Nie poradzimy sobie z autonomicznymi samochodami?

| Psychologia
Tesla

Koncerny motoryzacyjne rozwijające autonomiczne samochody zakładają, że w razie awarii człowiek przejmie kontrolę nad pojazdem. Niestety, doświadczenia z innych środków transportu pokazują, że założenie to może być błędne. Osoby prowadzące półautonomiczne pojazdy podejmują katastrofalne decyzje. Jeśli będziemy polegali na człowieku, który miałby podjąć działanie w czasie krótszym niż kilkanaście sekund, dojdzie do wypadków, jakich już byliśmy świadkami - mówi Missy Cummings dyrektora Humans and Autonomy Laboratory na Duke University.

Dekady lat badań psychologów dowodzą, że ludzie mają poważne trudności z wypełnianiem nużących zadań, takich jak monitorowanie systemów, które rzadko ulegają awarii i niemal nigdy nie wymagają ich interwencji. Ludzki mózg potrzebuje stymulacji. Jeśli jej nie otrzyma, będzie poszukiwał czegoś, co go zajmie. Im bardziej więc niezawodny jest system, który człowiek ma monitorować, tym mniejsze skupienie uwagi.

Przypomnijmy tutaj niedawny śmiertelny wypadek w samochodzie Tesli z włączonym autopilotem. Automatyczny kierowca potrafi zwalniać i przyspieszać, zmieniać pasy ruchu, unikać zderzeń z innymi pojazdami czy wyszukiwać miejsca parkingowe. Usypia więc czujność. Autopilot Tesli ostrzega kierowcę, gdy ten zdejmie dłonie z kierownicy. Człowiek powinien więc, dla własnego dobra, ciągle kontrolować urządzenie. Mimo to Joshua Brown zginął w swoim samochodzie. Fakt, że samodzielnie nie zahamował świadczy o tym, że albo w ogóle nie zauważył ciężarówki, albo zauważył ją zbyt późno. To pokazuje, że nie był skupiony. Co więcej, kierowca ciężarówki zeznał, że w po wypadku słyszał w samochodzie Browna dialogi z filmu o Harrym Potterze.

Rob Molloy, główny śledczy ds. wypadków drogowych w Narodowej Radzie Bezpieczeństwa Transportu (NTSB) mówi, że piloci, maszyniści czy kierowcy mogą stracić czujność gdy zawierzają automatom. Przypomina katastrofę lotu 447 Air France, który w 2007 roku leciał z Brazylii do Francji. W samolocie doszło do awarii systemu mierzącego prędkość powietrza, co spowodowało, że autopilot się wyłączył. Piloci byli tym faktem tak zaskoczeni, że w pełni sprawny samolot spadł do Atlantyku. Zginęło 228 osób. Tego typu sytuacje mają miejsce, mimo że automatyka do prowadzenia samolotu czy pociągu jest powszechnie używana od dziesiątków lat.

Jednym z problemów jest zbyt duże zaufanie do automatyzacji. Wkrótce po pojawieniu się autopilota w samochodach Tesli do sieci trafiły filmy, na których widzimy, jak autopilot prowadzi samochód, a na miejscu kierowcy nie ma nikogo. Ludzie przejadą się raz w takim samochodzie i stwierdzają, że skoro przez 10 minut nie mieli wypadku, to system jest doskonały - mówi profesor Bryant Walker Smith z Uniwersytetu Karoliny Południowej. Naukowcy obawiają się, że z ludzkim skupieniem uwagi i możliwością monitorowania autonomicznych systemów jest coraz gorzej. Coraz bardziej zaawansowane smartfony powodują, że szukający stymulacji mózg bardzo szybko ją odnajduje. Wystarczy pójść do Starbucksa. Nikt nie potrafi cierpliwie zaczekać w kolejce na kawę. Wszyscy grzebią w smartfonach. To żałosne - mówi Cummings.

Producenci autonomicznych systemów do kierowania pojazdami prezentują skrajne podejście. General Motors pracuje nad systemem "Super Cruise", który dzięki kamerom i radarom utrzyma samochód na pasie ruchu w bezpiecznej odległości od poprzedzającego samochodu. Ma on jednak być przeznaczony do użytku wyłącznie na autostradach o fizycznie wydzielonych pasach ruchu. Tymczasem Google pracuje nad samochodem, który nie będzie posiadał ani kierownicy ani pedału hamulca.

mózg autopilot autonomiczny samochód uwaga koncentracja