Skorumpowane mrowisko
Mrówki od dawna przedstawia się jako wzór pracowitości i rezygnacji ze swoich udziałów na rzecz ogółu, czyli kolonii. Trzeba jednak zapomnieć o micie równych szans, ponieważ okazuje się, że kopce przepełniają prawdziwa korupcja i nepotyzm. Winą za ten stan rzeczy należy obarczyć samce z rodziny królewskiej (Proceedings of the National Academy of Sciences).
Niektóre z nich przekazują tzw. królewski gen wybiórczo, upewniając się w ten sposób, że ich potomkini wyrośnie na królową, a nie pospolitą robotnicę. W badaniach uwzględniono 5 kolonii mrówek grzybiarek parasolowych, które poddano testom DNA.
Szanse na zostanie przez larwę królową zależały w dużej mierze od tego, kto był jej ojcem. Wcześniej sądzono, że chodzi raczej o sposób odżywiania. Karmienie określonymi produktami miało doprowadzać do przeobrażenia się we władczynię.
Podstawową zasadą obowiązującą w grupach owadów społecznych powinno być równouprawnienie. Odkryliśmy, że nie zawsze tak jest, ponieważ niektóre samce oszukują. W ten sposób wywierają genetyczny wpływ na rodzinę królewską – wyjaśnia dr Bill Hughes z Uniwersytetu w Leeds, który współpracował z profesorem Jacobusem Boomsmą z Uniwersytetu Kopenhaskiego.
Samce stosujące nieuczciwe praktyki sterują swoją płodnością, ukrywając się w ten sposób przed resztą kolonii. Inaczej musiałyby stawić czoło rewolucji robotnic. Co robią? Rozprzestrzeniają swoją spermę w różnych koloniach... Gdyby w jednym gnieździe zbyt wiele larw zostało królowymi, robotnice zorientowałyby się w sytuacji i mogłyby zechcieć zmienić liderkę.
Rzadkość linii królewskiej to strategia ewolucyjna, która ma uciszyć eksploatowane altruistyczne masy. Hughes wyjaśnia, że podczas obserwacji owadów kastowych, takich jak mrówki czy pszczoły, na pierwszy plan wybija się kooperacyjny aspekt ich społeczeństwa. Kiedy jednak przyjrzy się im nieco uważniej, zauważalne stają się konflikt i oszustwo. W ostatecznym rozrachunku nie różnią się one od ludzi tak bardzo, jak byśmy chcieli...
Komentarze (15)
syzu, 13 marca 2008, 17:08
Niemal identycznie postępują rody oligarchów i przebogatych filantropów u człowieka. Wierzą, że gdyby wiązali się ze zwykłymi ludźmi nie tylko mogliby zacząć tracić swój majątek ale co ważniejsze ich geny mające wyższy status zostałyby zmieszane z szarą masą, która jest podatniejsza na mechanizmy ludzi (np. manipulacje) i natury (np. choroby, niekontrolowane mutacje).
"Królewskość" od zawsze była powiązane z izolacją i niemal nieograniczonym dostępie do wszelakich dóbr.
Historia pokazała już wiele razy, że "silne geny" są połączone ze skrajnościami:
* Mayer Amschel Rothschild (" Dajcie mi kontrolę nad produkcją pieniędzy, a przestanie mnie obchodzić kto tworzy prawo." ),
* Bertrand Russell
i filantropowie jak: John D. Rockefeller, Bill Gates.
Królewskość od zawsze była także odizlowana od nieistotnych problemów spowalniających człowieka typu: co włożyć do garnka, żeby dziecko miało dobry start lub aby wiodło szczęśliwe życie.
Królewskość służyła do kierowania mniej inteligentnym światem i do dziś raczej wykorzystuje niewiedzę ludzi do bogacenia się.
Czy "królewskość" jest też genem? To także sposób na dostatnie życie.
Psychologia i jej nowoczesne odmiany udowadniają związki bogaczy z podatnością na zaburzenia psychiczne. Ci, chcąc wykorzystać ujście swym emocjom uprawiają np. filantropie, udowadniają masie, że są dobrymi ludźmi i przy okazji bogacą się jeszcze bardziej. Prawdziwy filantrop pozwala dorwać się do koryta mniejszym i korzysta na tym przy okazji. To odróżnia nas od mrówek.
inhet, 13 marca 2008, 20:54
Królewskość ludzka, w przeciwieństwie do mrówczej, nie ma nic wspólnego z genami - dowpdem choćby nali politycy.
mikroos, 13 marca 2008, 21:59
W demokracji tak... Ale wśród większości starszych ustrojów panowało jednak dziedziczenie władzy.
waldi888231200, 14 marca 2008, 01:01
Wynika z tego że altruista to cyckany frajer zupełnie jak w życiu ludzi, tyle że bez nich dalej siedzielibyśmy przy ognisku, tak trudno zrozumieć że tylko w harmonijnej współpracy i podziale zadań (potrzebnych) tkwi szansa godnego życia i tajemnica człowieczeństwa. 8)
mikroos, 14 marca 2008, 09:20
Ale harmonijny podział zadań to absolutnie nie to samo, o altruizm. Natomiast rozwój niestety bierze się z czegoś innego: ktoś chce stworzyć coś nowego, lepszego, żeby pokonać innych. Nieważne, czy będzie to wydajniejszy sposób siania pszenicy, żeby więcej zarobić, czy lepsza broń, żeby zabić sąsiednie plemię.
inhet, 14 marca 2008, 16:32
To prawda, ale nie cała i nie tylko. Podstawowym celem rozwoju społecznego jest zaspokojenie własnych potrzeb, a konkurencję w realizacji tego celu zwalcza sie tylko wtedy, gdy się pojawi - co przez znaczną część ludzkich dziejów nie miało miejsca. Zaś rywalizacja nie zawsze przyczynia się do rozwoju, często także do szkód i tegoż rozwoju zahamowania.
mikroos, 14 marca 2008, 18:02
Konkurencja była od zawsze. Zawsze walczono o kobetę, zawsze walczono o lepszy obiad, zawsze walczono o ziemię, zawsze walczono z drugim plemieniem. Sama natura. Choć zgadzam się, że w skrajnej postaci konkurencja może bardzo mocno szkodzić - często nawet do tego stopnia, że "szczur wyścigowy" traci nawet wtedy, gdy wygra.
waldi888231200, 15 marca 2008, 15:44
Chory jesteś?? Takie myślenie jest przyczyną wojen i totalnego upadku. Gdyby tak myśleli twoi rodzice to wogóle by cię nie było (bo dzieci znacznie ograniczają mozliwosci).
Mechanizm jest inny , zrobić to samo ale taniej lub więcej albo szybciej.
Zrobić coś nowego co będzie oszczędzło czas i wysiłek (pieniądze), kupującego.
Bo nierozumiano że lepszy obiad zależy od współpracy, jak to się zakuma to wszystkim jest łatwiej , a opisany przez ciebie mechanizm jest typowym myśleniem złodzieja (niestety bardzo powszechnym) czyli jak ten lepszy obiad zakośić innym.
mikroos, 15 marca 2008, 16:50
ALe czy tego chcesz, czy nie, ludzkość rozwija się dzięki wojnom. Popatrz na USA, to idealny przykład: gdyby nie wszystkie technologie związane z zabijaniem ludzi, nie mielibyśmy dziś kevlaru, teflonu, szybszych komputerów. Sorry, mnie też sie nie podoba zabijanie się nawzajem, ale taka jest przykra prawda. i NIESTETY (podkreślam to słowo) w naszym świecie konflikty są nieuniknione (co nie znaczy, że podoba mi się ich istnienie).
Ale też są dobrą strategią na przyszłość.
Nie, nie zakosić. Wypracować lepszą i wydajniejszą pracą. Współpraca jest fajna, ale nierealna w całym świecie, bo zawsze znajdzie się paru idiotów, którzy będą chcieli zarobić, a się nie narobić.
inhet, 16 marca 2008, 07:15
Przypisując główną role w postępie konkurencji i negując istnienie współpracy jako nierealnej zaprzeczasz tym samym oczywistemu i niezbywalnemu faktowi ludzkiego społeczeństwa.
mikroos, 16 marca 2008, 11:41
Popatrz na to inaczej: dogadujesz się z innym osobnikiem, by wygrać konkurencję z innymi. Po to budujecie wspólnie osadę, by nie napadły na Was w nocy wilki, po to zakładacie pole uprawne, żebyście obaj nie padli z głodu. itd., itd. Nie mówię tu o tym, że kopanie się po kostkach jest dobre, bo tak nie uważam - ale tak naprawdę i tak wszystko się sprowadza do konkurencji. Gdyby tak nie było, nikt by nie narzekał na niską pensję ani na złe traktowanie w swoim kraju. A to, że w społeczeństwie ludzie generalnie się wspierają, istnieje przede wszystkim po to, żeby w końcu, jak cała gospodarka zatoczy wielkie koło, samemu mieć z tego korzyści w postaci choćby lepszych dróg. "By zyło się lepiej... wszystkim" I żebyśmy dzięki temu mieli lepszą gospodarkę, niż w innym kraju, z którym konkurujemy.
W gruncie rzeczy nawet altruizm jest specyficzną formą egoizmu, bo sprawia, że to Ty sam się lepiej poczujesz i aktywujesz układ nagrody w mózgu
waldi888231200, 19 marca 2008, 21:05
Np. na dostawy ropy albo może produkcji broni ?? bo cała reszta jest wtórna przy tej zależności i o konkurencji mowy nie ma.
Natomiast w przypadku współpracy podzielą się ropą , gazem, bezpieczeństwem a my weglem, technologią ale bez pieniędzy bo jesli są w akcji pieniądze to włącza sie pazerny mechanizm czyniący niewolnikami wszystkie współpracujace strony.
To nie jest altruizm tylko samooszukiwanie ,,niech twoja prawa reka nie wie co czyni lewa inaczej już odebrałeś nagrodę'' 8)
mikroos, 19 marca 2008, 21:24
Nieprawda. Zawiść pojawia się równie łatwo wtedy, gdy przedmiotem walki są wartości niematerialne, które można przeliczyć na kasę. A poza tym zamiast dogadywać się wiele krajów woli konkurować - dzięki temu uzyskają lepszą cenę (właśnie to próbowali zrobić nieskutecznie Amerykanie wchodząc do Iraku). Wojna miała być tutaj inwestycją: zapłacić za wojsko, a w zamian uzyskać dostęp do niemal darmowych dostaw surowca strategicznego. Po co? Ano po to, żeby wygrać konkurencję i mieć większy wpływ na dyktowanie cen. A w razie potrzeby zawsze można wtedy odciąć wroga od dostaw. Węglem czołgu nie opalisz, a przetwarzanie go na masową skalę wymagałoby ogromnych inwestycji, na które w momencie rozpoczęcia wojny jest już za późno.
Ale sam przyznaj: pomaga się drugiemu człowiekowi dlatego, że uważa się to za słuszne i poprawia to nastrój samego darczyńcy. Ostateczny efekt jest prosty: spełnienie własnego pragnienia o wsparciu drugiego człowieka. Ty sam masz z tego korzyść.
inhet, 20 marca 2008, 00:18
Raz przedstawiasz konkurencję jako mechanizm selekcji, innym znów razem jako walkę o byt. Nadto nie rozróżniasz konkurencji wewnątrz społeczeństw od tej miedzy nimi.
Nie rozumiem, gdzie widzisz konkurencję, gdy ludzie wspólnie podejmują jakieś działanie - na przykład obsiewając pola, polując czy wznosząc domy. A ta forma stosunków międzyludzkich przeważa, jak to widać na pierwszy rzut oka.
Zaś altruizm nie jest żadną formą egoizmu. Jest to zjawisko powstałe ewolucyjnie i bardzo rzadko miewa coś wspólnego z układem nagrody, częściej przeciwnie. Właśnie z tego powodu pewna część ludzi, pozbawiona odpowiednich genów, wykorzystuje ową cechę u innych. Gdyby była to tylko kwestia umowy społecznej, wszelkie społeczeństwa rozpadałyby się już na wstępie.
mikroos, 20 marca 2008, 00:29
Oczywiście, bo raz jest jednym, raz jest drugim. O miejsce pracy w swoim mieście walczysz generalnie z drugim Polakiem (dla uproszczenia pomijam przepływ pracowników w UE), a o rolę Polski w Europie walczysz z Niemcem, Francuzem, Łotyszem. Nie wiem, co w tym jest dziwnego
Udowodnij.
Lepiej wyżywiony człowiek = lepiej przystosowany do przeżycia. Mieszkający w ciepłym i wygodnym domu = ma większe szanse na przeżycie srogiej zimy i jest bardziej zadowolony z życia, bo nie marznie.
Ale zawsze ostateczną korzyść ponosi także sam altruista.
Znasz jakieś publikacje wymieniające konkretne geny determinujące tę cechę? Chętnie bym o tym poczytał. Brzmi to ciekawie, choć póki co nie mam konkretnych danych na ten temat, więc nie mogę tego uznać za prawdę.
Niekoniecznie. Jak widać, funkcjonują.