby tymczasem analogiczny wzrost efektywności produkcji elektryczności, która wynosi obecnie jedynie 32%.
Trzeba podkreślić, że Tad Patzek nie neguje samego istnienia efektu cieplarnianego czy skutków emisji dwutlenku węgla. Ale jego zarzuty są poważnym argumentem przemyślenia sytuacji i zmiany obecnego podejścia, które nazywa histerycznym.
Komentarze (1)
mnichv10, 29 lipca 2010, 15:59
Za późno Panie Patzek, machina już się kręci...