Nanorurki jako nawóz
O zastosowaniach nanorurek węglowych mówi się i pisze bardzo dużo. Teraz do i tak już długiej listy można dopisać kolejną pozycję – nawożenie. Okazuje się bowiem, że nasiona pomidorów kiełkują i rosną szybciej w podłożu hodowlanym zawierającym te struktury (ACS Nano).
Biolog Mariya Khodakovskaya i nanotechnolog Alexandru Biris z University of Arkansas porównywali kiełkowanie i wzrost siewek pomidorów w zwykłym podłożu i glebie wzbogaconej nanorurkami.
Choć już wcześniej inni naukowcy wspominali, że tego typu zabieg przyspiesza wegetację, dopiero teraz udało się zaproponować jakieś wyjaśnienie. Akademicy z Little Rock zauważyli bowiem, że nanorurki przebijają grubą łupinę nasienia, co pozwala wodzie szybciej dotrzeć do jego wnętrza.
Komentarze (29)
mikroos, 5 października 2009, 11:17
Śmieszne trochę. Dziwi mnie, w jaki sposób nawet najtwardszy materiał może przebijać łupinę, skoro znajduje się w pulchnej glebie, czyli, mówiąc najprościej, nie ma solidnego oparcia. No ale ok, nie kłócę się - skoro zaobserwowano, to niech tak będzie
Przemek Kobel, 5 października 2009, 11:31
Podejrzewam, że gleba "pracuje", a ponadto pulchna czy nie, swoje waży i wywiera nacisk. Tyle, że ja czytałem o rakotwórczych właściwościach nanorurek (podobnie jak azbest drażnią układ oddechowy i dalej już wiadomo), więc co się będzie działo jak taka gleba z nanorurkami wyschnie i zawieje wiatr? Takie bronowanie też pewnie trzeba by robić w strojach jak po opadzie radioaktywnym...
mikroos, 5 października 2009, 11:33
Podejrzewam, że przy takim stężeniu, jakie by wystąpiło podczas erozji gleby, nie byłyby szkodliwe bardziej od pyłów naturalne zawieszonych w powietrzu. Przecież idąc po ulicy też wdychasz rakotwórcze pyły, z których część ma tak naprawdę pochodzenie naturalne, bo właściwości rakotwórcze w przypadku pyłów nie są konsekwencją składu chemicznego, tylko wielkości drobin.
Tomek, 5 października 2009, 13:07
Ja bym tym nie nawoził:
http://kopalniawiedzy.pl/forum/index.php/topic,4865.msg14618.html#msg14618
lucky_one, 5 października 2009, 14:47
Mikroos i Przemek mają rację
Mikroos, chciałbym tylko uściślić, że jeśli chodzi o rakotwórcze pyły, to niestety te naturalne stanowią bardzo mały procent. Większość pyłów naturalnych posiada na tyle duże ziarna, że zatrzymują się one w nozdrzach i gardle. Natomiast pyły antropogeniczne (chociażby z silników spalinowych) mają niestety rozmiary dużo mniejsze, przez co są wstanie dotrzeć aż do pęcherzyków płucnych.. (jeśli się mylę to mnie popraw, ale tak mi mówili na studiach )
Także rzeczywiście korzyści ze stosowania nanorurek mogłyby być niewspółmierne do konsekwencji zdrowotnych..
inhet, 5 października 2009, 22:02
Nasienie przed kiełkowaniem pęcznieje skutkiem wchłaniania wody. Jeśli w trakcie tego procesu nadzieje się na coś ostrego i twardego, to ono się wbije w łupinę.
Ale nie bałbym się nanorurek w glebie. Ich stosowanie wymaga warunków sterylnych, a te można osiągać tylko w cieplarniach. Zresztą tam tylko ma to ekonomiczne uzasadnienie.
Dawniej rozważano stosowanie tłuczonego szkła i waty szklanej, ale chyba nic z tego nie wyszło.
lucky_one, 5 października 2009, 22:50
Słyszałem o tym, że bodajże w Ameryce mieszano ziemię ze ścinkami z produkcji jeansów i to właśnie spulchniało ziemię, powodując lepsze plony
inhet, 5 października 2009, 23:49
Chodziło pewnie o poprawę struktury, a bawełna nie wydaje się być domieszką szkodliwą.
Tomek, 6 października 2009, 00:48
Tak samo jak stosowanie pestycydów, ogromu nawozów, środków konserwujących potem w jedzeniu, nawet siarki, niedługo dojdzie napromieniowywanie jedzenia... same korzyści i samo zdrowie, co nie?
lucky_one, 6 października 2009, 09:00
Akurat napromieniowana żywność nie jest szkodliwa Skażona substancją promieniotwórczą, to co innego.. Ale napromieniowanie powoduje jedynie zmianę struktury molekularnej - rozerwanie niektórych wiązań chemicznych.
Podobnie z pestycydami - jeśli są stosowane w mądry sposób, to poprawiają jakość plonów, nie wpływając przy tym na zdrowie.. No ale jeśli stosuje je głupi rolnik, który uważa że im więcej tym lepiej, to rzeczywiście potem różne rzeczy się mogą dziać.. To samo jest z nawozami - dopóki nie używa się nadmiaru, to pomagają
Co innego środki konserwujące. Chociaż, można by konserwować produkty witaminą C (rewelacyjny antyoksydant, do tego przy nadmiernych ilościach w organizmie - wydalany z moczem). Niektóre produkty są konserwowane właśnie nią - płatki śniadaniowe, soki i napoje są nią faszerowane nie 'żeby były zdrowe', jak to wmawiają nam reklamy, tylko żeby się nie psuły a przy okazji żeby można robić efekt medialny
@inhet: tak, chodziło właśnie o poprawę struktury gleby (większy dostęp powietrza, magazynowanie wilgoci), no i właśnie bawełna nie jest szkodliwa, więc uznano to za fajny pomysł
Przemek Kobel, 6 października 2009, 09:30
No ale właśnie to rozerwanie powoduje zmianę składu chemicznego jedzenia. Co gorsza, zjadamy wtedy związki raczej niespotykane w normalnym jedzeniu. I wcale nie trzeba promieniowania. Ja np. z chemii żywności zapamiętałem dość dobrze informację, że mleko UHT to właściwie nie jest już mleko, i z piciem tego lepiej nie przesadzać...
mikroos, 6 października 2009, 10:15
Tyle, że szkodliwości napromienionej żywności do dziś nie udowodniono.
Tomek, 6 października 2009, 15:15
A czy to przypadkiem nie spowoduje niszczenia dobroczynnych zw. chemicznych w naturalnym jedzeniu, ot np. witamin?
Ale jeśli "głupi rolnik" dostanie maszynę do napromieniowywania jedzenia, to jemu nie zależy ile je napromieniuje.
To że czegoś jeszcze nie udowodniono, wcale nie znaczy że tego nie ma. Od ilu lat znana jest ta metoda? Jakie są skutki długofalowe, jak to wpływa na nasz organizm?
To niech pomyślą nad naturalnym sposobem.
mikroos, 6 października 2009, 15:36
Tylko w niewielkim stopniu, niższym niż przy większości metod stosowanych w celu konserwacji żywności. Pomyśl sobie, jak bardzo szkodliwa pod tym względem jest np. pasteryzacja!
To zdecydowanie nie jest takie proste, że każdy dostanie podręczny aparat do napromieniania, więc się nie martw
Metoda jest znana od bardzo dawna. Wszelkie możliwe testy na zwierzętach wypadały pomyślnie, podobnie jak testy chemiczne na skład takiej żywności. Poza tym: jakie masz podstawy sądzić, że coś, co miało kontakt z promieniowaniem (a nie z materiałem promieniotwórczym!) ma być szkodliwe? W zasadzie gotowanie wody w garnku też możesz uznać za napromienienie promieniowaniem podczerwonym, a mimo to żyjesz.
No pewnie. I niech nie będzie wojen, a ludzie niech będą dlas siebie zawsze życzliwi
lucky_one, 6 października 2009, 18:53
Ale przecież to jest naturalny sposób z tą bawełną - jest ona materiałem naturalnym, który ulegnie biodegradacji w glebie.. Czego można chcieć więcej?
Przemek Kobel, 6 października 2009, 20:33
Chciałbym zwrócić uwagę, że wraz z przybyciem do nas zachodnich technologii (po tzw. upadku komuny) gwałtownie wzrosła liczba chorób nowotworowych. Tam gdzie "zachód" jeszcze nie dotarł jest tak jak u nas kiedyś (np. na Białorusi). Główni podejrzani to żywność, kosmetyki i środki czystości, choć może być jakaś zupełna głupota, np. któraś z substancji stosowanych w papierniach.
Co do pasteryzacji, to owszem, powoduje ona denaturalizację białek, ale UHT i promieniowanie sterylizują w inny sposób (o ile dobrze pamiętam, powstają krótsze łańcuchy cząsteczek organicznych). Fakt jest taki, że coś nas wykańcza i do tej pory nie udowodniono (albo nie ogłoszono) jaki/jakie to czynniki.
mikroos, 6 października 2009, 20:36
A nie sądzisz, że głównym winowajcą jest jednak styl życia? Mam tu na myśli łatwiejszy (z powodów finansowych) dostęp do papierosów, obniżenie aktywności fizycznej, więcej junk foodu. Zgadzam się, że tzw. nowoczesny styl życia jest szkodliwy, ale z drugiej strony wydaje mi się, że większość czynników szkodliwych dla człowieka i odpowiedzialnych za znaczną liczbę zachorowań jest doskonale znana, a mimo to ludzie z radością z nich korzystają.
Tomek, 7 października 2009, 02:11
Mógłbyś podać jakieś źródła?
którą się stosuje na napojach, sokach / mleku a nie warzywach i owocach. Jak nie patrząc będziesz pozbawiony kolejnej porcji naturalnych witamin, bo owoce mogły dłużej w magazynach leżeć.
Piętnaście lat też nie każdy miał komputer / telefon / komórkę
To zależy o jakim promieniowaniu mówisz.
Zakładam że kurczaka, który przez 3 dni leżał w Czarnobylu byś nie zjadł.
Cóż... zapewne lepiej jest ładować masę konserwantów w jedzenie, które potem ogrom czasu zalega w magazynach i na półkach sklepowych. Producenci żywności czerpią gigantyczne zyski, szkoda tylko że się nie liczą z naszym zdrowiem.
A brałeś pod uwagę to że ci ludzie nie mieli skąd się dowiedzieć o takich skutkach przez wiele lat?
Obecnie są rozleniwieni i pogrążeni we własnej głupocie także, ale ni uważasz że w dużej skali jest to wina lobby przemysłu przetwórczego?
lucky_one, 7 października 2009, 07:51
Myślę że obaj po części macie rację Tylko po prostu mikroos patrzy nieco bardziej cynicznie lub realistycznie na możliwości poprawy sytuacji, a Tomek bardziej optymistycznie
Jedną i drugą postawę popieram, bo sam często 'przełączam się' między nimi
Przemek Kobel, 7 października 2009, 12:12
A wy myślicie, że dawny styl życia był taki zdrowy? Zabijanie się w kolejkach o głupią kostkę masła, stanie godzinę po głupią gazetę, sprowadzenie do zera w każdym możliwym urzędzie (pamięta, ktoś jak się zdobywało np. paszport?), 10 lat oszczędzania, żeby kupić sobie grata na kółkach, "skrzeczenie rzeczywistości" na każdym kroku...
Powiem wam, że wtedy w gazetach non stop były informacje, że ktoś tam zmarł w pracy na skutek "ostrej niewydolności układu oddechowo-...", a jednak nowotwory to był problem śladowy.
mikroos, 7 października 2009, 14:45
http://www.adajournal.org/article/S0002-8223(00)00075-4/abstract
https://apps.who.int/dsa/justpub/irrad.htm , z naciskiem na słowa: "The Study Group concluded that food irradiated to any dose appropriate to achieve the intended technological objective is both safe to consume and nutritionally adequate. This conclusion is based on extensive scientific evidence that this preservation process can be used effectively to eliminate spores of proteolytic strains of Clostridium botulinum and all spoilage microorganisms, that it does not compromise the nutritional value of the foods, and that it does not result in any toxicological hazard."
Prawda, ale pomyśl o tym, że dzięki zniszczeniu patogenów owoce te nie będą tak niebezpieczne ze względu na bakterie. A biorąc pod uwagę, że utrata wartości odżywczych nie osiąga poziomu zagrażającego zdrowiu, osobiście sądzę, że gra jest warta świeczki. Poza tym jest jeszcze jedna istotna sprawa: zarówno w USA, jak i w UE obowiązkowe jest znakowanie żywności napromienianej, więc masz wybór.
Ale dostęp do nich nie był nigdy regulowany - ludzi po prostu nie było na nie stać. A tutaj masz bardzo ścisłe ograniczenia związane z dostępem do jakichkolwiek urządzeń wytwarzających wysokie dawki promieniowania, niezależnie od tego, czy służą one do wytwarzania broni, leczenia nowotworów czy napromieniania żywności.
To chyba oczywiste, że mówię o takim, jakie jest stosowane w tym przypadku
Z jednej strony mam rację, ale z drugiej: czy kupujesz żywność organiczną (przecież jest ona dostępna!)? Pewnie nie, bo mało kogo byłoby stać na spożywanie wyłącznie takich pokarmów. Trzeba zawsze brać na to poprawkę. Nie podoba mi się to, ale tak jest.
Ale ja w tej konkretnej sytuacji nikogo nie obwiniam. Mówię jedynie o tym, że przybyło nowotworów, i szukam przyczyn. Chociaż coś w tym jest, że wierzyć mi się nie chce, że palacz wypala sobie po paczce dziennie, a potem nie dostrzega, że uporczywy kaszel mógł się wziąć właśnie z tego. Podobnie jak z zażeraniem się junk foodem i stwierdzeniem pewnego dnia, że nagle dostaje zadyszki po wejściu na pierwsze piętro. Rozumiem, że są substancje "podstępne", takie jak choćby bisfenol A, ale przecież wielu ludzi notorycznie olewa nawet te najbardziej oczywiste zagrożenia.
I tak, i nie, Tomku. Są bez wątpienia winni temu, że takie produkty pojawiły się na rynku i powodują np. otyłość. Ale jeżeli człowiek zżera codziennie trzy hamburgery, a potem zaczyna tyć i dostrzegać u siebie pogorszenie stanu zdrowia, a mimo to dalej je te hamburgery, to jest to wina samego konsumenta. A w dzisiejszych czasach? W dzisiejszych czasach nie wierzę, że są jeszcze ludzie, którzy nie słyszeli o szkodliwości fast foodów. Jeżeli więc jedzą je, są winni sami sobie - nikt ich przecież nie zmusza do stosowania takiej diety.
@Przemek
Zwróć uwagę, że dzisiejsze nowotwory są efektem tego, co ludzie robili ze sobą właśnie kilka dekad temu. Nowotwór, nie licząc skrajnych przypadków, nie rozwija się w ciągu roku.
inhet, 8 października 2009, 22:54
Nowotwory zabijają nas głównie dlatego,że nic innego nie zrobiło tego wcześniej. Co zaś do szkodliwości obecnego stylu życia, to dwukrotne zwiększenie jego przeciętnej długości w ciągu ostatniego półtora wieku, i to właśnie w krajach stosujących najbardziej zaawansowane technologie, pozwala wyciągnąć wnioski nieco inne, niż podają je media.
Ale cóż - wyciąganie wniosków jest z reguły trudniejsze, niż mielenie w kółko tych samych memów.
Przemek Kobel, 9 października 2009, 13:00
Zauważ, że obecni 80-latkowie przez większość życia nie mieli do czynienia ze skarbami współczesnej cywilizacji. Najwcześniejsze cudo, jakie mogło im zaszkodzić, to DDT w okolicach czterdziestki. My z kolei od małego "nasiąkamy". Teraz nowotwory mają nawet niemowlęta.
mikroos, 9 października 2009, 16:51
Ale takie choćby pyły i zanieczyszczenia z czasów rewolucji przemysłowej wdychali o dziecka.
Czyli wtedy, kiedy starzenie zaczęło powodować znaczące osłabienie systemów obrony organizmu.
Nie no, jasne, jest coraz gorzej. Ale nie przekonasz mnie, że ci dzisiejsi dziadkowie mieli bardzo zdrowe i fajne życie. Poza tym zwróć uwagę na to, co napisał inhet.