Co miód robi z bakteriami
Zespół z Uniwersytetu Technologicznego w Sydney zbadał wpływ miodów z manuki (Leptospermum scoparium), kanuki (Kunzea ericoides) i koniczyny na dynamikę wzrostu i morfologię komórkową laseczki siennej (Bacillus subtilis), pałeczki okrężnicy (Escherichia coli), gronkowca złocistego (Staphylococcus aureus) i pałeczki ropy błękitnej (Pseudomonas aeruginosa).
Australijczycy podkreślają, że w ramach wcześniejszych badań ustalono, że miód działa na szerokie spektrum bakterii już w stężeniach charakterystycznych dla sosów. Co istotne, w laboratorium nigdy nie doprowadzono do wykształcenia oporności na miód. Ponieważ nie wszystkie miody są takie same i w niewielu studiach wykorzystywano miody o zdefiniowanych właściwościach geograficznych oraz chemicznych, badacze z antypodów postanowili zapełnić tę lukę.
Zastosowali różne stężenia miodów koniczynowego, manuka i kanuka ze znanych lokalizacji i oznaczyli poziomy metyloglioksalu (MGO) oraz nadtlenku wodoru. Zespołowi prof. Liz Harry zależało na znalezieniu miodu, który najskuteczniej hamowałby wzrost 4 popularnych gatunków bakterii z chronicznych ran.
Chociaż ogólny trend w skuteczności hamowania wzrostu prezentował się następująco - manuka>mieszanka manuki i kanuki>kanuka>koniczyna - profil reakcji poszczególnych gatunków bakterii był de facto bardzo zróżnicowany. Po potraktowaniu prawie hamującymi stężeniami gronkowiec złocisty okazał się równie wrażliwe na wszystkie miody. Jednocześnie, w porównaniu do 3 pozostałych organizmów, były najmniej wrażliwy na działanie miodu.
Co ciekawe, kluczem do skuteczności miodu jest chemiczna złożoność. Zawiera on kilka związków hamujących wzrost bakterii, nie tylko MGO. Niekiedy miody sztucznie wzbogaca się MGO, a następnie sprzedaje jako oryginalny produkt z L. scoparium. Chcąc optymalnie wpłynąć na gojenie, klinicyści i pacjenci powinni jednak, wg Harry, korzystać z naturalnych, jak najmniej przetworzonych miodów, dopuszczonych do użytku przez urzędy regulacyjne.
Komentarze (18)
Przemek Kobel, 14 lutego 2013, 16:02
I znowu tabun naukowców potwierdził to co od dawna wiedzą zwykli pszczelarze. Oprócz miodu powinni też sprawdzić całe plastry - żucie woskowych pozostałości po "kręceniu" miodu podobno wywołuje depresję u stomatologów. Przy okazji - znajomy niedawno pokazywał jak pszczoły budują mu te plastry od razu w słoikach.
Kuru, 14 lutego 2013, 18:44
Czytałem również, że miód wykazuje właściwości antygrzybiczne. Z tym, że było to poparte dość mało wiarygodnymi argumentami. Są jakieś sensowne badania na ten temat?
adamly, 14 lutego 2013, 23:12
Co to znaczy "prawie hamujące stężenia"? Mógłby mi ktoś życzliwie naświetlić sprawę?
TrzyGrosze, 15 lutego 2013, 13:08
I znowu potoczny pogląd stał się faktem (a nie musiał, jak to się często dzieje po naukowej weryfikacji, z wieloma miejsko-wiejskimi mitami ).
Przemek Kobel, 15 lutego 2013, 20:17
A raczej stał się dobrze ugrunotwaną teorią naukową. I potem jakiś świrus krzyknie, że to przecież tylko teoria, więc pewnie bujda. Zresztą, nie wiem czy można nazwać potocznym poglądem coś, co sprawdzano doświadczalnie przez tysiące lat.
A tak serio, uniosłem się, bo nie rozumiem, czemu tak podstawowe rzeczy jak własności mikrobiologiczne żywności badane są dopiero teraz.
mikroos, 15 lutego 2013, 21:10
Potocznym poglądem przez wiele lat było też, że Słońce krąży wokół Ziemi. Rozumiem, że przez analogię to także powinniśmy uznać za pewnik?
TrzyGrosze, 16 lutego 2013, 11:40
I dlatego, przed ewentualnym zastosowaniem (w pewnych kręgach skutecznej) urynoterapii , poczekam na wyniki jakiś randomizowanych badań klinicznych ( i oooby te wyniki okazały się statystycznie nieistotne).
Przemek Kobel, 16 lutego 2013, 21:29
Czyżby?
http://www.wiw.pl/astronomia/0001a2-historia.asp
Tak z ciekawości - w wersji do użytku zewnętrznego, czy wręcz przeciwnie? (:
mikroos, 16 lutego 2013, 22:37
Nie przypominam sobie, bym napisał, że zawsze tak było.
TrzyGrosze, 17 lutego 2013, 12:17
Oczywiście wewnętrznie.
Zewnętrzne stosowanie uryny "sprawdzano doświadczalnie przez tysiące lat" (cytat P.K.) i nie jest w konflikcie z moją wiedzą. W pewnych sytuacjach, np: przemycie zanieczyszczonej rany w warunkach braku sterylnych płynów jest uzasadnione.Oczywiście dawca musi być zdrowy ( w warunkach polowych trudno jednak o jego weryfikację) więc jest to ryzykowne.
pogo, 17 lutego 2013, 21:58
TrzyGrosze... właśnie ze względu na zdrowie "dawcy" do dezynfekcji stosuje się wyłącznie własny mocz
TrzyGrosze, 17 lutego 2013, 22:21
Ryzyko takie samo. W przypadku infekcji w układzie moczowym, drobnoustroje poprzez ranę mogą dostać się do krwiobiegu. A tutaj są zdolne nabroić o wiele więcej niż w pęcherzu.
żuczek, 20 lutego 2013, 18:40
A mnie zastanawia tylko, które to miody są "sztucznie" upgradowane? Oznaczenie MGO jest znakiem - tylko jednego z producentów. Czyżby autor notatki stwierdzał, że inne miody są czyste a te z oznaczeniem MGO, już nie? Czy stosując znak MGO miał tylko na myśli związek chemiczny a nie konkretnego producenta, co też jest niesprawiedliwe.
Tak się w to wdrażam, bo widzę jaka jest konkurencja pomiędzy poszczególnymi producentami tego miodu. I czy mam rozumieć, że sztucznie wytwarzany methylogloxal jest dodawany do miodu?
Przemek Kobel, 21 lutego 2013, 10:17
A to się w ogóle da stwierdzić? Ja bym unikał miodu produkowanego masowo, na rzecz takiego podpisanego imieniem i nazwiskiem pszczelarza (i najlepiej kupionego pod podanym na etykietce adresem - wtedy można i pogadać z człowiekiem, i obejrzeć jego "taśmię produkcyjną").
mikroos, 21 lutego 2013, 10:24
Niestety, informacja z pierwszej ręki od znajomego pszczelarza: "wzbogacanie" miodu syropem glukozowo-fruktozowym i innymi słodkimi zapychaczami jest na tyle proste, że można je przeprowadzić w kuchni bez specjalistycznej aparatury. Z tego względu wielkość produkcji nie ma tu nic do rzeczy, a sam fakt posiadania dużej pasieki o niczym nie świadczy
Przemek Kobel, 21 lutego 2013, 10:30
Nie chodzi mi o wielkość pasieki, tylko o wiecznie płynny i słodziuchny miodek z marketów. Kontakt z pszczelarzem (i przy okazji z jego sąsiadami) pozwoli się przekonać, czy to jakiś masowy odbiorca słodkich półproduktów, czy niekoniecznie. Po ludziach zwykle widać czy są entuzjastami tego co robią/o czym mówią.
mikroos, 21 lutego 2013, 10:35
Względnie: czy umieją dobrze sprzedać towar. Mimo wszystko zgadzam się natomiast, że lepiej kupować prosto od wytwórcy, choćby ze względu na wspieranie drobnych producentów.
żuczek, 27 lutego 2013, 08:25
Lis major masz rację, ja też wolę znać pochodzenie i producent tego co jem. I uważam, że powinno się wspierać właśnie uczciwych i lokalnych producentów. Niestety wraz z większą wiedzą (potwierdzaną przez naukowców) dotyczącą miodów zwiększa się chęć szybkiego zarobku. I także znam sytuację z drugiej ręki, jak to się robi biznes na oszukanym miodzie z ładną etykietą. Coś podobnego jak sytuacja z jaka była z "malowanymi" wiejskimi jajkami. :/
A wracając jeszcze do artykułu dotyczącego Manuki, w przytoczonych wynikach badania nie ma informacji o producentach. Które miody zostały przebadane? Ponadto jeśli trochę pogrzebać w sieci o historii tego miodu, to szybko można się zorientować, że miód Manuka to produkt, że tak ujmę flagowy Nowej Zelandii, uważany jest za dobro naturalne i jakość produktu, badań jest bardzo przestrzegana.