Chiny kluczem do ocalenia gatunków
Po dziesięcioleciach bezskutecznej walki z kłusownictwem na horyzoncie pojawiła się iskierka nadziei. Rządy i organizacje pozarządowe w końcu postanowiły zwrócić uwagę na popyt napędzający przestępczość.
Podczas konferencji w Botswanie delegacje z 32 krajów wezwały do lepszego zrozumienia sił rynkowych stojących za nielegalnym handlem dzikimi zwierzętami. To olbrzymi postęp, bo jeszcze rok wcześniej nie udało się wypracować żadnej metody zredukowania popytu na takie produkty jak np. rogi nosorożców.
Dotychczas w ogóle nie skupiano się na stronie popytowej. Możemy wydać olbrzymie kwoty na walkę z kłusownictwem, jeśli jednak nie zmienimy zachowania klientów, nie uzyskamy żadnych korzyści - mówi Grace Ge Gabriel z International Fund for Animal Welfare (IFAW).
Głównym rynkiem dla czarnorynkowego obrotu zwierzętami i produktami zwierzęcymi są Chiny. Co więcej, dochodzi tam do poważnych zmian. Jeszcze do niedawna handel napędzała tzw. tradycyjna chińska medycyna. Obecnie napędza go rosnący rynek dóbr luksusowych. Chińczycy bardzo szybko się bogacą, w Państwie Środka jest coraz liczniejsza klasa średnia. Produkty, które wcześniej używano w medycynie, np. żółć niedźwiedzi, są obecnie stosowane w luksusowym przemyśle kosmetycznym. Tymczasem świadomość Chińczyków jest niezwykle niska.
IFAW przeprowadził w Państwie Środka badania i okazało się, że aż 70% respondentów nie wiedziało, iż kość słoninową pozyskuje się z martwych zwierząt. Aż 83% osób, które kupiły produkty z kości słoniowej stwierdziło, że nie kupiłoby ich, gdyby wiedzieli, że by ją pozyskać zabito zwierzęta - mówi Gabriel.
Kampanie uświadamiające Chińczykom, jak wielkie cierpienie zwierząt i spustoszenie w przyrodzie wiąże się z ich upodobaniem do niektórych produktów dopiero się rozpoczynają, jednak już wydają się odnosić efekt. Adam Roberts z Born Free USA zwraca uwagę, że rząd Chin każdego roku sprzedaje część kości słoniowej przejętej na czarnym rynku. Ostatnio jednak nabywców znalazło jedynie 80% tego, co próbowano sprzedać. Może to świadczyć o spadającym zapotrzebowaniu na kość słoniową. Zauważono też pierwsze oznaki spadku zapotrzebowania na płetwy rekinów. Prowadzona jest bowiem kampania na rzecz rezygnacji z zupy z tego specjału. Zaangażowało się w nią wielu studentów, którzy namówili licznych restauratorów do wycofania tej pozycji z menu. Najnowsze badania wykazały, że spada połów rekinów.
Prowadzone w Chinach działania uświadamiające i spadające zapotrzebowanie na różne produkty mogą cieszyć, gdyż dają nadzieję na ocalenie wielu gatunków. Jednak dla niektórych zwierząt może być już zbyt późno. Liczba nosorożców zmniejsza się w zastraszającym tempie i nie wiadomo, czy zwierzęta te przetrwają kolejne kilkadziesiąt lat. Potrzeba bowiem być może nawet dwóch pokoleń, by popyt na rogi nosorożców spadł na tyle, żeby nie opłacało się na nie polować.
Komentarze (0)