Leki obniżające gorączkę sprzyjają rozprzestrzenianiu grypy
Preparaty zawierające substancje przeciwgorączkowe wspomagają rozprzestrzenianie się grypy - twierdzą naukowcy z McMaster University.
Jak wyliczyli Kanadyjczycy, nagminne stosowanie leków m.in. z ibuprofenem, kwasem acetylosalicylowym czy paracetamolem może prowadzić do zwiększenia liczby przypadków grypy w Ameryce Północnej aż o kilkadziesiąt tysięcy oraz do ponad tysiąca dodatkowych zgonów przypisywanych właśnie tej chorobie.
Mając grypę, ludzie często zażywają leki obniżające gorączkę. Nikt nie lubi czuć się źle, ale okazuje się, że do lepszego samopoczucia dochodzimy kosztem zarażania innych. Ponieważ gorączka pomaga obniżyć miano wirusa w organizmie chorego i zmniejsza ryzyko zainfekowania kolejnych osób, przyjmowanie medykamentów przeciwgorączkowych może nasilić transmisję. Odkryliśmy, że ten wzrost ma duże znaczenie, jeśli przeskaluje się go do poziomu całej populacji [zwłaszcza że po zażyciu preparatu ludzie często idą do pracy czy szkoły] - opowiada prof. David Earn.
Naukowcy zgromadzili dane z wielu źródeł, w tym z eksperymentów na ochotnikach i fretkach, które są najlepszym modelem zwierzęcym ludzkiej grypy. Potem posłużono się modelem matematycznym, by określić, jak wzrost ilości wirusa wydzielanego przez pojedynczą osobę zażywającą lek przeciwgorączkowy mógłby zwiększyć ogólną liczbę przypadków w typowym roku lub w roku pandemii wywołanej nowym szczepem. Ostatecznie okazało się, że w typowym roku stłumienie gorączki zwiększa roczną liczbę przypadków o ok. 5%.
W ramach przyszłych badań zespół z McMaster University chce m.in. sprawdzić, o ile dokładnie tłumienie gorączki zwiększa wydzielanie wirusa.
Komentarze (6)
rahl, 23 stycznia 2014, 00:09
Dla większości ludzi posiadających podstawową wiedzę na temat naszego systemu odpornościowego konsekwencje nadużywania leków przeciwgorączkowych są oczywiste, a tu grupa "naukowców" kasując pewnie spore granty nagle dokonała odkrycia. Po prostu brak mi słów.
marximus, 23 stycznia 2014, 02:01
Poznanie przez badania jest bezcenne.Ale do komentarza sprowokowały mnie te granty
Bo akurat w tym przypadku kiedy badania mają taki wynik nie możemy podejrzewać o sponsorowanie badań przez kartele farmaceutyczne co przypuszczam nierzadko się zdarza.
Usher, 23 stycznia 2014, 03:39
Z pochopnym ocenianiem pochodzenia grantów byłbym ostrożniejszy. Wypadałoby najpierw dowiedzieć się, który koncern na czym więcej zarabia - może komuś bardziej opłaca się sprzedaż leków antywirusowych czy szczepionek przeciw grypie.
radar, 23 stycznia 2014, 09:09
"Wiedza ludowa", o tym jak działa układ odpornościowy nie jest równoznaczna z wnioskiem, że taka osoba bardziej zaraża. Badanie samo w sobie nie jest głupie.
Co do grantów: na tym świecie nic nie ma za darmo, grantów też nie.
I tak nie rozumiem, dlaczego ludzie wolą się "szprycować" i jeszcze za to płacić zamiast zjeść czosnku, cebulki, mleko z masłem i miodem czy herbatę ze spirytusem i sokiem malinowym...?
rahl, 23 stycznia 2014, 10:01
@radar
Gorączka jest jednym z mechanizmów obronnych organizmu. Jeśli utrzymuje się na umiarkowanym poziomie (powiedzmy do 38,5) przez umiarkowany okres czasu to po pierwsze wspomaga resztę elementów obrony w zwalczaniu infekcji, po drugie zmusza nas do zmniejszenia aktywności fizycznej, co także na dłuższą metę przyśpiesza powrót do zdrowia i zmniejsza skutki uboczne takie jak zarażanie innych i wtórne infekcje.
Nie jest to żadna "ludowa wiedza" tylko podstawy medycyny doskonale znane każdemu kto chociażby liznął temat czyli jakieś 95% pracowników służby zdrowia, biologów, biochemików itp.
Po prostu denerwuje mnie "wtórność" tych badań - czyli wyrzucanie pieniędzy i czasu "naukowców" w błoto.
GODsaveTHEcat, 23 stycznia 2014, 13:42
Nie widzę tu jakoś żadnej wtórności. To, że gorączka spełnia taką a taką funkcje w czasie choroby to wiadomo, ale to nie było przecież przedmiotem badania. Przedmiotem badania było jaki konkretnie wpływ ma tłumienie gorączki na przebieg choroby i dalej na jej roznoszenie. Skąd bez badania, szacunków i obliczeń mialbyś wiedzieć że jest to około 5% a nie 0.5% albo 25%? Innymi słowy skąd miałbyś wiedzieć czy jest to zjawisko pomijalnie małe, czy też znaczące w skali kraju. Porównując to do papierosów to już za Hitlera było wiadomo, że są szkodliwe (Ruch Antynikotynowy III Rzeszy) ale trzeba było badań i analizy statystyk by określić jak poważny wpływ na zdrowie ma dym nikotynowy, Dziś wiemy, że palenie zwiększa ryzyko raka o tyle i tyle.
P.S. O ile za badania płaci prywatna firma, a nie państwo z naszych podatków to nie mam nic przeciwko badaniom nawet nad tym jak łamie się makaron wsypywany do garnka (a takie były).