Kosmiczny biznes
Eksploracja kosmosu wydaje się przedsięwzięciem, które musi być finansowane z budżetów państw. Jednak, jak dowiadujemy się ze Space Report 2009 przygotowanego przez Space Foundation, pogląd ten jest wyjątkowo błędny. Zdecydowaną większość wydatków związanych z przestrzenią kosmiczną ponosi kapitał prywatny.
W ubiegłym roku na ten cel wydano na całym świecie 257 miliardów dolarów. Z tego jedynie 83 miliardy pochodziły z kasy 13 krajów. Reszta to pieniądze prywatnych przedsiębiorców.
Ze wspomnianych 83 miliardów USD najwięcej, bo aż 80% wydały Stany Zjednoczone. Najbardziej znana z amerykańskich agencji, czyli NASA wydała więcej niż wszystkie kraje poza USA. Jej budżet na badania wyniósł 17,31 miliarda USD. Jednak, jak się okazuje, NASA nie jest rekordzistką. Najwięcej pieniędzy, 25,95 miliarda USD, przeznaczył Departament Obrony. Kolejne na liście największych sponsorów badań kosmicznych jest amerykańskie Narodowe Biuro Wywiadu (10 miliardów), a następnie również amerykańska Agencja Obrony Rakietowej (8,9 mld). Dopiero na piątej pozycji wśród przedsięwzięć budżetowych znalazła się Europejska Agencja Kosmiczna (4,27 mld), a następna jest Japonia (3,5 mld). Aż 3 miliardy dolarów wydała amerykańska Narodowa Agencja Wywiadu Geokosmicznego, której budżet był większy niż wydatki Chin (1,7 miliarda), Rosji (1,54 mld) oraz innych, nieamerykańskich, agend wojskowych (1,47 mld). Pozostałe kraje wydały w sumie 3,97 miliarda dolarów. Wśród amerykańskich agend inwestujących w kosmos znalazły się też Narodowa Administracja Oceaniczna i Atmosferyczna (0,95 mld), Narodowa Fundacja Nauki (0,48 mld) oraz Departament Energii (0,03 mld).
Bardzo interesująco wygląda zestawienie wydatków firm prywatnych. Przedsiębiorstwa prywatne przeznaczyły ponad 80 miliardów dolarów na infrastrukturę. Najwięcej, bo 74,4 miliarda USD wydano na stacje naziemne i ich wyposażenie. Aż 5,6 mld kosztowało wyprodukowanie komercyjnych satelitów, a 1,97 miliarda wyniosły inwestycje sektora zajmującego się komercyjnym wystrzeliwaniem satelitów. Kolejne 1,14 mld przeznaczono na infrastrukturę pomocniczą, a 40 milionów USD na komercyjne usługi transportowe. Usługi dostarczenia telewizji satelitarnej kosztowały firmy 69,61 miliarda USD, a na usługi stacjonarne wydały 16,79 miliarda. Kolejne 2,4 miliarda przeznaczyły na rozwój satelitarnego radia, a 2,2 na usługi mobilne.
Jeszcze niedawno kosmos był wyłączną domeną państw. Obecnie kapitał prywatny inwestuje w przestrzeni pozaziemskiej dwukrotnie więcej niż podatnicy.
Komentarze (22)
mikroos, 18 czerwca 2009, 18:07
Z czystej ciekawości warto by bylo się zastanowić, czy np. program rakietowy Ariane został zaliczony jako państwowy, czy prywatny. O ile mi wiadomo, sama firma ma charakter czysto komercyjny, ale wsparcie finansowe dla projektu w dużym stopniu pochodzi od państwa. Tak więc na samą eksplorację kasę wydała firma, ale jej kasa wzięła się z kolei od państwa.
Tak czy inaczej, jakoś mnie nie dziwi, że najwięcej wykładają firmy. Państwa organizują głównie misje badawcze (na dodatek w dużym stopniu czysto propagandowe), natomiast firmy mogą sobie pozwolić na znacznie większe wydatki, bo zyski też są ogromne.
MrVocabulary (WhizzKid), 18 czerwca 2009, 18:59
Ja się z tej propagandy bardziej chyba cieszę niż z działalności tych firm Taki lot na Księżyc, niby nieopłacalny, ale przysporzył USA wielu nowych naukowców - bo zainteresowanie tematem wzrosło. Myślę, że taki cel do zrealizowania i przekraczanie granic daje duuuuużo pożytku.
Swoją drogą, ESA działa w oparciu o kontrakty z wykonawcami zewnętrznymi. Dla Europy to zbyt drogi biznes, żeby robić z tego państwowe przedsięwzięcie (NASA to straszny moloch). No i dobrze, niech firmy inwestują w kosmos - chcę kiedyś zobaczyć Ziemię z orbity :-)
mikroos, 18 czerwca 2009, 19:24
Ale jeszcze więcej korzyści można by było osiągnąć, gdyby po prostu zafundowano określone badania. Co z tego, że w czasie programu Apollo rozwinięto doskonale np. telemetrię, skoro kosztowało to wielokrotnie więcej, niż po prostu badania nad telemetrią?
Tyle, że ESA to państwowa organizacja.
MrVocabulary (WhizzKid), 18 czerwca 2009, 19:35
Ale lot na Księżyc inspirował. Badania nad telemetrią nie miały poparcia. A lot na Księżyc tak, i pełno dzieci zapragnęło być astronautami i wybrali studia techniczne, które spowodowały skok technologiczny - do dzisiaj USA jedzie na impecie tamtego wydarzenia. Wg mnie to jedna z najbardziej opłacalnych decyzji w historii tego kraju, patrząc na wszystkie skutki.
No tak, ale chodzi mi o to, że nasza międzypaństwowa organizacja jest modułowa i każde wydatki ESA zawsze zawierają wydatki firm prywatnych :-) Zresztą NASA też daje zlecenia "na zewnątrz".
mikroos, 18 czerwca 2009, 19:42
Moim skromnym zdaniem do napędzania biznesu i technologii wystarczy sama kasa. Dobry inżynier zawsze będzie dobrze zarabiał, nieważne, czy będzie pracował nad lotami w kosmos, czy nad lepszymi rodzajami zawieszenia w samochodach. Akurat na temat lotów w kosmos mam dokładnie przeciwne zdanie do Twoego i uważam, że jest to najgorsze wywalanie kasy w błoto. W moim odczuciu powinno się inwestować w to, co daje realne korzyści, a nie w propagandowe sukcesy, z których tylko przy okazji coś fajnego wyniknie. No, ale widocznie się nie zrozumiemy - tak też bywa
MrVocabulary (WhizzKid), 18 czerwca 2009, 19:48
Do Polski kasa płynęła jeszcze niedawno strumieniem, i co? 100 000 wolnych posad na informatyka. Czemu? Bo ludzie nie idą na politechnikę. Tylko część poleci na kasę - wielu wybierze zawód, który ich zainteresuje. Przecież większość obecnych naukowców, którzy pracują w tych wydajnych firmach, to się kształciła właśnie po locie na Księżyc. Na co Ci kasa, jak nie ma komu pracować?
Wywalanie kasy w błoto zawsze jest źle, ale nie można brać uwagi tylko bezpośrednich skutków. Uważam, że to USA wyszło zwycięsko z zimnej wojny i jej kosmicznego aspektu i bardzo by mnie zmartwiło, gdyby to Rosja wygrała - kto wie, może nadal istniałoby ZSRR? Ale ekonomia zadecydowała o obecnym kształcie ESA - 2000 pracowników, tylko część stałych, brak jakichś większych centrów. I tak ma być. Ale co jakiś czas trzeba chyba ludzi zachęcić.
A to, że mamy inne zdania, to chyba już z definicji ;-)
mikroos, 18 czerwca 2009, 19:56
Jeśli chodzi o tych informatyków, to przede wszystkim trzeba spojrzeć na to w ten sposób, że od momentu, gdy napływa kasa i studia stają się atrakcyjne, do momentu, gdy ma się wykształconych absolwentów, mija minimum 5 lat (tyle trwają przecież studia). Zobacz, że dziś na informatyce ludzie jednak są i chcą studiować, a do tego osiągają sukcesy. Za to kasa ciągle nie jest jakaś porywająca - najlepsi rzeczywiście trafią na świetne stanowiska, ale reszta zostanie np. informatykami w jakichś niedużych firmach, gdzie nie mogą liczyć na specjalnie dobre zarobki.
Jak kasa będzie dostatecznie dobra, to zawsze się znajdą pracownicy. Skoro znajduje się ludzi nawet do tak nieprzyjemnych zawodów, jak choćby śmieciarz, to świadczy to tylko o tym, że dobrą płacą można czynić cuda.
MrVocabulary (WhizzKid), 18 czerwca 2009, 20:00
Niby tak, ale śmieciarze nie zarabiają dużo. Podobnie jak babcie klozetowe. No i sami pytanie naukowcy mówią - np. w programie Mars Direct - że to lądowanie na Księżycu zwróciło ich uwagę na taki a nie inny zawód ;-)
mikroos, 18 czerwca 2009, 20:02
No właśnie śmieciarz wcale nie zarabia aż tak źle A już na pewno zarabia bardzo dobrze biorąc pod uwagę jego wykształcenie. A babcia klozetowa? cóż, nie może zarabiać dobrze, jeżeli jest to zawód, w którym każdy może sobie poradzić. Płaci się za "unikalność" kwalifikacji, więc tam, gdzie są one zupełnie typowe, pracowników nie da się skusić.
MrVocabulary (WhizzKid), 18 czerwca 2009, 20:03
Nie kuś ;-)
mikroos, 18 czerwca 2009, 20:03
Wiesz.. śmieciarz dostaje na rękę jakieś dwa razy więcej, niż doktorant
MrVocabulary (WhizzKid), 18 czerwca 2009, 20:04
Lol to doktorantom się płaci? Teraz to dopiero kusisz xP
k0mandos, 18 czerwca 2009, 20:06
mikroos, 18 czerwca 2009, 20:09
Znajomi doktoranci zwykli nazywać to jałmużną, ale jak kto woli
MrVocabulary (WhizzKid), 18 czerwca 2009, 20:11
U mnie w sumie ludziom z licencjatem też się płaci za badania xD Ale pewnie ze 100 zł mniej niż doktorantom ;-)
lucky_one, 19 czerwca 2009, 09:02
U mnie na uczelni doktorant dostaje ok 1 tys. zł miesięcznie. Rarytasy to nie są, ale dostawanie kasy za to, że się rozwija swoje kwalifikacje jest dość mobilizujące
Po co po studiach iść do pośredniaka albo robić w hipermarkecie, na stacji czy jeszcze gdzie indziej, jak za niewiele mniejsze pieniądze można dalej studiować?
Inna sprawa, że w dzisiejszych czasach w Polsce doktorowi może być ciężej znaleźć pracę niż magistrowi (i mam na myśli inżynierów, bo studiuję na politechnice).. I dlatego to pchanie się na doktoranta robi się dyskusyjne..
MrVocabulary (WhizzKid), 19 czerwca 2009, 10:27
Może przynajmniej doktorzy zastąpią magistrów w szkołach xD I to jeszcze zakompleksionych, każących się nazywać "profesorami" ;-)
mikroos, 19 czerwca 2009, 12:52
Mobilizujące byłyby zarobki na poziomie pozwalającym godnie żyć. Bo jeżeli przez 2-4 lat studiów doktoranckich zarabiasz tysiąc, a potem jako doktor max 1500, to sorki, ale mnie to nie motywuje do działania na rzecz nauki, skoro ten sam magister może pracować w banku, hipermarkecie czy gdziekolwiek indziej i zarabiać bardzo podobne pieniądze, jak doktorant.
Wprost przeciwnie: po co sobie wypruwać żyły i tracić czas na badania, główkować i ciągle się rozwijać, skoro można posadzić tyłek za kasą i bez większego myślenia przesuwać towary nad czytnikiem? (żeby była jasność: szanuję pracę kasjerek, ale powiedzmy sobie uczciwie - ta praca nie wymaga ani specjalnego rozwoju, ani wybitnych kwalifikacji)
lucky_one, 19 czerwca 2009, 19:30
Mikroos, studia doktoranckie to nie zawsze jest wypruwanie sobie żył i siedzenie całymi dniami na uczelni Uważam że może być to przyjemniejsze niż siedzenie bez perspektyw awansu na kasie czy stacji benzynowej
Jeśli chodzi o zarobek doktorantów - u mnie w domu przez wiele lat dochód na osobę wynosił ~600zł, i z trudem, ale dawało się żyć, więc jeśli ten dochód miałby podnieść się do około 1000zł (gdy dostanę się na studia doktoranckie), to myślę że w moim odczuciu będzie to luksus, przynajmniej przez jakiś czas Po prostu wszystko zależy od tego, do czego kto się przyzwyczaił..
Zaś co do kasy, to zarobki nie są uzależnione na uczelniach wyłącznie od tytułu, ale raczej od stanowiska - doktor może zajmować stanowiska pozwalające na zarobek 2,5-3,5tys zł
Fakt, że dostać etat na uczelni po studiach doktoranckich jest bardzo ciężko (z reguły 1-2 etaty to max, i to chyba nie każdego roku), ale ja tu bym się nastawiał na zagranicę - tam wykształcenie i umiejętności się ceni
Patrzę na to trochę na zasadzie "mam do wyboru pracę za te 1000zł bez żadnych perspektyw rozwoju, albo studia doktoranckie za 1000zł z przynajmniej jakąś szansą na rozwój - więc lepsze to niż nic"
Aczkolwiek nie powiem - z tymi studiami faktycznie nie można jednoznacznie powiedzieć że jest lepiej - jeśli ktoś ma dobrą gadanę, jest obrotny i założy własną prosperującą firmę, to będzie miał zarobki na poziomie 2-4 tys. zł, a jak już firma się dobrze ustabilizuje to nawet rzędu 10-50 tys. zł. Ewentualnie jeśli trafi pracę w swoim magisterskim zawodzie, to też może wykrecić od 2,5 do 5 tys. zł. Zatem to kwestia takiej loterii trochę - albo się trafi ze studiami doktoranckimi, albo z pracą po studiach magisterskich albo z własnym interesem.. Gorzej jak się nie trafi
MrVocabulary (WhizzKid), 19 czerwca 2009, 19:43
Kasjer jest zwalniany średnio co 3 tygodnie i ma stresujące warunki pracy. Doktorant > kasjer. Zresztą sam mikroosie stawiasz tezy o innych, które w Twoim przypadku się nie sprawdzają ;-)
mikroos, 19 czerwca 2009, 20:27
Po pierwsze: nie napisałem nigdzie nic na temat tego, jak ciekawe jest wykonywanie poszczególnych zawodów. Napisałem jedynie, jakich wymagają kwalifikacji.
Po drugie: proste przeliczenie dochodu na głowę w rodzinie też jest średnio trafne, bo 1000 zł ledwie wystarczy jednej osobie na wynajem kawalerki, ale już dwie osoby mając po 1000 zł wynajmą tę kawalerkę i jeszcze jakoś wyżyją przez miesiąc. A biorąc pod uwagę, że będąc w wieku "doktoranckim" zwykle ma się już ochotę zamieszkać na swoim, proste dzielenie całych dochodów przez liczbę osób jest średnio trafne.
Po trzecie: zupełnie nie rozumiem Twojego ostatniego posta. Co chciałeś powiedzieć?
MrVocabulary (WhizzKid), 19 czerwca 2009, 20:36
W sumie to nie wiem, zupełnie siebie wtedy nie słuchałem :-)