Właściciele kotów zaprzeczają
Pomimo tego, że koty domowe – szczególnie w miastach - sieją poważne spustoszenie w populacji ptaków i innych zwierząt, to ich właściciele nie mają zamiaru zrobić niczego, by chronić środowisko przyrodnicze. W piśmie Ecology and Evolution ukazały się wyniki badań przeprowadzonych przez uczonych z University of Exeter dotyczących postaw właścicieli kotów. Uczeni skupili się na badaniu kociej populacji i jej właścicieli w dwóch brytyjskich wsiach – Mawnan Smith oraz Thornhill.
Z badań wynika, że mimo iż właściciele kotów wiedzą, który z nich poluje, a który nie, to nie mają pojęcia, jak wiele zwierząt zabijają ich koty. Niezależnie też od tego, ile ofiar przynosi kot do domu, właściciele kotów zaprzeczają, jakoby ich pupil szkodził środowisku naturalnemu i odmawiają trzymania zwierzęcia w domu. Zgadzali się jednak z sugestią, że warto kota wykastrować. Działanie takie jest uważane za dobre dla kociego zdrowia.
Naukowcy doszli zatem do wniosku, że jeśli chcemy zmniejszyć spustoszenie, jakie w środowisku przyrodniczym czynią koty domowe, powinniśmy wykorzystać argument o działaniu dla dobra kota.
Współautor badań, profesor Matthew Evans z Queen Mary University zauważa, że przed obrońcami przyrody stoi trudne zadanie. Właściciele kotów zaprzeczają bowiem faktom i odmawiają współpracy w celu ograniczenia ofiar ich pupili. Działania na rzecz zmniejszenia liczby zwierząt zabijanych przez koty są szczególnie istotne na terenach cennych przyrodniczo. Koty są oczywiście częścią środowiska naturalnego, jednak na obszarach zamieszkanych przez ludzi występuje ich nienaturalnie duże zagęszczenie, przez co czynią szkody w habitacie.
Szacuje się, że w obywatele samej tylko Wielkiej Brytanii trzymają w domach ponad 10 milionów kotów.
Komentarze (13)
TrzyGrosze, 6 lipca 2015, 18:01
Jakie spustoszenie?
Jedyny gatunek ptaka jakiemu zagroziły koty (do spółki ze szczurami) to sympatyczny nielot kakapo z Nowej Zelandii ( sytuacja już opanowana!).
Te "inne zwierzęta" to głównie myszy i nornice, a czasami szczury, co czyni miejskie koty zwierzętami bardzo pożytecznymi.
Owszem, ptaki stanowią ok.30% łupu, ale to akurat naturalna selekcja, mająca dobroczynny wpływ na kondycję populacji ptaków.
Pamiętaj właścicielu kota!
Posiadając tego zwierzaka, chronisz środowisko przyrodnicze.
Astroboy, 6 lipca 2015, 19:01
Bo ja wiem? Na wsi koty potrafią siać spustoszenie i wśród ptaków. Widziałem. Moje psiury też potrafią być bezwzględne – łowienie szczurów bywa dla nich ciekawym wyzwaniem na podwórku. Zawsze jakieś wyzwanie. Mają ciekawy sposób uśmiercania o glebę. Biedne te miejskie koty…
pogo, 6 lipca 2015, 19:02
Te 30% pomnożone przez ilość kotów może oznaczać dobijanie do możliwości rozrodczych tego co zostaje.
Poza tym koty nie są ułomkami i raczej upolują niemal każdego ptaka na jakiego mają ochotę, bez względu na to jak zdrowy ptak jest. Kwestia tylko by dobrze go podejść.
Moje koty upolują co najwyżej muchę, bo do większej zwierzyny nie mają dostępu.
darekp, 6 lipca 2015, 20:06
I bądź tu człowieku mądry, czy przedmówcy mówią prawdę, czy też zaprzeczają... Na Wikipedii doczytałem, że ten kakapo jest krytycznie zagrożony(??)
TrzyGrosze, 6 lipca 2015, 20:24
Ja, jako kociopsiarz, żadnego spustoszenia nie obserwuję, wręcz przeciwnie; corocznie w okresie ptasich zalotów, ich wieczorne trele morele, konkurują decybelami z żabim rechotem.
To m.in. ta selekcja naturalna, o której wspomniałem.
Astroboy, 6 lipca 2015, 20:40
Nie do końca. W porywach i z pięć kotów u mnie bywa (bo nigdy nie powiem, że mam koty ). Jak już się pojawią,
to przecież michy im nie odmówię.
Nie wiem czy wiesz, ale decybele to miód na serce kota.
Tak mi się wydaje, że większość ptaków to jednak głupole. Popatrz na byle kurę.
TrzyGrosze, 6 lipca 2015, 21:44
pogo, 6 lipca 2015, 22:10
Akurat krukowate podobno są na tyle inteligentne i wredne, że same sobie potrafią zrobić selekcję i wyeliminować głupsze osobniki.
Dowodem, że koty nie są zbyt skuteczne w tępieniu głupich, a raczej tępią wszystkie na podobnym poziomie jest ciągłe istnienie gołębi w miastach
TrzyGrosze, 6 lipca 2015, 22:24
Po zjedzeniu przez koty głupich gołębi, mądrale zaczęły się gnieździć w miejscach dla kotów niedostępnych.
A w ogóle, te gołębie w miastach, to dowód na " poważne spustoszenie populacji ptaków przez koty".
Jajcenty, 7 lipca 2015, 09:01
Te latające szczury są głupie jak but. Kolonizują mi balkon i pokój, jak wpadam i płoszę to nawet nie wiedzą jak uciekać (markiza wszystko osłania) muszę łapać w ręce i eksmitować. Po kilku próbach wzlotu i zaplątania się w firankę, markizę, czy co tam, spokojnie czekają aż podejdę i wezmę i pomogę.
Niestety nie mam siły zamordować gada tylko dlatego, że defekuje w salonie.
Pustoszenie w miastach - po ociepleniu budynków wyprowadziły się jeżyki. To akurat duża strata, ale widzę że spółdzielnia zaczęła instalować budki dla nich i powoli wracają. Bardzo przyrosła populacja wron i kawek głównie za sprawą łatwo dostępnego pożywienia z blokowych śmietników. I ogromne ilości srok. Kiedy widziałem ich sejmik zdążyłem naliczyć 25 sztuk zanim mi się pomieszały. Zdaje się że sroki są naturalnymi wrogami wróbli i tych ostatnich praktycznie już nie widuję.
Astroboy, 7 lipca 2015, 11:32
Pełna zgoda. Gołębie moim zdaniem są na poziomie kury. Czasem zastanawiam się, jak one to robią, że jeszcze żyją?
Kiedyś zmęczony siedziałem obok dworca PKP w bardzo dużym mieście dojadając jakieś resztki "śniadania". Pojawiły się gołębie, więc jakoś odruchowo rzuciłem okruch, potem drugi. Nie minęła minuta i pojawiły się wróble – gołębie już nie miały żarcia. Te małe gadziny były dużo szybsze, sprytniejsze i bardziej PRZEWIDUJĄCE. Kroczący po kawałek chleba gołąb wygląda równie wdzięcznie i dostojnie jak kura. I równie mądrze.
Cretino, 7 lipca 2015, 15:31
przyroda nei zna pojecia szkodnika ani zwierzecia pozytecznego
takze nazywanie norników czy myszy - szkodnikami uznalbym za przejaw ignorancji i przyrodniczego prymitywizmu...
TrzyGrosze, 7 lipca 2015, 17:00
Przyroda nie zna żadnych pojęć.
Nieuznawanie istnienia pojęcia "szkodnik", to przejaw ignorancji semiologicznej.