Horrory naprawdę mrożą krew w żyłach
Horrory naprawdę mrożą krew w żyłach i mogą być niebezpieczne dla zdrowia - twierdzą naukowcy z Uniwersytetu w Lejdzie.
Holendrzy zebrali grupę 24 osób w wieku 30 lat lub młodszych (byli to studenci, absolwenci i pracownicy Centrum Medycznego Uniwersytetu). Czternaście miało najpierw oglądać horror "Naznaczony", a potem edukacyjny film "Rok w Szampanii", reszta oglądała filmy w odwrotnej kolejności. Filmy mają podobną długość (ok. 90-min). Wyświetlano je ochotnikom w ponadtygodniowym odstępie o mniej więcej tej samej porze dnia (ok. 19).
Kwadrans przed i po seansie badanym pobierano krew, by określić poziom tzw. "czynników strachu", tj. markerów krzepnięcia (czynnika VIII, D-dimerów, kompleksów trombina-antytrombina i fragmentów protrombiny F1+2). Za pomocą wizualnej skali analogowej ochotnicy określali również poziom strachu. Dodatkowo pytano ich, czy już kiedyś widzieli któryś z pokazywanych filmów i proszono o wypełnienie kwestionariusza dot. stylu życia i ulubionego gatunku filmowego.
Jak można się było spodziewać, horror uznano za bardziej straszny od filmu dokumentalnego. Holendrzy stwierdzili także, że średnia zmiana poziomu czynnika VIII (różnica między jego stężeniem przed i po seansie) była wyższa w przypadku "Naznaczonego" - wynosiła 11,1 IU/dl (jednostek międzynarodowych na decylitr). Autorzy publikacji ze świątecznego wydania pisma British Medical Journal dodają, że o ile poziom czynnika VIII wzrósł u 12 (57%) badanych oglądających horror, o tyle podobne zjawisko zaobserwowano tylko u 3 (14%) osób oglądających "Rok w Szampanii". Dla odmiany jego stężenia spadły aż u 18 (86%) ochotników zapoznających się z filmem edukacyjnym i jedynie u 9 (43%) widzów "Naznaczonego".
Nie zaobserwowano wpływu ostrego strachu na pozostałe markery (średnie różnice nie były istotne statystycznie).
Związany ze strachem średni wzrost czynnika VIII o 11 IU/dl może mieć znaczenie kliniczne, bo każdy skok stężenia globuliny antyhemofilowej o 10 IU/dl przekłada się na 17-proc. wzrost ryzyka zakrzepicy żył - podkreśla dr Banne Nemeth. Na szczęście u młodych i zdrowych dorosłych oglądanie mrożących krew w żyłach filmów wiąże się tylko ze wzrostem stężenia czynnika VIII, bez rzeczywistej produkcji trombiny.
Choć nie jest oczywiste, w jaki sposób nasze wyniki mogłyby się przekładać na korzyści kliniczne, szerszą konsekwencją naszego badania jest ustalenie, że literacki termin "mrożący krew w żyłach" ma swe uzasadnienie.
Komentarze (1)
LWGula, 2 lutego 2016, 22:52
Nie pij tego, nie jedz tego, nie oglądaj tego, nie słuchaj tego, nie naśladuj owego. Bój się tych, którzy się Ciebie nie boją. A najlepiej pęknij przed samym sobą.
Niebawem będziesz mógł skorzystać z kompleksowego badania. Zastosowanie się do zaleceń zapewni Ci dłuższe życie o co najmniej dwie dekady. Tylko nie mów o tym politykom.
Gdy w wieku kilku lat zobaczyłem Karetę ze Śmietanką Piekieł przed Trybunałem w Lublinie, to rzeczywiście omal mi 'farba nie zamarzła'. Wkrótce obejrzałem 'Czerwoną oberżę' z Fernandelem w roli głównej. Wyglada na to, że człowiek się uodpornia. Widocznie badacze mieli do czynienia z 'prawiczkami'.