Kawa okiem przyrodnika
Już wkrótce przypada Międzynarodowy Dzień Kawy. Z tej okazji prof. Piotr Tryjanowski z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu (UPP) opowiedział, co kawa ma wspólnego z ptakami, zwierzętami i ochroną przyrody.
Jak można się domyślić, nie chodzi wyłącznie o zoologiczne nazwy palarni i kaw czy symbole znajdujące się na opakowaniach i naczyniach. Ze śladem zwierząt mamy do czynienia już na samym początku, czyli wtedy, gdy ludzie odkryli właściwości kryjącej się w kawie kofeiny.
Istnieje wiele legend dot. kawy i odkrycia jej pobudzającego działania. Jedna mówi o kozach (albo wielbłądach), które po zjedzeniu pewnej odmiany jagód były szczególnie ożywione. Pasterz skosztował ich i odczuł podobny efekt. W innej wersji, mentalnie mi znacznie bliższej - opowiada ornitolog – owoce zjadły nie kozy, a bliżej nieokreślone ptaki. Też były pełne energii, sił witalnych i się pociesznie zachowywały. Nigdzie nie spotkałem się z informacją, co to za gatunek ptaka [...], ale podejrzewam bilbila arabskiego. Gatunek stosunkowo pospolity i lubiący wszelakie, nawet większe, nasiona.
Najlepiej związki kawy i zwierząt uwidaczniają się w jednak w przypadku ziaren przerabianych, czyli takich, które przeszły przez układ pokarmowy zwierzęcia. Wg koneserów, stąd właśnie bierze się ich smak i pewne właściwości.
Ziarna kawy luwak (in. kopi luwak) wydobywa się z odchodów łaskunka palmowego (Paradoxurus hermaphroditus), a więc zasiedlającego lasy tropikalne południowo-wschodniej Azji przedstawiciela rodziny wiwerowatych. Podobnie powstaje kawa muntjack, z tym że tym razem owoce kawowca zjada niewielki przedstawiciel jeleniowatych. Jest i kawa nietoperzowa, bo ziarnami zajadają się, nieznane u nas, nietoperze owadożerne. Gdyby ktoś wolał jednak ziarna kawy, która wychodzi tam, gdzie wchodzi, a nie w innym miejscu organizmu, to jest i taka propozycja. Są małpy – makaki tajwańskie - które zajadają się łupinkami, a samo ziarno wypluwają.
Prof. Tryjanowski dodaje, że gdyby miał wybierać spośród zwierzęcych kaw, jako miłośnik ptaków zdecydowałby się na Jacu Bird Coffee. Bo ta kawa to naprawdę efekt współpracy z ptakami z gatunku penelopa ciemnonoga [...]. Jej powstanie jest związane z fantastyczną historią, gdy początkowo ptaki zajadające się owocami kawowca uchodziły za niezwykłe szkodniki. Wybierały najlepsze owoce, ale ziarna przechodziły praktycznie nienaruszone przez ich przewód pokarmowy. Ponoć tracą nieco goryczki, przez co kawa Jacu ma charakterystyczny, delikatny smak. No i sporo kosztuje, ale to także efekt czasu poszukiwania ptasich odchodów i ręcznej ich obróbki.
Wszystko zaczęło się od tego, że Henrique Sloper de Araújo, właściciel fazendy Camocim, "przyłapał" ptaki żerujące na jego uprawie położonej przy Parku Narodowym Pedra Azul. Przypomniał sobie jednak cenioną kopi luwak i postanowił spróbować. Pierwsza partia Jacu Bird Coffee ujrzała światło dzienne w 2006 r.
Jak podkreślono w informacji prasowej UPP, naciski konsumenckie wywołują zmiany w zakresie plantacji kawowych. Coraz popularniejsze staje się, na przykład, uprawianie kawy w cieniu. Zmniejsza się plonowanie, ale takie plantacje są o wiele przyjaźniejsze dla ptaków i płazów. W zamian producenci otrzymują specjalne certyfikaty. To naprawdę "bird friendly" podejście i chętnie sam taka kawę kupowałbym w Polsce – podsumowuje prof. Tryjanowski.
Komentarze (0)