Dane dietetyczne bez znaczenia dla klientów?
Jednym ze sposobów systemowej walki z powszechną otyłością ma być obowiązkowe opisywanie produktów spożywczych pod względem składu i wartości kalorycznej. Czy jednak takie oznaczenia wpływają na zachowania konsumentów? Badania Duke University wskazują, że nie bardzo.
Naukowcy z Duke University Medical Center postanowili przeprowadzić badania na temat skuteczności kalorycznego oznaczania produktów, korzystając z okazji wprowadzenia stosownych przepisów w Hrabstwie King (w stanie Washington). Władze okręgowe wprowadziły tam nakaz opisywania wartości kalorycznej produktów podawanych w dużych (powyżej 14 punktów) sieciach restauracji i barów. Od wejścia w życie przepisów w styczniu 2009 roku, przez 13 miesięcy uniwersyteccy uczeni wraz z Wydziałem Zdrowia Seattle i Hrabstwa King obserwowali zachowanie klientów sieci Taco Time i porównywali je z zachowaniem przed wprowadzeniem nakazu.
Główny autor studium, Eric Finkelstein, opierając się o wyniki wcześniejszych, podobnych badań, spodziewał się, że zmiana zachowań będzie niewielka, ale znacząca. Niestety, zawiódł się, ponieważ podawanie kalorii w restauracyjnym menu nie wpłynęło ani na liczbę sprzedawanych produktów, ani na średnią kaloryczność zamawianych posiłków. Taki rezultat wskazuje - powiedział Finkelstein - że obligatoryjne opisywanie menu nie jest wystarczającym bodźcem do zmiany zachowań konsumentów, jeśli nie jest połączone z innymi metodami.
Współautor studium, Kiersten Strombotne, uważa, że podawanie wartości kalorycznej nie ma sensu w warunkach, kiedy normalnie dostępne są dietetyczne wersje produktów. Jeśli sklep oferuje colę zwykłą i dietetyczną, to czy podawanie liczby kalorii daje jakąkolwiek wartościową informację? - mówi. - Osoby chcące kupić napój niskokaloryczny i tak wiedzą, że należy kupić colę dietetyczną.
Przyczyną „fiaska" programu w tej akurat sieci może być fakt, że restauracje Taco Time już wcześniej, z własnej woli, oznaczały zdrowe i niskokaloryczne produkty odpowiednimi znakami w menu. Oznaczałoby to, że proste i czytelne oznaczenie graficzne jest lepszym nośnikiem informacji dla konsumenta, który rozważa dobór diery, zaś dodatkowe, liczbowe informacje nie mają większego znaczenia.
Badania są istotne dla planów rządu Stanów Zjednoczonych, który w ramach reformy zdrowia chce wprowadzić podobne przepisy w całym kraju. Wyniki powinny jednak zainteresować również rządy innych krajów, jako że podobne tendencje ustawodawcze są silne we wszystkich krajach rozwiniętych.
Komentarze (14)
Gość derobert, 17 stycznia 2011, 17:55
Ale rewelacyjne odkrycie. Jak ktoś będzie chciał zjeść burgera to i tak zje. Jak ktoś chce być spasłą świnią to żadne oznaczenia nie pomogą.
Sciagacz, 18 stycznia 2011, 08:27
Bez tych oznaczeń jakakolwiek ściślejsza dieta wyklucza jedzenie w restauracjach, zwłaszcza fast foodach.
Gość derobert, 18 stycznia 2011, 09:58
co z tego, że ktoś ma napisane na hamburgerze, że ma 500 kalorii. Mógłby mieć i 1000. I tak zjedzą i tak.
mikroos, 18 stycznia 2011, 10:07
Coś w tym jest, co piszecie, niestety... Dane dietetyczne odczytują głównie ci, którzy najmniej ich potrzebują, bo i tak wiedzą mniej więcej, jaki typ pożywienia wybierać. Chociaż i tak dobrze, że próbuje się naleźć jakiś uniwersalny sposób na ich uświadomienie także potencjalnym grubasom
Jajcenty, 18 stycznia 2011, 10:34
Przychylam się do opini szanownych przedmówców. Jest dość oczywiste, że ludzie wiedzą co jedzą. Prawdopodobnie nawet wiedzą jak bardzo jest szkodliwe to co jedzą. Po prostu źle oceniają ryzyko i jeszcze gorzej oceniają ile razy pozwalają sobie na odstępstwa od założeń typu: burger raz w miesiącu nie zaszkodzi. A potem podliczenie pokazuje, że nie raz tylko sześć I nie jako główne danie tylko jako miły dodatek do zwykłej dawki kalori.
waldi888231200, 18 stycznia 2011, 14:03
Wcale się nie dziwię ze mają zaburzoną ocenę ryzyka skoro w grach umierają setki razy (więc ryzykują z przyzwyczajenia swoim zyciem) a tymczasem w realu doświadczenie śmierci jest indywidualne i jednorazowe.
Jeśli ktoś by ci stanął na nodze to oczekujesz przepraszam za drobne uszkodzenie zycia, a jeśli by ci próbował obciąć rękę to przeciez byś ją cofnął i się bronił a kiedy cię zabijają całego stoisz jak ciele?? (no to moze inaczej - jak cię zabiją to juz nigdy nie zagrasz w swoją ulubioną grę dla odczucia tego bólu wyrzuć swojego kompa przez okno - bedziesz miał doświadczenie "bliskie śmierci"). :-\
KONTO USUNIĘTE, 18 stycznia 2011, 22:15
Żaden grubas tego nie chciał.Otyłym wyobrażni kiedyś zabrakło, bo świadomość,że od przejadania się tyje,ma już każdy cywilizowany człowiek.
No cóż,każda przyjemność w nadmiarze niesie skutki uboczne.
-----------------
Hmm: asceza,siła woli,ambicja,per aspera od astra, i takie tam czcze gadanie
wuszczyn-kawaX, 20 stycznia 2011, 10:55
Wiele kobiet ze wspaniałym BMI już zniszczyło sobie zdrowie będąc matkami czy to przed ciążą najcześciel lub po porodzie nadal ma problemy z odżywianiem i to już jest nieuleczalne jeśli zaczęła liczyć kalorie czy objadać się nagminnie. często robią wspaniałe pokarmy wcale ich nie jedząc czy spożywając nadmiernie . . .
Gęś Świerkowa, 22 marca 2011, 12:34
"Dane dietetyczne bez znaczenia dla klientów?" Oczywiscie, tak jak ostrzezenie na paczkach papierosow bez znaczenia dla nalogowego palacza, ostrzezenia o szkodliwosci narkotykow bez znaczenia dla narkomana i ostrzezenia o szkodliwosci wodki bez znaczenia dla alkoholika, itd. A to wszystko dlatego, bo w przypadku uzaleznien argumenty racjonalne nie maja zadnego zastosowania. Osoba uzalezniona musi odczuc, ze nalog jest dla niej zrodlem cierpienia. A i tak nie wszyscy maja szczescie od razu uzyskac trwala abstynencje.
waldi888231200, 23 marca 2011, 11:26
Ależ ja cierpię zawsze kiedy kupuję paczkę papierosów , 10zł na akcyzę i do tego pomazane jakieś bohomazy na pudełku życzące mi śmierci .
Jajcenty, 23 marca 2011, 11:49
To może przekonają Cię: perturbacje z obturacją, zwody z wzwodem, zadyszka za dyszkę.
Troje znajomych nie miało najmniejszego zamiaru rzucać palenia - nic im nie było, dobrze się czuli i w ogóle "na coś trzeba umrzeć". Chęć życia objawiła się w całej krasie po pierwszym zawale - nie było najmniejszego problemu z rzuceniem palenia. W jednym przypadku wystarczyły nieładne cienie na rtg płucek i podejrzenie raka ;P Wyszło na to, że są bandą hipokrytów
waldi888231200, 23 marca 2011, 12:01
... i tylko palili papierosy?? nie wdychali syfu wielkiego miasta?? opadu z Czarnobyla?? nie palili ognisk ani grilla?? trzepali swoje łóżka codziennie z roztoczy?? używali farb w mieszkaniu bez bieli ołowiowej?? benzyna była bez dodatku antystukowego?? skoro tak .... to od czego na raka płuc umierają ci którzy nie palą??
Ostrożnie z osądami , bo co im powiesz jak sam go dostaniesz - przepraszam myliłem się??
Jajcenty, 23 marca 2011, 12:33
87% to palacze reszta to pewnie bierni palacze i pracownicy kopalni azbestu
waldi888231200, 23 marca 2011, 15:49
Acha.... dziękuje za wyczerpujące wyjaśnienie.