Zaślepiona miłość z Internetu
Pary, które poznały się w Internecie, często nie wytrzymują próby czasu. Dzieje się tak, ponieważ ludzie wybierają niewłaściwych partnerów i angażują się emocjonalnie przed pierwszym spotkaniem twarzą w twarz.
Matthew Bambling z Politechniki w Queensland twierdzi, że w pułapkę zakazanej miłości sieciowej wpadają zwłaszcza kobiety, które przyciągają dowcipne komentarze i mądre e-maile. Nie wolno zakładać, że w rzeczywistości rzeczy mają się tak, jak się to wydaje w Internecie. To, że ktoś napisze coś śmiesznego lub przenikliwego, nie oznacza jeszcze, że jest tym jednym jedynym. Tym bardziej że, jak zauważa psycholog, niektórzy mężczyźni uciekają się do tzw. nettingu, a więc wysyłają identyczną wiadomość do wielu kobiet, mając nadzieję, że chociaż kilka jakoś na nią zareaguje.
Można szukać miłości w Sieci, ale trzeba się wystrzegać kilku pułapek. Po pierwsze, prezentując się komuś znanemu wyłącznie z Internetu, ludzie kładą większy nacisk na swoje zalety, maskując przy tym w jak największym stopniu wady. Nie można zbyt szybko angażować się emocjonalnie, gdy nie ma dostępu do pełnego obrazu wybranka czy wybranki. Zwłaszcza że dawkowanych informacji nie da się w żaden sposób zweryfikować. Po drugie, niektóre osoby uzależniają się od przyjemnego podekscytowania, które towarzyszy napływowi odpowiedzi na post zamieszczony w serwisie randkowym. W takiej sytuacji nietrudno o rozczarowanie.
Wg Bamblinga, łatwo uniknąć zawodu miłosnego. Trzeba tylko dążyć do jak najwcześniejszego spotkania, najlepiej po kilku wymienionych mailach. Wtedy ludzie nie zdążą jeszcze stworzyć wyimaginowanego obrazu drugiej ze stron. Po randce w realu można stwierdzić, czy naprawdę da się stworzyć relację z kimś, kto w Sieci wydawał się interesujący.
Komentarze (10)
Gość macintosh, 23 maja 2008, 15:57
To działa wszędzie, to takie: oczekiwania bez weryfikacji.
Nie tylko w relacjach z posiadaczami nick'name'ów.
To działa na każdym kroku, zwłaszcza jak za bardzo buja się w obłokach to szybko można się sprowadzić na ziemię i to bez spadochronu. Albo bez odpowiednich narzędzi czy pomysłowości, żeby poradzić sobie z pierwotnym marzeniem i umieć je przytrzymać.. najczystsza prawda w prawdzie..
Umieć utrzymać swoje marzenia mimo brutalnej rzeczywistości - i tu trzeba trochę sprytu, zwł jak marzenie jest specyficzne.
Nie da się temu zaprzeczyć.
Kto podejmie tą rękawicę... ? 8)
dars, 23 maja 2008, 17:39
za dużo słów, za mało treści.
więc trudno się ustosunkować do komentarza.
Gość macintosh, 23 maja 2008, 18:31
Chodzi o to, że marzenia dają się utrzymać(nawet takie dziwne, nawet jak jest to oczekiwanie na księcia z bajki).
Ale konieczne jest, żeby je trzymać w rezerwie, nawet jak widać, że nie bardzo "to książę z bajki".
Wtedy, w międzyczasie, da się podrasować 'obiekt'.
Czyli lepiej zmierzać do czegoś abstrakcyjnego.
A dopiero, jak ma się obiekt w realu, a w głowie swoje prywatne abstrakcje, to dopiero wtedy poszukać w obiekcie odpowiedników dla swojego marzenia - po prostu, to bardziej elastyczna postawa niż konkretne wyobrażenie, bo .. mam takie swoje przekonanie, że każdy człowiek jest taki sam, ale każdy ma inne narzędzia, do realizacji tego, czym jest ten człowiek.
Np ktoś inwestuje swoje uczucia w porsche, a ktoś inny w domek na drzewie(choćby i nawet) - i, tak na prawdę, oni robią to samo, tylko, że "innymi narzędziami".
Każdy z nas jest taki sam, a jedyne co trzeba zrobić, to przebić się w drugim człowieku przez jego firewall'e.
Czyli każdy człowiek ma w sobie to samo co każdy inny człowiek, ale w różnych ilościach, a niektórzy zapominają, że mają pewne rzeczy w sobie.. czyli potrzebny jest dobry warsztat z dobrymi narzędziami.
Ja mam kiepskie narzędzia do przebijania się w inne umysły.. no i teraz muszę to poćwiczyć w swoim warsztacie i nie mogę zapomnieć nad czym("mają pewne rzeczy w sobie" lub nie mają) mam pracować..
Z posta widać, że moje narzędzia są nie doskonałe.
Podsumowując: jak nie widać tego co się chce, to trzeba poszukać(za szybko się nie poddając), ale nie zmieniać szybko m iejsca poszukiwań.. bo może definicja tego co się szuka i jak szukać jest zbyt niedoskonała.
Gość macintosh, 23 maja 2008, 18:38
Inaczej: "jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma"
- nie zgadzam się z tym stwierdzeniem.
syzu, 24 maja 2008, 12:39
Stwierdzenie chcące opisać ludzi biernie ustosunkowanych do życia. Prawie stereotyp.
inhet, 24 maja 2008, 12:44
No i co jest dziwnego w tym zjawisku? Wąski kanał przesyłowy zawsze stworzy okazje do automatycznego wypełniania braków obrazu domysłami. I to, co gorsza bardziej intencyjnymi niż racjonalnymi. Dawniej mieliśmy miłości korespondencyjne, potem takie rzeczy przytrafiały sie też radioamatorom, teraz to sie tylko upowszechniło.
Gość macintosh, 24 maja 2008, 12:45
Ale nie używałem go jako "chcącego".
.. ale, jest ciekawe, co "daje napęd" ludziom biernie ustosunkowanym?
.. a jak nic to co daje im "chęć do życia"?
syzu, 24 maja 2008, 12:56
To co widzą wokół siebie - szczęśliwe pary. "Napęd" zamieniłbym na "konieczność", wręcz bliskie obsesji
inhet, 25 maja 2008, 16:27
Na początku są geny.
syzu, 25 maja 2008, 16:39
Rozwiń wypowiedź i ustosunkuj się do niej w którymś punkcie.