Redukcja emisji CO2 może ocalić tysiące ludzi
Badania przeprowadzone przez uczonych z Uniwersytetów Harvarda i Syracuse wykazały, że gdyby udało się wdrożyć plan administracji prezydenckiej i zmniejszyć ilość CO2 emitowanego przez amerykańskie elektrownie, ocaliłoby to życie 3500 osób rocznie. Wraz ze zmniejszeniem emisji dwutlenku węgla doszłoby do zmniejszenia emisji sadzy i innych związków powodujących choroby płuc i układu krążenia.
Dotychczasowe badania wykazały, że zanieczyszczenia emitowane przez elektrownie zabijają każdego roku 20-30 tysięcy Amerykanów. Plan nakreślony przez EPA (Agencja Ochrony Środowiska) zakłada, że do roku 2030 emisja CO2 zostanie ograniczona o 30% w porównaniu z emisją z roku 2005.
Autorzy najnowszych badań obliczyli, że wdrożenie tego planu ocali rocznie życie od 780 do 6100 osób, średnio będzie to 3500 osób. O ponad 1000 osób rocznie zmniejszy się śmiertelność w Pennsylvanii, Ohio, Teksasie i Illinois, stanach, które najbardziej cierpią przez zanieczyszczenie powietrza z elektrowni. Liczba osób hospitalizowanych zmniejszy się o 1000 rocznie, a o 220 rocznie spadnie liczba ataków serca.
Na potrzeby badań przeanalizowano dane z 2417 elektrowni i przeprowadzono symulacje komputerowe dotyczące rozprzestrzeniania się zanieczyszczeń. Badania zostały pochwalone zarówno przez EPA jak i środowisko naukowe. Skrytykowali je natomiast przedstawiciele przemysłu energetycznego, stwierdzając, że badania są kosztowne i zawierają błędy. Stwierdzili oni, że nowe regulacje doprowadzą do wzrostu cen energii. Z kolei zwolennicy badań zauważają, że zmniejszą się koszty opieki zdrowotnej. Nowe badania pochwalili też trzej byli doradcy naukowi prezydenta George'a W. Busha.
Komentarze (18)
rotek, 5 maja 2015, 19:13
Ale propaganda...
Głównym emitentem sadzy i innych związków powodujących choroby płuc i krążenia jest tzw. niska emisja (czyli przydomowe piece i małe kotłownie) oraz silniki spalinowe. Wynika to z prostego faktu: spaliny z tych źródeł nie są filtrowane. Natomiast w elektrowniach zaawansowane filtry wyłapują 98% sadzy i innych szkodliwych związków.
Ograniczenie emisji CO2 przez elektrownie spowoduje skutek wręcz przeciwny niż opisany w raporcie -- zwiększenie emisji sadzy!
Stanie się tak w wyniku wzrostu ceny energii elektrycznej, który niewątpliwie będzie skutkiem nakładania dodatkowych ograniczeń i podatków na elektrownie. Gdy energia będzie droższa, bardziej będzie opłacało się w domowych piecach opalać węglem/drewnem zamiast przerzucić się na ogrzewanie elektryczne. Także samochody elektryczne będą mniej opłacalne. Spowoduje to wzrost emisji sadzy i innych szkodliwych związków.
Użytkownik-7423, 6 maja 2015, 11:34
Już dawno powinniśmy przestać spalać kopaliny i przeznaczyć je na coś innego.
Mamy przecież technologię, tylko strach ma wielkie oczy:
http://www.elektroonline.pl/a/8152,Zycie-silniejsze-od-strachu-przed-promieniowaniem,,Energetyka
WIOO, 7 maja 2015, 08:48
Najgorszy wpływ na środowisko ma chodowla bydła. (karczowanie lasów pod uprawy dla bydła, emisjia gazów, itp)
Użytkownik-7423, 7 maja 2015, 08:59
Tak, jasne, a wielkie stada żubrów i turów u nas i bizonów w Ameryce oraz mniejszych przeżuwaczy w Afryce nie zanieczyszczały środowiska.
A karczowania pod uprawy zboża dla ludzi już są lepsze?
Poza tym pisze się: hodowla.
TrzyGrosze, 7 maja 2015, 09:19
Użytkownik-7423, 7 maja 2015, 09:31
W czasach przed skolonizowaniem Ameryki Północnej przez białych, pogłowie bizona szacuje się na ponad miliard osobników.
W Eurazji sprzed 10.000 lat pogłowie samego żubra wynosiło podobno 250 sztuk na 100 ha.
Pogłowie wszystkich przeżuwaczy (bo pewno koledze chodzi o gazy metaboliczne) obecnie może jest ciut wyższe, ale nie postawiłbym na to dużej sumy.
Trzeba też pamiętać, że rośliny lądowe były i są bardzo labilnym "buforem" dla tzw. gazów cieplarnianych.
Prawdziwym buforem, pochłaniaczem węgla i producentem tlenu są glony w oceanach, z oczywistych względów.
TrzyGrosze, 7 maja 2015, 10:47
Były ich miliony. Około 100 mln.
Też naciągane.Dla wstępnych szacunków przyjmuje się, że 1ha wyżywi 1 krowę.
Użytkownik-7423, 7 maja 2015, 12:11
100 mln to wybili biali.
Następne 100 mln choroby zawleczone z bydłem i owcami.
Ale całkiem możliwe, że coś się komuś pomerdało, nie znam się na szacunkach archeologicznych, ale to dane z Millersville University.
Natomiast porównywanie tura czy żubra do krowy w kontekście wydajności pokarmowej 1 ha to już nieporozumienie, bydło ma o wiele większe wymagania.
Tak jak arab ma większe od konika polskiego.
Pozostaje jeszcze kwestia liczebności pozostałych przeżuwaczy: jeleni, saren, dzikich kóz i owiec.
Mogę się mylić, ale liczebność zwierząt raczej się nie zmienia, zmienia się tylko ilość osobników danych populacji, natura nie lubi próżni.
Jeśli chodzi o metan czy inne gazy cieplarniane pochodzące z produkcji zwierzęcej to i tak tylko 1/5 całości produkowanej obecnie.
Pracuje się (np. na Uniwersytecie Przyrodniczym w Lublinie) nad zmodyfikowaniem diety dużych i małych przeżuwaczy hodowlanych w kierunku mniejszej ich emisji do środowiska -> archeony żwaczowe.
TrzyGrosze, 7 maja 2015, 12:57
Moje niedoszacowanie: 50mln, Twoje przeszacowanie: 850mln.
Użytkownik-7423, 7 maja 2015, 13:39
Nie moje tylko jakichś Anglosasów.
Nawet jeśli, to na każdego bizona przypada obecnie krowa.
Zwięrzęta, które dały się udomowić (chyba ze 20 gatunków) nie rozpleniły się nadmiernie, tylko zajęły miejsce swoich dzikożyjących pobratymców, stopniowo przejmując ich liczebność w miarę rozprzestrzeniania się ludzi.
Jeśli chodzi o łąki i pastwiska to wydajność ich jest wszędzie podobna, w przeliczeniu na kilogram azotu rocznie.
Pominę milczeniem "polany w lesie", bo obecnie żubry tam żyją z musu i muszą być dokarmiane, żadna polana nie wykarmi stada.
Jeszcze w czasach historycznych żubry i tury były zwierzętami stepowymi, podobnie jak bizony.
Lubisz Wiki, tam powinna być wzmianka o niemiecko-polskich badaniach kości żubra i wnioskach o ich życiu na terenach otwartych.
Tak czy siak, gazowanie bydła i trzody to ok. 1/5 całej antropogenicznej emisji gazów cieplarnianych, a ta stanowi tylko ok. 1/5 całości emisji, czyli 4/5 pochodzi z natury.
Astroboy, 7 maja 2015, 14:35
Na terytorium USA być może, ale globalnie to błędna teza.
http://www.prognostic.pl/-/prognoza-populacji-bydla-na-swiecie
Ciekawe; ja naiwny sądziłem, że gazowanie bydła i trzody to jednak czysta natura,
TrzyGrosze, 7 maja 2015, 14:42
PS
Angielska wiki, ponieważ nasza po macoszemu potraktowała bizona.
PS 2
Astro, wybrałem te same cytaty, nie wiedząc o Twoim poście! Ezoteryka jakaś.
Użytkownik-7423, 7 maja 2015, 15:12
1,5 mln sztuk bydła na świecie, a Ameryka Północna i Środkowa raczej go nie reprezentują, TrzyGrosze.
Astro, niestety, produkcja zwierzęca to nie jest natura, pomijając zaplecze hodowlane typu budynki gospodarcze z klimatyzacją i sztucznym oświetleniem podłączone do wody, pomijając transport, przechowywanie i obrabianie mięsa, karmienie oraz metabolizm zwierząt hodowlanych, nie mogłyby istnieć w naturze, bo są nieekonomiczne dla gatunku.
Niestety wyhodowaliśmy zwierzęta bardzo wysokoprodukcyjne, o niepotykanej w naturze mleczności, nieśności, poroście runa czy hipertrofii mięśniowej i musimy sprostać ich wymaganiom, inaczej cały misterny plan...
I żeby nie było: moim zdaniem hodowla bydła mięsnego i brojlerów drobiowych oraz niektórych ryb to idiotyzm, porównywalny do szklarni na kwiaty cięte.
Bydło i trzoda powinny dawać mleko jako surowiec do produkcji dobrego białka i tłuszczu, ptaki powinny znosić jaja, a tylko zwierzęta bez dodatkowych mocy powinno się hodować na mięso i tłuszcz, tu najlepsze są świnie.
A w szklarniach niech rosną słoneczniki czy leszczyna.
TrzyGrosze, 7 maja 2015, 16:37
Zużycie paszy na kg przyrostu brojlera drobiowego to 1,8kg, u trzody chlewnej 2,7kg paszy/kg przyrostu.
Zdecydowanie tańsze jest mięso kuraka.
Użytkownik-7423, 7 maja 2015, 16:58
Kryje się za tym szalenie skomplikowana obserwacja: zjesz kurę, nie masz jaj.
Chodzi o przesunięcie produkcji bydła w kierunku mlecznym i przesunięcie produkcji drobiu w kierunku nieśności (a wybrakowane nioski i tak się je, podobnie jak wybrakowane krowy mleczne, nie wprowadzając do swojego organizmu sztucznych hormonów peptydowych i sterydowych z mięsa, bo są one nieużywane, zakłócałyby cykl rozrodczy), wtedy kilogram białka i tłuszczu (z mleka i jaj) jest duży tańszy niż kilogram mięsa z odnośnych zwierząt.
A porównywanie paszy (znasz ich rodzaje przeznaczone dla konkretnych odmian i okresów tuczu, czy powtarzasz za jakimś wegeportalem?) dla drobiu i trzody chlewnej ma taki sam sens, jak porównywanie wpływu na ludzki organizm kilograma wieprzowiny z kilogramem mięsa z kurczaka.
TrzyGrosze, 7 maja 2015, 17:42
Sądzę, że Twoja idea racjonalności w produkcji żywności, jest tak samo utopijna ( teraz), jak przekonanie ludzi do jazdy po mieście city carami, a nie suwami.
Ludzie ( większość) traktują jedzenie jako przyjemność, nie zawracając sobie głowy bezsensem czy głębszą filozofią poczynań prowadzących do dwudaniowego obiadu.
Ma być smacznie! A tylko na jajach, mleku i wybrakowanych krowach się nie da.
Użytkownik-7423, 7 maja 2015, 18:01
Jasne.
Utopia pełną gębą.
Ale mylisz się, da się tak żyć, ja, moi bliscy i całkiem sporo znajomych znamy różnicę między jedzeniem, a zaspokajaniem potrzeb organizmu, jedynej zmiennej środowiskowej, na którą mamy wpływ.
TrzyGrosze, 7 maja 2015, 18:21
Pisałem o "większości", a nie o chwalebnych wyjątkach.