Kolosalne koszty zewnętrzne sektorów energii i transportu
Wiele ludzkich działań niesie ze sobą zewnętrzne koszty społeczne, środowiskowe czy zdrowotne. Gdy np. jedziemy samochodem, musimy zapłacić za paliwo, jednak cena paliwa nie uwzględnia kosztu zanieczyszczenia środowiska czy negatywnego wpływu spalin na ludzkie zdrowie. Naukowcy z brytyjskiego University of Sussex i koreańskiego Hanyang University podjęli się globalnego oszacowania kosztów zewnętrznych związanych z działalnością sektora transportowego i energetycznego. Okazało się, że koszty te wynoszą ponad 1/4 światowego produktu brutto.
Z analizy przeprowadzonej przez profesorów Benjamina K. Sovacoola i Jinsoo Kima, wynika, że zewnętrzne koszty społeczne, zdrowotne i środowiskowe obu wspomnianych sektorów to 24,662 biliony USD, czyli około 29% światowego produktu brutto.
Badania opublikowane na łamach pisma Energy Research & Social Science wykazały, że gdyby uwzględnić wszystkie koszty powodowane przez wykorzystywanie węgla – takie jak zmiana klimatu, zanieczyszczenie powietrza czy degradacja gleb – to cena węgla powinna być ponaddwukrotnie wyższa, niż jest obecnie.
Autorzy badań podkreślają, że obecny system energetyczny nie sprawdza się pod względem rynkowym. Gdyby bowiem uwzględnić rzeczywiste koszty produkcji energii, to okazałoby się, że nieuwzględniane koszty są niemal równe obecnym kosztom produkcji, przez co wiele elektrowni węglowych i atomowych byłoby nieopłacalnych. Naukowcy przypominają przy tym, że również systemy produkcji energii odnawialnej niosą ze sobą koszty zewnętrzne.
Podczas badań zidentyfikowaliśmy olbrzymie koszty zewnętrzne, które niemal nigdy nie są uwzględniane w rzeczywistych wydatkach związanych z jazdą samochodem czy użytkowaniem elektrowni węglowej. Uwzględnienie tych kosztów doprowadziłoby do radykalnej zmiany szacunków ekonomicznych i portfolio zasobów, na których polegają dostawcy energii, mówi profesor Sovacool.
To nie jest tak, że społeczeństwo nie płaci tych kosztów. Po prostu koszty te nie są uwzględniane w cenie energii. I, niestety, te koszty zewnętrzne nie są ponoszone ani równo, ani uczciwie. Najbardziej poszkodowani są ci najsłabiej reprezentowani na rynku. To na przykład ludzie żyjący na obszarach o najbardziej zanieczyszczonym powietrzu, glebie i wodzie, których nie stać na przeprowadzkę w inne regiony czy mieszkańcy wysp ledwie wystających nad poziom morza, jak Vanuatu czy Malediwy, którzy już teraz są zagrożeni przez wzrost poziomu wód oceanicznych.
Profesor Jinsoo Kim dodaje, że badania jasno pokazują, iż ropa naftowa, węgiel i związane z nimi odpady generują znacznie więcej kosztów w portfolio firm energetycznych niż inne metody produkcji energii. Gdyby prawdziwe koszty wykorzystywania paliw kopalnych były uwzględniane, to wielkie ponadnarodowe koncerny energetyczne, które dominują na światowym rynku, przynosiłyby olbrzymie straty. Jednak zamiast tego rachunek wystawiany jest społeczeństwom, które ponoszą te koszty.
Na potrzeby swoich badań uczeni wykonali metaanalizę i syntezę 139 badań naukowych, w których dokonano w sumie 704 szacunków kosztów zewnętrznych. Były to 83 badania dotyczące dostarczania energii, 13 badań nad efektywnością energetyczną i 43 badania nad transportem.
Z przeprowadzonej analizy wynika, że największe koszty zewnętrzne niesie ze sobą produkcja energii z węgla. Wynoszą one aż 14,5 centa na kWh, podczas gdy średni koszt produkcji energii z węgla w czasie całego okres działania elektrowni węglowej wynosi od 6,6 do 15,2 centa/kWh. Drugim pod względem wysokości kosztów zewnętrznych rodzajem pozyskiwania energii jest jej produkcja z gazu ziemnego. Tam koszty zewnętrzne to 3,5 centa/kWh, przy koszcie produkcji wynoszącym 4,4–6,8 centa/kWh.
To poważne wyzwanie dla polityków, urzędników i planistów, by spowodować, żeby rynki transportowy i energetyczny funkcjonowały ja należy i uwzględniały w cenach swoich produktów biliony dolarów kosztów zewnętrznych, które obecnie przerzucają na społeczeństwo. Obecnie konsumenci są odseparowani od rzeczywistych kosztów pozyskiwania, transportu i przetwarzania surowców energetycznych oraz pozyskiwania z nich energii. A to oznacza, że kolosalny koszt społeczny i ekologiczny takich działań jest trudniej zauważyć. Zasadnicze pytanie brzmi, czy chcemy globalnych rynków, które manipulują kosztami zewnętrznymi dla własnych korzyści, czy też wolimy politykę, która wymusi na nich zinternalizowanie tych kosztów – stwierdza Sovacool.
Autorzy badań zwracają uwagę, że w wielu pakietach pomocowych, które mają rozruszać gospodarkę po pandemii uwzględniono olbrzymie kwoty dla przemysłu paliw kopalnych, motoryzacyjnego czy lotniczego. Jednak długotrwałe ożywienie gospodarcze może się nie udać, jeśli sektory te nie będą ponosiły całości kosztów, jakie są związane z ich działalnością, dodaje profesor Kim.
Komentarze (16)
thikim, 26 stycznia 2022, 17:22
A w cenie rosyjkiego gazu uwzględnili wszystkie ruchawki jakie Rosja robi? Tak wiem - nie było zamówienia na gaz bo gaz ma być eko.
Czy tylko w węgiel uderzono bo na tym my jedziemy?
To ja już wolę żeby cenę ustalał rynek niż naukowcy. Był kiedyś taki naukowy socjalizm.
Jak Breżniew czy inny (już nie pamiętam który) zapytał naukowców rosyjskich: ile kosztuje tona stali - to nikt mu nie był w stanie odpowiedzieć bo cenę stali ustalali naukowcy i nie miała ceny
Gdyby się dało naukowo opracować działanie gospodarki to pewnie się powinno. Ale się nie da. Bo gospodarka zawsze się dostosowuje do zmieniających się warunków jakich nie da się przewidzieć.
Sławko, 26 stycznia 2022, 18:05
Wszelkie koszty zawsze ponosi społeczeństwo i nie ma takiej możliwości, żeby było inaczej. Albo są to koszty środowiskowe, albo finansowe. Żadne koncerny energetyczne (ani żadne inne firmy) w żadnej sytuacji de-facto nie ponoszą kosztów, bo wszystkie koszty firm, w tym podatki, opłaty i kary (wcześniej czy później) wliczane są w ceny usług i towarów, albo odliczane od wypłat dla pracowników (a ci to przecież także jest społeczeństwo). Jeśli firma tego nie zrobi to bankrutuje i jej nie ma.
Przykładowo. Wielu polityków bardzo często (zwłaszcza w ostatnio w Polsce) opowiada, że muszą opodatkować firmy, bo to się należy społeczeństwu! Jest to kompletna bzdura. W ten sposób pod przykrywką opodatkowania firm opodatkowuje się społeczeństwo, bo te koszty szybko mają swoje odzwierciedlenie w wyższych cenach towarów i usług, za które przecież płaci nie kto inny tylko społeczeństwo! Obecna inflacja w Polsce jest między innymi wynikiem takich działań rządu. Zwykły „Kowalski” zdaje się tego nie dostrzegać, bo dopóki jawnie nie obniża mu się pensji, albo jawnie nie nakłada się na niego podatków, to wydaje mu się, że wszystko jest w porządku. Np. obecny polski rząd o tym wie, dlatego tak chętnie wykorzystuje ten mechanizm. Co więcej, wśród osób niezorientowanych w ekonomii i nieświadomych tych mechanizmów, jest nawet poparcie dla rządu na takie działania, tymczasem godzi to w nich samych. Uderzenie w firmy, a nie bezpośrednio w obywateli powoduje, że gdy z pewnym opóźnieniem, te koszty zaczyna ponosić społeczeństwo, to wielu ludzi nie dostrzega już prawdziwej przyczyny tych kosztów.
Inna sprawa, że powinniśmy ponosić pełne koszty środowiskowe wszystkich towarów i usług, bo tylko w ten sposób jesteśmy w stanie wybrać te, które rzeczywiście są tańsze. Gdy te koszty środowiskowe są ukryte, nie jesteśmy w stanie racjonalnie wybrać tych właściwych, w efekcie ich koszt jest jeszcze wyższy.
nurek, 27 stycznia 2022, 10:11
"opodatkować firmy, bo to się należy społeczeństwu! Jest to kompletna bzdura." chyba chodzi o to że pan Wacek w sklepiku rodzinnym płaci podatki a giganty nie. potrzebna jest równość w podatkach aby konkurencja była zdrowa
KONTO USUNIĘTE, 27 stycznia 2022, 10:29
Oj ja naiwny, ja naiwny... bo myślałem, że na tutejszym portalu nie ma osób, o których Sławko napisał:
radar, 27 stycznia 2022, 22:43
To za duże uproszczenie i na dodatek nie do końca prawda. Owszem, społeczeństwo, ale niekoniecznie to, o którym myślimy, bo "społeczeństwo", a "społeczeństwo w Polsce" (czy gdzie indziej) to 2 "luźno" powiązane sprawy. W końcu uderzenie podatkami w firmy w Brazylii może, ale nie musi podnieść cen nam. Jeśli by tak było to obniżenie podatków spowodowało by spadek cen i społeczeństwo "by zyskało", a to nie prawda. Ktoś mógłby stać się po prostu bogatszy. Spadek obciążeń fiskalnych nie oznacza z automatu (Twoje "zawsze"), że spadną ceny albo wszyscy w firmie dostaną podwyżki. To nieprawda. Bądźmy więc dokładni, i nie piszmy "zawsze", skoro nie zawsze.
Zgadza się.
Ale jeśli będą to firmy zagraniczne (w zamyśle "te koncerny co to nie płacą podatków"), to nie zadziała to w 100% tak jak opisujesz. Częściowo tak, zapłacimy tutaj więcej, ale nie cały koszt, a tylko część, bo nie można podnosić cen w nieskończoność (pod warunkiem oczywiście, że jest konkurencja, a nie monopol, ale wtedy podatki nie mają nic do rzeczy). Wzrosną na pewno ceny artykułów podstawowych i tanich, ale ceny artykułów luksusowych nie. W końcu jeśli "najnoszy iPhone" będzie kosztował 30% więcej to go kupisz w DE, CZ czy UK. To samo z samochodami, etc. albo lokomotywami
Sławko, 27 stycznia 2022, 23:34
Pisałem głównie o lokalnych rynkach, takich jak Polska, bo większość obrotu chyba każdego kraju to obrót wewnętrzny. W przypadku firm zagranicznych sprawa rozmywa się na wszystkie kraje, ale to nie znaczy, że nie ma to na nas wpływu, bo my z zagranicy także kupujemy towary i usługi. Wcześniej, czy później takie podatki nakładane na zagraniczne firmy i tak w nas trafią bezpośrednio, albo rykoszetem. A w sytuacji, gdy zagraniczna firma zatrudnia pracowników w naszym kraju, odbije się to na nich niemal natychmiast.
Natomiast koszty środowiskowe w większości rozmywają się na całą planetę, dlatego tak trudno jest je nam uchwycić.
Problem w tym, że jeśli chodzi o podatki, to nasz rząd łupi głównie takie „rodzinne firmy i sklepiki”, bo ... jest łatwiej(!) i nie jest to przecież wina tych firemek, ani koncernów, tylko wina rządu. W efekcie koncerny dominują, bo małe firmy upadają. Czy nasz rząd robi coś aby ułatwić życie ludziom przedsiębiorczym? Tak, od czasu do czasu zrobią jakieś ułatwienie, po czym łupią po dwakroć. Dużo było opowiadania o tym, jak to obecny rząd „troszczy się” o obywateli, a co zrobił nasz rząd Polskim Ładem? Czy jakieś duże koncerny na tym „ucierpiały”? Nie! Przywalono podatki małym firmom, wygenerowano ogromne koszty księgowe z powodu zagmatwanych i niejasnych przepisów i to wszytko przy inflacji. To są wszystko koszty, które skumulowane odbijają się na cenach usług i produktów. A gdzie w tym wszystkim jest miejsce na rozwój tych firemek? Jak te firmy mają inwestować i w co, aby urosnąć i móc konkurować z koncernami? Skąd mają wziąć pieniądze na rozwój, na lepsze wypłaty dla pracowników, skoro rząd zabiera im wszystkie nadwyżki.
Najlepszym sposobem, na to, aby w Polsce nie dominowały koncerny, wcale nie jest ich opodatkowanie. Gdyby nasz rząd dał szansę naszym polskim firmom na rozwój, aby mogły z koncernami konkurować, to problem szybko sam by się rozwiązał. Tak zrobił kiedyś rząd Korei Południowej. Sam policz ile wielkich koreańskich firm jest dzisiaj obecnych na świecie, a ile jest polskich... zero! A przecież Korea Południowa to kraj powierzchniowo 3 razy mniejszy od Polski(!) W roku 1975 Korea miała mniej mieszkańców niż Polska, a teraz jest tam 50 mln ludzi i to wszytko bez 500+. W Korei w 1975 roku PKB było 2 razy mniejsze niż w Polsce, a teraz PKB jest tam 2 razy wyższe na mieszkańca niż w Polsce. Ale tam rząd naprawdę rządzi i pomaga obywatelom, a nie sobie. Nie osiągnęli tego rozdawnictwem i państwem opiekuńczym, tylko inwestycjami w firmy i naukę! Nie osiągnęli tego modłami do bożków o lepszy byt, tylko wzięli sprawy w swoje ręce i pozwoli działać ludziom przedsiębiorczym. Podatki tam są niższe niż u nas. Najmniej zarabiający do 10tys$ (42tys.zł) płacą tylko 6% podatku i dlatego tamten kraj kwitnie, a nasz jest ... szkoda słów.
Podatki w Korei Południowej:
Do 10.435 dolarów USA - 6%
Do 40.000 dolarów USA - 15%
Do 76.522 dolarów USA - 24%
Ponad 76.522 dolarów USA - 35%
A VAT 10%(!)
My możemy tylko pomarzyć.
venator, 28 stycznia 2022, 02:55
O czym mówimy? Jest za późno, dużo za późno. Kiedy myśmy się zachłystywali niewidzialną ręką kapitlaizmu i wielkim skokiem w kapitalizm, w Korei Płd realizowany był 6 i 7-y plan pięcioletni (u nas takie plany budziły co najwyżej uśmiech politowania) - za to nasz minister gospodarki w rządzie Mazowieckiego, Syryjczyk, powiedział, że brak polityki gospodarczej rządu to też polityka. Czebole miały się w Korei znakomicie, u nas kotwica walutowa wykańczała te firmy co mogły jeszcze choć ciut powalczyć z zalewem taniej, wówczas nie najwyższej jakości, koreańskiej produkcji.
Dzis Samsung jest w pierwszej 50-tce najbardziej wartościowych marek świata, wyżej niż Mercedes czy BMW. W pierwszej setce nie ma żadnej polskiej firmy...
Książe francuskich historyków, Ferdynand Braudel, stworzył taki konstrukt jak "długie trwanie". Ekstrapolując to na naszą historie i to co się teraz dzieje to jesteśmy niemalże skazani na prowincjonalizm i bycie co najwyżej średniozamożnym (oby) w skali UE, państwem.
Patrząc na obecne wydarzenia obawiam się jednak jednego :
tempik, 28 stycznia 2022, 13:26
piękny cytat, nie znałem tego.
Wracając do sedna, bardzo mnie ciekawi jaki jest PRAWDZIWA efektywność netto np. w tym przypadku produkcji energii. Łatwo można obliczyć efektywność energetyczną turbiny parowej i generatora(dajmy te 40%). ale lwią część tej energii musi pochłonąć sama elektrownia, do tego energia zmarnowana na transport paliwa, na wydobycie tego węgla, na transport załóg kopalni,elektrowni i wszystkich pozostałych powiązanych z produkcją energii do miejsca pracy, na wyprodukowanie narzędzi, ubrań, kasków itd dla załogi i na koniec koszty leczenia chorób płuc, paliwo do karetek wożących chorych do szpitala, utrzymanie w związku z tym większej załogi całej służby zdrowia, koszty dojazdu do pracy całej tej armii.
Boję się że jak to wszystko się podliczy to wyjdzie że jest jak z energią termojądrową, mimo sukcesów i postępu, wkładamy więcej niż wyciągamy
Jajcenty, 28 stycznia 2022, 14:05
Termodynamicznie niemożliwe. Gdyby ten układ zużywał więcej niż produkuje nie mógłby działać. Dlatego nie działa nam fuzja
tempik, 28 stycznia 2022, 14:32
termodynamicznie to jesteśmy pasożytami niebilansujący się układ może działać przez jakiś czas, tak jak każdy niewypłacalny dłużnik może być przez chwilę królem życia
Jajcenty, 28 stycznia 2022, 14:45
Oczywiście tak, korzystamy z energii słonecznej zgromadzonej w różnych postaciach. Jednakże, zrozumiałem że twierdzisz iż układ kopalnia-transport-elektrownia-przemysł-transport jest energetycznie zadłużony - raczej nie ma się jak tu zadłużyć.Pomijając dziury w planecie.
Sławko, 28 stycznia 2022, 15:13
Zmień myślenie. Nigdy nie jest za późno.
venator, 31 stycznia 2022, 19:06
Komunały...chciałbym zmienić, ale mój ogląd na zachodzące w Polsce procesy dziejowe mi na to nie pozwala.
Nie bez kozery napisałem o "długim trwaniu". Konstrukt Braudel'a mówi o takich zjawiskach społecznych, które twają całe wieki i nie mają na nie dużego wpływu nawet poważne zmiany geopolityczne, gospodarcze czy technologiczne. W Polsce takim "długim trwaniem" jest model gospodarki oparty na niskich kosztach pracy, wręcz wyzysku. Trwa on już 600 lat, a kluczowy wpływ miała gospodarka folwarczno-pańszyźniana.
Folwark był nastawiony na trwanie, a nie maksymalizacje zysków. Dostęp do ograniczone,j ale taniej i przede wszystkim niewolnej siły roboczej powodował, że nikt nie odczuwał potrzeby innowacyjności - wprost przeciwnie, w interesie panów była petryfikacja tego systemu.
Ten folwark tkwi niestety w nas do dzisiaj i ma się całkiem dobrze dusząc inowacyjność:
https://forsal.pl/artykuly/801867,santorski-kultura-folwarku-przetrwala-w-polskich-firmach.html
"Z folwarkiem jest tak, że mamy organizację, której celem jest wytwarzanie czegoś tam - produktu czy usług, ale przede wszystkim - trwanie. Tymczasem w przedsiębiorstwie kapitalistycznym celem jest zysk i wzrost wartości samej organizacji. Metaforyczny folwark osłabia ten drugi cel. A to m.in. z tego powodu, że ośrodek władzy - a więc decyzji, kontroli, restrykcji, moc decydowania o losie podwładnych - jest bardzo mocno scentralizowany, zwykle spoczywa w rękach jednej osoby. Kiedyś właściciela ziemskiego, potem lidera z nadania politycznego albo po prostu właściciela firmy bądź postawionego na jej czele menadżera. To od jego woli, kaprysu, nastroju chwili zależy, co się stanie z firmą i z jej pracownikami. Władza, uprawnienia i odpowiedzialność nie są delegowane. Pan mówi co i jak zrobić. Jak ma dobry humor - pochwali. Jak jest wściekły - zgani, nakrzyczy, wyrzuci z pracy. Zakuje w dyby. Nigdy nie wiadomo, czego się spodziewać. A ludzie pokornie to znoszą. Z jednej strony sarkają, buntują się, ale z drugiej jest im wygodnie - bo nie ponoszą odpowiedzialności. Jednak ma to dalece idące konsekwencje - pracownicy pozbawieni odpowiedzialności, za to zajęci wychwytywaniem nastrojów pana, czyli np. prezesa firmy, gubią także swoją kreatywność, tracą inteligencję. Zajmuje ich głównie to, żeby nie podpaść. Niesamowite, jak to działa - nawet w nowoczesnych przedsiębiorstwach, nawet w międzynarodowych korporacjach mających swoje oddziały w Polsce. Zresztą ta infekcja dotyka nie tylko firmy, ale też nasze kliniki, uczelnie, redakcje, kluby sportowe czy szkoły. Wszędzie w szybkim czasie wytwarza się folwark. Informacje przestają przepływać między działami, zamiast tego krążą donosy, fachowcy idą w odstawkę, tworzy się dwór. To jest jak jakaś zakaźna choroba, społeczny wirus ebola."
Jest to bardzo trafna analiza Jacka Santorskiego, znanego psychologa biznesu. Tak niestety funkcjonuje gros polskich firm.
Co się stało z wielkimi szansami?: polski grafen, kryształy azotku galu (historia firmy Ammono), komputer K-202 - aczkolwiek ten ostarni przykład jest związany z arcyciekawą ,ale kontrowersyjną postacią inżyniera Jacka Karpińskiego.
Nadal uważasz, że problem leży tylko po tej stronie?
Sławko, 24 lutego 2022, 21:03
Nigdy nie uważałem, że problem leży po jednej stronie. Ale opisywanie każdego problemu zajęłoby wieki całe, a tych opisów i tak nikt by nie czytał. Na pewnym poziomie cały zbiór problemów trzeba uogólnić, a następnie omówić najwyżej kilka, albo nawet jeden, ale najważniejszy, tj. taki, który potencjalnie ma największy wpływ na omawiany problem. Oczywiście, tu znów można się spierać, który jest najważniejszy, ale nie o to chodzi. Wszystkiego na raz i tak nie da się naprawiać. Należałoby wziąć pod uwagę jeden problem i spróbować go rozwiązać, a dopiero potem brać „na warsztat” kolejny. Jak się próbuje „naprawiać” kilka rzeczy na raz, to mamy katastrofę, jak „polski nieład”. Nie tędy droga.
A zaszłości historyczne? Można na ten temat dyskutować, ale dla mnie to jest taka zasłonka w stylu, „mam dwie lewe ręce, bo miałem trudne dzieciństwo”. Do mnie to nie przemawia.
thikim, 25 lutego 2022, 21:54
Mimo iż wiele skopano to jednak rezultat wynikowy jest taki że Polska jest na drugim miejscu na świecie ( za Chinami) jeśli chodzi o rozwój w czasie ostatnich trzydziestu lat.
Więc też nie można wpadać w defetyzm zbytni. Mieliśmy zająć pierwsze miejsce w całym tysiącleciu?
Na to że z tych wielkich szans wyszło wielkie g... złożyło się kilka czynników a nie tylko jeden w postaci rządu.
Ja trochę obserwuje różnego rodzaju polskie innowacje (ale te prawdziwe a nie te którymi sobie każda polska uczelnia gębę wyciera) i generalnie moja opinia jest taka że Polacy mają fajne pomysły ale jak przychodzi do realizacji to szybko kończy się słomiany zapał.
Jak to niektórzy mówili: każ Polakom wypić Wisłę to jutro rzucą się żeby ją wypić. Ale każ Polakom dzień w dzień przez lata osuszać powoli Wisłę to żaden się nie ruszy.
venator, 14 marca 2022, 00:27
Źródło? Za Gierka też byliśmy potęgą...
Czyli zgadzamy się w temacie.